piątek, 26 lutego 2010

Nowe miejsce fotografii: Czytelnia Sztuki w Gliwicach

Od paru lat entuzjaści fotografii w Gliwicach, ludzie z różnych grup i instytucji, czasami odległych od siebie o lata świetlne próbują powoli i nie zawsze spójnie, ale jednak dość konsekwentnie przywrócić dobry klimat dla fotografii w moim mieście. Daleko nam jeszcze do czasów świetności GTFu, ale już bez wsiadania w pociąg do Krakowa czy Warszawy możemy zobaczyć dobre i znaczące wystawy, skrojone na miejscu a nie przywiezione w teczce.
Gliwickie Muzeum, które powinno być znaczącym muzeum fotografii ze względu na bogate zbiory fotografii od von Blandowskiego, przez Rydet, Sowińskiego i innych GTFowiczów do Milacha, zrobiło kolejny znaczący krok w tym kierunku - w swoim gmachu (objętościowo gmaszku raczej niestety - apel gorący do miejskich decydentów) otwarło nową galerię i miejsce spotkań - Czytelnię Sztuki.
Działalność Czytelni Sztuki inaugurowało spotkanie ze Zbigniewem Liberą.
Jutro czas na pierwszą wystawę, będącą częścią większego projektu - Dowody Tożsamości Dity Pepe i Jerzego Lewczyńskiego. Kuratorem wystawy jest Maga Sokalska, chwała więc Muzeum, że po raz kolejny otwiera się na współpracę z młodymi, pełnymi pomysłów ludźmi bez legitymacji, papierów czy innego umocowania w jakimś establishmencie.
Nie będzie może zbyt wielkim nadużyciem, jeśli szepnę cicho, że Maga jest filarem Gliwickiego Domu Fotografii, jednej z grup, która w naszym mieście proponowała nieformalnie i niejako w podziemiu (choć często ze wsparciem Muzeum) wydarzenia fotograficzne.
No ale ad rem:



„Dowody Tożsamości” to ekspozycja fotograficzna przedstawiająca prace artystów zajmujących się w swojej twórczości zagadniem tożsamości. Temat ten zostanie poruszony poprzez kilka indywidualnych projektów dotyczących zarówno tożsamości osobistej, jak i kulturowej. Jednocześnie trochę metaforycznie, przy okazji kreowania nowej przestrzeni, nowego zjawiska jakim ma być Czytelnia Sztuki, rozpocznie się próba określenia „Ja” samego miejsca.
Wystawa podzielona została na dwie odsłony, gdzie w każdej przedstawione zostaną prace dwójki artystów. W pierwszej odsłonie, której otwarcie odbędzie się 27 lutego (sobota), zaprezentowane zostaną prace czeskiej fotografki młodego pokolenia - Dity Pepe, która porusza temat tożsamości za pomocą autoportretu. Artystka fotografuje się w towarzystwkie przeróżnych postaci i dopasowując się do nich wizualnie wtapia się w ich świat – staje się na moment fotograficznego utrwalenia – ich żoną, partnerką, koleżanką. W każdorazowej zmianie każe nam na nowo odczytywać siebie, zaznaczając tym samym nieskończoność ludzkich typów. Fotografie, które Pepe zaprezentuje w Czytelni Sztuki są serią autoportretów wykonanych w przestrzeni industrialnej i będą pokazywane w Polsce po raz pierwszy. Zostaną one zestawione z projektem Jerzego Lewczyńskiego, który będzie miał podczas tej ekspozycji swą premierę. Lewczyński przyjmuje w tej prezentacji rolę socjologa, uważnego obserwatora i jednoczesnego krytyka rzeczywistości. Pokaże on znalezione stare fotografie ślubne, w których zwraca uwagę na powtarzane masowo gesty. Zapyta nas o istotę uwieczniania tych gestów i póz na fotografiach i o ich znaczenie dla jednostki w kontekście powtarzalności. 
Odsłona druga wystawy rozpocznie się wernisażem 8 kwietnia, a swoje prace zaprezentują: Aneta Grzeszykowska oraz Joachim Schmid. 
Dita Pepe, ur. 1973r, jest absolwentką Instytutu Twórczej Fotografii przy Uniwersytecie Śląskim w Opawie (Czechy), gdzie obecnie wykłada. Dzieki cyklom fotograficznych autoportretów zyskała w ostatnich latach międzynarodową sławę. Wystawiała w Berlinie, Bremie, Moskwie, Opawie, Pradze, Bratysławie, Hamburgu, Kolonii, Ljubljanie, Bolonii itd. Jest mężatką i matką dwójki dzieci.

Jerzy Lewczyński, ur. 1924r, ukończył studia na Studia na Wydz. Budownictwa Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Jest członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików (ZPAF). Brał udział w wielu wystawach w kraju i zagranicą. W 1959 roku stworzył, wraz ze Zdzisławem Beksińskim i Bronisławem Schlabsem sławny "Pokaz Zamknięty" w gliwickim oddziale Polskiego Towarzystwa Fotograficznego. Lewczyński zajmuje się w fotograficznych poszukiwaniach obrazmi zarówno swojego autorstwa, jak i obrazami znalezionymi. Zajmuje go też niezwykła popularność medium fotograficznego, która zbanalizowała znaczenie fotografii, moment zetknięcia się ze zdjęciem.
 Jest autorem „Antologii fotografii polskiej 1839-1989”. Prace Lewczyńskiego z lat 1941 – 2005 zostały opublikowane w monograficznym wydawnictwie pt. „Archeologia Fotografii“ (Wyd. KROPKA, 2005).
 

Wystawa trwać będzie w dniach 27 luty 28 marca 2010r.
Wernisaż wystawy połączony ze spotkaniem autorskim z Ditą Pepe - 27 lutego (sobota), godz. 18.00
Wstęp wolny.

Kurator wystawy: Magdalena Sokalska
Czytelnia Sztuki
Muzeum w Gliwicach
ul. Dolnych Wałów 8a, Gliwice
kontakt: magda@czytelniasztuki.pl

wtorek, 23 lutego 2010

Maciek Stępiński / rozmowa

Maciek Stępiński, Go with peace (praca niedokończona 2008-2010), Izrael
joanna: Czym jest dla Ciebie konceptualizm w fotografii i czy wydaje Ci się dziś możliwy? - w serii „Sans Titre” jest bardzo dużo z poszukiwania granic fotografii, chwytania specyfiki medium - różnic wobec innych technik, wobec widzenia człowieka (tak przynajmniej to odbieram).

Maciek Stępiński: Kiedyś Appolinaire malarstwem konceptualnym nazwał kubizm. Sztuka konceptualna lat 60 XXw. była odpowiedzią na estetykę minimalizmu i polegała na zastąpieniu sztuki jako przedmiotu, sztuką jako ideą. Spowodowała też, co wydaje mi się nadal istotne, zrównanie ze sobą wszystkich technik. Większą rolę przykładano do samego procesu twórczego niż do efektu końcowego pracy. Czy to się zmieniło? Odpowiedzią na jaki nurt ma być współczesna wersja konceptualizmu?
Maciek Stępiński, Go with peace (praca niedokończona 2008-2010), Izrael
Ja jestem bliższy teorii Duchampa, który podkreślał rolę przypadku w procesie twórczym jako czynnika decydującego. To jest bardzo fotograficzne myślenie. Można nawet pokusić się o twierdzenie, że przedmioty fotografowane można traktować jako ready-made’y. Istotnym czynnikiem był też przypadek i błąd, które wykorzystałem m.in. w budowaniu kolekcji ready-made’ów do projektu ‘Skleroza’. Wystawę otwierał neon składający się ze słów 'idea' i 'ideal', gdzie ostatnia litera była ‘popsuta’ i gasła…

Maciek Stępiński, Sans Titre, 2007, lambda, dibond plexi, 80x80cm

Maciek Stępiński, Idea(l), 2009, neon, 125x25x11cm
Kiedyś zainteresował mnie też skrajny wariant konceptualizmu, przyjmujący postać metasztuki. Chodzi mi dokładnie o członków Art-Language, którzy odrzucili całkowicie stronę wizualną i skupili się na teoretycznej analizie samego pojęcia sztuki. Spowodowało to swoistą kolizję, bo zbliżyło artystów do teoretyków. Najciekawsze było to, że jedyne co ich od siebie odróżniało to intencja działania.

Maciek Stępiński, Skleroza, galeria LETO, Warszawa (widok instalacji, Idea(l), 2009, neon)
Maciek Stępiński, Skleroza, galeria LETO, Warszawa (widok instalacji) 2009
Nie wiem czy prace z serii „Sans Titre” są zgodnie z definicją konceptualne, ale mogą być podświadomie inspirowane nurtem konstruktywistyczno-minimalistycznym, a ich kwadratowa forma może być bezpośrednim nawiązaniem do Malewicza…(śmiech)
Na pewno mamy tu do czynienia z poszukiwaniem granicy widzialnego (czerń), ale równie ‘niewidzialne’ będą obrazy Filipa Francisa ‘białe na białym’, czy monochromy Soulage. Nie sądzę aby chodziło o specyfikę medium. Szczególnie, że powodem ich zrobienia był ogarniający mnie w tamtym okresie strach i próba zmierzenia się z nim. A część z nocnych zdjęć powstała jako materiał pomocniczy do namalowania obrazów olejnych, wielkoformatowych, których jednak nigdy nie skończyłem…
Maciek Stępiński, Sans Titre, 2007, lambda, dibond plexi, 80x80cm
j: Fotografik czy fotograf?

Maciek Stępiński: Wydaje mi się, że słowo fotografik jest nieco pretensjonalne, zaś fotograf w polskiej scenerii kojarzy się ze zdjęciem do dowodu (śmiech), fotografem ślubnym lub reporterem tabloidowej gazety…
Maciek Stępiński, Warsaw City Tennis Clubs, 2009, cibachrome 50x60cm
j: Ingerujesz w obraz - w zdjęcie, w film, w płótno. Zachowujesz się poniekąd jak wzorowy piktorialista. Stąd to pytanie o fotografikę (może nie koniecznie chodzi o przymiotniki nadane przez Bułhaka...; ale przez Stieglitza?) Przywiązujesz ogromną wagę do odbitki ("WCTC"), zanim pokażesz ją światu dużo w nią wkładasz post factum wykonania "klatki".

Maciek Stępiński: Na pewno wiele działań robię nieświadomie korzystając z dorobku kultury, w której się wychowałem. Ale traktuję ją jako konglomerat wielu dziedzin sztuki, jako całość. Osobiście nie czuję się piktorialistą (śmiech), ani tym bardziej dokumentalistą!
Prawdę mówiąc, nie inspiruję się fotografią dawną, a historię fotografii znam raczej powierzchownie. Obserwuję historię sztuki jako całościowe zjawisko, nie rozdzielam technik, lecz staram się znaleźć miedzy nimi zależności. Kino, muzyka, poezja (teksty piosenek), czy gry wideo i internet – są dla mnie inspiracją. I malarstwo, najbardziej chyba malarstwo. I jeszcze raz muzyka.
Dlatego też niewiele mam wspólnego z (pierwszym – jak dla mnie) polskim piktorialistą - Marianem Dederko, który wynalazł technikę fotonitu, która polegała na silnym retuszu pozytywu, a następnie na reprodukcji tego pozytywu i sporządzeniu z kontrnegatywu nowej kopii. Ale podobnie pracuje obecnie Wolfgang Tillmans, który powiększa reprodukowane na xero zdjęcia publikowane w prasie, lub eksponuje ‘błędnie’ naświetlony papier fotograficzny, robiąc z niego kolejne reprodukcje, zmienia formę wydruku itd.

Maciek Stępiński, W, 2008, lambda,dibond plexi, 80x95cm
Maciek Stępiński, W, 2008, lambda,dibond plexi, 80x95cm
A technika i technologia (jej ułomności i zalety) to już końcowe działania. Odbitka cibachrome będzie udana jak slajd będzie prawidłowo naświetlony. To nie są hdr-y, gdzie efekt końcowy może być bardzo odległy od wyjściowego obrazu. W przypadku zdjęć z ‘Warsaw City Tennis Clubs’ jest dokładnie odwrotnie – wybór techniki cibachromu wynikał z chęci przeniesienia na papier dokładnie takich kolorów jak na diapozytywie, bez profili lambda i widzimisie maszyny i operatora, kalibracji ekranu, partii papieru i mocno przechodzonej chemii.

Wiele zasługi tutaj odegrał świetny kontakt i pełne porozumienie z wybitnym francuskim technikiem Rolandem Dufau, który wykonał w Paryżu większość odbitek na wystawę w Kordegardzie. Po raz pierwszy tak na prawdę, dzięki Magdzie Kardasz i galerii Zachęta, miałem okazję zaprezentować zdjęcia w takiej formie w jakiej zawsze marzyłem. Tak więc, rzeczywiście wiele wysiłku wkładam w efekt końcowy, ale to dlatego żeby był jak najbliżej obrazu wyjściowego (albo takiego jakim go zapamiętałem!(śmiech))
Maciek Stępiński, Warsaw City Tennis Clubs, Kordegarda 2009 (widok wystawy, cibachrome 50x60)
Maciek Stępiński, Paysage Urbain, 1999, C-print, 78x78cm
j: Jak rozgraniczasz pracę twórczą od "uczelnianej"? Czy mógłbyś porównać środowisko francuskie z polskim? Przygotowanie młodych ludzi do poznawania specyfiki fotografii jest na pewno inne tam i tu...

Maciek Stępiński: Pracę wykładowcy staram się oddzielać od pracy twórczej, choć jedna drugą się inspiruje i niektóre wątki się przenikają. Satysfakcja jest i tu i tam, a kontakt z ludźmi daje dużo pozytywnej energii, zaś ich krytyka i wątpliwości dotyczące medium fotograficznego - zachęcają też do pracy twórczej.
Maciek Stępiński, N-113, 2002, lambda, dibond, 50x50cm
Nie studiowałem fotografii w Polsce, więc trudno mi porównywać Polskę z Francją w kwestii edukacji. O poziomie nauczania fotografii dowiaduje się od znajomych wykładowców z łódzkiej "Filmówki", lub od samych studentów z Łodzi, z ASP w Poznaniu, czy moich studentów w Akademii Fotografii w Warszawie i Krakowie. Poziom wykładów i sprzęt na pewno dorównują najlepszym szkołom w Europie. Różnica tkwi w motywacji samych studentów. W krajach takich jak Niemcy, Holandia, Austria, czy Francja, Szwajcaria od najmłodszych lat obcuje się ze sztuką. Jest tam też większy wybór szkół, których profil jest dokładniej określony, bo działają od wielu lat. Jest wyraźny podział na szkoły artystyczne i komercyjno-techniczne. Istnieje tam też sensowny system stypendiów, który pozwala studentom skoncentrować się na swoich projektach, a nie szukać kolejnej fuchy, żeby zapłacić za czynsz.
Ale nie chodzi też wyłącznie o pieniądze, ale o motywacje: podobnie jak w innych kwestiach, Polska jest na etapie dzikiej konsumpcji, na jakim np. Francja była pod koniec lat 60. Dlatego często zawód fotografa traktuje się jako narzędzie do szybkiego wzbogacenia się (zdjęcia reklamowe, mody). Na szczęście polska scena contemporary art jest u nas ciekawsza i bardziej dynamiczna niż np. w Paryżu, czy Marsylii. I choć odbiorców i zainteresowanych, wykształconych widzów mamy dziesięciokrotnie mniej niż w Europie zachodniej to kolekcjonerzy przyjeżdżają teraz częściej do tej części Europy...

Maciek Stępiński, LGV, 2004, lambda, dibond, 80x80cm
Najnowszy projekt Maćka Stępińskiego "Pica, pica" do 28 lutego jest eksponowany w BWA w Zielonej Górze. Więcej zdjęć i informacji na stronie http://www.stepinski.com
"Rozmowę" przeprowadziliśmy na przełomie 2009/2010, zainspirowała ją wystawa "Warsaw City Tennis Clubs" w Kordegardzie oraz spotkanie Maćka z publicznością.

piątek, 19 lutego 2010

wielki towarzyski świat fotografii


przyznaję, zadziwiłam się przeglądając ostatnią "vivę"[ekskluzywny magazyn o gwiazdach nr 4/2010;341]. kronika towarzyska zawiera obok reportażu z imprez typu kolekcja Minge w Paryżu, rozdanie nagród Grammy, relację z... wystawy Tomasza Tomaszewskiego "Hades" oraz promocji kalendarza ze zdjęciami Jacka Poremby.

wielki świat fotografii czy świat wielkiej fotografii?

dobrze wiemy, że o zaszczepianie w czytelniku wiedzy o fotografii nie chodzi, ani o pokazanie mu chociaż zdjęć wymienionych fotografów. obydwaj za to pojawili się "z twarzy" i nawet jeden z żoną - co z kolei nie zdarza się w pismach o fotografii.
z jakiej zatem okazji? pewnie dlatego, że Jacek Poremba sfotografował wiele znanych dam do kalendarza "Dbamy o nasze życie!" [akcja "Chronię życie przed rakiem szyjki macicy"], które to z kolei panie pojawiły się na premierze kalendarza [całostronicowa relacja nie zawiera niestety ani jednego zdjęcia z rzeczongo kalendarza, ok za plecami Joannay Szczepkowskiej widać jakieś 40% zdjęcia JP].

a pan Tomasz pojawił się w kronice vivy [w tle prawie całe jedno zdjęcie z serii "Cześć pracy"], prawdopodobnie dlatego, że sponsorem jego wystawy jest firma Nielsen [dodano zdjęcie legitymacyjne prezesa]. relacja znacznie skromniejsza od premiery Poremby, ale za to wzmiankowano miejsce wystawy w Warszawie, co prawda bez dat. może dlatego, że wystawy już nie było, kiedy "Viva" trafiła do kiosków? wystawa ma jeździć po kraju, już od 20 lutego 2010 będzie w Galerii Piętro Wyżej Górnośląskiego Centrum Kultury w Katowicach. wracając jednak do Vivy, gratuluję odważnego wejścia w świat krytyki artystycznej, autor "artykułu" zdjecydowanie się wypowiedział: "Na wystawę składa się 50 zdjęć oprawionych w piękne ramy i passe partout firmy Nielsen Polska". a zdjęcia????

uzupełniając:
- relacja z tworzenia zdjęć do kalendarza - Jacek Poremba przy pracy http://www.hpv.pl/galleries/5
- kalendarz http://www.kalendarz.swiatksiazki.pl/ i zdjęcia [do kupienia tylko analogowo w Świecie Książki]
- zdjęcia z serii "Cześć pracy" Tomasza Tomaszewskiego na autorskiej stronie http://www.tomasztomaszewski.com/gallery.html

wtorek, 16 lutego 2010

sen o warszawie

dawno, dawno temu była era grup dialogowych pl.rec.foto itp (niektórzy uparcie dalej żyją w tych czasach); potem nastał boom portali fotograficznych fototok, plfoto, onephoto itp (niektórzy dalej uparcie z nich korzystają), potem nastała era blogów, blipów, twitterów i facebooków (niektórzy nigdy ich nie opuszczą)...*

Wydaje się zatem, że w AD 2010 powoływanie do życia nowego portalu fotograficznego gdzie użytkownicy mogą wrzucać zdjęcia - po pierwsze nie zdziwi, po drugie swoim archaizmem nawet rozczuli, po trzecie spotka się ze zdecydowanym wyrazem i poczuciem bezsensu. i oto Warszawa ma swój własny portal.

http://www.fotomiastikon.pl/ to inicjatywa Domu Towarowego Braci Jabłkowskich, Stowarzyszenia Przyjaciół DTBJ oraz Galerii Jabłkowskich. Wystarczy się zalogować i można wrzucać swoje zdjęcia Warszawy - klasycznie: poddane ocenie i komentarzom. Fotomiastikon można przeglądać zatem wg użytkowników, wg kategorii np. "symboli i pomników" lub zdjęć reporterskich, ale także po dzielnicach miasta. Nie ma (póki co?) zestawienia najlepszych zdjęć w kategorii czy wg najlepszych uczestników.
Ale już od maja, organizatorzy zachęcają - zdjęcia będą prezentowane "na żywo" w Galerii Jabłkowskich: "Jednorazowo eksponowanych będzie 30 fotografii w formacje A0. Wystawa aktualizowana będzie każdego 1 i 15 dnia miesiąca – 10 najdłużej eksponowanych zdjęć zastępowanych będzie 10 nowymi. O doborze prac decydować będą oceny internautów oraz jury składające się z profesjonalnych fotografików współpracujących z Galerią Jabłkowskich." pozostaje trzymać kciuki i oglądać :)

* - subiektywna wizja kolejności
dedykacja dla organizatorów portalu, uczestników i widzów: alternatywne wykonanie hitu: "sen o Warszawie"

poniedziałek, 15 lutego 2010

fotografia prasowa 2010 czyli WorldPressPhoto rozdane

Fotograficzne oskary 2010 rozdane. Po obejrzeniu galerii nagrodzonych pojawiło się kilka prostych wniosków. Pierwszy nad wszelkimi – mnóstwo martwych. Po przejrzeniu raz drugi i trzeci, i następny wniosek nadrzędny tylko się umocnił. Chyba dotąd nigdy w czołówce WPP nie było takiej ilości fotografii zmarłych. Faktycznie tym razem na zdjęciu roku są żywi ludzie, ale spośród 67 nagród (w tym sport i natura) jest przynajmniej sześć mocnych materiałów z zabitymi plus dwie egzekucje. Ilość matematycznie znikoma, ale przekaz wyjątkowo silny!
World Press Photo of the Year 2009 Pietro Masturzo, ItalyFrom the rooftops of Tehran, June

Kolejna refleksja dotyczy odszyfrowania jak zostało wybrane zdjęcie roku... i jak co roku to pytanie zostaje z tyłu głowy i nie ma sensu próbować odpowiadać na nie. W 2007 roku, przypomnę, wygrało poruszone (poruszające?) zdjęcie zrozpaczonego amerykańskiego żołnierza wykonane przez Tima Hetheringtona.
Sprowokowało wówczas lawinę teorii o większej dozie uczuć (nie tylko wstrząsów) w fotografii prasowej, autentyzmie biorącym górę nad perfekcjonizmem technicznym, itd... Sądzono także, że to otwiera jakieś drzwi, że konkurs i trendy się zmieniają, itd. Zwycięskie zdjęcie z 2010 roku jest fragmentem reportażu z Teheranu autorstwa Pietro Masturzo (także pierwsza nagroda w kategorii People in News za fotoreportaż) jest z gatunku nieoczywistych i niezupełnie w konwencji „newsowych”.
Przewodnicząca jury Ayperi Karabuda Ecer tłumaczyła wybór emocjami podczas odbioru zdjęcia, a nagrodzony został przede wszystkim pomysł na niesztampowe pokazanie wydarzenia, niejako dodanie warstwy symbolicznej. Wywiad na oficjalnych stronach konkursu Co do reszty wyróżnionych fotoreportaży czy zdjęć pojedynczych, fotografia newsową nie wydaje się zmieniać z roku na rok. Nie brakuje też znakomitych serii, dość klasycznych – tu przede wszystkim warto zwrócić uwagę na 1. nagrodę w kategorii „współczesne problemy” /contemporary issues/ i tworzony przez wiele lat fenomenalny reportaż Eugene Richardsa „Wojna jest osobista”.

Eugene Richards, USA, Reportage by Getty Images for The Sunday Times Magazine/Paris Match War Is Personal, USA

Na pewno istotnym wyróżnieniem przyznanym w tym roku jest tak zwane „special mention”. Jury wyróżniło zdjęcie, nie wykonane przez zawodowego fotografa, wskazując na ważną rolę jaką odegrało w przekazaniu informacji – gdzie zabrakło profesjonalisty. Ciekawy jest sam fakt włączenia, na specjalnym prawie, zdjęć nieprofesjonalnych do konkursu – czy raczej do wyników konkursu. Ciekawe, bo zdecydowanie potrzebne, ale i jakby trochę jednak późno. Tym bardziej, że poprzednie „specjalne wyróżnienia” wybrano dawno, bo w 1989 i 1969 roku (pierwsze dla Pascala G. za serię fotografii z egzekucji studentów w Chinach oskarżonych o podpalanie ciężarówek na placu Tiananmen, druga dla NASA za fotografie z księżyca). Zatem po kilkudziesięciu przykładach publikacji na pierwszych stronach gazet z ostatnich lat stopklatek z kamer przemysłowych, zdjęć amatorskich świadków wydarzeń - najważniejszy konkurs fotografii prasowej wreszcie w jakiś sposób dostrzega ten fenomen.

Malick Sidibé, Mali, for The New York Times MagazineFashion portfolio: Prints and the Revolution, Mali

Skoro jesteśmy przy racjach dość znanych – wybór portretu Malicka Sidibé z Mali w kategorii „sztuka i rozrywka” jest dla mnie sprawą oczywistą. I też chyba spóźnioną. Pan Sidibé prowadzi swój zakład fotograficzny od 1958 (czy w 1962 źródła się mijają w zeznaniach) roku w Bemako, od lat siedemdziesiątych zajmuje się niemal wyłącznie portretem. I to dość charakterystycznym.

Malick Sidibé z serii "Les Africains chantent contre le Sida" fot. z wystawy głównej w Arsenale "Think with the Senses - Feel with the Mind. Art in the Present Tense" kurator Robert Storr, podczas 52. Biennale w Wenecji w 2007 roku. fot. jk.

Od końca lat dziewięćdziesiątych Sidibé zaczął być rozpoznawany w kręgach fotograficznych najpierw w Afryce, potem zaraz w Stanach i w Europie poprzez wystawy. Wreszcie dwie ważne nagrody: w 2003 Hasselblada i w 2007 Złoty Lew w Wenecji. Ale ten Złoty Lew jako nagroda specjalna za całokształt twórczości – i po raz pierwszy w historii Biennale (od 1895 roku, póki co 53. edycja za nami) nagroda ta została przyznana fotografowi. więcej
Stąd pierwsze miejsce w kategorii „sztuka” w konkursie fotografii prasowej budzi pewne pytania – czy nie warto tej kategorii oceniać osobno, przez innych ludzi, może warto stworzyć oddzielny konkurs z tego? Na przykładzie tak jaskrawym zastanawia – pierwszeństwo akceptacji przez kuratorów „sztuki-sztuki” fotografa dokumentalisty przed aprobatą środowiska...

Co ponadto dziwi w wynikach konkursu? Czy zaskakuje brak Polaków? Mnie niespecjalnie. Tak samo jak to, że tym razem większość nagród zgarniają Włosi (10!). Wychodzi jednak na to, że nie warto budować na wynikach tego konkursu teorii popularności fotografii z danego kraju. A może jednak ktoś znajdzie rodzaj holenderskiej szkoły portretowej w fotografii pierwszej dekady XXI wieku, skoro pulę portretową mają niemal na wyłączność? Nagrody przyznane w kategorii portretu wyjątkowo nudne, przepraszam – opatrzone, klasyczne, zwykłe, dobre. Jakby się dłużej zastanowić nad tymi epitetami, to dotyczą chyba wszystkich wyróżnień. A zatem nihil novi sub sole, ad 2010.

Annie van Gemert, the Netherlands Boys and girls

niedziela, 7 lutego 2010

Amatorzy na start

Parę dni temu niezawodny Świat Obrazu przyniósł przełomową wiadomość o otwarciu wystawy fotografii Piotra Uszoka. Piotr Uszok niemal od dziecka parał się fotografią, nieobce mu zenity, krokusy, kuwety. Nieobce mu były w czasach gdy sztygarował na kopalni Murcki, dziś gdy pełni zaszczytną funkcję prezydenta Katowic (notabene i bez przekąsu – z widocznymi sukcesami) wspiera go aparat cyfrowy. I w tym właśnie momencie jego wieloletniej przygody z fotografią, śląski oddział ZPAFu odkrył w nim artystę i zaoferował indywidualną wystawę w Galerii Katowice. Wiadomość o tym odkryciu zachwyciła mnie podwójnie. Oto śląscy Szarkowscy odważnie zaczynają odkrywać śląskich Friedlanderów, łamiąc zaspawana od kilkudziesięciu lat zasadę, że żeby wystawić w Poważnej Galerii, trzeba mieć Odpowiednią Legitymację. Wracają do korzeni, sprzed ponad 40 lat, gdy w szeregach Zaszczytnych Posiadaczy Odpowiednich Dyplomów i Legitymacji okręgu śląskiego pojawiła się sprzedawczyni z bytomskiego sklepu z guzikami i konstruktor z gliwickiego Biprokwasu. Prawdziwym fotografem i artystą może być przecież każdy, nawet prezydent dużej aglomeracji.Tym wspanialej rysują się plany wspólnej współpracy magistratu i zasłużonej organizacji, w świetle, miejmy nadzieję zwycięskiej, walki o przyznanie Katowicom tytułu Europejskiej Stolicy Kultury.

Swoim bezprecedensowym ruchem Śląski Oddział ZPAFu zachęci zapewne inne oddziały i inne czcigodne instytucje, do pochylenia się nad nieodkrytymi dotąd artystami. Z wypiekami na twarzy będę czekał na reportaże z gospodarskich wizyt w terenie i zagranicą utalentowanych polityków i dyplomatów (jak donoszą serwisy, niektórzy dyplomaci robią zdjęcia nawet długopisami – cóż to by była za wspaniała wystawa), nie mogę się doczekać widowiskowych zdjęć z Machu Pichu czy mrożących krew w żyłach fotografii z ostrzeliwanej w Gruzji kolumny samochodów – w Galerii Starej, albo nawet i w Zachęcie…



Fotografie – Człowiek i natura
Autor: Piotr Uszok
Wystawa czynna od 04 lutego do 28 lutego 2010
Miejsce: Galeria Katowice ZPAF, Katowice, ul. Warszawska 5
Link: www.zpaf.katowice.pl


......................
fotografie autorstwa Piotra Uszoka za Światem Obrazu


piątek, 5 lutego 2010

protesty i proteściki...


"Photography is under attack" od tych słów zaczyna się opis strony http://photographernotaterrorist.org/ - czyli brytyjskiego /chyba już międzynarodowego/ protestu przeciwko traktowaniu fotografów jako terrorystów...
Punkt kulminacyjny przypadł na 23 stycznia 2010 kiedy w Londynie na Trafalgar Square spotkali się protestujący w liczbie znacznej. Zdjęcia z tego happeningu można oglądać m.in. na flickr, googlenews, czy stronie "oficjalnej".
co więcej - do protestu zawsze można się dołączyć. wystarczy zrobić sobie zdjęcie z hasłem "I'm a photographer, not a terrorist!"...i wysłać organizotorom tutaj: http://photographernotaterrorist.org/self-portraits/
a u nas...
"zadyma", "skandal", "awantura"... z premiery filmu "randka w ciemno" 3 lutego 2010 wyniesiono fotografa. wyniesiono. w związku z tym, wynieśli się i inni fotografujący (dziennikarze). więcej u fotoreporterów.net . sprawa trafiła do serwisów fotograficznych - oczywiście, ale i na plotka (!). najważniejsze, że ma ciąg dalszy: oświadczenie agencji FORUM - podpisane przez Klub Fotografii Prasowej. pytanie czy kogoś tutaj wzruszyłby prostest za brytyjskim wzorem?

środa, 3 lutego 2010

Janusz Leśniak w Muzeum Historii Fotografii w Krakowie

Zapraszam do lektury mojej rezenzji z wystawy Janusza Leśniaka "Człowiek jest snem cienia", zamieszczonej w najnowszej edycji miesięcznika Architektura & Biznes. Ekspozycja w krakowskim Muzeum Historii Fotografii trwa do 31 marca, więc warto specjalnie wybrać się tam i zobaczyć te wspaniałe zdjęcia.