tag:blogger.com,1999:blog-84323481143050549582024-03-09T09:10:05.840+01:00miejsce fotografiimiejsce f.:
służy wymianie myśli, zdań, opinii i spostrzeżeń na temat kultury fotograficznej.
miejsce f.:
jest głównie o f., ale czasem i szerzej o obrazie i kulturze.
miejsce f.:
zachęca do dzielenia się tym co widać.Unknownnoreply@blogger.comBlogger277125tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-42880055027343428332023-06-21T13:19:00.003+02:002023-06-21T13:21:03.282+02:00Jak pisać o fotografkach? <p><span style="font-family: inherit;"><br /></span></p><div style="text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjM3UFbJX-WuHFlprGtu_EiwcjESRP3G7DK6lQKQfDY8nWMXM1YsyUmHrkh3GAyIuwSdio0mAd1swdxBDUcIPbzRhakpC7h9AdT0sYIx2MnwIzfkXEEdrInHG2kHZneF4d38tdkyIFOB_xa5izV0bAbD8ABTuuU4YVuCIUdj5XAY1NVPHm7EChArb_5AYhp/s1535/ksiazki3_Nowy-1.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" data-original-height="738" data-original-width="1535" height="309" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjM3UFbJX-WuHFlprGtu_EiwcjESRP3G7DK6lQKQfDY8nWMXM1YsyUmHrkh3GAyIuwSdio0mAd1swdxBDUcIPbzRhakpC7h9AdT0sYIx2MnwIzfkXEEdrInHG2kHZneF4d38tdkyIFOB_xa5izV0bAbD8ABTuuU4YVuCIUdj5XAY1NVPHm7EChArb_5AYhp/w640-h309/ksiazki3_Nowy-1.jpg" width="640" /></span></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><p></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: inherit;">„Lagunie można wybaczyć rozproszenie. Kanałom nie trzeba.
Odbite w nich miasto wydaje się prawdziwsze niż ono samo. Nawet jeśli woda na
butelkowozielonej powierzchni rozmywa lekko kontury budowli. Łatwiej jej ufać
niż niebu, na którym żywioł wiatru i siła blasku rozmazują chmury ciągnące nad
liniami kopuł, odrealniają rdzawą czerwień wież i kominów. Światłocień Tycjana
broni swojej autentyczności na horyzoncie Wenecji.”</span></p><div style="text-align: center;">
<p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">Ten quasi poetycki, mówiąc delikatnie, opis przyrody ma nas
wprowadzić w nastrój, w którym w końcu powstanie zdjęcie Zofii Chomętowskiej.
Chyba po to, żebyśmy zrozumieli aurę. Choć nie jestem pewna. Pochodzi z książki
Urszuli Ryciak „Światłoczuła”, majowej premiery Wydawnictwa Literackiego. </span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">Nie wyzłośliwiam się tutaj, znajdując jeden nieprzystający
do reszty utworu fragment, raczej odnajduję na chybił trafił a przy okazji
nieźle reprezentatywny przykład. I taka jest ta książka. Takim rozlaniem
pisana. Taka nieuchwytna, a zawiła, a nie bardzo wiadomo o czym i dlaczego. Gdy
porzucimy nadzieję na konkrety i fakty, być może zadowoli wybranych. </span></p></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6zPyt2fjc-LgQtxVfbkfNNS6y19KSggzDvHD8w46gjLWaiczfBnOmib0FpbjMOuZpkdJyPRJuJ4mYvVW6rgYVz2C-sGZm29ZJ3cjJWEGFQSLa6KUj7NhxGRB1_5v8rrvzBipJKD6DbmJdqOLUq1N7Y9Bc2idXuRSG_Y_rBbSo_nvLQmEUusKEyAgVD8d8/s745/Zrzut%20ekranu%20(413).JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" data-original-height="745" data-original-width="527" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6zPyt2fjc-LgQtxVfbkfNNS6y19KSggzDvHD8w46gjLWaiczfBnOmib0FpbjMOuZpkdJyPRJuJ4mYvVW6rgYVz2C-sGZm29ZJ3cjJWEGFQSLa6KUj7NhxGRB1_5v8rrvzBipJKD6DbmJdqOLUq1N7Y9Bc2idXuRSG_Y_rBbSo_nvLQmEUusKEyAgVD8d8/w283-h400/Zrzut%20ekranu%20(413).JPG" width="283" /></span></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><p></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: inherit;">„Światłoczuła” jest wydana przepięknie. Czysta przyjemność z
trzymania tej książki w rękach. Zdjęcia co prawda idące w seledyn albo sepię,
ale jest ich sporo i naprawdę dobrze są umiejscowione. Można się zapoznawać z
artystką. </span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">Tylko, że proponuję państwu trzymać się od tej pozycji jak
najdalej. 54,90 złotych przeznaczyć na inny cel. Albo dorzucić 15 zł i zanabyć
lepszą pozycję (o tym zaraz, a link na dole) Czas zmarnowany na czytanie,
spożytkować ciekawiej i treściwiej. Owszem, nie żartuję, coś poszło nie tak,
nawet bardzo nie tak. </span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">Historia fotografii leży tu i woła o pomoc. Nawet nie wiem
skąd autorka wzięła takie koncepcje, że na przykład: fotografia piktorialna
„zrobiła pierwszy krok, by wejść na salony sztuki” [bo dotąd to gdzie była?
Albo co napisać wtedy o Gustavie Le Grey’u?], albo takie zdanie „za kilka lat
to zdjęcie wejdzie do historii polskiej fotografii jako przykład modnego u
schyłku lat dwudziestych piktorializmu” [jakby w tym kanonie „za kilka lat”
było miejsce na Chomętowską czy inną kobietę...]. Albo to „nie wybierasz do
zdjęć dziwaków, jak amerykańska artystka Diane Arbus...” [chociaż twórczość
pań dzieli nie tylko geografia, historia ale drobne kilka dekad życia]. Ta
Diana to akurat chyba wypadek przy pracy, tudzież bardziej skomplikowana i
metaforyczna parabola, bo już tutaj się zgadza czas: „Dokładnie w tym samym
czasie, kiedy odcedzasz fotografowane postacie sitem światła od egzystencjalnej
udręki, uznana w Stanach Zjednoczonych fotografka Dorothea Lange opuszcza swoją
wygodną pracownię, w której robiła portrety. (...) Za kilka lat zainspirowana
przez profesora Paula Schustera Taylora, opisującego kryzys ekonomiczny,
wyruszy na amerykańską prowincję dokumentować skutki społeczne załamania
gospodarczego”. Nie zgadza mi się tu zaś wszystko poza faktycznie czasem. Jakby
nie dało się powiedzieć prościej i poza inspiracjami i wenami, po prostu Lange
została zatrudniona w rządowym projekcie Farm Security Administration, a
Schuster Taylor był współpracownikiem jej i mężem. </span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">Albo to „zanim Dora Maar (...) ikona surrealistów –
rozpadnie się psychicznie odtrącona przez swojego kochanka Picassa, zrobi
tysiące zdjęć i setki kolaży fotograficznych. Stanie się także prekursorką
fotografii reklamowej...” Dora Maar rozpoczęła karierę w latach 1930-tych,
trochę późno by być prekursorką fotografii reklamowej, która od przynajmniej
dekady miała się znakomicie. Jest jeszcze jedna solidna wpadka z rayografią,
tak, ta na której polecam sprawdzać sensowność zanabycia książki o historii
fotografii. </span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;"><o:p> </o:p><span style="text-align: center;">Ale kto by tam się wdawał w szczegóły? I to boli bardzo, że
fakty są podane i tak wypaczone, że robią krzywdę. Napisane ładniej, śliczniej,
potoczniej, z zachwytem, z na głębokim wdechu słowami zbyt dużymi, by mogły
odpowiadać prawdzie, utrwalają zasłyszane brednie lub jakieś tworzą widzi-mi-się.
I to wszystko przeplecione nieprawdopodobnymi wręcz faktami z życia
Chomętowskiej. Takimi, że jedzie w konkretne miejsce, spotyka się z kimś, i tak
precyzyjne i – prawdziwe, że doznaję w trakcie lektury szoku. Jak to się stało,
że w jednym miejscu autorka płynie w meandry historii i wybiera sobie z niej co
woli, a z drugiej zaś trzyma się faktów, choćby codziennych – o fotografce. Ta
precyzja dat, spotkań, miejsc, niewiarygodna. </span></span></p><p class="MsoNormal" style="text-align: left;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgX8T9VrXL68GHza99IgffX4I7jogGRxdA0IcyjB7uDXTDr6d9Vk0icojbeEhyu5jB0ZrxeZpH17fNOaM1w1geM1ue729Ki2EGIAoFCIKqZZUOmtPUsJMRMPqamSdRtndVVGBpVAJE5ihc7iN5qsBw_AU84WWNv4V7zTjGHYekDT0T4DtosOM1IRBWDlf-Y/s492/500_500_productGfx_aeaa30d73fb5062a1077ff9b5ad58335.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="492" data-original-width="380" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgX8T9VrXL68GHza99IgffX4I7jogGRxdA0IcyjB7uDXTDr6d9Vk0icojbeEhyu5jB0ZrxeZpH17fNOaM1w1geM1ue729Ki2EGIAoFCIKqZZUOmtPUsJMRMPqamSdRtndVVGBpVAJE5ihc7iN5qsBw_AU84WWNv4V7zTjGHYekDT0T4DtosOM1IRBWDlf-Y/s320/500_500_productGfx_aeaa30d73fb5062a1077ff9b5ad58335.jpg" width="247" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><span style="text-align: center;"><div style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">Aż tak, że biorę z półki „Albumy
fotografki” – onegdaj Fotograficzną Publikację Roku, cztery książki wydane
przez Fundację Archeologia Fotografii. A tam przecież całe życie Chomętowskiej
– rozpisane na kadry, listy, ułożone chronologicznie, opracowane, dodany esej
dla kontekstu. I nagle przychodzi olśnienie. Tu są wszystkie te fakty, których
Ryciak użyła w swojej książce. Ani jednego więcej nie ma, dokładnie
odtąd-dotąd, tylko napisane inaczej. Płynniej, zbyt dużymi słowami, z
natchnieniem i weną i – do Chomętowskiej kierowane – ciągle' ty i dla ciebie, i
ty byłaś, i ty jesteś'. Maniera, której można być fanem lub się jej sprzeciwiać.
Należę do tej drugiej puli, ale to maniera i de gustibus. Ale fakty! Po
olśnieniu wertuję „Światłoczułą” wnikliwiej i znajduję, w podziękowaniach:
„Dziękuję Annie Kotańskiej, Karolinie Puchale-Rojek, Annie Topolskiej, Muzeum
Warszawy i Fundacji Archeologia Fotografii za wspaniale opracowane albumy ze
zdjęciami Zofii Chomętowskiej, które były niezwykle pomocne w odtwarzaniu
historii”. Powinna tu być errata a w niej „które umożliwiły napisanie tej
książki”.</span></div></span><p></p></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ7UiecCKDVDU0DdJV7bSfnDzBEEXZk5V9otkkAjGazlQjhEKsqPx5hW8i-NxWSdBfSNo59vZ1sLJrRydbp_H_0Ubh3BBb0mZuyf9NSobcHe0q-bGrinMQuyl1XUZtzFbI1DsuSLJNHybrOaItqgQjV-IaR-AgMfL9jl-sukiFbbYYsCrEehvycgGshtZv/s935/Zrzut%20ekranu%20(414).JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" data-original-height="935" data-original-width="685" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ7UiecCKDVDU0DdJV7bSfnDzBEEXZk5V9otkkAjGazlQjhEKsqPx5hW8i-NxWSdBfSNo59vZ1sLJrRydbp_H_0Ubh3BBb0mZuyf9NSobcHe0q-bGrinMQuyl1XUZtzFbI1DsuSLJNHybrOaItqgQjV-IaR-AgMfL9jl-sukiFbbYYsCrEehvycgGshtZv/w468-h640/Zrzut%20ekranu%20(414).JPG" width="468" /></span></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgGpXkSqzSgVWpBgn5V2EG8uyLQFz3CGYmyOxEO0uoY5yOp8tjDfNli8yhuqKGTveMDvvA_Ma9JUN33gReBw6gMPJSVlv7q4IWNQPBqBcdH9-trEmmQgt-mgfYMWt8gPTrlesI2ifNeOE3lBnH4R43KYvQYtqK1IBN2PRxhgHIjpSlmvwJzQZLFbHO1FKF/s2398/Zofia-Chometowska-Albumy-fotografki-3.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="2398" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgGpXkSqzSgVWpBgn5V2EG8uyLQFz3CGYmyOxEO0uoY5yOp8tjDfNli8yhuqKGTveMDvvA_Ma9JUN33gReBw6gMPJSVlv7q4IWNQPBqBcdH9-trEmmQgt-mgfYMWt8gPTrlesI2ifNeOE3lBnH4R43KYvQYtqK1IBN2PRxhgHIjpSlmvwJzQZLFbHO1FKF/w640-h428/Zofia-Chometowska-Albumy-fotografki-3.jpg" width="640" /></span></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div></div><p></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: inherit;">Cisną mi się tu różne słowa: jak tak można, ale czy to nie
przesada, czy to już plagiat, i tak dalej. Każdy pisać może, prawda? Wydawać
też, aczkolwiek jednak żal do Wydawnictwa Literackiego, że nie przypilnował i
takie rzeczy wypłynęły pod auspicjami. </span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">Popularna autorka popularnych książek i jest jakaś szansa na
wprowadzenie Chomętowskiej do świata znanych ogólnonarodowo. No może i ok, ale
nie za taką cenę chyba jednak. Nie na czyjejś pracy, a jeśli nawet, bo
specjalistą od każdej dziedziny życia być nie można, to niech to będzie sztos i
arcydzieło, a ci co położyli podwaliny ciężką naukową pracą wyniesieni będą na
piedestał. No więc to nie jest „Udręka i Ekstaza” o Michale Aniele ani chociaż „Capa. Szampan i krew”
trzymając się fotografii. </span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">Zatem jest taki wybór – chcecie fakty o Chomętowskiej z
mnóstwem zdjęć, z pierwszej naukowej ręki? Czy wolicie tchnienia egzystencjalne
o „ikonie polskiej fotografii XX wieku”? Liczę, że to pierwsze, i tu odsyłam –
po uprzednim sprawdzeniu, że pozycja jest dostępna jeszcze, do sklepu FAF’u: </span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;"><a href="https://faf.org.pl/produkt/zofia-chometowska-albumy-fotografki/">https://faf.org.pl/produkt/zofia-chometowska-albumy-fotografki/</a>
</span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">Ta alternatywa mówi niestety o czymś jeszcze. Fotografki,
fotografowie, książki o nich, biografie, opracowania archiwów, pozostają
jedynie w naszej bańce. Nie dorośliśmy jeszcze, żeby pisać wielkie książki i
wydawać je w tysiącach, rzetelnie i pięknie i merytorycznie i ślicznie. Archiwa
są, autorzy i autorki są, projektanci i projektantki są, wydawnictwa – niby są.
I wydają i chwała im za to. Ale gdy idę z propozycją spisania recenzji z takiej
a takiej książki, to okazuje się, że przy tych nakładach mizernych, szeroka publiczność
jest bez szans na zdobycie, a zatem i mój zleceniodawca sugeruje wybrać coś
bardziej rozpowszechnionego. A rozpowszechnione to tylko te za duże słowa,
koniecznie legendy i prekursorki, same smaczki i skandale, sensacyjne sprawy,
obcowanie z absolutem.</span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">I dlatego nie dorośliśmy. Zostajemy przy ultra niszowych
rzeczach. </span></p></div><p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">Poza niszowymi ciągle, z ubolewaniem to piszę, Zofii
Chomętowskiej „Albumach Fotografki” mam jeszcze jedną perłę. To odkrycie, a
raczej przywrócenie do wielkiej historii fotografii polskiej Kazimiery
Dyakowskiej - książka Eweliny Lasoty „Naga. Portret i akt 1959-1966”. Lasota
była kuratorką wystawy prezentowanej na przełomie 2021 i 2022 w Muzeum w
Gliwicach. Książka została. Niepozorna. Wręcz kieszonkowa. Świetnie opracowana,
pełna dokumentów i zdjęć (które nie idą w żaden niepożądany kolor) oraz
genialnie napisana, językiem merytorycznym a płynnym. Wciągająca lektura, stale
dostępna w księgarni Muzeum: </span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;"><a href="http://www.muzeum.gliwice.pl/pl/nasza-ksiegarnia/produkt/naga-kazimiera-dyakowska-portret-i-akt-1959-1966">www.muzeum.gliwice.pl/pl/nasza-ksiegarnia/produkt/naga-kazimiera-dyakowska-portret-i-akt-1959-1966</a><span style="text-align: center;"> </span></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwT9jvbPK4ejP5bFK4ARLTNNUKtw4tHd0muYTt5wS2R96NXnjt1T_kPjHSkizsHRYH4Xuc-tohuCqzdNDk5uaxtbDKmNEMorOND7u2to9f9uCBBW2-WgC8cHTJOdcCz_F4MOM1M6O4Tg7zmdP94xoqm61aMlC3VCJ5-nZ1tnhA7qWrSuxlLBMp5cQGsxD0/s870/slajder_naga_eventSlideBig.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="420" data-original-width="870" height="154" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwT9jvbPK4ejP5bFK4ARLTNNUKtw4tHd0muYTt5wS2R96NXnjt1T_kPjHSkizsHRYH4Xuc-tohuCqzdNDk5uaxtbDKmNEMorOND7u2to9f9uCBBW2-WgC8cHTJOdcCz_F4MOM1M6O4Tg7zmdP94xoqm61aMlC3VCJ5-nZ1tnhA7qWrSuxlLBMp5cQGsxD0/s320/slajder_naga_eventSlideBig.jpg" width="320" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4cWfyjXp_PSUrP1DyG1C2ivLjhcD7FzmlTQWf5NV14X0KbKcZuM9GmxpqyxFnkPR95FfjGh-68t4vX8s9kAJ6eV9RnRRnudDa0uB2j2RnZlmaOwT-6Uts6UlDP2g7asN6SdF78y0LJKb7-uDxq5WDdwkLpsJptDeA3w50xzfFmQcOLTsIhYUE8pvEkKUT/s870/dyakowska_1080_44_eventBig.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" data-original-height="420" data-original-width="870" height="308" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4cWfyjXp_PSUrP1DyG1C2ivLjhcD7FzmlTQWf5NV14X0KbKcZuM9GmxpqyxFnkPR95FfjGh-68t4vX8s9kAJ6eV9RnRRnudDa0uB2j2RnZlmaOwT-6Uts6UlDP2g7asN6SdF78y0LJKb7-uDxq5WDdwkLpsJptDeA3w50xzfFmQcOLTsIhYUE8pvEkKUT/w640-h308/dyakowska_1080_44_eventBig.jpg" width="640" /></span></a></div></div></div><p><span style="font-family: inherit;"><br />Zaczynamy od najważniejszej sprawy: wystawy Dyakowskiej
„Impresje dziewczęce (Portret akt) zorganizowanej w Krakowie w 1966 roku.
Wystawy, która podróżowała po Polsce aż do 1972 roku. Autorka prowadzi nas do
archiwum rodzinnego, śledzi zapiski na temat tej ekspozycji w prasie,
przedstawia głosy w dyskusji na jej temat i generalnie odmalowuje sprawy tak,
jakbyśmy świeżo z wystawy wyszli. Jest czas na superlatywy i gratulacje, ale i
na kontestację. Wszechstronność. Potem poznajemy środowisko, scenę na której
zaistniała właśnie Dyakowska, atmosferę i kierunki rozwoju. Poznajemy
Dyakowską jako twórczynię, skąd i dlaczego, patrzymy na prace. Jest tu też
umiejscowienie jej twórczości, sprawdzenie jak się miała wobec innych aktów
tworzonych w epoce. Wreszcie na koniec zagłębiamy się w historię rodzinną
fotografki i jej życie osobiste. Mnóstwo źródeł, faktów, kontekstów.</span></p><p class="MsoNormal"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5TgEdKZuoyuWUus-n44APUiKVwpNcC8OcHdLByyqQKUjfKIydBSc0uLLyNP9_xnL7cb4NB5KG5gIVT-_pHVlzZknzR_1-67Eitns6W82kcIKza0ML7aqqcDt13p72zsYQesSgVPv66-hAsiGNt4OTUSqMXpr05OU2KedX8bpmnkpNfvu-ocr7y7J7H-zH/s738/Zrzut%20ekranu%20(415).JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" data-original-height="738" data-original-width="485" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5TgEdKZuoyuWUus-n44APUiKVwpNcC8OcHdLByyqQKUjfKIydBSc0uLLyNP9_xnL7cb4NB5KG5gIVT-_pHVlzZknzR_1-67Eitns6W82kcIKza0ML7aqqcDt13p72zsYQesSgVPv66-hAsiGNt4OTUSqMXpr05OU2KedX8bpmnkpNfvu-ocr7y7J7H-zH/w420-h640/Zrzut%20ekranu%20(415).JPG" width="420" /></span></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><span style="font-family: inherit;">I można porywająco pisać i wydawać z najwyższą dbałością o
zdjęcia. Niestety z Dyakowskiej nie zrobimy już prekursorki ani legendy.
Chociaż nie wiem czy jest taka potrzeba. Wartościowe rzeczy i tak wypłyną i
zostaną na dłużej. Ten szeroki ogół niestety nie wie i się raczej nie dowie.
Szerokie rozpowszechnianie może nie musi parterować jakości?</span><p></p><p class="MsoNormal"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: inherit;">* Ula Ryciak, „Światłoczuła. Kadry z życia Zofii Chomętowskiej”,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023</span></p><p class="MsoNormal"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: inherit;">* „Zofia Chomętowska. Albumy fotografki”, red. Julia Odnous,
wyd. Fundacja Archeologia Fotografii, Warszawa 2016 --> <a href="https://faf.org.pl/produkt/zofia-chometowska-albumy-fotografki/">https://faf.org.pl/produkt/zofia-chometowska-albumy-fotografki/</a></span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: inherit;">Karolina Puchała-Rojek „Entuzjastka 1912-1935” </span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: inherit;">Anna Kotańska, Anna Topolska „Profesjonalistka 1936-1944” </span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: inherit;">Anna Kotańska, Anna Topolska „Dokumentalistka 1945”</span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: inherit;">Karolina Puchała-Rojek „Emigrantka 1946-1981”</span></p><p class="MsoNormal"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: inherit;">* Ewelina Lasota, „Kazimiera Dyakowska. Naga. Portret i akt
1959-1966”, wyd. Muzeum w Gliwicach, Czytelnia Sztuki, Gliwice 2021 --> <a href="http://www.muzeum.gliwice.pl/pl/nasza-ksiegarnia/produkt/naga-kazimiera-dyakowska-portret-i-akt-1959-1966">www.muzeum.gliwice.pl/pl/nasza-ksiegarnia/produkt/naga-kazimiera-dyakowska-portret-i-akt-1959-1966</a><span style="text-align: center;"> </span></span></p><p>
<span style="font-family: inherit;"> </span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><br />joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-24059114743861603952022-12-16T11:14:00.002+01:002022-12-16T11:14:31.471+01:00Najgorzej jest pod wieczór <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPmppEmZP-EW67Z9cguXzAt9oOjHzSSfDU2xybdYtGGagH5JuodMOIf2c_v3eC-hEUluNbTmFyldGZecRig-raJdX54dAVShP0Gs9k_LWQJSvfiCWk8kqfgcttmc48X8tfBl_Pa1HBNFMjwwUYB8fiMqtt5Q6dtBEnnUgnecrMYn_8V7uQOM9a3zs2wQ/s2000/LG_20201205__DSC5889-positive.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1335" data-original-width="2000" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPmppEmZP-EW67Z9cguXzAt9oOjHzSSfDU2xybdYtGGagH5JuodMOIf2c_v3eC-hEUluNbTmFyldGZecRig-raJdX54dAVShP0Gs9k_LWQJSvfiCWk8kqfgcttmc48X8tfBl_Pa1HBNFMjwwUYB8fiMqtt5Q6dtBEnnUgnecrMYn_8V7uQOM9a3zs2wQ/w640-h428/LG_20201205__DSC5889-positive.jpg" width="640" /></a></div><div style="text-align: right;"><span style="color: #ffa400;"><br /></span></div><div style="text-align: right;"><span style="color: #ffa400;">[tekst towarzyszący serii zdjęć Leszka Górskiego "Acid" / wszystkie zdjęcia w poście: Leszek Górski / dzięki uprzejmości autora] </span></div><p class="MsoNormal">- Najgorzej jest pod wieczór. Szczególnie gdy dzień nie
poszedł idealnie według planu. A zawsze coś się wysypało. Ktoś nie odebrał
telefonu, ktoś inny zajechał drogę, pani w spożywczaku miała gorszy moment. I
tak się to kumuluje, zbiera, nakłada. No i najgorzej jest pod wieczór. Zaraz
się przeleje. Zbiera się niechcący, dokłada i pączkuje mimochodem, no ale koło
siódmej awaria jest prawie prawie. Jak dobrze, że nie mam telewizora. Ktoś by
mi wyjaśnił, nie daj Boże, stan świata na dziś. A to by było nie do zniesienia.
Nie-do-odzobaczenia. Bo skoro własny kawałek ziemi, tętni podskórną rzeką,
która tylko czeka żeby się puścić wolno i zalać i pognać daleko. No i teraz
jeszcze, w tym delikatnym stanie, dowiedzieć się, że planeta umiera, że
minister coś powiedział, znowu ktoś zabił, nakradł, krzywo się spojrzał.
Środkowy palec pokazał, bo też mu już wezbrało. O nie, nie.</p><div><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvah8pVTfwFcZux18ValHxHqWkCwQv4gyoKIihlg8bOWK1NAjpAb1TAkXEt_jSPPJidfnuVWioKMoXub1L4L9W-H6ct7FcuIGQpfQO-o381EcE-4mxalAowJsfm-ULxmEO_xE7XNPH-oxEndx-offMoCPI7uCrVR98fBJ6N1NoipeWfh_roWYrodlJZg/s2000/LG_20201111__DSC4872-Edit2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="1335" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvah8pVTfwFcZux18ValHxHqWkCwQv4gyoKIihlg8bOWK1NAjpAb1TAkXEt_jSPPJidfnuVWioKMoXub1L4L9W-H6ct7FcuIGQpfQO-o381EcE-4mxalAowJsfm-ULxmEO_xE7XNPH-oxEndx-offMoCPI7uCrVR98fBJ6N1NoipeWfh_roWYrodlJZg/w428-h640/LG_20201111__DSC4872-Edit2.jpg" width="428" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><p class="MsoNormal">- No, nie. To jest wybór drogi życiowej, może brzmi szeroko i dumnie, ale dziękuję uprzejmie za stan świata. Wejdę i spojrzę jak się ma, tylko kiedy będę na to gotowy. Po przebudzeniu, ale przed kawą, żeby ten stan nie wziął nade mną góry od samego rana.</p></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiMAyBjqb3BvRVZTylyc8q75lrcwtWFt-fShIxp42E0e3z3JYQGCBTWRfkQmGcHn4hK3sdv0fdf3jQfoKAGOYS1orCRGL720zMboZIlkbfTql6Fbcpv1uQ4I2F6usOYXiURXnnsqUWNAilV7pv1Smm0xwEwxDfb2n1hA9OR9F0u6VtgZbUKvGJ5jnIzA/s2000/LG_20201202__DSC5400-Edit.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="1335" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiMAyBjqb3BvRVZTylyc8q75lrcwtWFt-fShIxp42E0e3z3JYQGCBTWRfkQmGcHn4hK3sdv0fdf3jQfoKAGOYS1orCRGL720zMboZIlkbfTql6Fbcpv1uQ4I2F6usOYXiURXnnsqUWNAilV7pv1Smm0xwEwxDfb2n1hA9OR9F0u6VtgZbUKvGJ5jnIzA/s320/LG_20201202__DSC5400-Edit.jpg" width="214" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDANPI7dyW5snuf4NsdPOuGN2nZ5sXqCyC_q2XAUxVbARcLS0JOq5bbl9-hIiSRLtHUTM9TGNzh4uZOkwBrlpeqnFnjJTGHStgRd8DDVFbD8SigzSO1Ahg4-lYd42YDQNM5T-fIXsUCQe61bssm6G4nbAVqXfUXgA8QJxfwimjv5McHgycAC2ZvfzhUA/s2000/LG_20201202__DSC5400-Edit2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="1335" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDANPI7dyW5snuf4NsdPOuGN2nZ5sXqCyC_q2XAUxVbARcLS0JOq5bbl9-hIiSRLtHUTM9TGNzh4uZOkwBrlpeqnFnjJTGHStgRd8DDVFbD8SigzSO1Ahg4-lYd42YDQNM5T-fIXsUCQe61bssm6G4nbAVqXfUXgA8QJxfwimjv5McHgycAC2ZvfzhUA/s320/LG_20201202__DSC5400-Edit2.jpg" width="214" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><div class="separator" style="clear: both;"><p class="MsoNormal">- Nie, znajomi nie wiedzą. Bryluję wiedzą i oczytaniem. Zdanie na każdy temat. Aktualności pomijam taką specjalną miną, gdzie trzeba mięśnie twarzy wyćwiczyć. Betka, to chwilę zajęło. Brwiami się rusza tak specjalnie, i to zamyka mój udział w dalszej dyskusji. No więc nie wiedzą, bo po cholerę mają wtykać sprawy. Tacy oni są czuli i obserwujący, przejmujący się losem planety. Blistry po lekach do zmieszanych czy jednak plastik? Zrywacie tę folijkę przed wyrzuceniem, czy nie? Mleko tylko sojowe lub migdałowe, bo przecież tyle krów cierpi. Samochody autonomiczne to jest w ogóle super jazda, nie trzeba mieć prawka, i ekologiczne jakie! I ile mniej wypadków, ile mniej zdawania się na ludzką głupotę i brak refleksu. No tylko te miejsca pracy, tu trzeba czule i uważnie i wyważenie dla środowisk lokalnych... </p></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuq7bidFLsWHDcSXH_DyTX25Eu33m-bFhvbbqtQN8DiJc7DdukG-TPZKfrGjW6YtgKJUAPuLLky20zTbxXlhgpEsbbyvQdE5DkQuq9RgoMp9ngLj-VEbGGZNaHYsCur-BSD_niXj2DsKwhJnsPEN_15q-yLeuI974Nh-XXAL1YTlLNsjyMAfT62obsaA/s2000/LG_20201202__DSC5710-2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1335" data-original-width="2000" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuq7bidFLsWHDcSXH_DyTX25Eu33m-bFhvbbqtQN8DiJc7DdukG-TPZKfrGjW6YtgKJUAPuLLky20zTbxXlhgpEsbbyvQdE5DkQuq9RgoMp9ngLj-VEbGGZNaHYsCur-BSD_niXj2DsKwhJnsPEN_15q-yLeuI974Nh-XXAL1YTlLNsjyMAfT62obsaA/w640-h428/LG_20201202__DSC5710-2.jpg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><p class="MsoNormal">- O i widzisz, i już znów napiera, wyłamuje, zalepiam dziurki, ale ona ciągle wrze i gotuje się do puszczenia tam. Przyłapałaś mnie. Wieczór. Oby szybciej minął.</p><p class="MsoNormal"><o:p> </o:p></p></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCurjos7_cMIxlop9FZGXGHKgUXxpfTlmLPGEW8rHb-q1OVUith2OyN7w8deN1vqIYDhdaI11A4SdPLta2TaB1DfeGQTqzwmQklbj3I69pP3aVlONdJi1Dh-jSwwPlGW1LVU9KXEec-KWs3Nkt_2DyIGd809o8HX5t6_zsnJmMf9fbDLuADEgf4s8sFQ/s2000/LG_20201206__DSC6068-2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="1335" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCurjos7_cMIxlop9FZGXGHKgUXxpfTlmLPGEW8rHb-q1OVUith2OyN7w8deN1vqIYDhdaI11A4SdPLta2TaB1DfeGQTqzwmQklbj3I69pP3aVlONdJi1Dh-jSwwPlGW1LVU9KXEec-KWs3Nkt_2DyIGd809o8HX5t6_zsnJmMf9fbDLuADEgf4s8sFQ/w428-h640/LG_20201206__DSC6068-2.jpg" width="428" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td></tr></tbody></table><br /><p><br /></p><p>- Nie, no co ty. Żaden spokój. Sny też mam popaprane. Natomiast znieczulenie się stosuje. I właśnie jest ta cienka granica, te kilka godzin, między końcem roboty a snem, kiedy znienacka wieści ze świata mogą dopaść. No a po co mi one są, tak właściwie? Nerwicę mam już, zdiagnozowaną od kilku lat. Depresja, stany lękowe. Wiesz, gdybym wiedział, że ten minister to do sensu coś powie, że ktoś mądry ma nas w swojej opiece, że ludzie generalnie wiedzą dokąd zmierzamy. Choć namiastkę spokoju poproszę. Więc wychodzę na spacer. Byle wyjść. Nie słyszeć, nie widzieć. No bo mogę się nie przejmować losem umierającego słońca, chociaż cholerne pół godziny, ok? </p><p><br /></p><p>- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - </p><p>wystawę "Acid" można oglądać do końca roku w Nowohuckim Centrum Kultury w Krakowie. </p><p><a href="https://leszekgorski.pl/">Leszek Górski – Blog Przewrotny Pod Prąd (leszekgorski.pl)</a></p><p><a href="https://www.fotopolis.pl/newsy-sprzetowe/wydarzenia/36322-fotografia-na-kwasie-czyli-acid-leszka-gorskiego-otwarcie-juz-jutro">Fotografia na kwasie, czyli „Acid” Leszka Górskiego - otwarcie już jutro! (fotopolis.pl)</a></p></div>joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-68720203669291908202022-12-06T13:10:00.003+01:002022-12-06T13:11:43.056+01:00Augustis i jego kolejne tysiące kadrów<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4WgKS5mN2vg3Apppy4cM11HVvAviyJfSVehtOiFJ1s2YObVLRTt4JoSnNoh3yN103as5IdaOH1oe6KxDTOsnXwCQZ7FuHh0rpKJpc9q1D7W4yjnnAHFnutOxp0Gl_HhcnKYc-TDUQuZzGj4_oaHuc8PX0p_uZPKgsnBRvx6yT0ljhshwLK26xHxy5TA/s1200/AUGBO_15_06_1935_2022_011.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4WgKS5mN2vg3Apppy4cM11HVvAviyJfSVehtOiFJ1s2YObVLRTt4JoSnNoh3yN103as5IdaOH1oe6KxDTOsnXwCQZ7FuHh0rpKJpc9q1D7W4yjnnAHFnutOxp0Gl_HhcnKYc-TDUQuZzGj4_oaHuc8PX0p_uZPKgsnBRvx6yT0ljhshwLK26xHxy5TA/w640-h426/AUGBO_15_06_1935_2022_011.jpg" width="640" /></a></div><div style="text-align: right;"><span style="font-size: x-small;">Bolesław Augustis, Białystok, 15 czerwca 1935 / <a href="http://albom.pl">albom.pl</a> dzięki <a href="https://widok.org.pl/">WIDOK</a></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Jest taka rzecz na którą czekam. Książka. Wiem, że kiedyś powstanie. Już były dwie: "Augustis" oraz "Augustis 2.0". Kiedyś będą kolejne. Bo ciągle dygitalizowane są zbiory Augustisa. Bo ciągle go mamy więcej. Fotografował przedwojenny Białystok, jak nikt inny. Inne miasta mogą po prostu zazdrościć. Obraz totalny - pełen przekrój życia społecznego, w portretach, w "ulicówkach", w reporterskich ujęciach. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">I tak patrzę na to zdjęcie na samej górze. I myślę. pewnie było kadrowane przez fotografa. Bo po co paniom byłby ten pan z lewej na zdjęciu do albumu? No po co? Więc kadrowane dla klientek. Ale to zdjęcie jest absolutnie zjawiskowe. Pokazuje zaplecze i warsztat. Czyli tak robili. Nie czekali na czysty kadr. W poziomie robione, na szeroko. Ostrość na przyszłe klientki. Się wytnie. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Ale też jest w tym pełnym kadrze coś więcej. Jest opowieść o mieście (da się zlokalizować po widocznej architekturze, jesteśmy w samym sercu miasta, na głównej ulicy. Jesteśmy zaraz przy katedrze, stoi po prawej poza kadrem.). Jest opowieść o ludziach zajętych swoimi sprawami. I jest bardzo przyzwoity kadr. Panowie po lewej i prawej dobrze równoważą. Wszystko się zgadza. Aż żal by wycinać ;) </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhn7OLlJja1VRZeXQhpRxY5KuOM3M9vCRLPVju2_Kf7mxSBbKmdM1NI7nxp3CuoK7WMPcaNJBGJo6D6f21OWqjkITwNZ258N968zSSbutTj43-D0s7UmzBBU-ndmcbuvMtE-M1gQH5hKOSgK0Mr2n64zLxtkNFfbeT-UJWvL3oqi8vsn8BDQSxYTqTt-Q/s1200/5_AUGBO_29_09_1935_2022_031.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="807" data-original-width="1200" height="430" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhn7OLlJja1VRZeXQhpRxY5KuOM3M9vCRLPVju2_Kf7mxSBbKmdM1NI7nxp3CuoK7WMPcaNJBGJo6D6f21OWqjkITwNZ258N968zSSbutTj43-D0s7UmzBBU-ndmcbuvMtE-M1gQH5hKOSgK0Mr2n64zLxtkNFfbeT-UJWvL3oqi8vsn8BDQSxYTqTt-Q/w640-h430/5_AUGBO_29_09_1935_2022_031.jpg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="font-size: x-small;"><span style="text-align: left;">Bolesław Augustis, Białystok, 29 września 1935 / </span></span><a href="http://albom.pl" style="font-size: small;">albom.pl</a> / <span style="font-size: small; text-align: left;">dzięki </span><a href="https://widok.org.pl/" style="font-size: small; text-align: left;">WIDOK</a></div><p><br /></p><p><br /></p>Zostawiam Was na dziś z kilkoma klatkami Augustisa. Po więcej idźcie koniecznie na stronę <a href="http://albom.pl">albom.pl</a> <p></p><p>Stowarzyszenie Widok, właśnie rozesłało informację prasową, którą znajdziecie poniżej. Zachęcająco to wszystko brzmi, prawda? Podkasty, zdjęcia nawet w tysiącach, wszystko ekstra. Tylko kiedy kolejna książka? </p><p><i><span style="color: #666666;">Na miłośników starej fotografii czeka kolejna porcja zdjęć Bolesława Augustisa, twórcy największej międzywojennej kolekcji tzw. „ulicówek” w Polsce. Na kadrach więc przede wszystkim wyelegantowani spacerowicze, ale jest też kilka niespodzianek. Tym razem zdjęciom towarzyszą także podcasty, dzięki którym możemy poczuć klimat Białegostoku lat. 30. </span></i></p><p><i><span style="color: #666666;">Konserwacją i digitalizacją liczącego ponad 10 tys. klatek zbioru Augustisa od lat zajmuje się Grzegorz Dąbrowski. Sukcesywnie dodaje kolejne fragmenty kolekcji, uzupełniając je opisami i szukając do nich ciekawych kontekstów. </span></i></p><p><i><span style="color: #666666;">Fotografie, cudownie ocalone w 2004 ze starej szopy przy ul. Bema, od początku budzą ogromne zainteresowanie nie tylko samych białostoczan, którzy znajdują na nich swoich bliskich, ale też środowiska fotograficznego. Do tej pory wydano dwie książki z pracami fotografa. Album „Augutis 2.0” zdobył w 2019 roku nominację do tytułu polskiej Fotograficznej Publikacji Roku. Znalazł się też w finale najważniejszego na świecie festiwalu fotografii dokumentalnej w Arles.</span></i></p><p><i><span style="color: #666666;">3061 nowych starych zdjęć</span></i></p><p><i><span style="color: #666666;">Tym razem kolekcja wzbogaciła się o 3061 zdjęć, tym samym zbiór, który można obejrzeć na stronie albom.pl liczy już 8258 fotografii.</span></i></p><div><br /></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjV9FpyrT3igpiMId1opH5OvIzT1Ql4e4GnfXNvqofTuhOKdA_lgKgRTW-yHkPojEYzIEHoDZCn0EOcT0a6iLOlRXsNPhnpJazyG4UK9CGhnKePIywdkAyT2E35GFE8jPOVpbXQGy3PFbIOU4KQwFUtzTlbSCkAPgVwWzsOdW2AWkEiOeGbZ3WZWP3erg/s1200/AUGBO_18_08_1938_2022_029.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="797" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjV9FpyrT3igpiMId1opH5OvIzT1Ql4e4GnfXNvqofTuhOKdA_lgKgRTW-yHkPojEYzIEHoDZCn0EOcT0a6iLOlRXsNPhnpJazyG4UK9CGhnKePIywdkAyT2E35GFE8jPOVpbXQGy3PFbIOU4KQwFUtzTlbSCkAPgVwWzsOdW2AWkEiOeGbZ3WZWP3erg/w426-h640/AUGBO_18_08_1938_2022_029.jpg" width="426" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="font-size: x-small;"><span style="text-align: left;">Bolesław Augustis, Białystok, 18 sierpnia 1938 / </span></span><a href="http://albom.pl" style="font-size: small;">albom.pl</a> / <span style="font-size: small; text-align: left;">dzięki </span><a href="https://widok.org.pl/" style="font-size: small; text-align: left;">WIDOK</a></div><p><br /></p><p><br /></p><p></p><p><b><span style="color: #666666;">Grzegorz Dąbrowski</span></b><span style="color: #666666;">: <i>- Zacząłem numerować odsłony i ta to już „Augustis 4.0”. Podobnie jak na udostępnianych wcześniej kadrach, występują tutaj przeważnie Białostoczanie, spacerujący po ul. Kilińskiego, gdzie fotograf miał swoje atelier Polonia Film, po Plantach, w okolicy kościoła farnego. Ale jest kilka niespodziewanych zdjęć. Jedno, z 13 stycznia 1937 roku przedstawia rodziców Augustisa i jego trzy siostry. Do tej pory nie wiedzieliśmy, jak wyglądają. Unikatem jest też seria fotografii dokumentująca żydowski kondukt pogrzebowy z 1936 roku. Zapraszam do oglądania, może ktoś znajdzie jeszcze coś, co mi umknęło.</i></span></p><p><i><span style="color: #666666;">5 podcastów: Białystok. Jeden dzień</span></i></p><p><i><span style="color: #666666;">Bonusem dla fanów Augustisa są kilkuminutowe podcasty. <a href="https://www.facebook.com/albom.pl.7">Na facebookowym profilu albom.pl</a> udostępnionych będzie ich w sumie pięć – pierwszy o samym fotografie i jego kolekcji, cztery pozostałe o Białymstoku lat 30. Zdjęcia zilustrowane są fragmentami artykułów z przedwojennych gazet. Pomysł polegał na tym, by na każdym z podcastów pokazać zestaw fotografii z jednego, konkretnego dnia, np. 9 października 1937 roku i dobrać do niego teksty z białostockich gazet, które ukazały się z tą datą. Artykuły pochodzą ze zbiorów Podlaskiej Biblioteki Cyfrowej. Wyboru zdjęć i tekstów dokonał Grzegorz Dąbrowski, lektorką jest białostocka dziennikarka radiowa Miłka Malzahn. Trudno się nie uśmiechnąć słuchając tych nagrań i widząc kadry z dawnego Białegostoku.</span></i></p><p><i><span style="color: #666666;">- Język jest zdecydowanie przedwojenny. Warsztat dziennikarski też trąci myszką, dzisiaj nikt nie podaje nazwiska i adresu złodzieja, a wtedy było to na porządku dziennym – mówi Dąbrowski. - Ale niektóre tematy bywają nieśmiertelne, na przykład o rozrabiającej na ulicach młodzieży, zwanej sztubakerią, czy dziurach w kasie miejskiej. Brzmi współcześnie, prawda?</span></i></p><p><i><span style="color: #666666;">Fotografie Augustisa wykonane zostały w latach 1935 – 38, większość w centrum w Białegostoku. Dokumentują dawnych mieszkańców miasta, ale też oddają wygląd i układ ulic, detali architektonicznych, strojów, zwyczajów białostoczan. Przedstawiają też rodzinne i publiczne uroczystości, strajki, zakłady pracy, klasy szkolne, sklepy, ogrody. Kolekcja Bolesława Augustisa w ogromnym stopniu wzbogaca fotograficzny zbiór archiwaliów na temat Białegostoku.</span></i></p><div><br /></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_KK8nqJKbwW6RWAAncX1Sh7TclEsFw_ndXLOCepjs-RDuZGY8JNaJYPm_c9kQGeGy0s80lpyAlEgqMrQnWo6eeHW3dRiYik5P_Bzj9ThT8y-Ja4PUmFyWrCe_-whMJl5c-h9rT7_ePxO2a8YWys6_zG3o7kSHUTEJo_oPMgJ3lYUEibKSmSWoXUJANg/s1200/AUGBO_25_03_1936_2022_014.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_KK8nqJKbwW6RWAAncX1Sh7TclEsFw_ndXLOCepjs-RDuZGY8JNaJYPm_c9kQGeGy0s80lpyAlEgqMrQnWo6eeHW3dRiYik5P_Bzj9ThT8y-Ja4PUmFyWrCe_-whMJl5c-h9rT7_ePxO2a8YWys6_zG3o7kSHUTEJo_oPMgJ3lYUEibKSmSWoXUJANg/w640-h426/AUGBO_25_03_1936_2022_014.jpg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="font-size: x-small;"><span style="text-align: left;">Bolesław Augustis, Białystok, 25 marca 1936 /</span></span><a href="http://albom.pl" style="font-size: small;">albom.pl</a> /<span style="font-size: small; text-align: left;"> dzięki </span><a href="https://widok.org.pl/" style="font-size: small; text-align: left;">WIDOK</a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipQ82O3jQwY5gKh5rPrxZKWTvyO73S4632JucG0P0WI1XF1sNOhd7Sr7S6oPSh0eP8DsyUsPZm3mGOT2zgfXmTZmJBoYKWUuGYhfAp3idlddjS3S_i5ShcE5fu-3FSZS1UYsfbekKc1UEmx5WZQPpS8zZJsol5G5GXrk0vc8xBsYWLbpce4f2tArAkkQ/s1200/AUGBO_brak_daty_2022_016_004.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="796" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipQ82O3jQwY5gKh5rPrxZKWTvyO73S4632JucG0P0WI1XF1sNOhd7Sr7S6oPSh0eP8DsyUsPZm3mGOT2zgfXmTZmJBoYKWUuGYhfAp3idlddjS3S_i5ShcE5fu-3FSZS1UYsfbekKc1UEmx5WZQPpS8zZJsol5G5GXrk0vc8xBsYWLbpce4f2tArAkkQ/w265-h400/AUGBO_brak_daty_2022_016_004.jpg" width="265" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="font-size: x-small;"><span style="text-align: left;">Bolesław Augustis, Białystok, bez daty / </span></span><a href="http://albom.pl" style="font-size: small;">albom.pl</a><span style="font-size: small; text-align: left;"> / dzięki </span><a href="https://widok.org.pl/" style="font-size: small; text-align: left;">WIDOK</a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjx5TQAvKA1vDk-uHQcn2voHztlFtqD8tEetxY2-CiTzXyvIMASZMbZ6YahG9mvzRR-Bifo1JXZXRElRg0o_ysm2GeJ6MIkE-zqmb2OxblhOZVNWIJbzvIIUJ4occUjItBfsmoufh08FKBZj1WJY_DEFplDsTdh62DodkvziCHiFRVRR201pTKEikNBkA/s1200/zydowski_pogrzeb_AUGBO_23_07_1936_016.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="839" data-original-width="1200" height="448" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjx5TQAvKA1vDk-uHQcn2voHztlFtqD8tEetxY2-CiTzXyvIMASZMbZ6YahG9mvzRR-Bifo1JXZXRElRg0o_ysm2GeJ6MIkE-zqmb2OxblhOZVNWIJbzvIIUJ4occUjItBfsmoufh08FKBZj1WJY_DEFplDsTdh62DodkvziCHiFRVRR201pTKEikNBkA/w640-h448/zydowski_pogrzeb_AUGBO_23_07_1936_016.jpg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="font-size: x-small;"><span style="text-align: left;">Bolesław Augustis, Białystok, Pogrzeb żydowski, 23 lipca 1936 / </span></span><a href="http://albom.pl" style="font-size: small;">albom.pl</a> /<span style="font-size: small; text-align: left;"> dzięki </span><a href="https://widok.org.pl/" style="font-size: small; text-align: left;">WIDOK</a></div><br /> <p></p>joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-72669572312278823432021-12-21T20:35:00.000+01:002021-12-21T20:35:18.081+01:00Portret świąteczny<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEga-XYHfaleZf3EiQBHV0AVW_gwsHUM145HmrsCu2ojhAdpkgMRDsqk6fCt8QKi4oEGX3tLKXnQW92Ch5iAvj0FqrFi9sUAf61o0NfNj53pjs44GT6i98qPl3v0pDHwEMguONCrquiC9l7jy3SQym2O9QCB6hD_hJgBnPlU-V-Udfk4Tco2EC3ZTn5b9Q=s1000" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="666" data-original-width="1000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEga-XYHfaleZf3EiQBHV0AVW_gwsHUM145HmrsCu2ojhAdpkgMRDsqk6fCt8QKi4oEGX3tLKXnQW92Ch5iAvj0FqrFi9sUAf61o0NfNj53pjs44GT6i98qPl3v0pDHwEMguONCrquiC9l7jy3SQym2O9QCB6hD_hJgBnPlU-V-Udfk4Tco2EC3ZTn5b9Q=w640-h426" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">autor nieznany, Łódź, 26 grudnia 1925</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Jestem prawie pewna, że już kiedyś tym zdjęciem się chwaliłam. Już je pokazywałam i już się w nie publicznie wpatrywałam. Albo gdzieś w postach na fb się zapodziało, albo tylko miałam taki pomysł. Bo przecież zdjęcie wybitne do patrzenia dłużej. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Opis na odwrociu informuje, że mamy 26 grudnia 1925 roku i jesteśmy w Łodzi. Datę trudno byłoby przestrzelić, może najwyżej pomylić się o dzień lub dwa. Przecież jest choinka. Zegar wskazuje za dwadzieścia (no może za 18) siódmą. Stroje ewidentnie wieczorowe, światło sztuczne. Świąteczna kolacja zaraz pewnie będzie. Stół odsunięty do ściany, ale pewnie na moment, żeby zdjęcie zrobić. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Czy to jest rodzina? Czy tylko znajomi i sąsiedzi? Po chwili patrzenia (tak, zaraz dotrzemy do osoby za firanką) uderza właściwie podobny wiek wszystkich zebranych. Wszyscy raczej z tak zwanych młodych dorosłych. Może ten najbardziej z prawej - najmłodszy. Może ten w środku z magnetyzującym i przestraszonym wzrokiem oraz ten z lewej są chyba najstarsi, może też są braćmi w podobnym wieku? Stroje wieczorowe, eleganckie, niezbyt idące z duchem czasu i tego, czego sobie dziś życzymy po latach dwudziestych. Najciekawszym dla mnie elementem garderoby są buty siedzącego mężczyzny. Wysokie buty na guziki. Gdy się chwilę wpatrzymy, również młodzieniec z prawej takie posiada, tylko że nogawka zasłania guziki. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Skromnie elegancko w tym pomieszczeniu. Stół, łóżko, skrzynia. Żadne wielkie przestrzenie. Obrazy na ścianach raczej religijne w treści. Raczej, bo i tak trudno dojrzeć. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Na parapecie doniczka z kwiatkiem, piękne firany. Zegar i malunki na ścianach, dekoracyjny fryz, raczej namalowany niż tapeta. Ale to dalej zgadywanie. No i ta ogromna, ale to ogromna choinka z mnóstwem dekoracji. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">To już możemy wrócić do najdziwniejszego elementu tego zdjęcia. Kim jest osoba, która jest na fotografii, ale bardzo na niej być nie chciała? Schowała się za firankę. Raczej z pewnością jest to kobieta, czarna suknia, ciemne włosy. Może jest najstarsza z tej całej ekipy i jak to przecież od dawna się słyszy - a nie to ja wam nie będę psuć zdjęcia, jeszcze klisza pęknie, i tak dalej. Wymówki chyba. Gdyby była młoda, stanęłaby pewnie radosna do fotografii. Co dziwniejsze - jest przecież na nią miejsce - czeka. Fotografujący nie zauważył? Zabrakło tu trochę reżysera tej sceny - na dziewięć osób tylko 3, w porywach do czterech patrzą się w obiektyw. Kobieta w sukni w paski i stojąca za nią - patrzą na coś/kogoś obok aparatu. Coś się musiało zdarzyć z lewej strony aparatu - bo oczy dwojga modeli skierowane w tamtą stronę. Źródło światła stamtąd. Dużo strachu i niepewności mają w oczach wszyscy zebrani. Tylko jedna królowa życia, zadowolona i uśmiechnięta. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Państwu udanych zdjęć i dobrego światła życzę i jeszcze lepszych min z rodzinnych spotkań niż towarzystwo powyżej. :)</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><p></p><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px; margin: 0cm;"><span style="font-family: georgia, "times new roman", serif;">- - - - - - - - - - -<o:p></o:p></span></div><div class="separator" style="clear: both;"><div class="separator" style="background-color: white; clear: both; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px;"></div><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;"><span style="font-family: georgia, "times new roman", serif;"><u1:p>Raz na jakiś czas patrzę dłużej na zdjęcia, które trafiają mi w ręce. Dzielę się spostrzeżeniami, zapraszając państwa do patrzenia dłużej na zdjęcia, na te, lub inne, na własne archiwa, na to, co miga nam codziennie przez internet przed oczami.</u1:p> </span></div></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /> <p></p>joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-5506803092028922372021-11-17T18:30:00.007+01:002021-11-18T10:02:32.824+01:00Lee Friedlander, Robert Capa, Trent Parke - wystarczający powód na wizytę? <p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbJRHl2BNxEd5Xt2CjpSCXaL0X-8K1JCQU6rcn4E1J8IwfJ7ZqnoxIoFhXHpeVxNt8httVEBdiYnlGxhj27t4mN5yHwfqqDprnMXDbMCpsSm0obA_SxNYhtFdY4POyFQ_1n6Rr8SY_NZlC/s1920/06_Lee+Friedlander_Haverstraw_New+York_1966.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1254" data-original-width="1920" height="418" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbJRHl2BNxEd5Xt2CjpSCXaL0X-8K1JCQU6rcn4E1J8IwfJ7ZqnoxIoFhXHpeVxNt8httVEBdiYnlGxhj27t4mN5yHwfqqDprnMXDbMCpsSm0obA_SxNYhtFdY4POyFQ_1n6Rr8SY_NZlC/w640-h418/06_Lee+Friedlander_Haverstraw_New+York_1966.JPG" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="color: #666666; font-size: x-small;">Lee Friedlander, Autoportret / Haverstraw, New York, 1966 © Lee Friedlander / Courtesy Fraenkel Gallery, San Francisco and Luhring Augustine, New York</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglNFxAlu-xWBaGjJFCzyYmdJgifbxQu-GOnfpXtjsYU61BdeJQ-TTcS4F27e2l6jjYISPPodCqj1HDhdITjpR1vasNJpJsyIZ8BGDLDvzA-1KnZpo_7zsG9ALi1gsWYboXXQjTUKCg_1Jp/s1195/Zrzut+ekranu+%2528340%2529.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="https://co-berlin.org/en" border="0" data-original-height="749" data-original-width="1195" height="201" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglNFxAlu-xWBaGjJFCzyYmdJgifbxQu-GOnfpXtjsYU61BdeJQ-TTcS4F27e2l6jjYISPPodCqj1HDhdITjpR1vasNJpJsyIZ8BGDLDvzA-1KnZpo_7zsG9ALi1gsWYboXXQjTUKCg_1Jp/w320-h201/Zrzut+ekranu+%2528340%2529.JPG" title="https://co-berlin.org/en" width="320" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><p style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;"><span style="font-family: inherit;">
Joanna: Przez ogólny brak czasu, a może i trochę przez pandemię (bo nie chcę tu
insynuować, że się po prostu starzejemy i rdzewiejemy), ale jakoś trudniej
wpaść do takiego Berlina – ot, na wystawę. Zdarzyło nam się to raz, dawno temu,
i poza wystawą, szło o spotkanie autora – Stephena Shore’a. Do 3 grudnia trwa w
(moim zdaniem) najlepszej berlińskiej przestrzeni wystawienniczej C/O Berlin
retrospektywa Lee Friedlandera. Jakie miałeś największe zaskoczenie z nią
związane? <o:p></o:p></span></p><p style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;"><span style="font-family: inherit;"> </span></p><p style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;"><span style="font-family: inherit;">Rafał:
Tak, dobrze pamiętam tamtą wyprawę na Stephena Shore’a, to było wyzwalające w
myśleniu o pewnych rzeczach. Co do wyjazdu na Friedlandera, to nie wiem czy to,
że od pomysłu do wyjazdu minęły 3 dni można uznać za rdzewienie, chyba nie. Co
mnie zaskoczyło, to przede wszystkim sama wystawa. Wielokrotnie opowiadałem o
Friedlanderze na zajęciach i wykładach, zawsze podobnie: street, street,
street. Natomiast tutaj wchodzę do galerii i najpierw słyszę a potem widzę:
jazz! Davies, Coltrane. Słucham, patrzę i oczom nie wierzę. Powiedzieć, że o
tej części jego fotograficznego dorobku wiedziałem mało, byłoby nadużyciem. Ja
nie wiedziałem o tym kompletnie nic! A im głębiej wchodziłem w sale C/O tym
tych zaskoczeń było więcej. To niesamowite i wspaniałe uczucie.</span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: inherit;">Joanna: Dokładnie! Ta wystawa była dla mnie jednak całkiem
niespodziewana. Nie sądziłam, że zobaczę, co zobaczyłam, po prostu. Mi się
generalnie zdawało, że jego twórczość znam. Że jest ułożona w dobrej szufladce,
wiadomo, kiedy należy o nim powiedzieć na wykładach z historii fotografii. A
teraz trochę nie wiem. Wydaje mi się, że najmocniejsza jest ciągle ta część
uliczna, nie pozowana z lat 60 i 70. Ale te jego autoportrety, to chyba dla
mnie największe odkrycie. Że to nie kilka interesujących klatek, tylko cała
ogromna seria, i to ciągle trwająca. Niektóre wydają się tak-ot, z impulsu, bo
refleks, bo cień. Ale niektóre totalnie zaplanowane, wykreowane. Wyglądają na
naturalne, jakby ktoś inny po prostu je zrobił. Jak ten autoportret za
kierownicą powstał, wiesz?</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></p><p style="text-align: left;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFaP8jtxkqvS_ctzlOziHwavA0KVYv2ablGHkPW5QVapsLee9BFn9pzN1sz66O5buRFGsQzLGC7H5Bn_CirXzcNwAzx-gRkkFldz7cofE6OmgRh0DRoF9aDLhiDLM2oe5R0jb5YDkHtM_L/s1920/DSC03210.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFaP8jtxkqvS_ctzlOziHwavA0KVYv2ablGHkPW5QVapsLee9BFn9pzN1sz66O5buRFGsQzLGC7H5Bn_CirXzcNwAzx-gRkkFldz7cofE6OmgRh0DRoF9aDLhiDLM2oe5R0jb5YDkHtM_L/w640-h426/DSC03210.JPG" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHP3O5rpBTzGnUxRFevMgi53y36TRhyevUzRtwzoQIa5eoz11yeYdjmEXHE0RJ0cfXN0k237B5r1m5v2cqszluNVcHpPzrNpcESBnGLgcly81i94Tn13eMCmmYW1BLh1-Ot0wVZZF07BHq/s1920/DSC03211.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHP3O5rpBTzGnUxRFevMgi53y36TRhyevUzRtwzoQIa5eoz11yeYdjmEXHE0RJ0cfXN0k237B5r1m5v2cqszluNVcHpPzrNpcESBnGLgcly81i94Tn13eMCmmYW1BLh1-Ot0wVZZF07BHq/w640-h426/DSC03211.JPG" width="640" /></a></div><span style="color: #666666; font-size: x-small;"><div style="text-align: right;">widoki z wystawy / fot. jk</div></span><div style="text-align: left;"><span color="windowtext"><span style="font-family: inherit;">Rafał: Znam to zdjęcie od dawna, ale historii powstania nigdy nie szukałem.
Zawsze traktowałem to trochę jako zabawę, a co za tym idzie taką
niepoważną część jego fotografowania. Jednak okazuje się, że dla niego
każdy z wątków w jego fotograficznych pracach był ważnym. Czy to autoportrety,
czy zdjęcia telewizorów, czy – nazwijmy to umownie – pejzaże, on to wszystko
traktował jak fotografię, a nie jak jakieś tam foteczki. Czytam jego podejście,
jako wieczną zabawę fotografią, ale nie taką niepoważną dla śmiechów,
ale taką, która najzwyczajniej daje radość z fotografowania. Myślę, że każdy
twórca kiedyś mierzy się z tym problemem, gdy czuje
jakąś presję, jakiś zewnętrzny (albo wewnętrzny) przymus do tego żeby
„tworzyć coś wielkiego”. Tu mamy fotografa, który mimo kilkudziesięcioletniej
kariery wciąż znajduje radość w tworzeniu. Coś fantastycznego. </span></span></div><div style="text-align: left;"><span color="windowtext"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div><p style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;"><o:p></o:p></p><p style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;">
</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZJhdJsqlipSylOqntmGmdiMBMAOJw5nGf0S1BDbgP5krkAb_7TxVrslD_ax3BbJrZv-bCYF9hGQTAqAXe9mnYClxBByWFXTIbzzl_NXN9B-I_1FeIDyBvEEwwJhr-KunIdHH1wIbcHT4h/s1949/10_Friedlander_Baton+Rouge_Louisiana_1998.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1949" data-original-width="1920" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZJhdJsqlipSylOqntmGmdiMBMAOJw5nGf0S1BDbgP5krkAb_7TxVrslD_ax3BbJrZv-bCYF9hGQTAqAXe9mnYClxBByWFXTIbzzl_NXN9B-I_1FeIDyBvEEwwJhr-KunIdHH1wIbcHT4h/w630-h640/10_Friedlander_Baton+Rouge_Louisiana_1998.JPG" width="630" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="color: #666666; font-size: x-small;">Baton Rouge, Louisiana, 1998 © Lee Friedlander / Courtesy Fraenkel Gallery, San Francisco and Luhring Augustine, New York</span></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7fxCn49YNrYLy4Tb3iiGB7C3UrhP3PdZqcVKF0U-fQFUR4xkiaW07A8YFHUxShXtBak36Lum0Hrbr8ujDDNXQtT5fzIMVag8pAFvz3YHluDDD80gql4IEBH1ZaAhZWDs8NdS3ImjWQlBu/s1946/12_Lee+Friedlander_New+York+City_New+York_2002.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1946" data-original-width="1920" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7fxCn49YNrYLy4Tb3iiGB7C3UrhP3PdZqcVKF0U-fQFUR4xkiaW07A8YFHUxShXtBak36Lum0Hrbr8ujDDNXQtT5fzIMVag8pAFvz3YHluDDD80gql4IEBH1ZaAhZWDs8NdS3ImjWQlBu/w632-h640/12_Lee+Friedlander_New+York+City_New+York_2002.JPG" width="632" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="color: #666666; font-size: x-small;">New
York City, New York, 2002 © Lee Friedlander / Courtesy Fraenkel Gallery, San Francisco and Luhring Augustine, New York</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><p style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiq_ZKmWLv8OvS6nMHN-wp9zgYVFgAhgwykaoM2e7LAkIOrl3_w8oBE1CBMSr1EHqvLINsQ49MRXcc_nSpvvlUnlK2DbzTxzLurxGjlLlW4EegpWM4u3Ow6AjeCfaijztXUE1p2gPalw2wr/s1920/DSC03220.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiq_ZKmWLv8OvS6nMHN-wp9zgYVFgAhgwykaoM2e7LAkIOrl3_w8oBE1CBMSr1EHqvLINsQ49MRXcc_nSpvvlUnlK2DbzTxzLurxGjlLlW4EegpWM4u3Ow6AjeCfaijztXUE1p2gPalw2wr/w200-h133/DSC03220.JPG" width="200" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvmeskTIRO2vYL78ZiKwIzpDiRf9tcQ70t4khAkJd2Cq2pqNH8Pn65Hm46DGkROMN9IFqhl-Mj3glDWDCqhj60uZxBYzVoyyaBk7-UunNCwS7vw6CWC-5hqel-ZJa8utPdurocykOU5xlx/s1920/DSC03241.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvmeskTIRO2vYL78ZiKwIzpDiRf9tcQ70t4khAkJd2Cq2pqNH8Pn65Hm46DGkROMN9IFqhl-Mj3glDWDCqhj60uZxBYzVoyyaBk7-UunNCwS7vw6CWC-5hqel-ZJa8utPdurocykOU5xlx/w200-h133/DSC03241.JPG" width="200" /></a></div><span style="font-family: inherit;"><br /></span><p></p><p style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">Joanna:
Wyszłam z tej wystawy trochę skołowana. Oczywiście ogromna. Ale tak jak przed
wejściem na tę wystawę miałam sprecyzowane czym się Friedlander zajmował, z
czego jest znany, i od razu widziałam najmocniejsze rzeczy pod powiekami, tak
po wyjściu strasznie ciężko było powiedzieć – co było absolutnie rozpoznawalne,
czym się głównie zajmował... I jeszcze, mam takie wrażenie, że albo jest
cudownym fotografem, jakiego tematu się nie dotknie – to dzieła, albo wszystko
wygląda porządnie w powiększeniach na ścianie, tymczasem jest po prostu OK.
Pejzaże super, kwiaty w wazonie – też, no ale czy to nie jest rozmywanie
legendy? </span></p><p style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit;"><br /><span style="white-space: pre-wrap;">Rafał: </span></span><span style="text-align: center;">Hmm… wydaje mi się, że nawet te "okej" prace
Friedlandera to są po prostu świetne fotografie. Ta mnogość tematów jakie
podejmował świadczy tylko – według mnie – o jego wszechstronnych
zainteresowaniach. O tym, że nie chciał być znany z tego w czym jest najlepszy,
ale też chciał spróbować innych rzeczy. Jak to się teraz mawia? Rozwój zaczyna
się gdy wyjdziesz poza strefę komfortu?</span></p><p style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit;"><span style="white-space: pre-wrap;"><br /></span>Joanna: No
nie wiem... Rozmawialiśmy nie raz i nie dwa o fotografii rodzinnej, tak ją
roboczo ujmijmy. O różnych strategiach wykorzystania swojej własnej rodziny w
pracy twórczej. Nigdy jakoś nie miałam w tej grupie Friedlandera. Możesz teraz
oczywiście powiedzieć, że Ty miałeś od zawsze. Te zdjęcia, sposób opowiadania o
własnym życiu poprzez najbliższe otoczenie – jest dla mnie znów odkrywczy. Tak
naturalny, tak zwyczajny, a jednak – nie wiem czy nie za mocno, ale
prekursorski? To znaczy, że on to robił od tak dawna, publikował, tylko mnie to
ominęło. W podręcznikach główny hołd składany jest mu za uliczne klatki.</span></p><div style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;">
<p class="MsoNormal"><o:p></o:p></p></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span id="docs-internal-guid-b965ad3a-7fff-d607-df7b-18dfe5d2fc34"><p style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: Arial; font-size: 11pt; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br /></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEeOh1HTQFzoVpIG_ryoq3H8hJz43DnAYyNTFg0qt73tMU6Xxp4b6A26GSbRkA2QjmLrSbosF_uEE0Nsx0jhheOyZ4HRzn8YeAZIdDE_b2BugRy0eqA7vk7q0URAgOeuNMXXH5HBn__vmQ/s1920/DSC03234.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEeOh1HTQFzoVpIG_ryoq3H8hJz43DnAYyNTFg0qt73tMU6Xxp4b6A26GSbRkA2QjmLrSbosF_uEE0Nsx0jhheOyZ4HRzn8YeAZIdDE_b2BugRy0eqA7vk7q0URAgOeuNMXXH5HBn__vmQ/w640-h426/DSC03234.JPG" width="640" /></a></div><span style="color: #666666; font-size: x-small;"><div style="text-align: right;">widok wystawy / fot. jk</div></span><p></p><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Rafał: </span><span style="text-align: center;">Tak, jest tam jedno zdjęcie które spowodowało, że aż
podskoczyłem. Pamiętasz zresztą pewnie ten moment, gdy podszedłem do Ciebie i
powiedziałem Ci na ucho, że jest tam, w prawo za ścianą taka klata, że o ja cię
kręcę. Zresztą chwilę wcześniej z mocniejszymi słowami zachwytu wysłałem jej
reprodukcję mojej życiowej partnerce.</span></div><div style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="text-align: center;">Nie wiem czy był prekursorem. Temat rodziny w fotografii mam
trochę przerobiony. Wiadomo, że myślimy wtedy o Sultanie, czy obecnie o Doug’u
Dubois i ich wspaniałych książkach. Nie wiem też czy Friedlander myślał o tych
zdjęciach jak o „projekcie”, czy miał z tyłu głowy przeświadczenie, że poprzez
to, co robi opowiada o relacjach, o „zwykłym życiu”, czy też o amerykańskiej
rodzinie z tamtych lat. Może to przyszło później, gdy zebrał ten swój rodzinny
album z kilku, kilkunastu lat i nagle zobaczył ten pierwiastek uniwersalnej
historii, tak potrzebny w każdym projekcie o rodzinie. A może po prostu jest to
jego album rodzinny, podobny do tych, które mają nasi rodzice – bo my chyba już
nie – ale odróżniający się od nich przede wszystkim świadomością fotografa. Tym
co fotografował, jak fotografował, które chwile postanowił podnieść do rangi
fotografii.</span></div></span></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYCv4WR2ZGJoipFXUcGRACNlwIulJFc3Ew3JrC2orL-_tF_kB2Qf9jkq5BrHyhoEzO23LVz6h9kJOS-wYzbr4LBVCPAysV1klN2fHDl-RbzXH8JXGrnuJcrtSsQuGvI2kvNvh2Huz7KXnL/s1957/03_Lee+Friedlander_Montana_2008.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1957" data-original-width="1920" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYCv4WR2ZGJoipFXUcGRACNlwIulJFc3Ew3JrC2orL-_tF_kB2Qf9jkq5BrHyhoEzO23LVz6h9kJOS-wYzbr4LBVCPAysV1klN2fHDl-RbzXH8JXGrnuJcrtSsQuGvI2kvNvh2Huz7KXnL/w628-h640/03_Lee+Friedlander_Montana_2008.JPG" width="628" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="color: #666666; font-size: small;">Montana, 2008 © Lee Friedlander / Courtesy Fraenkel Gallery, San Francisco and Luhring Augustine, New York</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJKPgRTs5Zq4L7CBbFS-993qnhtX4vgEcrlg9GlhLu5oDL5ANhIU8lB3YcE80Mxxc10wfRLFbxdXKk5hMORBUVtdEyiO-6NQ3OCFwjUNxyobqtvnjMuvixL-RCbbdFHkVjkoWduG2SqN6i/s1831/DSC03255.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1831" data-original-width="1227" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJKPgRTs5Zq4L7CBbFS-993qnhtX4vgEcrlg9GlhLu5oDL5ANhIU8lB3YcE80Mxxc10wfRLFbxdXKk5hMORBUVtdEyiO-6NQ3OCFwjUNxyobqtvnjMuvixL-RCbbdFHkVjkoWduG2SqN6i/w214-h320/DSC03255.JPG" width="214" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzbvzu50yreedjXQZwttHyU7j28v1lpLvRBv2ggT74J4OL_GFAhbChcytVFtym3yuvSKCkkOeUv_Bg7oSsiz3fGVV4uA4hZMI0C35QN0psV_RoHFN1o07LBUhmwT2XRLsWC58D5aTTksXg/s1920/DSC03191.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1280" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzbvzu50yreedjXQZwttHyU7j28v1lpLvRBv2ggT74J4OL_GFAhbChcytVFtym3yuvSKCkkOeUv_Bg7oSsiz3fGVV4uA4hZMI0C35QN0psV_RoHFN1o07LBUhmwT2XRLsWC58D5aTTksXg/s320/DSC03191.JPG" width="213" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="color: #666666; font-size: x-small;">widoki wystawy / fot. jk</span></div></div><br /><p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">Joanna:
Ogromne wrażenie zrobiły na mnie te wczesne prace. Jakieś takie niepoprawne, z
partyzanta, świeże, i to świeże po tylu dekadach. Zupełnie ambiwalentne uczucia
miałam przy klatkach z serii „<a href="https://www.goodreads.com/book/show/651087.The_Desert_Seen" style="text-decoration-line: none;"><span style="color: #1155cc;">The Desert Seen</span></a>”, albo „<a href="https://www.goodreads.com/book/show/651086.Apples_Olives" style="text-decoration-line: none;"><span style="color: #1155cc;">Apples & Olives</span></a>” albo „<a href="https://www.goodreads.com/book/show/2567274-frederick-law-olmsted-landscapes" style="text-decoration-line: none;"><span style="color: #1155cc;">Frederick Law Olmsted Landscapes</span></a>” no krzaki, gałęzie,
ładne to było, ale hmmmmm... Magia nazwiska? I jeszcze książka do każdej serii.
W sumie to nie wiem czy narzekam, czy zazdroszczę, że to jest takie normalne w
Stanach. On wydał ile, 80 książek? W tym kilka katalogów i retrospektywnych,
ale to jest absolutnie kosmiczna liczba i tak?! </span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span id="docs-internal-guid-f5700355-7fff-8326-c246-a41f8543f60e"><p style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Rafał: Tak, ta ilość. Do tej pory taka obfitość książek fotograficznych kojarzyły mi się głównie z Japonią. Miałem przeświadczenie, że to tam działa to w taki sposób, że co projekt to książka. To tylko świadczy o tym, jak wszechstronny był Lee.</span></p><p style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit; white-space: pre-wrap;">Joanna: Gdybyś miał wybrać jedną z tych książek, tylko jedną – to którą? Od razu powiem, że potrzebuję sugestii. Ja nie umiem wybrać. „America by Car” jest genialna, ale może przez sam temat. Albo „American Musicians” to kompletny odlot. Chociaż pewnie którąś książkę z autoportretami najbezpieczniej. [takie przedświąteczne sugestie, tak?]</span></p><p style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Rafał: Ja będę konsekwentny, którąś z książek o rodzinie. “Family in the pictures?” Może tą. Jakoś ciągnie mnie w kierunku fotografii, która jest blisko codzienności, blisko życia. Zawsze zastanawia mnie, co sprawia, że fotograf sięga po aparat dokładnie w tym – zazwyczaj nie najbardziej spektakularnym – momencie.</span></p><p style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br /></span></p><p style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Joanna: A jakieś niedociągnięcia? Wiesz, ponarzekajmy po polsku? Dla mnie za ciemno. Względy konserwatorskie, oczywiście. Ale nie wiem czy muszę obcować z odbitką z lat 90tych po ciemku, czy nie wolałabym nowych printów za to w świetle. Ale to jest i tak szczyt czepialstwa. Główne moje narzekanie, to takie, że trzeba jechać do Berlina, za granicę, żeby doświadczyć tego dobra... </span></p><div style="text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4O2kgVeDyDJFEr3j2_f2Xe1gUGB4a0t8cyf_GZxp_e8GO0lpPS4-_VrFKepPIWXono8v854g9q5tKdkT0o047E5YNid2FvuUcsW-aRlIJGmlbzaTs05tYXTgTPrtSUY08RPURtq2WnSiw/s1920/DSC03227.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4O2kgVeDyDJFEr3j2_f2Xe1gUGB4a0t8cyf_GZxp_e8GO0lpPS4-_VrFKepPIWXono8v854g9q5tKdkT0o047E5YNid2FvuUcsW-aRlIJGmlbzaTs05tYXTgTPrtSUY08RPURtq2WnSiw/w640-h426/DSC03227.JPG" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilZJBd8fQrVPQOL0cQrklgw334L4j5x6YVRMr2xJRWn-FK7TY_mxr_bMWZhyJ_Oa2N5QN7SnKO1PEH6l8_-0V4Gw6Lt_Py8qp1Astzhh25L_SRCp9cBw1qKgTGxDG-MAY8BgR8CUJ1DSXC/s1920/DSC03240.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilZJBd8fQrVPQOL0cQrklgw334L4j5x6YVRMr2xJRWn-FK7TY_mxr_bMWZhyJ_Oa2N5QN7SnKO1PEH6l8_-0V4Gw6Lt_Py8qp1Astzhh25L_SRCp9cBw1qKgTGxDG-MAY8BgR8CUJ1DSXC/w640-h426/DSC03240.JPG" width="640" /></a></div><span style="color: #666666; font-size: x-small;"><div style="text-align: right;">widoki wystawy / fot. jk</div></span><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Rafał: Tak, to prawda. Ja mam wrażenie, że w Polsce na wystawy takie jak ta się czeka, wypatruje się ich. Z kolei za każdym razem gdy trafiam do Berlina, to jest tam jakaś świetna wystawa, i tak miałem okazję „przy okazji” zobaczyć wystawę Alec’a Sotha’a, Dash’a Snow, Arnolda Newmana czy też wielką i wspaniałą retrospektywę Gerharda Richtera! I tak, wiem, że to zachód a my to Europa Środkowo-Wschodnia, ale jednak chciałoby się, by i u nas wystawy tego kalibru były bliżej standardu niż wyjątku. <br /></span><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Co do niedociągnięć w wystawie, hmm… Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że ja zawsze gubię się w „kierunku zwiedzania”, ale nigdy nie wiem czy to moja przypadłość, czy architektura wystawy jest tak myląca. Mi nie było za ciemno, zdjęcia dostały odpowiednią ilość światła, ale wiem, tak – muzyka! Wolałbym trochę głośniej ten jazzik na początku.</span></div><div style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br /></span><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Joanna: Lee Friedlander na wystawie do 4 grudnia. A my się załapaliśmy jeszcze na kilka przyjemnych rzeczy. Trafiliśmy na ostatni dzień trwania wystawy Roberta Capy „Berlin 1945”. Przyznam, że miałam okazję to widzieć rok temu i pamiętam tamto olśnienie. Utrwaliło mi się teraz. Setka zdjęć z dwóch (?) wizyt w Berlinie. Dużo powtórzeń, ale nie żeby nie edytować Capy, tylko, żeby pokazać warsztat i odkryć to, co przez lata umykało kanonowi Capy. Jak odebrałeś ten wątek? To w ogóle są dobre zdjęcia? </span></div><p style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: Arial; font-size: 11pt; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br /></span></p><p style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnep6MK4WMNpe9blZumaKRXOAYm4KtUVOM285rTOQo8r3WjrgvYZDplmKirOB2LgXt_wLjPCGIsLzgPfiT5ygTudwX0Jzd0uak5B-ACVO1PeZEn-ObIXuUIsWwi3_3Qw68xPePE8raHYzC/s1920/Ausstellungsblick_Robert+Capa.+Berlin+Sommer+1945_%2528c%2529+Foto+Anna+Fischer_2020+09+07_09.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnep6MK4WMNpe9blZumaKRXOAYm4KtUVOM285rTOQo8r3WjrgvYZDplmKirOB2LgXt_wLjPCGIsLzgPfiT5ygTudwX0Jzd0uak5B-ACVO1PeZEn-ObIXuUIsWwi3_3Qw68xPePE8raHYzC/s320/Ausstellungsblick_Robert+Capa.+Berlin+Sommer+1945_%2528c%2529+Foto+Anna+Fischer_2020+09+07_09.jpg" width="320" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaCEQohtRZNXed3SDH_1CGKSwfGfwQWZcbBbAuwOVEpL8OtEA_w2jssHD3XSTTbdadtaoEwmy5Jn2qZd9rtikfx7H8NnJp_HBrYNT90k1WTMrx3nhw05ghTyHhWTCA0dJmKTI8XgZAJ-iP/s1920/Ausstellungsblick_Robert+Capa.+Berlin+Sommer+1945_%2528c%2529+Foto+Anna+Fischer_2020+09+07_12.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaCEQohtRZNXed3SDH_1CGKSwfGfwQWZcbBbAuwOVEpL8OtEA_w2jssHD3XSTTbdadtaoEwmy5Jn2qZd9rtikfx7H8NnJp_HBrYNT90k1WTMrx3nhw05ghTyHhWTCA0dJmKTI8XgZAJ-iP/w200-h133/Ausstellungsblick_Robert+Capa.+Berlin+Sommer+1945_%2528c%2529+Foto+Anna+Fischer_2020+09+07_12.jpg" width="200" /></a></p></span></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="color: #666666; font-size: x-small;">Widoki z wystawy "Robert Capa. Lato 1945" / Ausstellungsblick_Robert Capa. Berlin Sommer 1945_(c) Foto Anna Fischer</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><br /></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYzIfvCeHbI0NrPwsOe4wOhLqju8d1hqPIjZHx6lcumQRMPkffKG2OjcVj1Gkl5oHkXDxu2Kow3DPxVh0fpQNh1pxLMr8P9U9LucqRoxpLR3sv6AnozOrjrYLY3LKGiYEfNmOAAflVVi9q/s1920/Ausstellungsblick_Robert+Capa.+Berlin+Sommer+1945_%2528c%2529+Foto+Anna+Fischer_2020+09+07_02.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYzIfvCeHbI0NrPwsOe4wOhLqju8d1hqPIjZHx6lcumQRMPkffKG2OjcVj1Gkl5oHkXDxu2Kow3DPxVh0fpQNh1pxLMr8P9U9LucqRoxpLR3sv6AnozOrjrYLY3LKGiYEfNmOAAflVVi9q/s320/Ausstellungsblick_Robert+Capa.+Berlin+Sommer+1945_%2528c%2529+Foto+Anna+Fischer_2020+09+07_02.jpg" width="320" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8G1QEv_ll8cmmvz7XQomi-1KFZ5PlukRoOy7pGm5C9sYVF9PIIDqNweYfMgADJ5VZjLmlVlCAnWlGmvi8faSBj6cyc4J7jTfnW7n3wGIdmbXsHJPEPxi8_IcRKKfb1n-fW5IMbXyVC6Z7/s1920/Ausstellungsblick_Robert+Capa.+Berlin+Sommer+1945_%2528c%2529+Foto+Anna+Fischer_2020+09+07_01.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8G1QEv_ll8cmmvz7XQomi-1KFZ5PlukRoOy7pGm5C9sYVF9PIIDqNweYfMgADJ5VZjLmlVlCAnWlGmvi8faSBj6cyc4J7jTfnW7n3wGIdmbXsHJPEPxi8_IcRKKfb1n-fW5IMbXyVC6Z7/w200-h133/Ausstellungsblick_Robert+Capa.+Berlin+Sommer+1945_%2528c%2529+Foto+Anna+Fischer_2020+09+07_01.jpg" width="200" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="color: #666666; font-size: x-small;">Widoki z wystawy "Robert Capa. Lato 1945" / Ausstellungsblick_Robert Capa. Berlin Sommer 1945_(c) Foto Anna Fischer</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">Rafał: <o:p></o:p></span><span style="text-align: center;">Dobra, ale co to znaczy „dobre zdjęcia”? Że są ostre?
Proste? Dobrze naświetlone? Kompozycja jest ok? Trochę zaczepnie odpowiadam,
ale pamiętajmy, że każda fotografia zyskuje z czasem. Jeśli do tego została
wykonana w ważnym momencie – życia, historii – to jest to już powód dla których
jest cenna. I tak, oglądanie tej wystawy, w pomieszczeniach starej, częściowo
zniszczonej podczas II wojny światowej synagogi, to wspaniałe
doświadczenie na wielu poziomach. Same zdjęcia, to bardzo dobra, solidna reporterska
robota. Jest kilka perełek, a tą która mi najbardziej zapadła w pamięć jest perełka z kolczyka</span><span style="text-align: center;"><a href="https://pl.pinterest.com/pin/706009679054082534/"> pani z jednego zdjęcia,
wiesz którego?</a> Siedzi to we mnie tak, że chcę coś o tym napisać i pewnie
niebawem to zrobię. Cieszę się też, że kurator trochę się „lenił” i nie zrobił
swojej selekcji zdjęć. Jest ich po prostu za mało by odbierać widzom możliwość
obcowania ze wszystkimi.</span></p>
<p class="MsoNormal"></p><p style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">J<span style="white-space: pre-wrap;">oanna: Kiedy widziałam tę wystawę za pierwszym razem, to z </span></span>totalnego szoku, w ogóle nie zainteresowałam się miejscem, samą Nową Synagogą. Podpytuję o reakcję na Capę, bo mam oczywiście swoje tropy. Kuratorka wystawy - Chana Schütz, wspominała mi w korespondencji, że mogła na wystawie pokazać 120 prac pochodzących z 28 stykówek, czyli mniej więcej z liczby 600 zdjęć. Czyli jednak było dużo edytowania, a wrażenie, że się podgląda warsztat fotografa było osiągnięte! O sposobach na pokazywanie Capy to jeszcze nie raz będziemy rozmawiać, mam nadzieję :)</p><p></p></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><span id="docs-internal-guid-5c188cd8-7fff-531e-5f0a-c0fde0f1b12f" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><div style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></div></span></div><div class="separator" style="clear: both; margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8G1QEv_ll8cmmvz7XQomi-1KFZ5PlukRoOy7pGm5C9sYVF9PIIDqNweYfMgADJ5VZjLmlVlCAnWlGmvi8faSBj6cyc4J7jTfnW7n3wGIdmbXsHJPEPxi8_IcRKKfb1n-fW5IMbXyVC6Z7/s1920/Ausstellungsblick_Robert+Capa.+Berlin+Sommer+1945_%2528c%2529+Foto+Anna+Fischer_2020+09+07_01.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div><div class="separator" style="clear: both; margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1333" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjculgw0t7Ex3agZzn6tRmkOzHTB5DvG3lM0pYBD8apXl-1Xe9acNw2VlKkF0eb-XbsKQikUW_xDpiYgjO-yOkQijLQRSipLM-q9VT6tmJJF8WGjI8kGONTNRsA7H2ahIesXMV6WTGrButh/s320/Ausstellungsblick_Robert+Capa.+Berlin+Sommer+1945_%2528c%2529+Foto+Anna+Fischer_2020+09+07_03.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" width="222" /><span style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8G1QEv_ll8cmmvz7XQomi-1KFZ5PlukRoOy7pGm5C9sYVF9PIIDqNweYfMgADJ5VZjLmlVlCAnWlGmvi8faSBj6cyc4J7jTfnW7n3wGIdmbXsHJPEPxi8_IcRKKfb1n-fW5IMbXyVC6Z7/s1920/Ausstellungsblick_Robert+Capa.+Berlin+Sommer+1945_%2528c%2529+Foto+Anna+Fischer_2020+09+07_01.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="819" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdXFgXBkpf1-61y2XB6VmTuGP2ZooJW2sjOZtWK3yDOPeb5KxwZ1Vx4Ck94p4P0t4HZHLGtVB1pHi9SL2BGGMlVNHQ_ALgERg71f5_J0txdcCvxol7Y0boDi0tSS7POEBgHIN0aX79F5d2/w256-h320/Robert-Capa-Berlin-Summer-1945-819x1024.jpg" width="256" /></a></span></div><div class="separator" style="clear: both; margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><span style="color: #666666; font-size: x-small; text-align: right;">Widok z wystawy "Robert Capa. Lato 1945" / Ausstellungsblick_Robert Capa. Berlin Sommer 1945_(c) Foto Anna Fischer</span></div><div class="separator" style="clear: both; margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><span id="docs-internal-guid-44d1975b-7fff-0913-f025-f4d919d379ba"><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Joanna: Tymczasem, byliśmy w Berlinie 24 godziny, gdyby nie noc i przerwa w działaniu galerii, pewnie udałoby się coś więcej jeszcze obejrzeć. Odkryliśmy – dzięki Kubie Dąbrowskiemu – niesamowitą twórczość Andyego Sewella. </span><a href="http://www.andysewell.com/" style="text-align: center; text-decoration-line: none;"><span style="color: #1155cc; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; text-decoration-line: underline; text-decoration-skip-ink: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Andy Sewell</span></a> <span style="white-space: pre-wrap;">Jesteś pewnie po lekturze jego albumu „Known and Strange Things Pass” i jak? </span></span></p><div style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Rafał: I to po wielokrotnej. Kuba odkrył przed nami skarb. Mała galeria i tak wspaniała, spokojna, cicha i pełna przestrzeni do interpretacji wystawa. To jest fotografia, która niemal idealnie wpisuje się w to, jak ja ją obecnie rozumiem. Sama książka jest też wspaniale wydana, z przemyślanym, ale nieprzekombinowanym designem. Skupiasz się na zdjęciach, na tym co pokazują, i na tym co ukrywają. Wspaniałości!</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br /></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgh18OsVikw-EOsdV4ChqSUdsGb8338d38e8It9ohHS5oOH6m09Qjc-FoC4z_rLnvsgtS4ijr1951737R0F5VlE4KJw61MScdBL9RoqYykzWDnJoOBljPcTtJRSJH31b5JsLB9MfwsKG9Ok/s1920/DSC03099.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgh18OsVikw-EOsdV4ChqSUdsGb8338d38e8It9ohHS5oOH6m09Qjc-FoC4z_rLnvsgtS4ijr1951737R0F5VlE4KJw61MScdBL9RoqYykzWDnJoOBljPcTtJRSJH31b5JsLB9MfwsKG9Ok/w640-h426/DSC03099.JPG" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEih0MVUXerGvvzncFH1YeLHR_uvFmPRfJZhvae5917ucAnN1x2hkNpPM-qfp2Akzbu61RisvjKWsxclnxTrjW-0Itm4od3ombgMKxhJ2zCM1qlGL5xEehS6tx6W2KSDvusm_okkkMUtCMNu/s1920/DSC03105.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1543" data-original-width="1920" height="257" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEih0MVUXerGvvzncFH1YeLHR_uvFmPRfJZhvae5917ucAnN1x2hkNpPM-qfp2Akzbu61RisvjKWsxclnxTrjW-0Itm4od3ombgMKxhJ2zCM1qlGL5xEehS6tx6W2KSDvusm_okkkMUtCMNu/s320/DSC03105.JPG" width="320" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoD0pywJfNVwqdJl15NfC4vUgOxYt9HMrnqevuqIu-WEoox4xYIkpUXHhPuEfhZdMVIqfURYl7xCmLyR-woDjL7sac_I1eCrUgkQMbhWZ5QcP_c6qTRfDx9JV0ciCb5JiKOigboskSQPvd/s1859/DSC03116.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1226" data-original-width="1859" height="132" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoD0pywJfNVwqdJl15NfC4vUgOxYt9HMrnqevuqIu-WEoox4xYIkpUXHhPuEfhZdMVIqfURYl7xCmLyR-woDjL7sac_I1eCrUgkQMbhWZ5QcP_c6qTRfDx9JV0ciCb5JiKOigboskSQPvd/w200-h132/DSC03116.JPG" width="200" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGJ__kliHRJen-QABXHOdp7AWV77X1JDR6xb0pKMdi7n7ZpRPggQROeoJeo0fzKKPnyrTBEN1eX1PQ7Dz1KbF1WKnZbDTFJGWnkxEM2UlzloOtTHhaZBjxewHwfUB4UDx_ePwG3KPGFtgm/s1859/DSC03116.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1226" data-original-width="1859" height="422" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGJ__kliHRJen-QABXHOdp7AWV77X1JDR6xb0pKMdi7n7ZpRPggQROeoJeo0fzKKPnyrTBEN1eX1PQ7Dz1KbF1WKnZbDTFJGWnkxEM2UlzloOtTHhaZBjxewHwfUB4UDx_ePwG3KPGFtgm/w640-h422/DSC03116.JPG" width="640" /></a></div><span style="color: #666666; font-size: x-small;"><div style="text-align: right;">widok wystawy / Robert Morat Galerie / fot. jk</div></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><p></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Joanna: Wystawa szalenie przyjemna, kameralna, ciekawa przestrzeń i świetnie wykorzystana. </span><a href="https://www.berlinphotoweek.com/satellites-date/robert-morat-galerie-andy-sewell-known-and-strange-things-pass" style="text-align: center; text-decoration-line: none;"><span style="color: #1155cc; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; text-decoration-line: underline; text-decoration-skip-ink: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">ROBERT MORAT GALERIE / Andy Sewell | Known and Strange Things Pass — BERLIN PHOTO WEEK</span></a> <span style="white-space: pre-wrap;">W ogóle to jest chyba najlepsze w tym (i innych miastach zachodnich) mnogość malutkich galerii, w których po prostu są świetne nieduże wystawy i znakomite prace. Podobnie dotarliśmy za przewodnictwem Kuby do malutkiej Michael Reid Gallerie. A tam, Trent Parke! </span><a href="https://michaelreid.com.au/exhibition/the-crimson-line-berlin/?v=322b26af01d5" style="text-align: center; text-decoration-line: none;"><span style="color: #1155cc; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; text-decoration-line: underline; text-decoration-skip-ink: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">The Crimson Line - Art Exhibition - Michael Reid Gallery</span></a> <span style="white-space: pre-wrap;">Pomysłowo pokazane (większa część serii wisiała w jednym pasie - fryzie dookoła galerii). W drugim pomieszczeniu - chyba biurowym - dopiero duże formaty prac. Niedosyt nieprawdopodobny. Ale to taki przykład serii, która na mnie działa w galerii, ale już nie w książce. Pewnie mi zaraz powiesz, jak bardzo jestem w błędzie...</span></span></p><div style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Rafał: Nie wiem czy od razu w błędzie, po prostu patrzysz przez filtr siebie – i to chyba w sztuce jest najcenniejsze, że trafia do każdego w inny sposób (może też nie trafiać wcale, zdarza się). Myślę, że nie powinienem się tu wypowiadać, bo jestem totalnym fanem Trent’a Parke’a. Mam wrażenie, że jest to jeden z tych fotografów, który nie wiem czego by się nie dotknął, to robi to wspaniale. Już od “Dream / Life” - gdy jako absolutny świeżak w fotografii spędzałem dosłownie godziny zastanawiając się: jak on to zrobił? – poprzez „Sold Out” czy też „Christmass Tree Bucket”, ja kupuję od niego wszystko. Z tego powodu pozostawię sobie tu prawo do milczenia. </span></p><div style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div style="text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUy8Wa9laRlQ4mZlLd01arBiM_hjn0v0iOQuBW97XkK55MOW0ni9z_D4kONZ5i2rKDCV4AmDiDtPtz4f8f-z7BajZOONTs98KSTc_3Rg-ZJ3Nw-Jzu_sRECRPyUXmUBeKwtRnUhyphenhyphenGftSIU/s1920/DSC03083.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUy8Wa9laRlQ4mZlLd01arBiM_hjn0v0iOQuBW97XkK55MOW0ni9z_D4kONZ5i2rKDCV4AmDiDtPtz4f8f-z7BajZOONTs98KSTc_3Rg-ZJ3Nw-Jzu_sRECRPyUXmUBeKwtRnUhyphenhyphenGftSIU/w200-h133/DSC03083.JPG" width="200" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieSOk_B9V9jZ7z01mvy7Zl-x8sEtgMnCItmZXadav6f69lh6QFoUOPUMYDiO2dYR3O0-STc2COT85K7qFrzPFOAjgJBMFDWguAkldgG7-LHCRGWj7Vxv6t_4iypAIYMSu0t86wGjOLIXLt/s1855/DSC03084.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1237" data-original-width="1855" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieSOk_B9V9jZ7z01mvy7Zl-x8sEtgMnCItmZXadav6f69lh6QFoUOPUMYDiO2dYR3O0-STc2COT85K7qFrzPFOAjgJBMFDWguAkldgG7-LHCRGWj7Vxv6t_4iypAIYMSu0t86wGjOLIXLt/s320/DSC03084.JPG" width="320" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipFjhr2e81OLNDNOsYPyWJ4aQ9XVp_rlB2IxoNLBHvw5cYArLD7nBtsNDXO0ErvksP8glKHgNeeKdvCaOIAdB-VPRCjZ0KXZy4KIlB8VpK8MgFWJBoliAoOCqPmc_mt-FSDoAcJVl1ih-T/s1920/DSC03088.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1280" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipFjhr2e81OLNDNOsYPyWJ4aQ9XVp_rlB2IxoNLBHvw5cYArLD7nBtsNDXO0ErvksP8glKHgNeeKdvCaOIAdB-VPRCjZ0KXZy4KIlB8VpK8MgFWJBoliAoOCqPmc_mt-FSDoAcJVl1ih-T/s320/DSC03088.JPG" width="213" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxVgBMQlFNiUilOO02-YigzeroNQ0W2fi77EW7XkWxMdCT0GRxbnXvpIMQAHt7CI65AwzVPIQlB6ndXnDyVp38XGt9E7RBmFS20ZY4eS_Q_Nzi9NYJIX8tCr77enjuJYUEXAg5y0MfA6bi/s1920/DSC03090.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1280" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxVgBMQlFNiUilOO02-YigzeroNQ0W2fi77EW7XkWxMdCT0GRxbnXvpIMQAHt7CI65AwzVPIQlB6ndXnDyVp38XGt9E7RBmFS20ZY4eS_Q_Nzi9NYJIX8tCr77enjuJYUEXAg5y0MfA6bi/s320/DSC03090.JPG" width="213" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihez-Lx6w0ou0Nh4tHZT0q03P7nj_0a39UgNgGrw8alTJ16FHd48yD2AqFoevLrZisxxdNtpEpzbkfTesfOCUXzBPgjzGF_hPYMK8n6BWekxO_FYdCH4dQ6J0R6RFbixYxZGN2YNwR_L8Q/s1920/DSC03098.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1184" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihez-Lx6w0ou0Nh4tHZT0q03P7nj_0a39UgNgGrw8alTJ16FHd48yD2AqFoevLrZisxxdNtpEpzbkfTesfOCUXzBPgjzGF_hPYMK8n6BWekxO_FYdCH4dQ6J0R6RFbixYxZGN2YNwR_L8Q/s320/DSC03098.JPG" width="197" /></a><span style="color: #666666; font-size: x-small;"> widok wystawy / Michael Reid Berlin / fot. jk</span></div><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Joanna: Ha! “Czego by się nie dotknął, to robi to wspaniale” my ciągle o tym samym rozmawiamy, podmieniając tylko nazwiska ;) </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Na koniec jeszcze skorzystam z publiczności. Przeszukałam internet, i nie umiem odnaleźć. Otóż zaraz przy C/O, w bocznej uliczce Yvy Bogen wiszą zdjęcia, jest cała seria znakomitych portretów – przede wszystkim muzyków. Mam poczucie, że te zdjęcia znam, widziałam. Ale to może być powidok, bo tak znane buzie przecież. Wiszą bardzo wysoko, na metalowych płytach, które też niesamowicie odbijają światło. No i nie wiem kto jest autorem/autorką. Może ktoś z czytelników pomoże w tej kwestii? Nie wygląda, żeby to była czasowa sprawa, więc gdyby ktoś zajrzał do Berlina, to zaraz przy stacji ZOO – idźcie i cieszcie oczy ☺ </span></p><div style="text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3HjRy0r5lBI-nRI4zqNht3hZ4CXVv6i8WuBcilYn1bmNFb4jeKgHOEQ-eCjaI8vVqN2k7YFfRBSR6RG8N9kNHqoQbp4WjrDsCgko2otzRI9d-_LA4RM6lkt6wUmQpDRDrC2cPVPWgv8ca/s1000/DSC03322.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="667" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3HjRy0r5lBI-nRI4zqNht3hZ4CXVv6i8WuBcilYn1bmNFb4jeKgHOEQ-eCjaI8vVqN2k7YFfRBSR6RG8N9kNHqoQbp4WjrDsCgko2otzRI9d-_LA4RM6lkt6wUmQpDRDrC2cPVPWgv8ca/s320/DSC03322.JPG" width="213" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBHqghZybCYRB1V7QMTLZzHcoEgtrDlSYWLrsW-4j-PYt_zcci7fpclsVowhuTZdT44vrayKsP-FtURaXrlpwB1LCuqoZbjIRb1Usg7pOoGKICjEj3Huj5Tvb1u99ED_6J7ILbLsjTsRKC/s1000/DSC03323.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="667" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBHqghZybCYRB1V7QMTLZzHcoEgtrDlSYWLrsW-4j-PYt_zcci7fpclsVowhuTZdT44vrayKsP-FtURaXrlpwB1LCuqoZbjIRb1Usg7pOoGKICjEj3Huj5Tvb1u99ED_6J7ILbLsjTsRKC/s320/DSC03323.JPG" width="213" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6Q256pdq4js-LynBx4ALWjBCz6QwdsqOKw77d9YUTcVg2e_iQCeN7anPelv3Z5dm2d0O6f0_4J0KipAjLhWjj27bHdWTMLpfRd7sSotcvV-6exrmvVz4_hBhYXCClZUlsaj7-heTqV7i6/s1000/DSC03318.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="667" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6Q256pdq4js-LynBx4ALWjBCz6QwdsqOKw77d9YUTcVg2e_iQCeN7anPelv3Z5dm2d0O6f0_4J0KipAjLhWjj27bHdWTMLpfRd7sSotcvV-6exrmvVz4_hBhYXCClZUlsaj7-heTqV7i6/s320/DSC03318.JPG" width="213" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKfouzSn_rbTNuZddknKHUAw94RQNCvKa9gLuTq5112PAF3mgKs0YYhJ2wt9YCNqQbnlpaWu06mnTlB0HL7zEyqKSLHMB3tBCDGBwwXgFSWSo1MzYb0PKAE6Rkloe86kxxbUgmzmiSUKK-/s1000/DSC03329.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="667" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKfouzSn_rbTNuZddknKHUAw94RQNCvKa9gLuTq5112PAF3mgKs0YYhJ2wt9YCNqQbnlpaWu06mnTlB0HL7zEyqKSLHMB3tBCDGBwwXgFSWSo1MzYb0PKAE6Rkloe86kxxbUgmzmiSUKK-/s320/DSC03329.JPG" width="213" /></a><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBHqghZybCYRB1V7QMTLZzHcoEgtrDlSYWLrsW-4j-PYt_zcci7fpclsVowhuTZdT44vrayKsP-FtURaXrlpwB1LCuqoZbjIRb1Usg7pOoGKICjEj3Huj5Tvb1u99ED_6J7ILbLsjTsRKC/s1000/DSC03323.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixRo1cW5rsb2BnkfVuOmQ9gtIRs6crOMcKSPk664lfgIQzqrJpfNS7RWbHQgDQqTDjeeCIKqwMQSW0Ez9llqRzxTUbdKkDTmDQUA4C2onzcG7xZwhppP6cDwSDNJcQjJTNWkyy2Ss7FKrO/s1000/DSC03328.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1000" height="427" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixRo1cW5rsb2BnkfVuOmQ9gtIRs6crOMcKSPk664lfgIQzqrJpfNS7RWbHQgDQqTDjeeCIKqwMQSW0Ez9llqRzxTUbdKkDTmDQUA4C2onzcG7xZwhppP6cDwSDNJcQjJTNWkyy2Ss7FKrO/w640-h427/DSC03328.JPG" width="640" /></a></div><br /></div><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Rafał: Ja nie wiem i szczerze mówiąc słabo je pamiętam, bo byłem już wtedy strasznie głodny i myślałem tylko o wegańskiej kaczce, gdy Ty pełna zachwytu oglądałaś i fotografowałaś doprowadzając mnie na skraj wycieńczenia. ;-)</span></p><div style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Joanna: Wycieńczenia?! Przy takim świetle jak tam wtedy?! Widzę, że mamy odpowiedź na pytanie co to są dobre zdjęcia, a raczej kiedy widz je może docenić. Na głodnego nie można sztuki doświadczać. Dziękuję za rozmowę i sprawdzamy z wyprzedzeniem co będą pokazywać w Berlinie :)</span></p><div style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Rafał: Dziękuję! Do Berlina można jechać w ciemno, tam zawsze jest coś do obejrzenia.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br /></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Joanna: Owszem! A tu najłatwiej sprawdzić: <a href="http://www.photography-in.berlin/eventcalendar/events-in/">Photography in Berlin</a></span></p><div style="text-align: left;"><span style="font-family: Arial; font-size: 11pt; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br /></span></div></span></div><div class="separator" style="clear: both; margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: left;"><br /></div></div><p></p>joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-42764373449797047802021-11-13T20:25:00.005+01:002021-11-13T23:29:00.729+01:00American Photography. Pozycja obowiązkowa czy nie tędy droga? <p><span style="font-family: georgia;"> </span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEig3vy5rmDixEf9gaXK1SlncS5XrJfin6ZCN8XP4zcEFykbNWFtjL7Ond7LaRqwRKEvlnngafCqpcB9jUmma2_HQ8Ja9mFnoS_rSqU5_CL1QNEOCL-fYusmBuQMEsBdxRWPqyNc5R1sUwmg/s1920/gregory_crewdson.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: georgia;"><img border="0" data-original-height="1528" data-original-width="1920" height="510" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEig3vy5rmDixEf9gaXK1SlncS5XrJfin6ZCN8XP4zcEFykbNWFtjL7Ond7LaRqwRKEvlnngafCqpcB9jUmma2_HQ8Ja9mFnoS_rSqU5_CL1QNEOCL-fYusmBuQMEsBdxRWPqyNc5R1sUwmg/w640-h510/gregory_crewdson.JPG" width="640" /></span></a></div><div style="text-align: right;"><span style="color: #666666; font-family: georgia; font-size: x-small;">Gregory Crewdson, Untitled, 1998–2002, The Albertina Museum, Vienna – The ESSL Collection, Photo: Mischa Nawrata, Vienna © Gregory Crewdson. Courtesy Gagosian</span></div><p></p><p class="MsoNormal" style="text-indent: 0.6pt;"><span style="font-family: georgia;">„American Photography” ogromna
wystawa, około 180 prac. Super znane nazwiska, super znane zdjęcia. Od 24
sierpnia do 28 listopada 2021 w Albertinie w Wiedniu. Joanna Kinowska i Tomek
Kubaczyk rozmawiają o wystawie. <a href="https://www.albertina.at/en/exhibitions/american-photography/">American Photography « The Albertina Museum Vienna</a></span></p><p class="MsoNormal" style="text-indent: 0.6pt;"><span style="font-family: georgia;">Joanna: Rozmawialiśmy w drodze,
rozmawialiśmy na miejscu – w galerii, i teraz porozmawiajmy po i dla innych, do
przeczytania. „Great Expectations” – „Wielkie nadzieje”? </span></p><p></p><p class="MsoNormal"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">Tomek: Przyznam, że nadzieje były. Wprawdzie nastawiałem się
na klasycznie zrobioną wystawę klasycznej fotografii, ale po cichu liczyłem na
ciekawe pokazanie jakiegoś wątku amerykańskiej fotografii. Wątku, gdyż nie
oczekiwałem, że dostaniemy w tych kilku pomieszczeniach wyczerpującą opowieść o
amerykańskiej fotografii, ale jednak liczyłem na coś więcej niż: „patrzcie co
mamy i co nam się udało zebrać”. A trochę tak wyszło.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBC0UFEnZF9taBB8E8_r0Lg7eWLQszMxnEY12o1LaTiFWpY19DxEzO2bVtmz5C3vRiQceFS3SUBQ3StUoUlSvDzYl-NDPkaMKLQJmPbtgYppVlusrdXRfDGeH3XN6XycHuAEQM9sgOR-yg/s1772/joel_meyerowitz_red_interior-_provincetown-_1977_c_joel_meyerowitz-_courtesy_collection_trevor_d__traina.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: georgia;"><img border="0" data-original-height="1404" data-original-width="1772" height="508" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBC0UFEnZF9taBB8E8_r0Lg7eWLQszMxnEY12o1LaTiFWpY19DxEzO2bVtmz5C3vRiQceFS3SUBQ3StUoUlSvDzYl-NDPkaMKLQJmPbtgYppVlusrdXRfDGeH3XN6XycHuAEQM9sgOR-yg/w640-h508/joel_meyerowitz_red_interior-_provincetown-_1977_c_joel_meyerowitz-_courtesy_collection_trevor_d__traina.jpg" width="640" /></span></a></div><p class="MsoNormal" style="text-indent: 0.6pt;"><span style="color: #666666; text-align: right; text-indent: 0px;"><span style="font-family: georgia; font-size: x-small;">Joel Meyerowitz, Red Interior, Provincetown, 1977, Ambassador Trevor Dow Traina © Joel Meyerowitz, Courtesy Howard Greenberg Gallery</span></span></p><p class="MsoNormal" style="text-indent: 0.6pt;"><span style="font-family: georgia; font-size: small; text-align: right; text-indent: 0px;"></span></p><div class="separator" style="clear: both; color: #666666; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZT5-0xZNlYe6Q_WPS246HGAMbKExCSCy3Q8qYEvGWwNjYACSaeejwdJRHvq_g14lfJEgs6hxEjwyYGUn3DJ8WE9PNwySqA4u6WQVb_9xUfaA3IaIYQJBqUpI2nfQeM2VPIvEs2SKQyuoZ/s1920/IMG_8803.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: georgia;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZT5-0xZNlYe6Q_WPS246HGAMbKExCSCy3Q8qYEvGWwNjYACSaeejwdJRHvq_g14lfJEgs6hxEjwyYGUn3DJ8WE9PNwySqA4u6WQVb_9xUfaA3IaIYQJBqUpI2nfQeM2VPIvEs2SKQyuoZ/w640-h480/IMG_8803.JPG" width="640" /></span></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="color: #666666; font-family: georgia; font-size: x-small;">(dokumentacja wystawy, fot. tk)</span></div><span style="color: #666666; font-family: georgia;"><br /></span><p></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;">Joanna: Słyszeliśmy o tej wystawie, zanim tam dotarliśmy, że
jest świetna. Ale nie miałam jakichś szczególnych nadziei, na jakieś wow
podsumowanie czym jest i jaka jest amerykańska fotografia. Po prostu byłam
pewna, że pooglądamy sobie w oryginale (mam na myśli w realu i oryginalnych
formatach) świetne zdjęcia. I tu absolutnie pełna satysfakcja. Oczy się
cieszyły same. Ba, pierwszy chyba raz zrobiłam sobie selfie na wystawie ze
zdjęciem, serio serio. To coś znaczy!</span></p><p></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;">Masz jakieś jedno zdjęcie z tej dwusetki, które Cię totalnie
wgniotło w ziemię?</span></p><p class="MsoNormal"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">Tomek: Dokładnie tak! Słyszałem, że na wystawie są głównie
nowe printy zrobione na wystawę, tymczasem większość prac to jednak oryginalne
fotografie z różnych kolekcji Albertiny uzupełnione wypożyczeniami z kolekcji byłego
Ambasadora USA w Austrii Trevora D. Trainy. I zobaczenie ich w takiej
liczbie to była sama radość. Wszystko czytelne, żadnych
przeszkadzających blików, przestrzeń na odejście i podejście. Nie mam uwag co
do tego w jaki sposób technicznie zaprezentowano te zdjęcia. Dzięki temu można było
bez przeszkód się w nie wpatrywać. Nie wiem czy któreś mnie wgniotło w taki
odkrywczy sposób – w końcu to kanon. Znamy prace, znamy autorów.</span></p><p class="MsoNormal"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">
Ale np. historia Gillesa i Gotscho pokazana przez Nan Goldin zawsze odbiera
mowę. W Albertinie zobaczyliśmy 10 dużych zdjęć tej opowieści o miłości,
czułości, smutku, chorobie, oczekiwaniu na śmierć. Każdy z nas zna tę opowieść,
ale i tak za każdym razem – żeby użyć tego sformułowania wgniata w ziemię. Tym
bardziej gdy tę poruszającą historię o miłości między partnerami sprzed 30 lat
skonfrontujemy z obecną oficjalną narracją o LGBT w Polsce.</span></p><p class="MsoNormal" style="text-indent: 0.6pt;">
</p><p class="MsoNormal"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipHz8ldOpdBhfaiq9RFNQK8RJQ-4f8527lgMCk_W2odseIhtc-Dw1wbyT0tCsWaDR9Fs26TvBR7MwsScn3QopOQ1cZYtkc41_mdd9V3JyGGkBwL69lVNArKaHZ1uk8QetLh5tX9soepDRI/s1920/DSC04179.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: georgia;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipHz8ldOpdBhfaiq9RFNQK8RJQ-4f8527lgMCk_W2odseIhtc-Dw1wbyT0tCsWaDR9Fs26TvBR7MwsScn3QopOQ1cZYtkc41_mdd9V3JyGGkBwL69lVNArKaHZ1uk8QetLh5tX9soepDRI/w640-h426/DSC04179.JPG" width="640" /></span></a></div><o:p><span style="font-family: georgia;"><div style="text-align: right;"><span style="color: #666666; font-size: small;"> </span><span style="color: #666666; font-size: x-small;">(dokumentacja wystawy, fot. jk)</span></div><div style="text-align: right;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWb0kMMB236WxpZtoNGVdrrNZRgummgKFhc2w-Z_rnARdQpzgnB1qBJ8V5ghrVa7ghKvwvBWPymsqmF19a0B3GBqAdilt6YaZGo3Qw0bQ7QitFDYw93s_UDdMoCjn-DzKT77dP0aGJfH9O/s1920/IMG_8828.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWb0kMMB236WxpZtoNGVdrrNZRgummgKFhc2w-Z_rnARdQpzgnB1qBJ8V5ghrVa7ghKvwvBWPymsqmF19a0B3GBqAdilt6YaZGo3Qw0bQ7QitFDYw93s_UDdMoCjn-DzKT77dP0aGJfH9O/w640-h480/IMG_8828.JPG" width="640" /></a></div><span style="color: #666666; font-size: x-small;">(dokumentacja wystawy, fot. tk)</span><br /><span style="color: #666666; font-size: small;"><br /></span></div></span></o:p><p></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;">Joanna: No właśnie, silne emocje, a nie odkrycie (potem
będzie i o odkryciach). Mi się chce płakać za każdym razem jak widzę zdjęcia
Saula Leitera. One zawsze są tak niepozorne, skromne, a tak bardzo zatrzymują.
A było w Albertinie całkiem go sporo. Osobno te „klasyczne”, a osobno z serii „Early
color”. No i to przy jednej z jego prac mam właśnie selfie ;) Ale też takich łez szczęścia to miałam więcej
na wystawie. </span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-size: 12pt;"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">Tomek: Silne wrażenie zrobiły na mnie trzy zdjęcia Joela
Sternfelda. Również znane – jedno z nich, to płonącego domu z McLean z 1978
znalazło się nawet na okładce jednego z jego albumów („American Prospects” z 1987
roku) </span></span><span style="font-size: 12pt;"><span style="color: #444444; font-family: georgia;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">–</span></span> a jednak w tym układzie i tej wielkości mnie zachwyciły. Zdjęcia różnego
rodzaju wypadków czy katastrof (płonący dom, osunięcie ziemi, zbiegły, wyczerpany słoń na środku drogi) możemy
oglądać jak amerykański pejzaż, z oddalenia, na chłodno, praktycznie bez akcji.
Wypadki są elementem zdjęcia, owszem budują obraz, ale w gruncie rzeczy
oglądamy coś obok. Dom płonie widzimy trwającą akcję gaśniczą, ale to tło, na
pierwszym planie mamy strażaka wśród dyń przy sklepiku z produktami z farmy. Co
tu robi? Dlaczego nie gasi pożaru tylko stoi z dynią pod pachą? Sytuacja wręcz surrealna.</span></span></p><p class="MsoNormal"><o:p><span style="font-family: georgia;"></span></o:p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: georgia;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigquxI-aFcGkYRmCJconC69rxPBnxli6i8pYENKJGKQGUsbNSUltoWl-IsJJGOkhsCG_ZHvTf0Bz5nt0ZXjdZRHSGJEvbWYnyCaMwY1LBq4HuCI67ifVI5iQbfLbkw-da8-SWUBw958CQT/s1631/Zrzut+ekranu+%2528313%2529.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="764" data-original-width="1631" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigquxI-aFcGkYRmCJconC69rxPBnxli6i8pYENKJGKQGUsbNSUltoWl-IsJJGOkhsCG_ZHvTf0Bz5nt0ZXjdZRHSGJEvbWYnyCaMwY1LBq4HuCI67ifVI5iQbfLbkw-da8-SWUBw958CQT/w640-h300/Zrzut+ekranu+%2528313%2529.JPG" width="640" /></a></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: georgia;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlRRv8hXk27rBg3BE6BhJi9sPz0q6KgqQBJc9_zQTNT-zh8Gr8qhgeu86_IdX1rNOnuV0S0dzwaGHGb4Ez37QP7brHjMqYufPepYHJWhe1z2JvCxZzymCdnV9wMSxPBGAijfSokb8Y9PSj/s2048/joel_sternfeld_red_rock_state_campground-_gallup-_new_mexico-_september_1982-_1982_c_courtesy_of_the_artist_and_luhring_augu.jpg" style="font-size: small; margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1630" data-original-width="2048" height="510" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlRRv8hXk27rBg3BE6BhJi9sPz0q6KgqQBJc9_zQTNT-zh8Gr8qhgeu86_IdX1rNOnuV0S0dzwaGHGb4Ez37QP7brHjMqYufPepYHJWhe1z2JvCxZzymCdnV9wMSxPBGAijfSokb8Y9PSj/w640-h510/joel_sternfeld_red_rock_state_campground-_gallup-_new_mexico-_september_1982-_1982_c_courtesy_of_the_artist_and_luhring_augu.jpg" width="640" /></a></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span><span style="color: #666666; font-family: georgia; font-size: x-small; text-align: right;">Joel Sternfeld, Red Rock State Campground, Gallup, New Mexico, September, 1982, The ALBERTINA Museum, Vienna – Permanent loan from the Austrian Ludwig Foundation for Art and Science © Courtesy Joel Sternfeld and Buchmann Galerie, Berlin 2021</span></span></div><span style="font-family: georgia;"><br /></span><p></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;">Joanna: Mnie tak bardzo zatrzymało zdjęcie, w sumie
wszystkie prace Philipa Lorca-diCorcia. Ale jedno bardziej. Pochodzące z serii
„Hustlers” (o czym podpisy nie wspomniały akurat): „Michael Jenson, 19 lat,
Dallas, Texas; $20 i Jerry Ime, 18 lat, Wichita, Kansas; $20”. Wydawało mi się,
że tę serię dobrze znam. Tej pracy jednak nie widziałąm wcześniej. Jest
zupełnie zjawiskowa. Ilośc mikrohistorii, które tu się rysują. Ci chłopcy
siedzący na tej samej ławce, ale jakby w innych czasoprzestrzeniach. Jeszcze
ich stałość, zastygnięcie, bezruch, zderzone z ruchem aut. Mam tu i powidoki z
Leitera i z Lartigue’a! Ale też to zdjęcie, razem z datą, ubraniem modeli –
gdzieś mnie przenosi w świat muzyki, teledysków. Ta scena robi z modeli, znów
młodych zwykłych chłopaków, którzy prędzej jadą na koncert czy imprezę, a nie
czekają na klienta.</span></p><p class="MsoNormal"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg21iaWwE8nfd1GVOEMYzps8neUYZToAsW2UUXxEUvSTGdcdaNEmhApnzphV1E05-yyg7wiC8PhjcM6lCUSCRDW8pYhfHvPwnjd1bJOMwhE0OF4I_BAD2wfmnjHDCYhbS7IfINgl4EuGh4O/s1920/DSC04183.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: georgia;"><img border="0" data-original-height="1366" data-original-width="1920" height="285" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg21iaWwE8nfd1GVOEMYzps8neUYZToAsW2UUXxEUvSTGdcdaNEmhApnzphV1E05-yyg7wiC8PhjcM6lCUSCRDW8pYhfHvPwnjd1bJOMwhE0OF4I_BAD2wfmnjHDCYhbS7IfINgl4EuGh4O/w400-h285/DSC04183.JPG" width="400" /></span></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="font-family: georgia; font-size: x-small;"><span style="color: #999999;">(<span style="text-align: left;">Philip Lorca-diCorcia, </span><span style="text-align: left;">„Michael Jenson, 19 lat, Dallas, Texas; $20 i Jerry Ime, 18 lat, Wichita, Kansas; $20”.</span>z d</span><span style="color: #999999;">okumentacji wystawy, fot. jk)</span></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: georgia;"><br /></span></div><p></p><table cellpadding="0" cellspacing="0"><tbody>
<tr>
<td height="1"></td>
</tr>
</tbody></table><span style="font-family: georgia;">Joanna: Wystawa jak podręcznik. Tak znane prace. A mi jednak – ale dopiero
dobre kilka dni po wyjściu stamtąd, zaczęło coś przeszkadzać. Zastanowiłam się,
czego mi tam brakowało.</span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: georgia;">Odruchowo powiedziałam, że Parksa. Bo od kilku lat po prostu
sobie nie wyobrażam inaczej. Ale ten Parks to tylko takie hasło wywoławcze.
Patrz, w ogóle wątek nie-białej fotografii pominięty. Było, owszem, o
socjologii trochę, dokumentowaniu, ale takiego stricte reportażu nie było. W
ogóle trochę mnie wybił ten wątek Farm Security Administration, skąd oni tam
nagle? Skąd Weegee? A jeśli idziemy tak, no to brakuje nawet Margaret
Bourke-White, Dorothei Lange, Lee Miller, nie mówiąc o „połowie” Magnum. No ale
dobrze, gdyby nawet koncentrować się na tym – wedle tekstu wstępnego – po 45 roku,
w takim układzie Gordon Parks czy Eugene Smith to konieczność, a Eve Arnold,
Berenice Abbott czy Eshter Bubley? A potem patrzę jeszcze raz na listę i myślę
– no coś bardzo poszło nie tak. To faktycznie podręcznikowa wystawa, tylko taka
robiona dwie dekady temtu – kiedy jeszcze można było tak robić. <span lang="EN-US">5 kobiet tylko?! Diane Arbus, Cindy
Sherman, Lisette Model, <st1:place w:st="on">Nan</st1:place> Goldin i Tina
Barney. </span>Nie rozumiem kompletnie klucza wyboru... A czego Tobie zabrakło?</span></p><p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: left;"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">Tomek: Ja na przykład nie rozumiem tego jednego zdjęcia Ansela
Adamsa. Niby do części „Topografie”, niby pasuje, ale według informacji
prasowych mamy zobaczyć Stany Zjednoczone poprzez pokazanie mieszkańców i ich
środowisk. Mamy uchwycić kraj poprzez jego uwarunkowania polityczne i społeczne. Co
więc tam robi 1 (słownie: jeden) pejzaż Ansela Adamsa? No, a jeżeli pejzaż i Adams
to dlaczego nie ma reszty grupy f/64? Choćby takiej Imogen Cunningham czy Edwarda
Westona bardziej pasujących do tematu topografii w kontekście socjologicznego środowiska
człowieka. Niewątpliwie z punktu widzenia amerykańskiej fotografii pejzaż lat 20-40
był po piktorializmie czymś nowym, ale w takiej reprezentacji i czy na pewno na
tej wystawie? Wygląda jakby ktoś uznał, że skoro już ma to zdjęcie to dlaczego
go nie pokazać? Tak samo widzę sytuację z Weegem i z Farm Security Administration (FSA). Mamy
to – więc pokażemy.</span></div><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: georgia;">Joanna: Powstrzymałbyś się? ;) </span></p><p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">Tomek: Jasne! I tak w każdej sekcji. Np. w „Portret jako lustro społeczeństwa” świetnie,
że mamy Lisette Model czy Larry’ego Finka. Znajdziemy też Arbus, no bo jakby
mogło jej nie być, a potem potem wchodzi Avedon. No ładne te zdjęcia i jedne z
jego pierwszych, ale raczej widziałbym tam coś z jego „In the American West”
albo ze „Small Trades” Irving Penna, jeżeli koniecznie szukamy studyjnych porterów
spod ręki wielkich nazwisk.</span></p><p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: left;"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">W części o społeczeństwie „Social Landscape” mamy Franka, Kleina, Friedlandera,
Winogranda, Evansa. Wydaje się, że trudno narzekać. Ale chętnie bym tu zobaczył
jeszcze choćby Helen Levitt, Mary Ellen Mark czy Vivian Maier (tak, kobiet
brakuje na tej wystawie!) Ale jeszcze bardziej brakuje mocnych reportaży
społecznych np. wspomnianego przez Ciebie Parksa albo mocnych zdjęć np. Larryego Clarka czy Susan Meiselas
(drobna uwaga - w tym samym czasie w Kunst Haus w Wiedniu można obejrzeć i "Carnival Strippers" i "Prince Street Girls"). W ogóle bardzo grzeczne (nie mylić z lekkie) są te zdjęcia
z Albertiny. </span></div><p></p></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiy_vdMapAGPEjpvo6MCnoC3orDO4jSWKBlOAlRUfV3NJkfB_WnuZRg2Kr5yVtomRPmZq8dL4oeOH3u5yeZyJJbiSHN7AcbvU1IxvT0XFclikNzUknQb98yCzGcYrkkgAHNmLXl0DTXimbq/s2048/cindy_sherman_untitled_film_still.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: georgia;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1339" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiy_vdMapAGPEjpvo6MCnoC3orDO4jSWKBlOAlRUfV3NJkfB_WnuZRg2Kr5yVtomRPmZq8dL4oeOH3u5yeZyJJbiSHN7AcbvU1IxvT0XFclikNzUknQb98yCzGcYrkkgAHNmLXl0DTXimbq/w418-h640/cindy_sherman_untitled_film_still.jpg" width="418" /></span></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="color: #666666; font-family: georgia; font-size: x-small;">Cindy Sherman, Untitled Film Still, 1980, Albertina, Wien - The ESSL Collection, Foto: Franz Schachinger © Cindy Sherman</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="color: #666666; font-family: georgia; font-size: x-small;"><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglwxEkp8qwVJqUR9xK7CWbODmttG4-rXKD67kZN4H8X2jka9UngNHiSlM_YmSAxH8fVtkIsxjhMyLkz67az9ttKlf-7osjEQywExFfqSH_acNEBNh7wHKLUEQifrrJTTwIn-l-fdh2V38h/s1774/garry_winogrand_beverly_hills-_california-_1978_c_garry_winogrand-_courtesy_fraenkel_gallery-_san_francisco.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1181" data-original-width="1774" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglwxEkp8qwVJqUR9xK7CWbODmttG4-rXKD67kZN4H8X2jka9UngNHiSlM_YmSAxH8fVtkIsxjhMyLkz67az9ttKlf-7osjEQywExFfqSH_acNEBNh7wHKLUEQifrrJTTwIn-l-fdh2V38h/w640-h426/garry_winogrand_beverly_hills-_california-_1978_c_garry_winogrand-_courtesy_fraenkel_gallery-_san_francisco.jpg" width="640" /></a></div></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="color: #666666; font-family: georgia; font-size: x-small;">Garry Winogrand, Beverly Hills, California, 1978, ALBERTINA, Wien © The Estate of Garry Winogrand, courtesy Fraenkel Gallery, San Francisco</span></div></div><p class="MsoNormal"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">Tomek: Ale to czego też nie rozumiem to wrzucenia Nan Goldin
i jej opowieści obok Crewdsona i Sherman w sekcji „Autobiographical
Documentation and Filmic Fiction”. To jest przecież w kosmicznych odległościach
od siebie. Ja rozumiem, że Sherman wcielając się w role pokazuje jak
funkcjonuje i czym jest kobiecość jako pewien konstrukt, no ale Crewdson? </span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;"><span style="color: #444444;">I wreszcie skoro mamy zdjęcie Ryana McGinleya z 2010 roku czy Crewdsona z 2004 to otwierają się nam
zupełnie nowe możliwości! Nie szukając długo Nina Berman z jej </span></span><span style="color: #444444; font-family: georgia;">„</span><span style="color: #444444; font-family: georgia;">Homelandem" to
przecież portret Ameryki lat 2000. Albo Todd Hido czy Richard Misrach (zresztą
Misrach i tak mógłby się pojawić) w części krajobrazie. W ogóle wyjście poza
rok 2000 zmienia wszystko. A przecież to nie jedyne problemy tej wystawy.</span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;">
<!--[endif]--></span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;">Joanna: A to nie było podziału na sale z kolorem i
czarnobielą? ;) </span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;">Żartuję, chociaż momentami – właśnie z Nan Goldin tak to
wyglądało. Chociaż może – chodziło o zaprezentowane obok prace diCorcii? Wiesz,
tu LGBT i tu, żeby zainteresowany tematem widz, nie musiał łazić po całej
wystawie.</span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;">Ale słuchaj, teraz najlepsze! Zastanawiam się co tam robią
prace z lat 1930tych, prawda? Wchodzę jeszcze raz na stronę i nie przełączyłam
języka na angielski. Leci w oryginale, bo chciałam tylko listę autorów
podejrzeć...a tam zupełnie inny tekst o wystawie :D Ale jaja! I tam
wyjaśnienie, że wystawa dotyczy lat 1930-2000-ych. Ktoś tu się zdrowo pogubił,
mam wrażenie.</span></p><p class="MsoNormal"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">Tomek: Na całej linii.</span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;">Joanna: A jakieś odkrycia?</span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;"><span style="color: #444444;">Tomek: Trudno o zupełne odkrycia w podręczniku. O Sternfeldzie
wspominałem, to jeszcze dodam do tego Lewisa
Baltza i Roberta Adamsa. Latami jakoś ich omijałem, niby zawsze przy okazji New
Topographics się pojawiali, niby super znani, ale jakoś mi umykali. Tu
popatrzyłem na nich trochę dłużej i z przyjemnością do nich wrócę.
Zaintrygowały mnie minimalistyczne zdjęcia Baltza.<br />
Podobnie Mitch Epstein. Pamiętałem go ze zdjęć z Indii, ale z cyklu </span></span><span style="font-family: georgia;"><span style="color: #444444;"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">„</span>Recreation</span></span><span style="font-family: georgia;"><span style="color: #444444;"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">”</span> lepiej
kojarzyłem chyba tylko jedno zdjęcie.</span><br />
<!--[endif]--></span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;">Joanna: Wiesz, ja mam nazwiska na tej wystawie, które
musiałam wyguglać: William Christenberry się do nich w pierwszym rzędzie
zalicza. <a href="https://en.wikipedia.org/wiki/William_Christenberry">William
Christenberry - Wikipedia</a></span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;">Nie znałam też prac O. Winstona Linka <a href="https://en.wikipedia.org/wiki/O._Winston_Link">O. Winston Link -
Wikipedia</a> i to jest całkiem ciekawe odkrycie. Ale prawdziwym odkryciem, tak
naprawdę były dla mnie rozmiary tych prac, które już znałam. Za każdym razem,
głównie z malarstwem tak mam – bo tam format pracy jest zadany z góry, prawda?
Kiedy gdzieś trafiam na jakieś dzieło, o którym się uczyłam na studiach, było
na slajdach albo (najlepiej w czarnobieli) w jakiejś książce (tak, studiowałam
przy raczkującym internecie, kiedy nie było tam jeszcze całej historii sztuki w
dużej rozdzielczości) – to zwykle przeżywam szok. Że to dzieło jest
trójwymiarowe w sumie, że pociągnięcia pędzla takie, albo że format – taki
duży, taki mały. No szok. I tu też tak miałam. Trudniej o to na wystawie
fotografii, bo przywykłam do sytuacji, w której produkujemy prace na wystawę,
mogę sobie formaty wybrać i coś z nich zbudować. Tutaj nie było tej sytuacji,
tu były prace w formatach zadanych wcześniej, przez autorów, może galerie,
może.... Więc mnie to wgniotło w ziemię – zobaczenie „Heads” Philipa
Lorca-diCorcia. Nieprawdopodobne! A były tylko trzy prace z tej serii. No
absolutny szok! </span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6_4xFflKTeMu_6llsloGnyFEshH7YAs_NS5xsjv3r4250cgh2yMFO3FTEQaHCaoFIT069_up0l0OVjaNE0Lf8QCvAcfzJfOsjPwMkIj1uIXNCAD8SYv6Yo7qWFxkHVnrE6_980JVaHA5C/s2048/philip-lorca_dicorcia_head_01-_2000_albertina-_wien_sammlung_essl.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: georgia;"><img border="0" data-original-height="1624" data-original-width="2048" height="508" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6_4xFflKTeMu_6llsloGnyFEshH7YAs_NS5xsjv3r4250cgh2yMFO3FTEQaHCaoFIT069_up0l0OVjaNE0Lf8QCvAcfzJfOsjPwMkIj1uIXNCAD8SYv6Yo7qWFxkHVnrE6_980JVaHA5C/w640-h508/philip-lorca_dicorcia_head_01-_2000_albertina-_wien_sammlung_essl.jpg" width="640" /></span></a></div><span style="color: #666666; text-align: right;"><span style="font-family: georgia; font-size: x-small;">Philip-Lorca diCorcia, Head #01, 2000, Albertina, Wien – The ESSL Collection, Foto: Mischa Nawrata © Philip-Lorca diCorcia</span></span><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZjjZhN-azN7ojPgrTo5O41q07QKZJKsm4lBGQO-f0io85kuV6s-QUftBW6OWOZsbd_PS2rja0EJXNTcNdynwBp8MkvetYloGJL6in0At03AUm7YBf7zhmV5u_dSmCAgKMUX0uPBSS-T9c/s1920/DSC04166.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: georgia;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZjjZhN-azN7ojPgrTo5O41q07QKZJKsm4lBGQO-f0io85kuV6s-QUftBW6OWOZsbd_PS2rja0EJXNTcNdynwBp8MkvetYloGJL6in0At03AUm7YBf7zhmV5u_dSmCAgKMUX0uPBSS-T9c/w640-h426/DSC04166.JPG" width="640" /></span></a></div><span style="font-family: georgia;"><br /></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhQm1FsUnGIowRFTzngsl8F5LoGojdf3p1MBUHtByAoIFk2YaVGWRRSqduGDHkTX9YP5CdUgUgDj0ZN3oukSoQVV85PM3-nLPnwslAuuI23QAm5PNi89QbbGOlcoeshRB7l55sxmWqXFQq/s1920/DSC04177.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: georgia;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhQm1FsUnGIowRFTzngsl8F5LoGojdf3p1MBUHtByAoIFk2YaVGWRRSqduGDHkTX9YP5CdUgUgDj0ZN3oukSoQVV85PM3-nLPnwslAuuI23QAm5PNi89QbbGOlcoeshRB7l55sxmWqXFQq/w640-h426/DSC04177.JPG" width="640" /></span></a></div><span><div style="text-align: right;"><span style="color: #999999; font-family: georgia; font-size: x-small;">(dokumentacja wystawy, fot. jk)</span></div></span><div><span style="font-family: georgia;"><br /></span></div><div><p class="MsoNormal" style="text-indent: 0.6pt;"></p><div style="text-align: left;"><span style="text-indent: 0.6pt;"><span style="font-family: georgia;">Joanna: Brak katalogu. A potrzebny
jest w ogóle? Im dłużej myślę o tym, to dochodzę do wniosku, że zupełnie
zbędny. Kiedy się odepchnie to przyzwyczajenie (heh), że na świecie wielka
wystawa to i katalog – to myślę, że ta wystawa ma tak ogromne braki w samym
haśle wywoławczym, że nie wiem po co mi katalog. Prace, które pokazano znajdują
się w każdej „Historii fotografii”, z grubsza oczywiście. Resztę chyba lepiej
wyjąć sobie z książek indywidualnych twórców... Co sądzisz?</span></span></div>
<span style="font-family: georgia;"><!--[endif]--><span style="color: red;"><span><o:p></o:p></span></span></span><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 0.6pt;"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">Tomek: A wiesz, że katalog to nawet
był, tylko jest wyprzedany od dawna? Na ponad miesiąc przed końcem wystawy! <a href="https://shop.albertina.at/en/kat-american-photography-d-e-p1059/">SOLD
OUT - American Photography | Albertina Online-Shop</a></span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 0.6pt;"><span style="font-family: georgia;">Joanna: Wow, no to zmienia
zasadniczo moje pytanie. Ok, wydany w 2020, czyli coś pandemicznie się przesunęło
widać.</span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-indent: 0.6pt;"></p><div style="text-align: left;"><span style="text-indent: 0.6pt;"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">Tomek: No widzisz, widocznie ludzie
jednak chcą mieć klasykę w domu. I chyba tak patrzę na tę wystawę. Każda osoba
interesująca się fotografią zna te zdjęcia i tych autorów (chociaż nawet
zainteresowani studenci i kursanci fotografii przyznali, że o jakichś
nazwiskach słyszą po raz pierwszy!) To wystawa hitów dla coś-tam-wiedzących-o-fotografii,
ale nie za dużo.</span></span></div><div style="text-align: left;"><span style="text-indent: 0.6pt;"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">Ale zgodzę się z tym, że tak jak wystawa nie pokazuje tego, co deklaruje w
tytule tak i katalog nie miałby szansy tego pokazać. To co najwyżej punkt
wyjścia do dalszych eksploracji.</span></span></div><p></p></div></div><p><span style="font-family: georgia;"><br /></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-TWW9xun2gDzFhpjXs1yTO0sy4GcgncNA2FjgJXLxAnSEsSSMvl9U7CKsU8T-2BoyJNqNMqpes-d0q5-uvh6i-fkhMVjfTUZ-jSkyUYwtQ4s5M7hgWy2IT8D4TXFNrRW-C0udVeMpK8ED/s2048/lee_friedlander_new_york_city-_1963_c_lee_friedlander.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: georgia;"><img border="0" data-original-height="1348" data-original-width="2048" height="422" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-TWW9xun2gDzFhpjXs1yTO0sy4GcgncNA2FjgJXLxAnSEsSSMvl9U7CKsU8T-2BoyJNqNMqpes-d0q5-uvh6i-fkhMVjfTUZ-jSkyUYwtQ4s5M7hgWy2IT8D4TXFNrRW-C0udVeMpK8ED/w640-h422/lee_friedlander_new_york_city-_1963_c_lee_friedlander.jpg" width="640" /></span></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="color: #666666; font-family: georgia; font-size: x-small;">Lee Friedlander, New York City, 1963, The ALBERTINA Museum, Vienna – Permanent loan from the Austrian Ludwig Foundation for Art and Science © Lee Friedlander, courtesy Fraenkel Gallery, San Francisco, and Luhring Augustine, New York</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div><span style="font-family: georgia;"><br /></span></div></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-9Dtoqdpsvlbg5tnUVHMDlHhyphenhyphenkKTCn_ruOCiRioUwv-nePOv5yDsUTqU5LjrMpDX8gjoidD70CsRJ-1eTuBv-aXn_HS5Inz1MDvGAgeXU9RWWr1WhvqFfHGE6ScLP4rV-q2FVJNtqQ0sq/s2048/lisette_model_reflections-_nyc-_building_site-_1939-1945_c_the_lisette_model_foundation-1.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: georgia;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1652" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-9Dtoqdpsvlbg5tnUVHMDlHhyphenhyphenkKTCn_ruOCiRioUwv-nePOv5yDsUTqU5LjrMpDX8gjoidD70CsRJ-1eTuBv-aXn_HS5Inz1MDvGAgeXU9RWWr1WhvqFfHGE6ScLP4rV-q2FVJNtqQ0sq/w516-h640/lisette_model_reflections-_nyc-_building_site-_1939-1945_c_the_lisette_model_foundation-1.jpg" width="516" /></span></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="color: #666666; font-family: georgia; font-size: x-small;">Lisette Model, Singer at the Metropole Cafe, New York City, 1946, ALBERTINA, Wien | © 2021 Estate of Lisette Model / Courtesy Baudoin Lebon Gallery, Paris and Keitelman Gallery, Brussels</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div><span style="font-family: georgia;"><br /></span></div><div><p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: georgia;">Joanna: Pojechać i chłonąć te prace w realu, po to jest ta
wystawa. I tu zaspokaja wszystkie potrzeby J Wspaniale
wyeksponowane, ramy, oświetlenie, absolutna perfekcja. Nie za dużo na ścianach.
Mocna klasyka w sposobie wystawienia. I to jest, powiem Ci, taka ulga. Kiedy
skupiasz się tylko na zdjęciach, tylko na pracach. Ok, jedna Arbus była
pofalowana ;) </span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="font-family: georgia;">Jak to dla Ciebie wyglądało? Część prac była nowymi, w miarę
nowymi, wydrukami, na pewno zwróciłeś na to uwagę.</span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: left;"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">Tomek: Jeżeli chodzi o jakość zdjęć to wszystko było na
absolutnym topie. Wysokie pomieszczenia pozwalały dobrze ukierunkować światła,
nie było w zasadzie żadnych odbić. A te nieliczne, które się pojawiały były minimalizowane
przez użycie szkła muzealnego. A wszystko to w odpowiedniej przestrzeni z
możliwością odejścia i podejścia do
każdej pracy, z miejscami do siedzenia w niektórych salach. Wszystko to
stwarzało idealne wręcz warunki do oglądania zdjęć. I jeżeli ktoś chce oglądać
mistrzowskie fotografie – to na tej wystawie znajdzie wszystko co mu do tego
jest potrzebne. Do tego same prace to były świetne odbitki albo wydruki. </span></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: left;"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">Jak pamiętasz kilka dni wcześniej oglądaliśmy prace znanej
hiszpańskiej fotografki, również pięknie wydrukowane w dużych formatach –
niestety skóra na zdjęciach pełna była śladów po niezbyt udanej postprodukcji.
W Albertinie wszystko było na najwyższym poziomie.</span></div><div style="text-align: left;"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">Muszę teraz to podkreślić - mimo całego mojego wcześniejszego utyskiwania - pojechałbym
jeszcze raz po to, żeby pooglądać te wszystkie prace na papierze w tamtych warunkach.</span></div><p></p></div></div><p><span style="font-family: georgia;"><br /></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjopGOA1pLPkMfinAgxq4nh_Nkt4iKXcaeAbK_45Y3-zboPYpwhCb2H2Sfy4Xmb04pMlEABNVeRvRyfU1QjnD92rWHHyl-vQmtlwE-_yvUpqsA2SzhyphenhyphenioPvNcuNnvM_2-WE8CvD7EKAZwTi/s2048/nan_goldin.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: georgia;"><img border="0" data-original-height="1372" data-original-width="2048" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjopGOA1pLPkMfinAgxq4nh_Nkt4iKXcaeAbK_45Y3-zboPYpwhCb2H2Sfy4Xmb04pMlEABNVeRvRyfU1QjnD92rWHHyl-vQmtlwE-_yvUpqsA2SzhyphenhyphenioPvNcuNnvM_2-WE8CvD7EKAZwTi/w640-h428/nan_goldin.jpg" width="640" /></span></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="color: #666666; font-family: georgia; font-size: x-small;">Nan Goldin, Jimmy Paulette on David's Bike, NYC, 1991, 1991, Albertina, Wien - The ESSL Collection © Nan Goldin. Marian Goodman Gallery | Photo: Peter Kainz</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiItnNcLoAT-UIxxllRhJqGbjIbfKWLBZmMkwDJRHnv6Z2deJOemIh75Y-4sFcgLY1-koGOJce9RykH_qfdYkXZPsJK0Vtegw_I-ykGeppqQR-I9lsoaNKQEmtJ-v_uhmG3KbLR41PP1yAc/s1920/DSC04189.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: georgia;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiItnNcLoAT-UIxxllRhJqGbjIbfKWLBZmMkwDJRHnv6Z2deJOemIh75Y-4sFcgLY1-koGOJce9RykH_qfdYkXZPsJK0Vtegw_I-ykGeppqQR-I9lsoaNKQEmtJ-v_uhmG3KbLR41PP1yAc/w640-h426/DSC04189.JPG" width="640" /></span></a></div><span style="font-family: georgia;"><br /></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEio5XFT1MxaDq3yIRS7i2B_nBvPjcR6Kwl9SWJBNPyWCIveohBCxC7Jf-8muvhPl_nkIRt0X0DNiZsBU_bZ9ChlWnSYu-kUt_sNUz32yn_YhpS70JoF8ZJP9sXHp5JuaMGRYiB7-XWju5lm/s1920/DSC04191.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: georgia;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEio5XFT1MxaDq3yIRS7i2B_nBvPjcR6Kwl9SWJBNPyWCIveohBCxC7Jf-8muvhPl_nkIRt0X0DNiZsBU_bZ9ChlWnSYu-kUt_sNUz32yn_YhpS70JoF8ZJP9sXHp5JuaMGRYiB7-XWju5lm/w640-h426/DSC04191.JPG" width="640" /></span></a></div><span><div style="text-align: right;"><span style="color: #666666; font-family: georgia; font-size: x-small;">(dokumentacja wystawy. fot. jk)</span></div></span><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;">Joanna: Jeszcze mnie jedna rzecz drażniła. <span lang="EN-US">No, muszę! Podpisy! </span>To była klasa
“Podpisy w MOCAKu”. Przeczytałam ze dwa i no już dzięki. Może dlatego, że
większość prac znałam, ale to nie były li tylko wyjaśniające podpisy. Masz od
razu interpretację dodaną. Po co? Dlaczego? Na prawdę nowy widz wymaga takiej
łopatologii? Niepokojące to jednak.</span></p><p class="MsoNormal"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">Tomek: Zgadzam się, że opisy były podaniem wyjaśnienia na
tacy. To niepotrzebne. Z drugiej strony im dłużej myślę o tej wystawie tym
bardziej, widzę ją jako podręcznik do amerykańskiej fotografii. Przynajmniej w
zamierzeniu. Ona nie ma stawiać pytań, ona od razu odpowiada, nie zostawia
przestrzeni na własne interpretacje. Miejscami to nawet dobrze, bo jednak nie
wszystkie zamierzenia udało się przejrzyście zrealizować. Ale wolałbym jednak
aby dało się takie wystawy oglądać na kilku poziomach. Żeby przejście po
wystawie budowało czytelną opowieść na poziomie wizualnym pozostawiając
możliwości interpretowania oglądającemu. Dla chcących się wgłębić powinny być
opisy rysujące problem, ale bez prostych rodem z podręcznika tłumaczeń. I
wreszcie dla potrzebujących wyjaśnień powinien być kolejny poziom (może w
katalogu, czasami w multimediach) pokazujący jak ów problem jest wyjaśniany,
albo jak widzi go kurator. Dzięki temu można przejść wystawę na kilka
sposobów nie zamykając drogi do własnych przemyśleń od razu na wstępie.</span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;">Joanna: Te refleksje o pogubionej idei, o trudzie
interpretacji takiego akurat wyboru, prowadzą mnie w ogóle do pytania o
kuratora. Strasznie trudno odnaleźć tę postać w materiałach prasowych. To nie
model włoski, że „a cura di” występuje nawet przy wykładzie i każdorazowym
spotkaniu w galerii. No ale, żeby tak pominąć kuratora? A mam kilka uwag,
właściwie to jedną, powtarzającą się na tej wystawie dość mocno: znów ta
łopatologia. Dwa zdjęcia obok siebie – na obydwu ekrany telewizora. Clever!
Albo na jednym motocykliści, a na drugim szeroka i daleka droga asfaltowa
pośrodku niczego. Mnie te zestawienia raczej drażnią. A Ciebie?</span></p><p class="MsoNormal"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">Tomek: Kilka lat temu pracowałem przy książce polskiego
autora, który takim właśnie kluczem budował opowieść i rozkładówki w swojej
książce. Zdecydowanie nie tędy droga. Wizualna i treściowa zbieżność to słaby
klucz do budowania książki, ale nie sprawdza się też na wystawie. Monotonia i łopatologiczne
tworzenie oczywistości to prosta droga do zabicia tematu. Na szczęście na
wystawie nie było aż tak dużo tego typu sytuacji. Podział na tematy,
pomieszczenia i autorów oraz raczej małe zagęszczenie prac sprawiał, że takich
wątpliwych sąsiedztw nie było wiele. </span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;"><span style="color: #444444;">Dla mnie większym problemem był wybór prac poszczególnych
autorów tudzież dobór samych autorów i późniejszy podział na tematy. Gdybając -
domyślam się, że kurator, który ma kilka dużych wystaw na swoim koncie (mi.in. wystawy
Lewisa Baltza, Lee Miller czy Roberta Franka) w pewien sposób był ograniczony
zbiorami Albertiny i kolekcją byłego Ambasadora USA w Austrii Trevora Trainy.
Podział na tematy jest już podręcznikowy; 1. Portret jak lustro społeczeństwa
2. Pejzaż społeczny 3. Topografie 4. Wizje w kolorze 5. Dokumentacja
autobiograficzna i fikcja filmowa. Przyporządkowanie do tematów też jest
podręcznikowe. Zapewne dlatego zdjęcia Nan Goldin znalazły się w części autobiograficznej.
Ale czy na pewno cykl o Gillesie i Gotscho pasuje do tej sekcji?</span><br />
<!--[endif]--></span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;">Joanna: No mówię Ci, nie sekcja, ale łopatologia była
silniejsza. I wspomniałeś jeszcze Lee Miller, też jej brakuje, a jakby nie
patrzeć urodziła się i wychowała w Stanach. </span></p><p>
</p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;">Porzuciłam czytanie opisów, przyznam bez bicia. Dlatego
odebrałam tę wystawę bardziej jako układ chronologiczny, z grubsza, a właśnie
nie tematyczny. </span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: georgia;">Dzięki za wspólne oglądanie, ba, za pomysł, żeby się tam zjawić, przy okazji wizyty na OFF Bratislava. Dziękuję za rozmowę i Witamy w ekipie "Miejsca fotografii"</span></p><p class="MsoNormal"><span style="color: #444444; font-family: georgia;">Tomek: Dziękuję i dziękuję za rozmowę.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYkR1PRmDjtIsB42aIqNeJ93aSkTkQzkWzfSJPFueFHq_jS-mBt-h6XkdWpS2vz-RtTTt6gT877PN-_IAbgz2L4lZrh8sdWiRsznYHD5VJWLqQi4sDNcagvDE432St-muzMz-Un1GaJzPh/s1772/robert_adams_private_home-_colorado_springs-_colorado-_1968-1971.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: georgia;"><img border="0" data-original-height="1570" data-original-width="1772" height="568" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYkR1PRmDjtIsB42aIqNeJ93aSkTkQzkWzfSJPFueFHq_jS-mBt-h6XkdWpS2vz-RtTTt6gT877PN-_IAbgz2L4lZrh8sdWiRsznYHD5VJWLqQi4sDNcagvDE432St-muzMz-Un1GaJzPh/w640-h568/robert_adams_private_home-_colorado_springs-_colorado-_1968-1971.jpg" width="640" /></span></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="color: #666666; font-family: georgia; font-size: x-small;">Robert Adams, Private Home, Colorado Springs, Colorado, 1968-1971, The ALBERTINA Museum, Vienna – Permanent loan from the Austrian Ludwig Foundation for Art and Science © Robert Adams, courtesy Fraenkel Gallery, San Francisco</span></div></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyjAVXvFUc3T-DvvaB6iqAWP8i-GVgcgduxTwFEzgTRVJFM8SeNUM0nu7IiGvtv1UT_ZnegAU28MRFlzO55v5esJ2VmVRWFVS5Zgu3wh6G3b4D-LU04zs1AVGYhNVOxX4VNr0rWdmJqFPB/s1908/stephen_shore_west_ninth_avenue-_amarillo-_texas-_2__oktober_1974-_1974_c_stephen_shore.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: georgia;"><img border="0" data-original-height="1510" data-original-width="1908" height="506" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyjAVXvFUc3T-DvvaB6iqAWP8i-GVgcgduxTwFEzgTRVJFM8SeNUM0nu7IiGvtv1UT_ZnegAU28MRFlzO55v5esJ2VmVRWFVS5Zgu3wh6G3b4D-LU04zs1AVGYhNVOxX4VNr0rWdmJqFPB/w640-h506/stephen_shore_west_ninth_avenue-_amarillo-_texas-_2__oktober_1974-_1974_c_stephen_shore.jpg" width="640" /></span></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="color: #666666; font-family: georgia; font-size: x-small;">Stephen Shore, West 9th Avenue, Amarillo, Texas, October 2, 1974, ALBERTINA, Wien © Stephen Shore. Courtesy 303 Gallery, New York</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="text-align: left; text-indent: 0.6pt;"><span style="font-family: georgia;"><br /></span></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="text-align: left; text-indent: 0.6pt;"><span style="font-family: georgia;"><br /></span></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span style="font-family: georgia;"><span style="text-align: left; text-indent: 0.6pt;">Na wystawie prezentowane są prace następujących artystów: </span><span lang="EN-US" style="background: white none repeat scroll 0% 0%; border: 1pt none windowtext; color: #2e3233; padding: 0cm; text-align: left; text-indent: 0.6pt;">Ansel Adams, Robert
Adams, Diane Arbus, Richard Avedon, Lewis Baltz, Tin</span><span style="background: white none repeat scroll 0% 0%; border: 1pt none windowtext; color: #2e3233; padding: 0cm; text-align: left; text-indent: 0.6pt;">a
Barney, </span><span style="background: white none repeat scroll 0% 0%; color: #2e3233; text-align: left; text-indent: 0.6pt;">W</span><span lang="EN-US" style="background: white none repeat scroll 0% 0%; color: #2e3233; text-align: left; text-indent: 0.6pt;">illiam Christenberry,<span style="border: 1pt none windowtext; mso-border-alt: none windowtext 0cm; padding: 0cm;"> John Coplans, Gregory Crewdson, Philip-Lorca diCorcia,
William Eggleston, Mitch Epstein, Walker Evans, Larry Fink, Robert Frank, Lee
Friedlander, Nan Goldin, Paul Graham, William Klein, David LaChapelle, </span>Saul
Leiter,<span style="border: 1pt none windowtext; mso-border-alt: none windowtext 0cm; padding: 0cm;"> O. Winston Link, Ryan McGinley, Ray K. Metzker, Joel
Meyerowitz, Lisette Model, Cindy Sherman, Stephen Shore, Alec Soth, Joel
Sternfeld, Larry Sultan, Weegee, Garry Winogrand</span></span></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span><span lang="EN-US" style="background: white none repeat scroll 0% 0%; color: #2e3233; text-align: left; text-indent: 0.6pt;"><span style="border: 1pt none windowtext; font-family: georgia; mso-border-alt: none windowtext 0cm; padding: 0cm;"><br /></span></span></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: right;"><span><span lang="EN-US" style="background: white none repeat scroll 0% 0%; color: #2e3233; text-align: left; text-indent: 0.6pt;"><span style="border: 1pt none windowtext; font-family: georgia; mso-border-alt: none windowtext 0cm; padding: 0cm;"><br /></span></span></span></div><p class="MsoNormal"><span lang="EN-US"><span style="font-family: georgia;"><o:p></o:p></span></span></p><p><br /></p>joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-68103517826846303202021-07-13T10:51:00.001+02:002021-07-13T10:51:29.241+02:00Cortona On The Move 2021 "Perfect Photofestival" ?<p>Tak, minęło sporo czasu. Były archiwa wyjmowane, opisywane. Ale w końcu się lockdown skończył i chaotycznie czas zaplanował z wystawami, książkami, spotkaniami. Wiele też zmian, kierunków i pomysłów - idą opornie, ale wierzę, że w końcu ruszą :) </p><p><br /></p><p>Tymczasem, czy znacie lepszy czas na rozpoczęcie projektu polegającego na odwiedzeniu 10 festiwali fotograficznych na świecie - jak marzec 2020? Ale w końcu, z ponad rocznym poślizgiem, projekt "Perfect Photofestival" rusza. </p><p>Pierwszym przystankiem jest Cortona, niewielkie i urokliwe toskańskie miasteczko (czy są tam nieurokliwe?). Jedziemy z ekipą Służewskiego Domu Kultury obejrzeć jak się robi idealny festiwal. Sprawdzimy jak oni sobie poradzili z najnowszymi wyzwaniami. Projekt "Perfect Photofestival" realizowany jest przez SDK w ramach PO_WER: PONADNARODOWA MOBILNOŚĆ KADRY NIEZAWODOWEJ EDUKACJI DOROSŁYCH / FRSE. </p><p>"We Are Humans" duże i mocne hasło przewodnie całego festiwalu. Nazwiska pierwszoligowe. Projekty raczej nowe. "Cortona On The Move" pokazuje od lat najnowszą fotografię, współczesne projekty. Tym bardziej mnie cieszy i ciekawi sięgnięcie do archiwów "The Publifoto Archive". </p><p>Strona festiwalu: https://www.cortonaonthemove.com/</p><p>Część wydarzeń ma być streamingowana, także zajrzyjcie obejrzeć, na bieżąco pewnie tu będzie wszystko się działo: <a href="https://www.facebook.com/festivalcortonaonthemove">Cortona On The Move | Facebook</a></p><p>O festiwalu jak i o projekcie jeszcze nie raz usłyszycie. :)</p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb8qzsDxtrXaRgkD6FI11AOKXA2v1jkAEiDd8zcl8_tEFZhMyEV0FZuHGo1upajGOif8qa_tGKoWCCOQEtZ51qkn2P1KMon3wxoRYMbkaIw4O9TZR3VMCVg-Mks8p6YDN6wW-UhL3sB0fV/s1502/%25C2%25A9+Stephanie+Gengotti_Press+01_MAIN.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1502" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb8qzsDxtrXaRgkD6FI11AOKXA2v1jkAEiDd8zcl8_tEFZhMyEV0FZuHGo1upajGOif8qa_tGKoWCCOQEtZ51qkn2P1KMon3wxoRYMbkaIw4O9TZR3VMCVg-Mks8p6YDN6wW-UhL3sB0fV/w640-h426/%25C2%25A9+Stephanie+Gengotti_Press+01_MAIN.jpg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">© Stephanie Gengotti / Cortona On The Move 2021</div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEii163PWhm2loTlyDENLFTcV_ZdZHhILmQNJDhaJ_faeKIktIXsViP5rT6jxGLC_syWJTnOVwb05SFM4JyjEvoKRgQf19xI9OfQOM2PAufLpZKDh62mqSbloLI6JiPWU-vI0od2KOQEYq2-/s1499/%25C2%25A9+Paolo+Pellegrin_Press+01_MAIN.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1499" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEii163PWhm2loTlyDENLFTcV_ZdZHhILmQNJDhaJ_faeKIktIXsViP5rT6jxGLC_syWJTnOVwb05SFM4JyjEvoKRgQf19xI9OfQOM2PAufLpZKDh62mqSbloLI6JiPWU-vI0od2KOQEYq2-/w640-h426/%25C2%25A9+Paolo+Pellegrin_Press+01_MAIN.jpg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">© Paolo Pellegrin / Cortona On The Move 2021</div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDhP19UCrwSGkaNaGqdEB_9f5qaNWW9Ukg1UrSAFhjJBa9CQ2J4e5YJ-YKsQ2EfgzsSKJRImLEAS7_ynua8YSN6o8L82ZUvRiwTQUh3vumJL2LEkQjfUFTnwB1prsAultQ93NDm8oIOgCa/s1000/%25C2%25A9+Francesca+Todde_Press+01_MAIN.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="667" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDhP19UCrwSGkaNaGqdEB_9f5qaNWW9Ukg1UrSAFhjJBa9CQ2J4e5YJ-YKsQ2EfgzsSKJRImLEAS7_ynua8YSN6o8L82ZUvRiwTQUh3vumJL2LEkQjfUFTnwB1prsAultQ93NDm8oIOgCa/w426-h640/%25C2%25A9+Francesca+Todde_Press+01_MAIN.jpg" width="426" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">© Francesca Todde / Cortona On The Move 2021</div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjiNjdeFhtv7HoI52TY7TNil16Gk8Nq-XclGtdrYsWQOHSFO8xlnGYWJHACqYMc_gjsH0TQLjpCos75a8mlj05NWbRdmPzvteK_XwD5riJtS0ZbkwDYtExDJ1W2KWJ_8J8gHdsPmyc6Eln/s1000/%25C2%25A9+Alessandra+Sanguinetti+_+Magnum+Photos_Press+01_MAIN.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjiNjdeFhtv7HoI52TY7TNil16Gk8Nq-XclGtdrYsWQOHSFO8xlnGYWJHACqYMc_gjsH0TQLjpCos75a8mlj05NWbRdmPzvteK_XwD5riJtS0ZbkwDYtExDJ1W2KWJ_8J8gHdsPmyc6Eln/w640-h640/%25C2%25A9+Alessandra+Sanguinetti+_+Magnum+Photos_Press+01_MAIN.jpg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">© Alessandra Sanguinetti / Cortona On The Move 2021</div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtyV0cp01VX7qPsA8vJ14Un8Q7EF0giIafywZgKtLyG8u8doslm_lQyWHndFKGFVeqbnfixYtMysj6UU_RZYrl_SruOlh3Omm339L5VFtyvYwwEMCBALE91Noel6cUqyX9IDa9rXCyobAb/s1000/%25C2%25A9+Alec+Soth+_+Magnum+Photos_Press+01_MAIN.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="800" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtyV0cp01VX7qPsA8vJ14Un8Q7EF0giIafywZgKtLyG8u8doslm_lQyWHndFKGFVeqbnfixYtMysj6UU_RZYrl_SruOlh3Omm339L5VFtyvYwwEMCBALE91Noel6cUqyX9IDa9rXCyobAb/w512-h640/%25C2%25A9+Alec+Soth+_+Magnum+Photos_Press+01_MAIN.jpg" width="512" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">© Alec Soth / Cortona On The Move 2021</div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfnQLca4YoW2L1y76nlAnq8ZQpMB-cqeylrzEQVLvmbeoPfES2GvsescpYI1YANAs5kzL0dmHOpQy_VWfJT7QpIaU8KE4NUeXeMyqwL_i020RCMfwsRSkgtNc9gInzP1R7ORLU5BKwxfzg/s1000/Archivio+Publifoto+Intesa+Sanpaolo_Press+01_MAIN.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfnQLca4YoW2L1y76nlAnq8ZQpMB-cqeylrzEQVLvmbeoPfES2GvsescpYI1YANAs5kzL0dmHOpQy_VWfJT7QpIaU8KE4NUeXeMyqwL_i020RCMfwsRSkgtNc9gInzP1R7ORLU5BKwxfzg/w640-h640/Archivio+Publifoto+Intesa+Sanpaolo_Press+01_MAIN.jpg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">Archivio Publifoto Intesa Sanpaolo / Cortona On The Move 2021</div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifCQLzlYmLjtDsuruLZUYQQhbUNxTpJ0CpZhLVlOphp2zMnI3XBBL8Gyes9dGpn2FD7iM610LsrXltcoMtD4YLjMilxuJOBhq3oEDJxVXRHdeTDAPjPLBk-fXlMql9zJeUH7wKpVlvrOVP/s1499/%2540+Hannah+Reyes+Morales+_+MAPS_Press+01_MAIN.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1499" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifCQLzlYmLjtDsuruLZUYQQhbUNxTpJ0CpZhLVlOphp2zMnI3XBBL8Gyes9dGpn2FD7iM610LsrXltcoMtD4YLjMilxuJOBhq3oEDJxVXRHdeTDAPjPLBk-fXlMql9zJeUH7wKpVlvrOVP/w640-h426/%2540+Hannah+Reyes+Morales+_+MAPS_Press+01_MAIN.jpg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">© Hannah Reyes Morales / Cortona On The Move 2021</div><br /><p></p>joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com38tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-4025109856828346382020-05-30T13:03:00.001+02:002020-05-30T13:03:22.362+02:00Rekwizyt: krzesło<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgE1J7ywGuBIOQVauW9XasLvolkSNaVksZM9Q92w7Cyz0OWeWwSS53HqLEjIXY1O49k437-YxI_4QoD6B4QuopBuEdsv1NqBS-zG7ydMsolYeXd_JFZH8yy83yMocAPA6PgVkZaZFEUEiwh/s1600/krzeslo_01img242.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="580" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgE1J7ywGuBIOQVauW9XasLvolkSNaVksZM9Q92w7Cyz0OWeWwSS53HqLEjIXY1O49k437-YxI_4QoD6B4QuopBuEdsv1NqBS-zG7ydMsolYeXd_JFZH8yy83yMocAPA6PgVkZaZFEUEiwh/s640/krzeslo_01img242.JPG" width="412" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<span style="color: #666666; font-size: x-small;">Jan Idzikowski, Portret sióstr, Warszawa 1901-1905 / z archiwum jk</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Niebawem dzień dziecka. Zaglądam w archiwa, czy może coś interesującego w temacie znajdę. No i mam, coś frapującego. Znajduję zabawne, ciekawe, dziwne - krzesło. A obok kolejne, a potem jeszcze jedno. I to już nie jest w sumie o dzieciach. Zawężam wybór, bo moglibyśmy oglądać te krzesła jeszcze długo. Cała historia z dzieckiem na krześle trzymanym przez dorosłą niewidoczną osobę - "hidden mother" - też dziś odpuszczam. Wybieram tylko z folderu zdjęć gabinetowych powstałych w Polsce. Dziś Łódź i Warszawa. A potem idę do mapy i robi się jeszcze ciekawiej. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zacznijmy od rodzeństwa. Dwie siostry. Trzymają się za ręce. Skoncentrowane i poważnie patrzące w obiektyw. Niesamowicie duża głowa starszej damy. A jeszcze bardziej niezwykły jest jej strój! Trzewiki, potem skarpetki kraciaste? Wygląda trochę jak mundurek, z białym koronkowym kołnierzem. Historycy ubioru właśnie mnie przeklinają, bo te elementy z pewnością mają swoją historię i właściwe nazwy. Ale ja miałam pisać o krześle. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Studio fotograficzne w XIX i w pierwszej ćwierci XX wieku zawsze było wyposażone w ciekawe rekwizyty. Oczywiście te największe miały swoje różne garnitury mebli, rozmaite tła, u Rzewuskiego w Krakowie była podobno nawet fontanna. Ale choćby to było najskromniejsze i najmniejsze możliwe studio - to krzesło być musiało. Im większa przestrzeń, im bogatsze studio, tym się tu zaczynają ciekawe historie. U Jana Idzikowskiego w Warszawie tło malowane. Kolumna w tle, znaczy będzie doniośle, oficjalnie, nawiązując do malarstwa oczywiście. Konieczna kotara, bo bez niej nie uchodzi sama kolumna. Wszystko to wymalowane, jeśli uważnie spojrzymy w miejsce gdzie się ta kotara powinna zetknąć z podłogą. Wrażenie trójwymiarowości, dalekiego planu zostało osiągnięte. Ale ja miałam o krześle!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Krzesło nawiązujące budową do krzesła konsularnego bez oparcia, służy w tym zdjęciu trochę za drabinkę, podest, stołek, wywyższenie po prostu. Żeby młodsza młodzież była wyżej. Służyła, między innymi, wygodnemu utrzymaniu dziecka w pozycji siedzącej. Zadanie spełnia. Siostra trzyma, bardziej ukazując relację, niż faktycznie zapobiegając upadkowi czy przewróceniu. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Kiedy to zdjęcie powstało? Bo już wiemy, że w Warszawie. Można próbować zawężać analizując ubiór, ale ja właśnie idę na ulicę Erywańską po odpowiedzi. Pod numerem 14tym na Erywańskiej mieścił się w końcu XIX wieku zakład "Conrad". Tenże zakład w 1901 wykupił Jan Idzikowski i zmienił nazwę [<a href="http://atelierwarszawskie.blogspot.com/2011/08/idzikowski-jan.html">Leksykon fotografów warszawskich</a>]. W tym miejscu zakład Idzikowskiego istniał do 1905 roku. A zatem fotografia sióstr powstała między 1901 a 1905. Tu trzeba wspomnieć, że rewers pusty. A to jednak dziwne. Na rewersie, co widać poniżej, umieszczano informacje adresowe i wszystkie zdobyte tytuły i medale. Może Idzikowski ledwo otworzył zakład, że jeszcze z tyłu pustka? </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Ulicy Erywańskiej już dawno na mapie Warszawy nie ma. To dawna ulica Kredytowa. Szukam widoku od ulicy na stronach Fotopolska.eu i znajduję <a href="https://fotopolska.eu/Warszawa/u79829,ul_Kredytowa.html?f=321416-foto">tutaj</a>. Podobno to trzeci budynek, najniższy i dziś już nieistniejący. Ale chyba wróćmy do krzeseł...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEFCNSrSICyD7bFrn5ovOGLpSBF04g_vdkv8FTwTEkxUxC-z2kaoD3KdQhRWfsVk93-6qTdOjAw_E0Mm3Eaxjz1LgpHsbP1auA5NyxQEcJzLq0YOTcvmfHJJGId1dWxtoy0DmrqdOIMH1o/s1600/krzes%25C5%2582o_02aapp0003.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="593" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEFCNSrSICyD7bFrn5ovOGLpSBF04g_vdkv8FTwTEkxUxC-z2kaoD3KdQhRWfsVk93-6qTdOjAw_E0Mm3Eaxjz1LgpHsbP1auA5NyxQEcJzLq0YOTcvmfHJJGId1dWxtoy0DmrqdOIMH1o/s640/krzes%25C5%2582o_02aapp0003.jpg" width="419" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: #666666; font-size: x-small; text-align: right;">Antoni Piotrowski, Portret dziecka, Łódź 1909-1914 / z archiwum jk</span></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
Każdy współczesny rodzic wie, na co patrzy. Oczywiście, że to stolik do karmienia. Wiadomo! Pulpit zintegrowany z krzesłem, wyższe brzegi, żeby jedzenie nie spadło. Dziecko w miarę siedzi w jednym miejscu, co jest samo z siebie nieocenionym udogodnieniem przy posiłkach. Dzisiejsze wersje zakładają regulację wysokości, kątu odchylenia oparcia, itd, itp. Tu się oczywiście zastanawiam, czy to możliwe, żeby takie krzesełka dla dzieci były na początku XX wieku. Z jednej strony - jak widać na zdjęciu - były. A może było jedno, kilka, robota tak zwana własna? Może to udogodnienie do studio fotograficznego? Skąd ta podejrzliwość? Gdy patrzę na współczesne zdjęcia z atelier, to jednak nie widzę owych plastikowych współczesnych krzesełek do karmienia. W studio się przesadza dziecko, najczęściej chyba na poduszki, leżankę. Ale mogło być przecież inaczej. Takie tylko domysły.<br />
<br />
Na fotografii widzimy młodzieńca, Ma około roczku. Nawet siedzący na krześle z pulpitem, co już umiejscawia, dziecko - jak to w jego wieku - ruchliwe. Te ułamki sekund, gdy zdjęcie powstawało, wystarczyły by poruszył główką. Gdy patrzę na stare zdjęcia dzieci, pamiętając o trudnościach technicznych, tym bardziej szanuję zawód fotografa. Poza zdolnościami, trzeba było jeszcze wykazać talenty psychologiczne, towarzyskie, wszelkie - które umożliwią na moment zatrzymanie dziecka w bezruchu do zdjęcia. [Tak, tak, stad niezawodna technika trzymania dziecka przez dorosła osobę]<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0tIXv1IiKNffS7vVD_3bj6h5EWvUYsLZ_6ps2U6PwhYXVD3kwGjyeMeBRA7W31OVAdm5qsY4dCjVPFhwhzWVpqv8m7PsalGiSqTXtV5vl5YiHNmqKv9SG_XKZbYjixTQUWBQY8qJNnO6E/s1600/krzeslo_02_awersrewersNowy-1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1187" height="484" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0tIXv1IiKNffS7vVD_3bj6h5EWvUYsLZ_6ps2U6PwhYXVD3kwGjyeMeBRA7W31OVAdm5qsY4dCjVPFhwhzWVpqv8m7PsalGiSqTXtV5vl5YiHNmqKv9SG_XKZbYjixTQUWBQY8qJNnO6E/s640/krzeslo_02_awersrewersNowy-1.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Zdjęcie powstało w Łodzi, w zakładzie fotograficznym "A. Piotrowskiego" przy Nowym Rynku 6. Dziś w tym miejscu jest Plac Wolności, a według moich dociekań, po budynku numer 6 nie ma śladu. A. Piotrowski - to Antoni Piotrowski. Według wikipedii to urzędnik magistracki. Od 1893 roku prowadził zakład fotograficzny. Tę informację odczytujemy z rewersu. Datę możemy zawęzić, gdy spojrzymy na medale. Jest Paryż z 1904, Wiedeń z 1907, Częstochowa z 1909. Co interesujące, medal złoty z Wiednia nie był tak bardzo ceniony przez Piotrowskiego, jak srebrny z Rostowa nad Donem. Ten właśnie medal znajduje się na awersie kartonika. Zdjęcie musiało powstać zatem po 1909 roku. Między 1907 a 1909 Piotrowski używał innego wzoru rewersu, co widać w zbiorach Muzeum Miasta Łodzi - <a href="https://commons.wikimedia.org/wiki/File:MM%C5%81,_fotografia_portret.,_%E2%80%9EA._Piotrowski%E2%80%9D,_I-2-REWERS.jpg">w wikipedii</a>. Poprzedni rewers używany był niecałe dwa lata. Jak długo używał tego? Nie znajduję tej informacji, możemy zatem założyć, że do 1914. Zakład funkcjonował do 1930 lub 1934 roku. Ale wtedy, po wojnie, z pewnością nie używał już kart gabinetowych. <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Antoni_Piotrowski_(fotograf)">"</a><span style="background-color: white; color: #202122; font-family: sans-serif; font-size: 14px;"><a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Antoni_Piotrowski_(fotograf)">Firma „A. Piotrowski” w 1909 r. zatrudniała 8 pracowników, uzyskując roczny obrót 14 000 rubli. W spisie inwentarza sporządzonym w 1905 r. jako właścicielka firmy była wykazana Maria Piotrowska. Pomimo poszukiwań nie udało się odszukać spisu wyposażenia pracowni, jaki powinien być sporządzony na życzenie władz skarbowych po śmierci fotografa"</a> </span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Miało być o krześle! </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtEFi6qgyL6YbESysj0dk1Q7MAP7231TAWr_Ng36FtcbxMp9pHyhq3ah5GqoiumsuVUj-DPyvskcKWTbzxy01RJ17eGy7cyVq28FVZshO8CccoOY0jbnuYLBa7P3MIsdTMAbuI0ikhXxGj/s1600/krzeslo_03WARSZAWA+Sigismond+krzeslo.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="587" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtEFi6qgyL6YbESysj0dk1Q7MAP7231TAWr_Ng36FtcbxMp9pHyhq3ah5GqoiumsuVUj-DPyvskcKWTbzxy01RJ17eGy7cyVq28FVZshO8CccoOY0jbnuYLBa7P3MIsdTMAbuI0ikhXxGj/s640/krzeslo_03WARSZAWA+Sigismond+krzeslo.jpg" width="416" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<span style="color: #666666; font-size: x-small;">Zakład Sigismond & Co, Bolesław i Zygmunt Matuszewscy, 1895-1908 Warszawa / z archiwum jk</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Ostatnie na dziś krzesło jest w dłoniach kobiety. Fotografia ma intensywną winietę. Tył głowy modelki, stopy - i nasze tytułowe krzesło, nikną w białym, czy raczej kremowym tle. Kobieta, na oko trzydziestoletnia, może czterdziestoletnia, stoi do nas w interesującym skręcie. Niby 3/4, ale twarz to prawie profil. Przypominają mi się własne doświadczenia z młodości, gdy fotograf wykręcał do portretu. Poza jaką kazali przyjmować była tak nienaturalna, że szło w niej wytrzymać jedynie sekundy. Też tak mieliście? Broda w innym kierunku niż ramiona, szyja do góry i też inny kierunek. Patrzę na tę kobietę na zdjęciu i coś mnie właśnie w okolicy szyi boli. A wygląda na wyniosłą postać, pomnikową, ale ciut zrezygnowaną. Zapatrzona poza kadr. Świetna figura i wyeksponowana tutaj wspaniale! Ręce na oparciu krzesła. Ale... Ale co to za krzesło właściwie? Gdzie ono ma siedzisko, skoro oparcie pochylonego (!) krzesła kończy się poniżej bioder? Pierwsze wrażenie jest takie, że to zupełnie nienaturalne - i poza, i to jak ona trzyma krzesło, i jego rozmiar. Bo skoro krzesło ma być do siedzenia, to jak ona to krzesło przesuwa? Jak ma na nim usiąść? Coś tu bardzo nie pasuje. Ale rozmiar wydaje się zgadzać. To nie jest dziecinne krzesełko, za które je z początku wzięłam. Nic nie zastąpi doświadczenia. Stanęłam i odsunęłam najbliższe krzesło. No i fakt, rozmiar się zgadza. Ale jestem absolutnie pewna, że przy 40 latach na karku, po kilku przeprowadzkach, (także po kilkuletnim stażu w przestawianiu krzeseł w sali multimedialnej pewnej galerii) pierwszy raz w życiu w ten sposób trzymałam krzesło! A państwo? </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSSmYaJb8PMi2sRYl8Iu_b0tyxDP9Ko_SvOZBqztVmrrph2A50QSIq0OsPmj7GgprfG2jvkw2T-JyL9xUS19Y0u3OlMlKOQP2VTUePK7O7sUlTfJAI1N1iEV7qvve7RlRZTIu6GMsiucVs/s1600/krzeslo_03Nowy-2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="901" data-original-width="1159" height="496" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSSmYaJb8PMi2sRYl8Iu_b0tyxDP9Ko_SvOZBqztVmrrph2A50QSIq0OsPmj7GgprfG2jvkw2T-JyL9xUS19Y0u3OlMlKOQP2VTUePK7O7sUlTfJAI1N1iEV7qvve7RlRZTIu6GMsiucVs/s640/krzeslo_03Nowy-2.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Po co to krzesło? Żeby dodać wysokości, wrażenia pomnikowości fotografowanej postaci. Gdyby usiadła, nie byłoby eksponowania figury. Kim była? Nie mamy szans się dowiedzieć. Gdzieś przez to skojarzenie z krzesełkiem dziecinnym, widzę w niej nauczycielkę. Ale to tylko i wyłącznie fantazja. Zdjęcie wykonano w Warszawie, chociaż zakład się nazywa intrygująco i z francuska. "Institut Photographique Sigismond & Co" brzmi zdecydowanie lepiej niż zakład fotograficzny - Zygmunt i spółka. Dodano też poważny "& co", tymbardziej brzmi wszystko światowo. "A Varsovie" na Marszałkowskiej 111. Dziś to adres nowoczesnego biurowca Saski Point.<br />
Przed II wojną adres 111 wypadał w okolicy skrzyżowania z Chmielną. Czyli dziś plac Defilad. <a href="http://www.warszawa1939.pl/obiekt/marszalkowska-111">Tutaj zdjęcie kamienicy</a>, niestety szyldu Sigismonda nie dojrzymy. Zakład funkcjonował w latach 1895 do 1910. Ale jaka historia! Zakład został założony przez braci Bolesława i Zygmunta Matuszewskich. Ich ojciec był nauczycielem francuskiego, mieszkali za młodu w Pińczowie. Gdy wybrali się na studia do Paryża w latach 1880-tych zafascynowali się fotografią. Bolesław, wg wikipedii: <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Boles%C5%82aw_Matuszewski">"<span style="background-color: white; color: #202122; font-family: sans-serif; font-size: 14px;">Działał jako fotograf w stowarzyszeniu „LUX”, a od roku 1894 stał się jednym z członków założycieli Stowarzyszenia Muzeum Francuskiej Fotografii Dokumentalnej. W 1895 roku wraz z młodszym bratem </span><span style="color: #a55858; font-family: sans-serif;"><span style="background: none rgb(255, 255, 255); font-size: 14px;">Zygmuntem</span></span><span style="background-color: white; color: #202122; font-family: sans-serif; font-size: 14px;"> założył </span><span style="color: #0b0080; font-family: sans-serif;"><span style="background: none rgb(255, 255, 255); font-size: 14px;">atelier</span></span><span style="background-color: white; color: #202122; font-family: sans-serif; font-size: 14px;"> fotograficzne przy Marszałkowskiej 111 w Warszawie pod nazwą </span><i style="background-color: white; color: #202122; font-family: sans-serif; font-size: 14px;">Paryska Fotografia Lux Sigismond et Comp"</i></a><br />
Okazuje się, żę w tym wypadku użycie języka francuskiego w reklamie, nie tylko miało wyróżnić zakład i dodać mu światowego prestiżu. Przez kilka lat Bolesław funkcjonował także w środowisku fotograficznym w Paryżu. Światowa fotografia i światowa kariera. Ale tylko rzemieślnicza. Nic nie wskazuje, by bracia aspirowali do czegoś więcej. Wynalazek kinematografu zrewolucjonizował także życie Matuszewskich, a historia filmu okazała się łaskawsza dla ich nazwiska niż historia fotografii. <br />
A miało być o krzesłach, a miało być tak prosto. Na koniec więcej pytań, informacji o zmienianiu się miast, i tak dalej. Dobry pretekst.<br />
<br />
Do poczytania więcej o początkach warszawskiej fotografii - <a href="https://apwarsz.home.pl/APW_MAIN/publikacje/Wykonywa_sie.pdf">"Wykonywa się fotografie"</a><br />
<br />
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px; margin: 0cm;">
<span style="font-family: georgia, "times new roman", serif;">- - - - - - - - - - -<o:p></o:p></span></div>
<div class="separator" style="background-color: white; clear: both; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px;">
</div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: georgia, "times new roman", serif;"><u1:p>Raz na jakiś czas patrzę dłużej na zdjęcia, które trafiają mi w ręce. Dzielę się spostrzeżeniami, zapraszając państwa do patrzenia dłużej na zdjęcia, na te, lub inne, na własne archiwa, na to, co miga nam codziennie przez internet przed oczami.</u1:p> </span></div>
joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com30tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-76544161412587871912020-05-06T10:28:00.000+02:002020-05-06T10:28:24.875+02:00Pamiątka z gór<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHkPC3XBDyvhS7pLtVcmyibl47zGh7x7GgasvQOG3jWC2tBxf1dPLsW62TgCIzEKJtMbZTI6-zXmFmWyfXfX7g-WmAPkFA89fCV7OS2-s9qDsQOO-uloy0QWsj5gHz5srw0cXRdzW9qZpY/s1600/038_dwiepaniewgorach.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="573" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHkPC3XBDyvhS7pLtVcmyibl47zGh7x7GgasvQOG3jWC2tBxf1dPLsW62TgCIzEKJtMbZTI6-zXmFmWyfXfX7g-WmAPkFA89fCV7OS2-s9qDsQOO-uloy0QWsj5gHz5srw0cXRdzW9qZpY/s640/038_dwiepaniewgorach.JPG" width="406" /></a></div>
<br />
Pięknie, ciepło, cudne widoki! Idealnie by pójść w góry.<br />
To musiał być czerwiec albo lipiec. Dużo słońca, który stopił śnieg, zazielenił trawę. To musiało być w międzywojniu, bo panie ubrane idealnie. Stroje turystyczne, nienazbyt ciasne. Obowiązkowe nakrycia głowy. Wygodne buty, delikatne obcasiki.<br />
Nie mogę się oprzeć uwadze, że one jednak bardziej pasują przed jakąś kawiarnię czy teatr, a nie w tej scenerii. Fotomontaż odpada. Nie poszły też do fotografa, który miał takie fantazyjne tło. One były na wycieczce i mają pamiątkowe zdjęcie. No a teraz, gdzie one były?<br />
Zakopane. Z Kuźnic wychodzimy szlakiem niebieskim do Doliny Gąsienicowej. Przez Boczań to jakieś 1,5 godziny. Można iść żółtym przez Dolinę Jaworzynki. Mniej więcej tyle samo czasu, tylko podejście ostrzejsze. Wreszcie z Murowańca szlakiem niebieskim w kierunku Zawratu nad Czarny Staw Gąsienicowy. Po mnniej więcej pół godziny - oto jesteśmy. Wielki głaz nad taflą wody. Wspaniałe skały w tle. To charakterystyczna grań Kościelca.<br />
I myślę, że to kompletnie niemożliwa trasa dla tych elegantek! Absolutnie! Dolina Jaworzynki odpada w przedbiegach. W sumie, do Murowańca można jeszcze iść po płaskim, przez las, długo, ale płasko przez Dolinę Suchej Wody. 2 godziny z okładem. No to już prędzej w tych butkach. Jakoś nie widzę ich na Przełeczy między Kopami. Serio, lepiej pasują na Krupówki.<br />
Jednak to chyba podstawy górskiego wychowania, że sobie nie wyobrażam, że można choćby w tenisówkach pójść na szlak. A przecież można i w kubotach, jak się nie raz widzi. I szydzi, że nieprzygotowanie, że niedoczytanie, że w ogóle kalają kulturę górską turyści w cudzysłowie.<br />
Tu przepiękny ASZ Dziennik w temacie: <a href="https://aszdziennik.pl/120799,dramat-gorskich-januszy-w-klapkach-tatry-maja-nowego-krola-cebulactwa">https://aszdziennik.pl/120799,dramat-gorskich-januszy-w-klapkach-tatry-maja-nowego-krola-cebulactwa</a><br />
Albo tu zestawy zdjęć niebywałych, profil "Tatry - nie dla idiotów" <a href="https://www.facebook.com/tatryniedlaidiotow/">https://www.facebook.com/tatryniedlaidiotow/</a><br />
Wracając do elegantek, nie mogły iść w górskich butach, bo takie to tylko na wspinaczkę. A nie na szlak prosty i widokowy. No i jeszcze jedno rozwiązanie zostaje. Z Kuźnic damy udały się kolejką linową na Kasprowy Wierch. Pierwszy wagonik pojechał w marcu 1936 roku. Nieprawdopodobnie trudna budowa trwała niecały rok. Inwestycja ogromna, która zwróciła się ponoć w trzy lata. No, do wojny. Musiała zatem być popularna, być punktem obowiązkowym każdego odwiedzającego Zakopane. To by wyjaśniało buty owych dam, ich turystyczne, acz eleganckie stroje.<br />
Z Kasprowego Wierchu zeszły, jak po schodach, szlak do stawu jest banalnie prosty. Co potem? Pewnie, przypuszczam, z powrotem na schody i kolejką na dół. I tak myślę, szacunek dla pań. Choć pewnie prawdziwi turyści tatrzańscy w latach 30tych XX wieku musieli na takie panie patrzeć, jak my na balerinki i kuboty na szlaku. Z drugiej strony, właśnie szacun, że nie mając wszystkich dzisiejszych tworzyw, naszej mody turystycznej, szły w kiecach i eleganckich butach. Tatry dla każdego!<br />
<br />
A co do samego zdjęcia, identyfikacja miejsca i stroje daje nam wszystkie potrzebne informacje. Zdjęcie wykonano latem 1936-1939 nad Czarnym Stawem Gąsienicowym. Kto zdjęcie wykonał i kto na nim jest, to zagadka, której nie da się rozwikłać.<br />
<br />
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px; margin: 0cm;">
<span style="font-family: georgia, "times new roman", serif;">- - - - - - - - - - -<o:p></o:p></span></div>
<div class="separator" style="background-color: white; clear: both; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px;">
</div>
<u1:p style="background-color: white; color: #333333; font-family: georgia, "times new roman", serif; font-size: 12.87px;">Raz na jakiś czas patrzę dłużej na zdjęcia, które trafiają mi w ręce. Dzielę się spostrzeżeniami, zapraszając państwa do patrzenia dłużej na zdjęcia, na te, lub inne, na własne archiwa, na to, co miga nam codziennie przez internet przed oczami.</u1:p><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: georgia, "times new roman", serif; font-size: 12.87px;"> </span><br />
<br />
<br />joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-33662042926907979432020-04-23T14:24:00.001+02:002020-04-29T10:23:20.365+02:00Amant z autem<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEFn8fZH4wgPmKmWOILL0Igss4rByxQROew6JbvCCeKjoFWpltu-H8SU_Q6W4GeEg2JnwlWcnASZ-VYCuTVB-VPk70uLsAiUkNWNmap_xEOSAyQVXWSNdJlIDxlbJ71Y8ptdInwZGjvU7m/s1600/023_mezczyzna_z_autami_lepiej_TEN.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="699" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEFn8fZH4wgPmKmWOILL0Igss4rByxQROew6JbvCCeKjoFWpltu-H8SU_Q6W4GeEg2JnwlWcnASZ-VYCuTVB-VPk70uLsAiUkNWNmap_xEOSAyQVXWSNdJlIDxlbJ71Y8ptdInwZGjvU7m/s640/023_mezczyzna_z_autami_lepiej_TEN.jpg" width="446" /></a></div>
<br />
To było po wojnie, kilka lat po wszystkich zawieruchach. Nowe auto, do roboty. Niewiele ich wtedy jeździło. Niewiele trzeba było się wyznawać w przepisach ruchu. Ale trzeba było czuwać, być na zawołanie. Podwieść państwa, gdy tylko potrzebowali. I czekać. To czekanie najgorsze. Szyby wytarte, maska wypucowana, ale ile można trzeć maskę szmatką. Żadna grubsza robota niemożliwa, bo to wszystko można robić na poczekaniu, w stroju roboczym, czyli eleganckim. No przynajmniej biała koszula. A weź człowieku zajmij się olejem, czy maskę otwórz, jeszcze ta biel się rozdziewiczy.<br />
Więc najwięcej to czekania. Na postoju czasem z innymi się porozmawia. Papierosa zapali. Gazetę przeczyta. I się stoi. Czemu by sobie zdjęcia wtedy nie zrobić, skoro akurat lajkarz idzie?<br />
<br />
Tak to widzę, choć mogę przestrzelić wszystko. Może to jest właściciel auta? A może po prostu młody człowiek, przechodzień na spacerze. Kolega z aparatem, i wpadli na pomysł zrobienia zdjęcia, widząc świetne auto na ulicy? Niech pierwszy rzuci kamień, kto nigdy nie pomyślał (albo nie wykonał) zdjęcia sobie/znajomemu z jakimś cudem techniki zaparkowanym gdzieś akurat na waszej trasie. Ale im dłużej patrze na niego, tym widzę jakąś pewność ale i znudzenie. Twardość jakąś. On się pewnie opiera o karoserię, jakby wiedział w którym miejscu najlepiej. Więc chyba kierowca, być może sam właściciel. Nie ma w nim jednak też żadnej dumnej pozy, którą przyjmuje się, by zaznaczać swój status. On po prostu stanął pewnie, oparty, czekający.<br />
<br />
A w ogóle to jest w nim coś z młodego Witkacego. To w ogóle nie może być on, a jednak coś tam w tym czarnym pod czołem, gdzie kryją się oczy. No cóż, w pełnym słońcu wykonano zdjęcie, sam fotograf ewidentnie nie umiał w portret psychologiczny. Więc jest coś złowrogiego, jakieś napięcie. Albo po prostu mam powidok od tego portretu:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnZt9fSF9_1teUG6GntHM3rKd-Uufk82z2qV30khnKAzCfg86sFn4-vJgU2-4sDErD4bdkRxXJ2mVYDURmePy2M89VDVaVOwxcm4Z51NEz-gEDTcpHl9oFD3t6OR2nQCKnOnbhpd5NstKa/s1600/unnamed.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="386" data-original-width="275" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnZt9fSF9_1teUG6GntHM3rKd-Uufk82z2qV30khnKAzCfg86sFn4-vJgU2-4sDErD4bdkRxXJ2mVYDURmePy2M89VDVaVOwxcm4Z51NEz-gEDTcpHl9oFD3t6OR2nQCKnOnbhpd5NstKa/s320/unnamed.jpg" width="227" /></a></div>
<br />
A możę ten Witkacy, poza jakimś dalekim podobieństwem (bardzo dalekim, brak oczu, bardziej pucułowata twarz, ubiór zbyt zwykły, by mógł to być ten ekstrawagancki artysta), czuję jakieś powiązanie z budynkami w tle. Europa Środkowo-Wschodnia, ale może to po prostu gdzieś w Krakowie? Oczywiście mogłoby być znów niemal wszędzie w okolicy, bo i Wiedeń, i Paryż, i wszystko po drodze.<br />
Powiększam obraz, już się bardziej nie da. Rejstracja auta za bohaterem ledwo czytelna, ale jednak WN - a zatem Polska w międzywojniu, a zatem województwo wileńskie. Jest i liczba 14458 czyli w odpowiednim dla województwa zakresie. Tablica jest dwurzędowa, a te obowiązywały w latach 1922-1928. Potem tylna została szersza, ale jednorzędowa. Margines błędu zostawiamy na ewentualne nie-natychmiastowe zmiany rejestracji. [Jeśli trafiłam na poprawne dane, to papier z nadrukiem z tyłu "Azura" istniał od 1930 roku] Ale to i tak mnóstwo nowych informacji!<br />
Teraz tylko pytanie, czy to jest rzeczywiście w samym Wilnie, czy się ktoś wybrał na wycieczkę gdzieś w Polskę?<br />
<br />
A ostatnia sprawa, bo żadnego opisu tu nie ma (jedynie nazwa papieru), żadnego śladu użytkowania. Jeden tylko drobiazg - rozmiar. Tracimy zwykle z uwagi ten szczegół, patrząc na zdjęcia w internecie. Z resztą w dobie cyfrowej fotografii, rozmiar to rzecz dość abstrakcyjna, przecież jakiś ułamek tylko się drukuje (nie znam faktycznej statystyki, to tylko podejrzenie). Więc kategoria rozmiaru - czy duże, czy małe, przestała wiele znaczyć. Zeskanowałam porządnie, widać szczegóły. Prawda? A w realu:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWQ8i52MLciNJEZffqa_4KvKMTr32eRxk1kKssIuGGHcmo1c63obUnMkinWzCqiHDoSzOxBEgyZBR31gUcE1t6Y3FBLVUwARxXA1Izy1welBxd01vvAD9k2hDD4SAN9DKiko_KrAxq0P0o/s1600/_DSC1147wrece.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="454" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWQ8i52MLciNJEZffqa_4KvKMTr32eRxk1kKssIuGGHcmo1c63obUnMkinWzCqiHDoSzOxBEgyZBR31gUcE1t6Y3FBLVUwARxXA1Izy1welBxd01vvAD9k2hDD4SAN9DKiko_KrAxq0P0o/s640/_DSC1147wrece.jpg" width="412" /></a></div>
<br />
Maleństwo 7 na niecałe 5 centymetrów. Wyświetla się na ekranie komputera delikatnie mniejsze niż w rzeczywistości. To teraz ta historia o statusie chyba nie ma jednak sensu. Skłaniam się do pierwszej wersji, akurat przechodził lajkarz, pewnie jesteśmy w niedzielę obok głównej ulicy. Kierowca czeka na państwa, aż wrócą i pojadą pewnie gdzieś do rezydencji pod miastem. Tymczasem zdjęcie - niespecjalnie też udane czy profesjonalne. Winieta wyraźna, środek dnia, ogromne przepalenia. Pamiątkowe. Nieduże. Ktoś mógł pewnie w portfel włożyć. Ten egzemplarz zbyt dobrze zachowany, żeby był jakoś używany ekstensywnie. Leżał pewnie wśród papierów, innych zdjęć. Niepodpisany, że to ktoś krewny, gdzieś.<br />
<br />
Taka poboczna refleksja. Często słyszę, z takim sentymentem w głosie i przekleństwem wypowiadane słowa, że 'dziś (o tempora, o mores!), to już ludzie nie podpisują zdjęć!' Prawda, być może zbyt ogólna. Ale albo ja mam wyjątkowy niefart i trafiam na nieopisane, albo mogę z tego wyprowadzać solidną kontrę - otóż ludzie chyba nie podpisywali jakoś zdjęć nagminnie. Ani dziś, ani wtedy. Ufali swojej pamięci. Czasem, bardzo nieczęsto jest rzucone miejsce, albo chociaż sam rok. Jeśli w ogóle. Ale już bez spisu ludności.<br />
<br />
- - - -<br />
<br />
Kwadrans po publikacji okazało się! Wybitny znawca Wilna zlokalizował miejsce powstania fotografii: Waldemar Wołkanowski: Postój taksówek przy Domu Handlowym Braci Jabłkowskich od strony Jagiellońskiej. W tle wylot Jagiellońskiej na Mickiewicza (Jogailos g. / Gedimino pr,) białego budynku z prawej strony teraz nie ma (dawne Kasyno Oficerskie)... jest tam nowy budynek z księgarnią.<br />
Dziś to miejsce wygląda tak, widok z googlestreetview:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8Muqa-Wg-Pg0YR8f30jfsofMT6LGa6bhnnQ2XZxjBhDfoEQfZNx0k801m6wpXxZkOOBrJjofHrW6lHwUInbcoyvmNYwYP3mY09S656KOzPUJRtUbUp3jePXnlcUH53RuPPGtf04PM5gXB/s1600/Zrzut+ekranu+%2528783%2529wilno.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="944" data-original-width="1589" height="380" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8Muqa-Wg-Pg0YR8f30jfsofMT6LGa6bhnnQ2XZxjBhDfoEQfZNx0k801m6wpXxZkOOBrJjofHrW6lHwUInbcoyvmNYwYP3mY09S656KOzPUJRtUbUp3jePXnlcUH53RuPPGtf04PM5gXB/s640/Zrzut+ekranu+%2528783%2529wilno.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px; margin: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- - - - - - - - - - -<o:p></o:p></span></div>
<div class="separator" style="background-color: white; clear: both; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px;">
</div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><u1:p>Raz na jakiś czas patrzę dłużej na zdjęcia, które trafiają mi w ręce. Dzielę się spostrzeżeniami, zapraszając państwa do patrzenia dłużej na zdjęcia, na te, lub inne, na własne archiwa, na to, co miga nam codziennie przez internet przed oczami.</u1:p> </span></div>
joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-9816662491322882522020-04-06T15:53:00.004+02:002020-04-06T15:53:43.770+02:00Podwójna pamiątka.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwm5X4zTqiwOwKm79kjkuJ0L3oQ_fiDLtm1uQLlITIRLOwuIgrZ8qP6ntcPcmw5rW8cMnWrIZqJCQh-LLUcYHSO25hX8A5cZbEDtOO20blac34mV0vLSxQP_DDoWGCnmwSLG-38SuY3MjM/s1600/001_podwojne_poprawka.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1077" data-original-width="1600" height="430" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwm5X4zTqiwOwKm79kjkuJ0L3oQ_fiDLtm1uQLlITIRLOwuIgrZ8qP6ntcPcmw5rW8cMnWrIZqJCQh-LLUcYHSO25hX8A5cZbEDtOO20blac34mV0vLSxQP_DDoWGCnmwSLG-38SuY3MjM/s640/001_podwojne_poprawka.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<span style="color: #666666; font-size: x-small;">Para na ulicy, Europa Środkowo-Wschodnia, 1918-1939 / z archiwum jk</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<br /></div>
Jesteśmy na ulicy jednego z europejskich miast. Między wojnami. Patrzymy na przemiłą parę elegancko (na miarę ich możliwości) ubranych ludzi. Stoją na ulicy, nawet nie na chodniku. Pozują. Mężczyzna o drobny krok naprzód od kobiety. Brat i siostra? Mąż i żona?<br />
Patrzymy na tak zwaną 'ulicówkę' - zdjęcie wykonane przez fotografa ulicznego, w tym dawnym rozumieniu. Fotografa, który podczas dni świątecznych przemierza główne ulice miasta z aparatem, robi zdjęcia ludziom najczęściej idącym, potem wręcza wizytówkę - by klient odebrał nazajutrz z zakładu swoją fotografię. Nazywano ich lajkarzami, bo uzbrojeni byli najczęściej w małoobrazkowe aparaty Leica.<br />
Sprawa szczególnie modna w latach dwudziestych XX wieku. W latach 30. była już bardzo nużąca przechodniów. Mnóstwo fotografujących, wręcz nagabujących i przeszkadzających w spokojnym niedzielnym spacerze.<br />
Jest coś niepewnego w wyrazie twarzy mężczyzny. Dlatego stawiam, że to krewny świetnie ubranej pani. Przyjechał może w odwiedziny, zobaczyć miasto? Zza ramienia bohatera wygląda, niestety już w nieostrości, mężczyzna ubrany zdecydowanie lepiej. Czarny płaszcz, cylinder. Patrzy na scenę. Znów mój - pojawiający się, photobombing!<br />
Co najciekawsze dla mnie, to oczywiście sam układ fotografii. Sam papier. Na nim naświetlono to samo zdjęcie podwójnie. Tymbardziej myślę sobie, że to krewni na zdjęciu - poprosili o dwa egzemplarze, które docelowo miały się znaleźć w dwóch domach.<br />
Fotograf, zakład fotograficzny, laboratorium nie miewało w standardzie oddawania w ten sposób zdjęć. Tez ciekawe, że przez ostatnie powiedzmy 90 lat nikt tego papieru nie tknął nożyczkami. Nie rozdzielono tych zdjęć. Nie włożono go do albumu ani do ramki. Schowano pewnie ... no właśnie gdzie? Coś mi się wydaje, że dotarło do mnie bardziej z archiwów fotografa, niż tej rodziny. [Poprzez antykwariat, itd...] Fotograf oddając klientowi prace, przeciąłby te zdjęcia.<br />
<br />
Popatrzmy na koniec jeszcze na odwrócone zdjęcie. Tak dla upewnienia się, że patrzymy na dwie kopie na jednym papierze. Ach! Jeszcze mamy tu niebieską plamę. Może jakiś tusz się rozlał, jakaś kropla chemikaliów? Nie jest to przyczyna nieoddania fotografii. Tymbardziej, gdyby zdjęcie trafiło do użytkownika, odcięto by zapewne 'dobre' zdjęcie. Plama też wydaje się nowsza, dużo młodsza niż sam papier-zdjęcia. Może jakiś tusz się rozlał w szufladzie?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfTLisffSJ9cjx1fVa6ALc7gjX2uUlbGq9_qYF6zZK4AEoNPagOKFjNSAzBRPxNc76Lm5qzxXJ78P4sMdQx5tdqwsluEWeSqh4LRXcym_9WG8mg5fFmfoyTsD84gvBJF1zhaRsyi5i4OZK/s1600/001_podwojne_poprawka_drugie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1077" data-original-width="1600" height="430" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfTLisffSJ9cjx1fVa6ALc7gjX2uUlbGq9_qYF6zZK4AEoNPagOKFjNSAzBRPxNc76Lm5qzxXJ78P4sMdQx5tdqwsluEWeSqh4LRXcym_9WG8mg5fFmfoyTsD84gvBJF1zhaRsyi5i4OZK/s640/001_podwojne_poprawka_drugie.jpg" width="640" /></a></div>
A co to za miasto? Bardzo trudno identyfikować. Może być Wrocław, może Kraków, równie dobrze Lyon, Wiedeń, Londyn... Okazały gmach za plecami pozujących to po prostu neoklasyczny pałac miejski, jakich mnóstwo do dziś w Europie. Ale może ktoś jednak rozpozna?<br />
<br />
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- - - - - - - - - - -<o:p></o:p></span></div>
<div class="separator" style="background-color: white; clear: both; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px;">
</div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"><u1:p>Raz na jakiś czas patrzę dłużej na zdjęcia, które trafiają mi w ręce. Dzielę się spostrzeżeniami, zapraszając państwa do patrzenia dłużej na zdjęcia, na te, lub inne, na własne archiwa, na to, co miga nam codziennie przez internet przed oczami.</u1:p> </span></div>
joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-83431792005999863162020-03-25T10:22:00.001+01:002020-03-25T10:22:14.354+01:00Photobomb 4 / Pojawianie się<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxmb_1O9E2KOxaw-d0dulguwf7MPkFt4Eojc0zqi3L9P6LXuE6ZpzpNPhjnck4VjepYBEm-ODXxJBJoMb0yYYQ00H45VS57CxttIbuZmRNUH0AEQ6tEWHJj6i-g5lD_B9QwguRLquZXkMe/s1600/Niemcy+ludzie+pozujacy+na+ulicy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="653" data-original-width="1000" height="416" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxmb_1O9E2KOxaw-d0dulguwf7MPkFt4Eojc0zqi3L9P6LXuE6ZpzpNPhjnck4VjepYBEm-ODXxJBJoMb0yYYQ00H45VS57CxttIbuZmRNUH0AEQ6tEWHJj6i-g5lD_B9QwguRLquZXkMe/s640/Niemcy+ludzie+pozujacy+na+ulicy.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<span style="color: #666666; font-size: x-small;">Autor nieznany, Portret zbiorowy na ulicy, Europa Środkowa, około 1900-1914 / z archiwum jk</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Znów nie wiadomo gdzie ani kiedy, ani kto. Idealne pole do zgadywania. Portret zbiorowy, 10 osób. Sami dorośli. 7 kobiet i 3 mężczyzn. W drodze do lub z pracy. Nie są to odświętne ubrania. Nie jest to wielka okazja. Czym się zajmują? Dlaczego są razem na fotografii?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zgaduję, że to znów Europa Środkowa. Jakieś większe miasto, a jesteśmy na jego obrzeżach. To podwórko otwierające się z prawej strony, mówi, że to nie może być ścisłe centrum. Chodniki, rynny, na bogato. Niemcy, Czechy, Węgry? Początek XX wieku. Ale jeszcze chyba przed wielką wojną.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Sami dorośli. To jest niesamowite. Mieszkańcy tego budynku? Chyba nie, bo gdzie wtedy dzieci i starsi ludzie? Rodzina? Być może, jeśli znów odjąc starszyznę i młodzież. Jakież byłoby to nietypowe. Wszyscy tu wyglądają na ludzi w sile wieku, siłę roboczą. Pracownicy - jednej firmy, jednej posiadłości? Jeden drobiazg, szczegół, dodatkowo zastanawia. Wszystkie obecne tu kobiety, trzymają płaszcze w ręce. Zrobiło się nagle cieplej? Czy wróciły skądś? Brak bagażu (nie wliczam koszyka), więc chyba bez żadnych podróży, powrotów. Czyli może zrobiło się cieplej? Trudno ocenić. Może sie wybierają na wycieczkę? Tylko te robocze ciuchy wtedy chyba zostałyby w domu? Po co fartuch na imprezie? </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Ale oczywiście najciekawszym dla mnie elementem jest postać w oknie. Też ubrana roboczo, dorosła kobieta. Idealnie pasowałaby do tej grupy przed domem. Jedenasta postać w tym ujęciu. Tylko czemu w oknie a nie na chodniku? Wygląda z zaciekawieniem. Nie mogła być zaplanowana w tym kadrze. Fotograf bardziej musiał zwracać uwagę na nogi postaci stojących, żeby niczego nie uciąć i zostawić trochę miejsca do brzegu kadru. A fryzury pani z okna już nie ma, nie starczyło kadru. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Niezaplanowana i dodatkowa. Z zaciekawieniem wyglądająca, co to za rumor na ulicy. Okna otwarte, więc naturalnie. Zatrzymała się na dłużej. Pojawiła się w zdjęciu innych ludzi. Coś mi podpowiada, że gdy już otrzymali odbitkę, dokładnie z imienia i nazwiska znali panią z okna. Zgaduję, oczywiście.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirKg7KI8a8miRfMW_pQTwy-0nykuJd531grwBYmClIXenTbPSFLix7TH_f7cuD6O5QWAo8nYFtVR9j2e9KBcbwSfjKxjYAByGfQFKnewhXUCbAZV_3IkOedQVOjLl_HjbRWfTYsOWmRycJ/s1600/Niemcy+ludzie+pozujacy+na+ulicy+kobieta.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="421" data-original-width="791" height="340" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirKg7KI8a8miRfMW_pQTwy-0nykuJd531grwBYmClIXenTbPSFLix7TH_f7cuD6O5QWAo8nYFtVR9j2e9KBcbwSfjKxjYAByGfQFKnewhXUCbAZV_3IkOedQVOjLl_HjbRWfTYsOWmRycJ/s640/Niemcy+ludzie+pozujacy+na+ulicy+kobieta.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- - - - - - - - - - -<o:p></o:p></span></div>
<div class="separator" style="background-color: white; clear: both; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px;">
</div>
<div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"><u1:p>Raz na jakiś czas patrzę dłużej na zdjęcia, które trafiają mi w ręce. Dzielę się spostrzeżeniami, zapraszając państwa do patrzenia dłużej na zdjęcia, na te, lub inne, na własne archiwa, na to, co miga nam codziennie przez internet przed oczami.</u1:p> </span></div>
<br />joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-89745983449104578232020-03-21T10:05:00.001+01:002020-03-21T10:05:28.440+01:00W góry i na morze!<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyLu86PRAWPz8UNPluI9zmZJaI2t-mhek4nRbCTWdg7uzZk6ivBTLEU9DI1YVdDZFAc1E3IXBADGqF836uN3JGiEJ8ey9_fkLHbKem4w5bS_OuyIT7rS2VQsPLzz5wNBOyOetaQOZle1kN/s1600/_DSC0991.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1001" data-original-width="1525" height="418" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyLu86PRAWPz8UNPluI9zmZJaI2t-mhek4nRbCTWdg7uzZk6ivBTLEU9DI1YVdDZFAc1E3IXBADGqF836uN3JGiEJ8ey9_fkLHbKem4w5bS_OuyIT7rS2VQsPLzz5wNBOyOetaQOZle1kN/s640/_DSC0991.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
Aleksandra Karkowska i Barbara Caillot, "Na Giewont się patrzy", Warszawa 2016, </div>
<div style="text-align: right;">
"Marsz, marsz Batory", Warszawa 2019, wyd. Oficyna Wydawnicza Oryginały.</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Jedna książka to wspomnienia z Podhala, jak to było. Druga o podróżowaniu "Batorym" do Ameryki. Wydawąłoby się, że trudno o większą różnorodność w tematach. A jednak, mają ze sobą więcej wspólnego niż różnic: te same autorki, projektantki, to samo podejście w opowiadaniu historii. Ten sam format i ta sama idea. Kilka lat różnicy. Warto jeszcze wspomnieć "Banany z cukru pudru" (Warszawa 2015) debiut tych samych autorek (<a href="https://miejscefotografii.blogspot.com/2015/12/jak-nie-zanudzic-albumem-rodzinnym.html">o tej ksiażce w Miejscu fotografii</a>). Poza opowieściami, poza wspaniałymi zdjęciami, widzę znakomitą ewolucję i już wyglądam kolejnej ich książki. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Zacznijmy od ostatniej. "Marsz, marsz Batory". O transatlantyku M/S Batory jeszcze z okładki dowiadujemy się: "33 lata pływał pod polską banderą, odbył 222 regularne rejsy oceaniczne, przewożąc podczas nich ponad 270 tysięcy pasażerów." Ale to nie jest książka suchych faktów. Dalej klucz: "Dla wielu z tych osób to była podróż w jedną stronę - podróż na emigrację, podróż życia...".</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Caillot i Karkowska odnalazły i porozmawiały z 50 pasażerami i 7 osobami z załogi. Fragmenty ich wypowiedzi znajdują się w książce. Podzielono ją na trzy części. Pierwsza odpowiada przygotowaniom i pożegnaniom, druga mówi o samym statku i rejsie, wreszcie trzecia dotyczy oczekiwań i rzeczywistości "tam" - na emigracji w Kanadzie i Stanach. A my czujemy, że jesteśmy na pokładzie: pożegnani solidnie i uroczyście, płyniemy i trwamy te 11 dni na morzu.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKuHLRnPN1V2lOOv-jb_b9Fx3ICJGzByvDhlVyDQ6oLkELhgGeUVQxzRb6IxJf1QZ6m2am_ZZhEunVqJq7Vpm-HUF4hBEodypT18BdcPPv5GEAKSGqWU6OPqNXvHJlCphAR1x6OnDr_z1m/s1600/_DSC1002.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1377" height="464" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKuHLRnPN1V2lOOv-jb_b9Fx3ICJGzByvDhlVyDQ6oLkELhgGeUVQxzRb6IxJf1QZ6m2am_ZZhEunVqJq7Vpm-HUF4hBEodypT18BdcPPv5GEAKSGqWU6OPqNXvHJlCphAR1x6OnDr_z1m/s640/_DSC1002.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Każda kolejna osoba dopowiada coś interesującego, coś, czego nie znajdziemy w historycznych faktach. Doświadczenie, samopoczucie, i w końcu czujemy jak rzuca tym statkiem na falach. Ze wszystkich tych rozdziałów, najmniej interesujący jest dla mnie ten emigracyjny. Opowiedziany został gdzie indziej, dogłebniej, lepiej, i wyłacznie. Tutaj jednak istotny, bo mówi o pasażerach jednego statku. Te wspomnienia się pochłania, na raz, z coraz większymi oczami.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZeH9ZcyspiH3DLJFBucaIIHsKZObkQMSGUBnzXdu3DWtPwr1voddUg4RTy1-UiwMVo-W41wpPm00mIhgSlIY4A1GhoZh21aIeILbC0ZnhJZInLqUKz2qPSEx0qfw_acKKvk8iaxnvbuxo/s1600/_DSC0998.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1418" height="450" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZeH9ZcyspiH3DLJFBucaIIHsKZObkQMSGUBnzXdu3DWtPwr1voddUg4RTy1-UiwMVo-W41wpPm00mIhgSlIY4A1GhoZh21aIeILbC0ZnhJZInLqUKz2qPSEx0qfw_acKKvk8iaxnvbuxo/s640/_DSC0998.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXKD_4HcxdlJGAuCcBTcmsFwsy6WXH5SWaELzPVXwgPNaTJ5kXe9Edcub5w5Th0gSQ3A0ui1Ru_RugGfacTx4t3Zb6lAKddh1MVEeq3AcXEERfXQQNsMBxgN_Qe7sFf-Vy5zXy8kWHuvsN/s1600/_DSC1001.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1374" height="464" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXKD_4HcxdlJGAuCcBTcmsFwsy6WXH5SWaELzPVXwgPNaTJ5kXe9Edcub5w5Th0gSQ3A0ui1Ru_RugGfacTx4t3Zb6lAKddh1MVEeq3AcXEERfXQQNsMBxgN_Qe7sFf-Vy5zXy8kWHuvsN/s640/_DSC1001.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
A skoro już o oczach. Zdjęcia!!! "Fotografie oraz elementy graficzne wykorzystane w książce pochodzą z prywatych archiwów naszych rozmówców: pasażerów, członków załogi oraz pasjonatów M/S Batorego". Są zatem pamiątkowe zbiorówki ze statkiem w tle. Moje absolutnie ulubione (poniżej) zdjęcie pożegnania. Mało co tu widać, tak na dobrą sprawę, ale robi się tak bardzo czule, tak coś ściska w trzewiach. Rok 1963, pożegnanie, jakich wiele.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoNkjXBgo_ohdPls0QJWyqOBIa6cufY3rHLxl3BYDC0ADN9N1hFe4bkTc3J2Rumh9TxNw40lLzfSrEaDEHLHbeFxmluOMivqbqkpVpCC6hZ_UXG80slo8jFwj54LNHyHJdMqlPTtqVO2U_/s1600/_DSC0997.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1462" height="436" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoNkjXBgo_ohdPls0QJWyqOBIa6cufY3rHLxl3BYDC0ADN9N1hFe4bkTc3J2Rumh9TxNw40lLzfSrEaDEHLHbeFxmluOMivqbqkpVpCC6hZ_UXG80slo8jFwj54LNHyHJdMqlPTtqVO2U_/s640/_DSC0997.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Te pamiątkowe zdjęcia, czasem zupełnie niewstrzelone, poruszone, nieostre, czasem zbyt sztywne i sztampowe. Amatorskie ujęcia i każde ma inną historię. Uczucia - czy smutek (rozpacz!) pożegnania, czy wzrok zapatrzony w horyzont na zwykłym portrecie, w dodatku z fleszem, te uczucia wręcz wylewają się ze stron książki. Zebrane razem tworzą jedną historię, jednego rejsu tam. Zaglądamy do baru na rufie, do jadalni, oczywiście mnóstwo czasu spędzamy na pokładzie. Absolutnie zjawiskowe jest zdjęcie z basenu na Batorym (basenu, krytego, ze zdumieniem oglądam to zdjęcie i tę opowieść). Są i tańce i rytuały. I widoki. Podróż pełnowymiarowa. A w końcu ląd.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_aT4l8aMH2q2x0J-Qhrj4NjEgXq6lwJ3uQ2FM8dP7tUZ32CzZ1Xiez3Pfw0LIF-Izyklf4beu81h_PIDikMfJilve7HbHT7hCmSH5BRumFgRG7OoqjkehKX6rq-kXptXHp_bhfS54Z66X/s1600/_DSC1000.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1351" height="472" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_aT4l8aMH2q2x0J-Qhrj4NjEgXq6lwJ3uQ2FM8dP7tUZ32CzZ1Xiez3Pfw0LIF-Izyklf4beu81h_PIDikMfJilve7HbHT7hCmSH5BRumFgRG7OoqjkehKX6rq-kXptXHp_bhfS54Z66X/s640/_DSC1000.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisIVqVlAJWlLoZT1QSoGihdlnuI_tvCKlJyPg76hIZfOAxTpCNpT0CiGVgTJZqRA_TswvukaRwmBbKvlQrlxZmUEmzcaRwiHk5s1qusbxoklz2I5MTpK24_ix0xXpOjIUiCJiziy3Ov0xr/s1600/_DSC0999.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1444" height="442" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisIVqVlAJWlLoZT1QSoGihdlnuI_tvCKlJyPg76hIZfOAxTpCNpT0CiGVgTJZqRA_TswvukaRwmBbKvlQrlxZmUEmzcaRwiHk5s1qusbxoklz2I5MTpK24_ix0xXpOjIUiCJiziy3Ov0xr/s640/_DSC0999.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zdjęć jest ponad sto. Są widoki zza burty doświadczonego i bardzo sprawnego amatora, są reporterskie zdjęcia z tańców, głównie pamiątkowe. W części emigracyjnej - niemal same grupy ludzi na zdjeciach. Jakbyśmy właśnie dostali list od rodziny zza oceanu, pokazujące jak to im się wiedzie. Z ciekawostek, jest tam fotografia rodzinna <a href="http://miejscefotografii.blogspot.com/2015/03/horowitz-niespotykany-nietypowy-osobliwy.html">Ryszarda Horowitza</a>. Jeden drobny minus, bo już niestety nie wiadomo, która to jego wypowiedź. Nie można przyporządkować tych wspomnień do konkretnego nazwiska. Tym bardziej jesteśmy na jednym uniwersalnym rejsie. Pamięć zbiorowa. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDBHQb4AUYDSzUTMVwOSbivm_wY1s7Sik8RaVCufnw26ddh98KSTOcToBTwVefqUclRN_ezcRYQQE0XG-s2We4yAJCsYwq3k-F6B0EioVYin3FgTLXzgqApf9nvtpvH8kG_WvY2PuX2Nut/s1600/_DSC0994.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1331" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDBHQb4AUYDSzUTMVwOSbivm_wY1s7Sik8RaVCufnw26ddh98KSTOcToBTwVefqUclRN_ezcRYQQE0XG-s2We4yAJCsYwq3k-F6B0EioVYin3FgTLXzgqApf9nvtpvH8kG_WvY2PuX2Nut/s640/_DSC0994.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
"Na Giewont się patrzy" to druga wspólna książka autorek Caillot i Karkowskiej. ("Batory" jest trzeci). Idea ta sama: zebrane wypowiedzi, historie opowiedziane, przeplecione zdjęciami. Jesteśmy na Podhalu, słuchamy opowieści prawdziwych górali. Mówią o wszystkim - jak wyglądała praca na polu i przy wypasie, jak obchodzono święta, jak chodziło się do szkoły, jak dorastało, wreszcie - jak przebiegała wojna. Napisałam słuchamy, choć oczywiście czytamy, ale czytamy oryginalne zapisy rozmów, na przykład:<br />
"Po sąsiadach chodzilimy na posiady, chłopcy się schodzili, panny się bawiły, do rana muzykowali. Wesoło było. (...). Ciotko, ujku, krzesny - tak się mówiło, jak ktoś był z innej chałupy. Ujku, stryjku to po rodzinie, a krzesny to jak szanowny panie, bo krzesny to był ktoś!"<br />
"Trzy rocki mioł, małe grabki mu się zrobiło, grabił w drugą stronę, ale mioł zajęcie." Słychać te opowieści, prawda?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjndhgtj1nGL_yh2drQ27xRhhKktyFcaf_92fnv_8Uv8YKFWtmx2-zYFBHo4lwYfzF-QYOvK5yXeQ8-eEKvcLGscx1VkJ-TGmxo9cbMJaBS6vn5oy-G2Ss_mCcLaRTKDHm5AdEA9QLaSFwN/s1600/_DSC0993.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1502" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjndhgtj1nGL_yh2drQ27xRhhKktyFcaf_92fnv_8Uv8YKFWtmx2-zYFBHo4lwYfzF-QYOvK5yXeQ8-eEKvcLGscx1VkJ-TGmxo9cbMJaBS6vn5oy-G2Ss_mCcLaRTKDHm5AdEA9QLaSFwN/s640/_DSC0993.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZxsxlonbV5-KGyLKjsb9Oe-52nOW6f3E66yKYTc43XwA_FCL6QM6Q3F3om4WFXnaZM-IZMoT8IfOwgR0LO7BT5929sDPxFzZ1zNI7pJtsOsC435f1wM3xaicolaojfiY6ep3nxV6Qn90h/s1600/_DSC0995.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1342" height="476" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZxsxlonbV5-KGyLKjsb9Oe-52nOW6f3E66yKYTc43XwA_FCL6QM6Q3F3om4WFXnaZM-IZMoT8IfOwgR0LO7BT5929sDPxFzZ1zNI7pJtsOsC435f1wM3xaicolaojfiY6ep3nxV6Qn90h/s640/_DSC0995.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Znajdziemy tu 62 zdjęcia (w tym pamiątki) i 25 współczesnych portretów. Zdjęcia stare, nawet jeden ferrotyp (!), w większości rodzinne pamiątki, ale czasem zdarzy się zdjęcie z archiwów Tatrzańskiego Parku Narodowego (pocztówki). Coś jest tu szalenie podniosłego, godnego, wręcz szlachetnego - jak oni pozują, stoją wyprostowani. Wobec tych dawnych zdjęć, te współczesne to niestety dla mnie minus całej książki. Wiem, wiem, to są rozmówcy, to jest autentyk. To taka rodzinna pamiątka. Ale brakuje im tego skupienia, tej godności, tego momentu dłuższego, że to sesja fotograficzna. Zdjęcie nawet i pozowane, ale jakby znajomy ktoś robił, dla rodziny będzie. A może już widziałam serię portretów Bartłomieja Jureckiego "<a href="https://www.jurecki.com/pf/">Twardy jak skała</a>" o góralach i "<a href="https://www.jurecki.com/silna-jak-halny/">Silna jak halny</a>" o góralkach. O tym spojrzeniu mówię. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Znów pamięć zbiorowa, jakby jeden rodzinny album. Przeżywamy to wszystko co bohaterowie, z pierwszej ręki historie. A tu fragment idealny na "te czasy": "Nikt gorączki nie mierzył. Mama ręką sprawdziła, czy czoło gorące, wtedy szmatkę zamoczyła w zimnej wodzie i głowę owinęła. Jak dusiło, to mama grule gotowane omaszczone skwarkami przykładała na klatkę. Na kaszel inhalacje z rosołu czy siana robiła, a jak już charczało, to bańki stawiała." </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- - - </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Trudno te publikacje gdziekolwiek właściwie zakwalifikować. Ani to książka fotograficzna, ani po prostu 'historia mówiona', ni to biografia - bo jednak zbiorowa. Tym lepiej! Bo znajdziemy tu życie, wspomnienia, niezawsze ułożone i uczesane, niewygładzone. Zdjęcia zebrane i ułożone, że można tylko właściwie je obejrzeć i tę historię z grubsza samą odczytać. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Wspomniałam, że ewolucja. "Banany z cukru pudru"czyli pierwsza książka autorek była znakomitym pomysłem, zrobiona na ogromnej energii i może zbyt szybko. Gdy sięgamy po drugą "Na Giewont się patrzy" widać już czas i zmianę. Dopracowanie. Ale to "Marsz, marsz Batory" to dzieło absolutne. Wnioski wyciągięte (już bez zdjęć bohaterów), tytaniczna robota - więcej rozmówców, więcej zdjęć (znacznie lepiej opracowane do druku) i elementów graficznych. Wszystko to poukładane i nie traci żywiołu. Jeszcze tylko gdzieś z tyłu zaznaczyć, kto które zdania mówił i nie będę się już czepiać, nic a nic. Czekam na kolejną historię. Może teraz Gdynia, jej powstanie, pamiątki, letnicy?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
Zachęcam do tej podróży. I w góry i na morze, a tak naprawdę w przeszłość, żywą i wspaniałą!<br />
Idźcie czytać i oglądać: <a href="https://oficynawydawniczaoryginaly.wordpress.com/gdzie-kupic/">https://oficynawydawniczaoryginaly.wordpress.com/gdzie-kupic/</a><br />
<br />
joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-84123127657435963342020-03-18T14:28:00.001+01:002020-03-25T10:49:19.073+01:00Photobomb 3 / Pojawianie się<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIRXQbu6Kk-dVdUhSeDzkRbvLDS-plZdjeGhpzFmzSV2H1Bf6iBD9hfFGCsupqDFFWqAG1LvGMoImz-mS4n85SI1_WRKBjzqdys6WPLmGb0cCyF7KibZ4M8_8tbM1wADXEVJUV79JNAbj3/s1600/Scan_2a_photobomb3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="color: black; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><img border="0" data-original-height="757" data-original-width="1105" height="438" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIRXQbu6Kk-dVdUhSeDzkRbvLDS-plZdjeGhpzFmzSV2H1Bf6iBD9hfFGCsupqDFFWqAG1LvGMoImz-mS4n85SI1_WRKBjzqdys6WPLmGb0cCyF7KibZ4M8_8tbM1wADXEVJUV79JNAbj3/s640/Scan_2a_photobomb3.jpg" width="640" /></span></a></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Photobomb czy taka specjalna kompozycja? </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Czy pani zza okna była planowana w tym zdjęciu? Z jednej strony wygląda tak, jakby była tam niechcący, jak na bardzo wielu innych zbiorowych zdjęciach. Po prostu spogląda przez okno, akurat wtedy gdy zdjęcie robiono.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Z drugiej jednak strony - jest tutaj na nią miejsce, jakby zostawiono specjalnie. Pani z lewej strony "zostawia" miejsce tej w oknie. Pan w prawej próbuje w tym zdjęciu się znaleźć, chyba bardziej nawet niż delikwentka za oknem. Mają teraz wszyscy razem portret zbiorowy, z tą w oknie. Z pytaniem czy to celowe, czy niechcący zostaniemy. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Przypomina mi to - może przez nazwę dosć aktualną dziś: zdjęcia astronautów z misji Apollo 11 podczas powitań na okręcie USS Hornet podczas kwarantanny. Oni w okienku specjalnie zmodyfikowanej przyczepy, a obok - prezydent Nixon, żony, albo jak tutaj - tort i orkiestra. Tylko, że oni oczywiście są najważniejsi w tych zdjęciach. Czy to samo się dzieje w tym obrazku na samej górze? </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNQnOEqwLkYcDABo1g0IC4ld8ZST80hmgahzVrMNL6jywQHBsJIX6vTkXm5iM4qblNW8BfoKQhlxyCgAEBJAacDSv5I-k9ahW7lV8Z7TqjqP66IVbtlnrNgCFhDz9FFKZ2nV107bhJp-CI/s1600/48364231217_219f7ab78f_c.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="566" data-original-width="800" height="452" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNQnOEqwLkYcDABo1g0IC4ld8ZST80hmgahzVrMNL6jywQHBsJIX6vTkXm5iM4qblNW8BfoKQhlxyCgAEBJAacDSv5I-k9ahW7lV8Z7TqjqP66IVbtlnrNgCFhDz9FFKZ2nV107bhJp-CI/s640/48364231217_219f7ab78f_c.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwtyFrEDeoTofNRgYtNCHHeu0lH4Cc7jCcUsHOnlaGo9mbl-dAC6CIqg9pBPMHzZ_DxgQXxWfJO00RcJiFK0uZjLaMKCyLnCXlC4kt6wm2mjign79_puCaChVXmHIpFLbP833553lVDcFd/s1600/0129_ap11-69-H-1224HR.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="792" data-original-width="1000" height="506" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwtyFrEDeoTofNRgYtNCHHeu0lH4Cc7jCcUsHOnlaGo9mbl-dAC6CIqg9pBPMHzZ_DxgQXxWfJO00RcJiFK0uZjLaMKCyLnCXlC4kt6wm2mjign79_puCaChVXmHIpFLbP833553lVDcFd/s640/0129_ap11-69-H-1224HR.jpg" width="640" /></a></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #666666; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: x-small;">Załoga
Apollo 11 po wylądowaniu, „uczestniczy” w oficjalnym powitaniu przez prezydenta
Nixona z Przenośnego obiektu do kwarantanny, Apollo 11, 24.07.1969 / fot. archiwum NASA </span></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<br />
<div style="background-color: white; margin: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- - - - - - - - - - -<o:p></o:p></span></div>
<div class="separator" style="background-color: white; clear: both;">
</div>
<div style="background-color: white; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><u1:p>Raz na jakiś czas patrzę dłużej na zdjęcia, które trafiają mi w ręce. Dzielę się spostrzeżeniami, zapraszając państwa do patrzenia dłużej na zdjęcia, na te, lub inne, na własne archiwa, na to, co miga nam codziennie przez internet przed oczami.</u1:p> </span></div>
joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-44212244027424490622020-03-17T12:27:00.004+01:002020-03-17T12:38:09.843+01:00Photobomb 2 / Pojawienie się. <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2Bf_PlI15eCr4kq8bqzj4woPzrtxHaVnXCBfyXLJSymeYcAfUkOn5sDcxDSEMqldbo8mhIHV1kbHv4-Ee-GplRFEKud3mqRiwPkcix1jHd61r8KDnPXEbrPY1m67R7WFwswU9_uqkOOAD/s1600/orkiestra+przed+okno_jpg.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><img border="0" data-original-height="1198" data-original-width="1600" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2Bf_PlI15eCr4kq8bqzj4woPzrtxHaVnXCBfyXLJSymeYcAfUkOn5sDcxDSEMqldbo8mhIHV1kbHv4-Ee-GplRFEKud3mqRiwPkcix1jHd61r8KDnPXEbrPY1m67R7WFwswU9_uqkOOAD/s640/orkiestra+przed+okno_jpg.JPG" width="640" /></span></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Photobomb - spróbuję krócej. Pojawienie się w czyimś zdjęciu. Tak
jak tutaj. Orkiestra ustawiona skrupulatnie, prosze zwrócić uwagę na upozowanie
pierwszego rzędu. Króluje precyzja i symetria. Jak panowie i młodzieńcy
trzymają instrumenty. Elegancja.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">A wtem podnieśmy
wzrok i popatrzmy w okna. Miska i dzbanek pozostawione ot tak, zdecydowanie
mało elegancko. Fotograf zaaferowany ustawieniem dwudziestu sześciu osób - nie
popatrzył w górę? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Centralnie, na
środku, nie-do-odzobaczenia - stoi sobie kobieta i patrzy prosto w obiektyw.
Jakby to jej zdjęcie robiono. Żadne niechcący, żaden momencik. Stoi i patrzy.
Photobomb w pełni intencjonalne. Fantastycznie zmienia odbiór zdjęcia. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Niemałego zdjęcia,
dodam, u podstawy ma 22 centymetry. Zastanawiam się jak potem było użytkowane.
Mój egzemplarz idealny. Czy inni delikwenci uwiecznieni tutaj, trzymali to
zdjęcie w całości, czy jakoś odcinali te okna? A może to istotna pani? Może
żona kapelmistrza? No chyba jednak nie. ;)<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiM9Pnalzz6eDUVzKDEiQ4W871wLcRTKluheeyMg8P4aE__akNYW0ZW58P52bMkfvn9EEPjgsJB9zGl709vueoYxp7yBy5Kndou-SddqjrDG-cBXfEydxSgWKB8DqyxWarCJsKm14cx2iPV/s1600/orkiestra+przed+okno_fragment.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><img border="0" data-original-height="1026" data-original-width="931" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiM9Pnalzz6eDUVzKDEiQ4W871wLcRTKluheeyMg8P4aE__akNYW0ZW58P52bMkfvn9EEPjgsJB9zGl709vueoYxp7yBy5Kndou-SddqjrDG-cBXfEydxSgWKB8DqyxWarCJsKm14cx2iPV/s640/orkiestra+przed+okno_fragment.jpg" width="580" /></span></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Szukam innych 'pojawień'. Przypomnę z poprzednich postów tę próbę
definiowania czy nazwania.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Wychylanie, niechcący uwiecznienie się w zdjęciu. Wyjrzenie przez
okno, drzwi, z zainteresowaniem dokładnie w momencie zwalniania migawki. Tego
ostatnio szukam w starych zdjęciach. Nieprawdopodobne historie się same
stwarzają. Najprościej o to w zdjęciach zbiorowych. Kiedy wszyscy się ustawiają,
a to zawsze zajmuje dłuższą chwilę. Bywają osoby, które się gapią zza okna,
firanki, stoją tam długo. Bywają całkiem niechcący, 'tylko wyjrzę na momencik'.
Nazywam to sobie roboczo i hasłowo „photobombing”. A to nie jest ani ładne ani
dobre. ‘Photobombing’ to pewnego rodzaju strategia nawet, wejścia komuś w
zdjęcie – celowe działanie. Kiedy powiedzmy ustawiasz się na wakacjach, na
jakimś tle, a zza Ciebie wskakuje w momencie kliknięcia ktoś z głupią miną,
ktoś z kciukiem do góry, ktoś, kto dorobi uszy, czy inny ewidentny żart.
Wikipedia proszę bardzo: <a href="https://en.wikipedia.org/wiki/Photobombing" style="color: #43cd48; text-decoration-line: none;"><span style="color: black;">https://en.wikipedia.org/wiki/Photobombing</span></a> <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">'Photobomb' stało się sławne i częste w 2014 roku, kiedy Collins
English Dictionary uznało to określenie słowem roku. Bo też w dobie robienia
selfie, szczególnie z selfiesticków, kiedy fotografowana scena jest szersza,
łatwiej to wykonać. I częściej. Jednak określenie ‘photobombing’ zakłada celowe
działanie tegoż, co się w zdjęciu chce pojawić. Nazywany przez badaczy czasem
też aktem sabotażu.W XIX i w początku XX wieku to chyba jednak nie jest jeszcze
takie celowe. Część tych osób ewidentnie powodowana jest ciekawością. Część
może nawet nieświadomością bycia w tym kadrze.</span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br />
Może to ‘pojawianie się’, ‘zjawienie się’? Jacek Dehnel zaproponował "apparitions".
Jak zjawa. Wskazywał na upiorność, na pojawianie się, niby znikąd, z innego
planu. Po angielsku krócej, prościej. Po polsku większy kłopot, bo
‘objawienie’ - to za dużo i kręci się gdzieś niebezpiecznie wokół religii,
‘zjawa’ - już zajęta przez duchy, ‘ukazanie’ – generalnie słabo leży. Może ktoś
z państwa coś dorzuci do rozważań leksykalnych?</span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
<o:p><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">I też drobne ćwiczenie na dłuższy czas przebywania w
domu. Otwórzcie albumy, poproszę. Popatrzcie tam po bokach, w oknach,
najczęściej w zdjęciach zbiorowych - czy ktoś tam nie stoi? Nie pojawia się,
nie wystaje, nie wygląda, nie udaje niewidzialnego? Chętnie obejrzę, co
znajdziecie. </span></o:p><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Tu przypomnę
dywagacje leksykalne i próby definicji. I polecam przepatrzenie własnych
albumów. Na pewno ktoś tam wygląda zza drzwi, okna, załomu ściany.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- - - - - - - - - - -<o:p></o:p></span></div>
<div class="separator" style="clear: both;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><u1:p>Raz
na jakiś czas patrzę dłużej na zdjęcia, które trafiają mi w ręce. Dzielę się
spostrzeżeniami, zapraszając państwa do patrzenia dłużej na zdjęcia, na te, lub
inne, na własne archiwa, na to, co miga nam codziennie przez internet przed
oczami.</u1:p> <o:p></o:p></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "calibri light"; text-align: start;"><br /></span></div>
joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-23536350301338140882020-03-15T11:38:00.001+01:002020-03-15T11:38:11.947+01:00Photobomb / Pojawienie się. <br />
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJpS9WAZ6bkcZ_tw9PnlsGMuWTZ1Fk2tLmUOusWPifeNQioxYi97y8V64Ecju6eBhP1YH7Z6Wb0DrWo0IKGKvqn-hj9B3hBp6OVICPKjByGUrlVAxPm5gc6z44CP5dnKTD8RaVpNOUteoG/s1600/kolekcjacd1_047.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1017" data-original-width="1600" height="406" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJpS9WAZ6bkcZ_tw9PnlsGMuWTZ1Fk2tLmUOusWPifeNQioxYi97y8V64Ecju6eBhP1YH7Z6Wb0DrWo0IKGKvqn-hj9B3hBp6OVICPKjByGUrlVAxPm5gc6z44CP5dnKTD8RaVpNOUteoG/s640/kolekcjacd1_047.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<span style="color: #666666; font-size: x-small;">Autor nieznany, Zdjęcie rodziny "8+2", I ćw.XX wieku, Europa Środkowa / z archiwum jk.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Ojciec
i matka i ósemka dzieci. I zaraz przypomina mi się genialna seria „8+2”.<span style="background: white;"> Chodzi o książki norweskiej pisarki Anne-Cathariny
Vestly</span>. </span>Liczba się zgadza<span style="background: white;">,
przynajmniej w polskim przekładzie Mileny Skoczko dla wydawnictwa „Dwie siostry”.
W oryginale to „Babcia i ośmioro dzieci”. Co by też może się zgadzało, gdy
popatrzymy na to zdjęcie uważniej. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="background: white; color: black;">Jeszcze raz liczymy. Najpierw dorośli – ojciec górujący nad
sceną, miejsce słuszne; oraz matka – równie należyte miejsce siedzące. I
ośmioro dzieci: cztery dziewczynki i czworo chłopców, o ile to najmłodsze to
męski potomek. Ale chyba tak, szorty, buty, z pewnością nie sukienka. Jest
jeszcze jedna osoba na zdjęciu, wychyla się zza tła. Jest poruszona, nieostra,
widać zaledwie fragment głowy i kawałek ramienia. Dla mnie to będzie babcia, bo
taka mocna sugestia ze świetnymi książkami. Ale tak naprawdę, to raczej nie
jest osoba z rodziny. Dlaczego miałabby się wychylać, a nie została zaproszona
do zdjęcia? Gdyby faktycznie była babcią, jej miejsce byłoby w samym środku
kompozycji, na krześle. </span><span style="color: black;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Kiedy
to zdjęcie wykonano? Zgaduję, że w początku XX wieku. Pora letnia, wiosna,
wczesna jesień. Ubrani są odświętnie. Może być, że niedziela i zaraz kościół,
albo po prostu – przyjechał fotograf. Coś mi podszeptuje, że najprościej
powiedzieć o komunii świętej i wtedy maj i sprawa załatwiona. Ale też żadne
dziecko nie jest ubrane jak do komunii (może pierwszy z lewej chłopiec,
ewentualnie), żadne nie jest tutaj w centrum uwagi. A w początku XIX wieku to
jest już ogromnie ważna sprawa. A tu jednak zbiorowe zdjęcie, wszystkie dzieci
na równych prawach. Czyli może po prostu fotograf przyjechał? I ku temu się
skłaniam, szczególnie po chwili refleksji nad tym gdzie my właściwie jesteśmy. Na
jakimś podwórku, jakiś róg domostwa. Ale ten róg, tam za oknem z lewej strony. No
kto by tak zbudował? Popatrzmy uważnie na tło, na którym oni stoją. To nie jest
ściana. To jest tło, tkanina napięta, parawan jakiś wysoki. Wyraźna nóżka z lewej strony, ba,
wyraźna, jak już zaczniemy jej szukać. Ustawiono tło-parawan pod kątem do
ściany z oknem, z tyłu pewnie ganek i wejście. I ta poruszona postać zza tła,
tym bardziej wydaje się być tam niechcący. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqePlkoCISxuzIkDr5w-Q5EbOFs18SC9LShNKcCZLcOY7uyQS5aC-iFnlR-q7fI7RVjl899NuZLvLozMCRf_RsEbh-J9D30bJ8trqfHjkxl6zQKUIP7p6sd4zPHcUDxaMSOWMHz28OVPtr/s1600/kolekcjacd1_047detal.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="599" data-original-width="372" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqePlkoCISxuzIkDr5w-Q5EbOFs18SC9LShNKcCZLcOY7uyQS5aC-iFnlR-q7fI7RVjl899NuZLvLozMCRf_RsEbh-J9D30bJ8trqfHjkxl6zQKUIP7p6sd4zPHcUDxaMSOWMHz28OVPtr/s1600/kolekcjacd1_047detal.jpg" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: black;"><o:p><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wychylanie,
niechcący uwiecznienie się w zdjęciu. Wyjrzenie przez okno, drzwi, z
zainteresowaniem cóż to za scena się dzieje, dokładnie w momencie zwalniania
migawki. Tego ostatnio szukam w starych zdjęciach. Nieprawdopodobne historie
się same stwarzają. Najprościej o to w zdjęciach zbiorowych. Kiedy wszyscy się
ustawiają, a to zawsze zajmuje dłuższą chwilę. Bywają osoby, które się gapią
zza okna, firanki, stoją tam długo. Bywają, jak owa babcia – niechcący, tylko
wyjrzę na momencik. Nazywam to sobie roboczo i hasłowo „photobombing”. A to nie
jest ani ładne ani dobre. ‘Photobombing’ to pewnego rodzaju strategia nawet, wejścia
komuś w zdjęcie – celowe działanie. Kiedy powiedzmy ustawiasz się na wakacjach,
na jakimś tle, a zza Ciebie wskakuje w momencie kliknięcia ktoś z głupią miną,
ktoś z kciukiem do góry, ktoś, kto dorobi uszy, czy inny ewidentny żart. Wikipedia
prosze bardzo: <a href="https://en.wikipedia.org/wiki/Photobombing"><span style="color: black;">https://en.wikipedia.org/wiki/Photobombing</span></a> </span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">'Photobomb' stało się sławne i częste w 2014 roku, kiedy Collins English Dictionary uznało
to określenie słowem roku. Bo też w dobie robienia selfie, szczególnie z
selfiesticków, kiedy fotografowana scena jest szersza, łatwiej to wykonać. I
częściej. Jednak określenie ‘photobombing’ zakłada celowe działanie tegoż, co
się w zdjęciu chce pojawić. Nazywany przez badaczy czasem też aktem sabotażu. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">W XIX
i w początku XX wieku to chyba jednak nie jest jeszcze takie celowe. Część tych
osób ewidentnie powodowana jest ciekawością. Część może nawet nieświadomością
bycia w tym kadrze.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Może
to ‘pojawianie się’, ‘zjawienie się’? Jacek Dehnel zaproponował <span style="background: white;">"apparitions". Jak zjawa. Wskazywał na
upiorność, na pojawianie się, niby znikąd, z innego planu.</span> Po angielsku
krócej, prościej. Po polsku większy kłopot, bo ‘objawienie’ - to za dużo i
kręci się gdzieś niebezpiecznie wokół religii, ‘zjawa’ - już zajęta przez duchy,
‘ukazanie’ – generalnie słabo leży. Może ktoś z państwa coś dorzuci do rozważań
leksykalnych? <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: black;"><o:p><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">I też drobne ćwiczenie na dłuższy czas przebywania w domu. Otwórzcie albumy, poproszę. Popatrzcie tam po bokach, w oknach, najczęściej w zdjęciach zbiorowych - czy ktoś tam nie stoi? Nie pojawia się, nie wystaje, nie wygląda, nie udaje niewidzialnego? Chętnie obejrzę, co znajdziecie. </span></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="background: white; color: black;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="background: white; color: black;">- - - - - - - - - - -</span><span style="color: black;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="background: white;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="background: white; color: black;"><u1:p>Raz na jakiś czas patrzę dłużej na zdjęcia,
które trafiają mi w ręce. Dzielę się spostrzeżeniami, zapraszając państwa do
patrzenia dłużej na zdjęcia, na te, lub inne, na własne archiwa, na to, co miga
nam codziennie przez internet przed oczami.</u1:p></span><span style="color: black;"> <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div style="height: 0px;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<br />
joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-44287135786197924172020-03-07T13:07:00.001+01:002020-03-09T10:16:36.874+01:00Zamyślona.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6YdyrGMFwMkllxUH6Jw1bNhwAyovd3MDAH5dLgPTdln943M_dTXhKkPxqspLHJWq87jh6kT8XoUiu_JBECdGU-VY9yoSnh9XAnyNAaLd3JEPvbEWJM7StprR0qwRRY9DRcqNCUnJdvHFn/s1600/Scan_2ab008aa.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1083" data-original-width="779" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6YdyrGMFwMkllxUH6Jw1bNhwAyovd3MDAH5dLgPTdln943M_dTXhKkPxqspLHJWq87jh6kT8XoUiu_JBECdGU-VY9yoSnh9XAnyNAaLd3JEPvbEWJM7StprR0qwRRY9DRcqNCUnJdvHFn/s1600/Scan_2ab008aa.JPG" /></a></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="background-color: white; color: #666666; font-size: x-small;">Autor nieznany, Portret młodej, zamyślonej kobiety, pocz. XX wieku / z archiwum jk</span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="background-color: white; color: #666666; font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background-color: white; color: #1c1e21; font-family: inherit; white-space: pre-wrap;">Dziś mam przed sobą przepiękne zdjęcie. Oj to nie była produkcja rzemieślnicza, żadne amatorstwo. Tu jest wszystko: i piękno, i kunszt, i uczucie!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Ciekawe, co czytała i nad czym teraz myśli. Bo czytała, coś
mi mówi, że to autentyczna chwila była. Nie weszła do zakładu fotograficznego,
gdzie wśród póz możliwych, układów i rekwizytów – wybrała, że będzie siedziała
z książką. Coś mi mówi, że to ktoś w domu zrobił. Nie z zaskoczenia, bo jest
tutaj poza, bo jest moment wyraźny, gdy zdjęcie jest robione. Zastygła. Ale ta
książka, to nie tylko rekwizyt. To było coś, co rzeczywiście było jej lekturą. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Przypomina trochę klasyczną figurę. Muza, może Polihymnia?
Zamyślona, muza pieśni. Albo jednak Euterpe, od liryki, nowocześnie, już z
początku XX wieku. Książka zamiast instrumentów. Jakbym ją już widziała,
poznała w innych okolicznościach. Też siedziała zamyślona. Przywodzi też na
myśl Sybillę Erytrejską, tę z sufitu Sykstyny. Znacznie drobniejsza, nie tak
muskularna, ale podobnie gdzieś spokojna, poważna, może zrezygnowana? </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Łagodna, miękko oświetlona, otulona tłem. Coś tu się
zdarzyło po zrobieniu zdjęcia. Ktoś w ciemni popracował dłużej, tło rozmył na
odbitce, może. Albo na negatywie. Ślady działań, jakby z emulsji ktoś farbę
zrobił i pędzlem – gest malarza wykonał. Przypomina tym samym piktorialistów,
chyba najbliżej do Gertrudy Kasebier. Że kobieta, liryczne ujęcie, być może.
Najtrudniej przypisywać do skojarzeń jakieś twarde fakty. To wszystko tu
płynie, owe przypomnienia są niewyraźne, w przybliżeniu, gdzieś pomiędzy. Nie
ma wyraźnego desygnatu, ‘chodź usiądź, książkę tak, ręka tak, spójrz tam,
zrobimy portret à la….’. A może, tylko nie znam pierwowzoru. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Biała bluzka z rękawami do łokcia, ciemna spódnica, włosy
spięte opaską. Jesteśmy gdzieś na początku XX wieku. Oczywiście żadnego
podpisu, opisu, odręcznych choćby cyferek. Tylko liniatura pocztówkowa, mówiąca,
że wykorzystano połowę papieru na tę odbitkę. Ozdobnie obcięte brzegi. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: inherit;">- - - - - - - - - - -</span><br />
<div class="MsoNormal">
<o:p><span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: white; color: #333333;">Raz na jakiś czas patrzę dłużej na zdjęcia, które trafiają mi w ręce. Dzielę się spostrzeżeniami, zapraszając państwa do patrzenia dłużej na zdjęcia, na te, lub inne, na własne archiwa, na to co miga nam codziennie przez internet przed oczami.</span> </span></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-38599742526395100662020-03-04T15:46:00.001+01:002020-03-04T16:37:22.480+01:00Egzotyczna pamiątka<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTrs0VYStU_A2bdM9FyguLzGmIH6mG7Mhha11stKGhwjsP5ywFCcBilZGQTNksRaihTZaIaRW2TmApmIG2hdZjdWUVNM7_ID55P0VEeDeoEtik7kdkEM6SqS3lPCbcUt_bBmgJStUFsXeD/s1600/kolekcjacd_047a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1553" height="412" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTrs0VYStU_A2bdM9FyguLzGmIH6mG7Mhha11stKGhwjsP5ywFCcBilZGQTNksRaihTZaIaRW2TmApmIG2hdZjdWUVNM7_ID55P0VEeDeoEtik7kdkEM6SqS3lPCbcUt_bBmgJStUFsXeD/s640/kolekcjacd_047a.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #666666; font-size: x-small;">Autor nieznany, gdzieś w Południowo-Wschodniej Europie między 1900 a 1914 (?) / fot. z archiwum jk</span></div>
<br />
Mam słabość do palm. "Robią" dla mnie zdjęcie. Od razu przykuwają wzrok i potem od razu muszę je mieć. [prosze, nie wykorzystujcie tego faktu przeciwko mmnie].<br />
Także mi wystarczą palmy. Nieważne co właściwie się tam dzieje. Tutaj w sumie nic takiego. Pamiątka, może bardziej egoztyczna. Pan i pani pod palmą. To ich zdjęcie, oni są centralnym tutaj elementem, nawet jeśli nie do końca znajdują się w środku kompozycji. Jakby się tu fotograf zawahał, jakby nie wiedział - czy bardziej palma czy bardziej państwo.<br />
Zawahał się, czy raczej automatycznie, lepiej powiedzieć - odruchowo, ustawił aparat w poziomie. Bo przecież w pionie miałoby to znacznie więcej sensu.<br />
Dobra, nie jesteśmy od tego, żeby fotografa tutaj, sto lat później uczyć kadrowania, ale powiedzmy to głośno - mógł podejść kilka kroków bliżej. Taka ponadczasowa jak widać lekcja fotografii. Odruchowo robimy w poziomie, odruchowo stajemy daleko, odruchowo bohater w środku (no, prawie w środku).<br />
A zatem amator wykonywał fotografię, zapewne kolega z wojska (zgaduję), drugiemu koledze na pamiątkę. Zgaduję, że to on jest bohaterem, a już niezupełnie ona. Chociaż może mi się zdaje? Może jednak ona trzyma go pod rękę? Czubki paluszków w rękawiczce? Może. Uśmiechnięci, radośni, no a jakżeby inaczej w tak ciepły i słoneczny dzień, i to jeszcze pod palmami.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_O08hOnse4RZSp6YMYWcyWkn6EvzXqerdqpmNOFXNw2CwByspOtktcaHszO3OP3ROOCH6w439JMhBlTF2Go2DvM0eFkc1LwJsgUMO2tkFkSeiPnlvYGYz606YHgOnT2eVigMvGfwpeuBS/s1600/kolekcjacd_047powiekszenie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="621" data-original-width="816" height="486" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_O08hOnse4RZSp6YMYWcyWkn6EvzXqerdqpmNOFXNw2CwByspOtktcaHszO3OP3ROOCH6w439JMhBlTF2Go2DvM0eFkc1LwJsgUMO2tkFkSeiPnlvYGYz606YHgOnT2eVigMvGfwpeuBS/s640/kolekcjacd_047powiekszenie.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Co wiemy z całą pewnościa, że koledzy żołnierze na prawo, wcale w tym kadrze pamiątkowym być nie powinni. Nikt im nie krzyknął - uwaga, zapozujcie! Robili swoje. A to też jest zagadka, co właściwie. Jeden trzyma w zębach papierosa, z wysiłkiem coś robi. Wygląda ta scena na zupełnie ponadczasowy gest polewania. Czy to łokieć kolegi, czy jego zacięcie i również łokieć, napięcie w ręce, czy po prostu znajomy widok. Z dzbanka do kufla, stawiam, bo nie widzę dokładnie.<br />
<br />
Kim oni są? Na odwrociu oczywiście żadnej wskazówki, jedynie liniatura pocztówkowa. Gotowa do zapisania i wysłania pozdrowień. Ten pamiątkowy obraz najwyraźniej został z właścicielem. Skąd są? Pewnie można próbować definiować po mundurach. Mnie jednak mylą, a specjalistką od tego w ogóle nie jestem. Na moje oko, każdy z obecnych tu panów ma inny mundur - inne spodnie, inne czapki. A to mogłoby się zgadzać z Austro-Węgrami. Przynajmniej kołnierz i kieszenie, bufiaste nogawki się zgadzają. Przed pierwszą wojną. Moglibyśmy być już nad Adriatykiem, gdzieś na południu, gdzie ciepło. Zgaduję (posiłkując się obrazami mundurów z epoki), może ktoś precyzyjniej potrafi te mundury namierzyć.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_C9f6IbKniuCjJGAB1-c8z8uQPWl-AEe_Ci7_SbefLAQYFr6g7csWV_QhEuGlnxVKOUAPEie9p6USsf1W_drabbrUtl1pUTbKZdW66eWHDFqmTZXWrCfnqfa_eyR52lMzrNk0KobTqIAN/s1600/kolekcjacd_047powieklewa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="643" data-original-width="425" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_C9f6IbKniuCjJGAB1-c8z8uQPWl-AEe_Ci7_SbefLAQYFr6g7csWV_QhEuGlnxVKOUAPEie9p6USsf1W_drabbrUtl1pUTbKZdW66eWHDFqmTZXWrCfnqfa_eyR52lMzrNk0KobTqIAN/s640/kolekcjacd_047powieklewa.jpg" width="422" /></a></div>
<br />
<br />
Właściwie to bardziej frapuje mnie lewa strona kadru. Kosz nakryty kraciastą tkaniną. Czyżby zatem piknik? Państwo gotowi, panowie już polewają, teraz tylko znaleźć miłe miejsce w cieniu. Ale może ten kosz jednak odstawiony na bok, co się musiało wydawać fotografowi, że nie będzie go w kadrze... Amator?! Więc jeśli celowo porzucony, odstawiony, żeby go nie było, to może jednak tak zwane narzędzie pracy? A nie zaraz przyjemności. Bo najbardziej mnie zastanawia gdzie jest pani kapelusz. Warunki, rzekłabym, absolutnie konieczne do nakrycia głowy: czas - także mody i względów społecznych, pora roku i światło. No i co oni tam rozlewają, to też dobre pytanie. Przepustka i tak wygląda na całkiem udaną.<br />
<br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "verdana" , "geneva" , sans-serif; font-size: 12.87px;">- - - - - - - - - - -</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "verdana" , "geneva" , sans-serif; font-size: 12.87px;">Raz na jakiś czas patrzę dłużej na zdjęcia, które trafiają mi w ręce. Dzielę się spostrzeżeniami, zapraszając państwa do patrzenia dłużej na zdjęcia, na te, lub inne, na własne archiwa, na to co miga nam codziennie przez internet przed oczami.</span>joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-41485933092022861192020-02-21T16:31:00.001+01:002020-02-21T16:33:09.670+01:00Kawiarnia na pastwisku<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJWZcoZ7xTm9QahoyKmv-MvAKtv6VKi9CtX39E4mZodljaX7fTzvSmm9mA_6FXZ4Jv9mEKqvV3Qylnr5Q8tJANxHTXyYOJyC7Nh06yUkvGiyOowtotEPNhEXLN2tUrCadCfiDwyuF7eMq3/s1600/Zrzut+ekranu+%2528242%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1451" height="476" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJWZcoZ7xTm9QahoyKmv-MvAKtv6VKi9CtX39E4mZodljaX7fTzvSmm9mA_6FXZ4Jv9mEKqvV3Qylnr5Q8tJANxHTXyYOJyC7Nh06yUkvGiyOowtotEPNhEXLN2tUrCadCfiDwyuF7eMq3/s640/Zrzut+ekranu+%2528242%2529.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #666666; font-size: x-small;">Autor nieznany, zdjęcie pamiątkowe rodziny w kawiarni / montaż / gdzieś w Europie? / po 1932, lata 1930te. / z archiwum jk</span></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<br />
Komu się nigdy nie zdarzyło naświetlić podwójnie negatywu? Przypadkowo, niechcący. Nie zaniosło się w porę do laboratorium, nie oznaczyło, że zrobione. Wystawał kawałek kliszy, odłożona - znaleziona. O! To włożę do aparatu.<br />
Albo ktoś zapomniał przewinąć. To trudniej zrobić paradoksalnie, bo ten odruch, że przesuwam. Muszę przesunąć, żeby zwolnić blokadę. No ale to tylko maszyna, coś się mogło popsuć, ząbek urwać. Cokolwiek.<br />
<br />
Także zdarzyło się. Odkrycia dokonał laborant albo amator fotografii w ciemni. No i co dalej? Jeśli klient przyniósł do wywołania, trudno, robimy jak jest. Klient potem zdecyduje. Autor zdjęcia stoi przed tym efektem. Albo odkrył w ciemni albo właśnie odebrał odbitki z laboratorium. I co dalej?<br />
Najpierw frustracja. Bo przecież błąd. Sprawdzamy aparat, wewnętrznie krzyczymy. Albo i zewnętrznie, że ktoś nam to zrobił. Zakładam wersję autorefleksji i autor poszukuje powodu usterki w ciszy, wiedząc, że to był jej/jego błąd. Nikt mu w laboratorium nic nie zepsuł. Pewnie negatyw dokładnie tak wygląda. A zatem stało się, bład nieodwołalny. I co dalej?<br />
<br />
Zwykle takie nieudane lądują w koszu. Nikt tego w ramki nie wrzuci, nie oprawi. Zdarzyło mi się kiedyś źle ocenić już raz naświetlony negatyw. Właśnie ta klisza wystawała, zapraszając do użycia. Któż mógł pamiętać, że do podwójnego. Wyjazd z rodzicami w góry był. Owce, doliny, połonina, góry. Jakoś się zdarzyło, że ówczesny chłopak wkręcił tę kliszę do aparatu. Poszedł na koncert Piwnicy pod Baranami. Raz się nawet fajnie złożyło, bo scena grupowa wypadła akurat w dolinie. I to zdjęcie opublikował, że efekt fajny. Choć oczywiście kompletnie przypadkowy.<br />
<br />
Ale z reguły, takie zdjęcia lądują w koszu. A to tu, przetrwało. Bo jakby się wpatrzeć, błąd błędem, oczywisty, ale widać cała scenę. A to znaczy widać bohaterów, ich miny. Dziewczynka z lewej strony jest najbardziej poszkodowana. Ale już jej babcia, brat, mama, ojciec i ddziadek - widoczni, jak to i tak mogło na zdjęciu bez montażu być widać. Role oczywiście zgaduję. Wszystko znów jest zagadką.<br />
Pewnie Europa, przed II wojną. Jakieś miejsce, które by można nazwać atrakcją turystyczną, wnosząc po ilości stołów w tle, na jakimś ogromnym tarasie. Stroje wyjściowe, eleganckie. Moda lat trzydziestych. Plus nie bez znaczenia, nasza data dolna: 1932 rok. Na odwrociu tylko znak firmowy producenta papieru: Agfa Lupex. Te papiery wyszły w 1932 roku, używane często także w czterdziestych. Tyle na pewno wiadomo.<br />
<br />
Zastanawia mnie ten ślad czy zarys budowli w tle. Wygląda jak ogród zimowy, oranżeria. Może to jest owa atrakcja? Może jesteśmy gdzieś w Schonbrunnie? Innym przypałacowym parku. Pastwisko jednak z innego porządku. Musiał być lat w tle. Zdjęcia obydwa i razem turystyczne, pamiętkowe, z różnych miejsc. Może się ten ząbek do przewijania jednak po cichu urwał.<br />
Znów zagadki. Ale w samym zdjęciu jest to coś, przez co patrzę dłużej. Są jakieś skojarzenia, bo mamy podwójne treści. Z tym zaproszeniem do stworzenia własnych skojarzeń i z tym obrazem już państwa zostawię w spokoju.<br />
<br />
<br style="background-color: white; color: #333333; font-family: Verdana, Geneva, sans-serif; font-size: 12.87px;" />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "verdana" , "geneva" , sans-serif; font-size: 12.87px;">- - - - - - - - - - -</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "verdana" , "geneva" , sans-serif; font-size: 12.87px;">Raz na jakiś czas patrzę dłużej na zdjęcia, które trafiają mi w ręce. Dzielę się spostrzeżeniami, zapraszając państwa do patrzenia dłużej na zdjęcia, na te, lub inne, na własne archiwa, na to co miga nam codziennie przez internet przed oczami.</span>joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-62443772745109065052020-02-14T22:27:00.002+01:002020-02-14T22:37:22.393+01:00Portret z indykiem<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBjhIjJjsW8BzwW1PC5vBRkPnU4PKVX7gmeG1NGL-BvOmvx_L61MJ0PdvrrMqFdlFYYSETwMUnCnB1xwVSvgHT2uDHex38xM274eyyoODR_OUM3y0-SvV4fxbLooezdOHQ7IWcQKF2yFUg/s1600/kolekcjacd1_023a.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="785" data-original-width="1273" height="394" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBjhIjJjsW8BzwW1PC5vBRkPnU4PKVX7gmeG1NGL-BvOmvx_L61MJ0PdvrrMqFdlFYYSETwMUnCnB1xwVSvgHT2uDHex38xM274eyyoODR_OUM3y0-SvV4fxbLooezdOHQ7IWcQKF2yFUg/s640/kolekcjacd1_023a.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<span style="color: #666666; font-size: x-small;">Autor nieznany, czas i miejsce nieznane, portret rodziny z indykiem / archiwum jk</span></div>
<br />
<br />
I to jest koncepcja! I tu był za aparatem prawdziwy mistrz, prawdziwa mistrzyni. Przeanalizujmy...<br />
Jesteśmy na wsi. Niezbyt bogato. Ale też niezupełnie ubogo. Wóz w tle, zaparkowany niedbale. Jakby fotografująca osoba nie zauważyła, że tam stoi. Jak często się to zdarza, żeby zapomnieć. Także status jakiś widać. Co prawda głównie oczywiście w rowerze i odświętnym ubraniu. Tło raczej nie o statusie, ale bardziej pewnie domyka kompozycję. Przemyślany kadr.<br />
Może to akurat niedziela? Farmerzy Augusta Sandera zupełnie nierozpoznani z zawodu, eleganccy panowie na wycieczce. Tutaj trochę podobnie. Oni bardziej z biura wyszli, miastowy ubiór, elegancki. Więc pewnie zaraz kościół, albo już po. Niedziela.<br />
Europa Środkowo-Wschodnia. Nawet może po prostu Polska. Jesteśmy po wojnie, jakieś lata 40te-50te, zgaduję. Te krawaty chyba, nie bez znaczenia jest i betonowa forma w tle, tylko że z nią mam większy kłopot z przypasowaniem do czasu, niż z krawatem. (I doczytałam, że owa betonowa cembrowina mogła być i od początku XX wieku, well...wracamy do krawatów). Albo po prostu trzymajmy się niedzieli.<br />
Kto na zdjęciu? Stawiam, że babcia (druga od prawej), dziadek albo za aparatem, albo brak (być może powojenny?). Jest tu rodzeństwo, zapewne. O ile dwaj bracia - dwóch mężczyzn od lewej, nawet można ryzykować coś o bliźniakach. Trzeci mężczyzna, ten w centrum przedstawienia za bardzo różny od panów z lewej. Więc zgaduję, że mąż pani z samej prawej. No i ich pociecha, około sześcioletnia z frontu. Czyli pewnie pani z samej prawej to siostra panów z lewej. Synowie i córka pani babci. Co do babci i wnuka bezsprzecznie. Ojciec dziecka raczej też pewniak, bo przecież młodzież nie stanęłaby przy wujku, no może gdyby miał rower, a ten tu stoi po prostu. Heh, zgadywanki. Co ciekawe, tylko ci dwaj z lewej patrzą w aparat. Reszta gdzieś indziej, i każdy inaczej. Tu fotografujący może nie domagał. Ale mnie to nie dziwi.<br />
Miał koncepcję pierwszego planu. Tu poszło skupienie. Trzeba wybaczyć, że nie skupił wzroku portretowanych. Skupił za to wzrok widzów. Skutecznie. Indyk. I próbuję wyobraźni, jako kompletnie miastowa osoba. Ale indyk się rusza dość powiedzmy ruchliwie, prawda? Nie da się jak z psem (no bo przecież nie z kotem), że zawołać, że wpłynąć na zachowanie.<br />
Grupa portretowana wygląda dość statycznie, raczej ich nikt nie przestawiał z boku na bok. Że skoro indyk idzie, to 'hej, przesuńcie się wszyscy szybciutko w lewo, to się złapiemy z nielotem". Stali tam chwilę. Przestawić taką grupę niełatwo. I jeszcze ten rower.<br />
Zatem owy indyk musiał wparadować niechcący. Fotograf mistrzowsko wyczekał na środek kompozycji. Moment iście decydujący. Ktoś z aparatem dokładnie wiedział co robi. Koncepcja albo reakcja na warunki zastane. Brawo.<br />
Jakoś dotąd bardziej kojarzę, pewnie i państwo znacie takie ujęcia, że na pierwszym planie kładzie się cień fotografującej osoby. Najwyżej. Bo wiadomo, że buzie wystawić do światła, a że światło w plecy, to dobrze. A kto by zwracał uwagę na plan pierwszy. No, ten tu zwracał.<br />
Im dłużej patrzę, tym dziwniejsze to zdjęcie. A jeszcze nie spytałam na głos, czemu akurat indyk? I co to może znaczyć? Zostanę w zachwytach.<br />
<br />
[A, oczywiście rewers kompletnie czysty...]<br />
- - - - - - - - - - -<br />
Raz na jakiś czas patrzę dłużej na zdjęcia, które trafiają mi w ręce. Dzielę się spostrzeżeniami, zapraszając państwa do patrzenia dłużej na zdjęcia, na te, lub inne, na własne archiwa, na to co miga nam codziennie przez internet przed oczami.joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-73949366802269594512020-02-04T09:41:00.003+01:002020-02-04T11:15:42.130+01:00Dwa takie same, a różne<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjENlwBXgwu-o-LmGqxaDepu-zQdy43UnqKRRlvwez9Bi6dpvZ90xJLih9WRrqHHKNcIBMUjVOm6OhzIwxviAeupbGYvyNq7DQWQH7DARBGldsqdRq-GrOgIgj6HNFoJvuQS7lqwyn1o2b2/s1600/kolekcjacd_018i019.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1320" height="484" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjENlwBXgwu-o-LmGqxaDepu-zQdy43UnqKRRlvwez9Bi6dpvZ90xJLih9WRrqHHKNcIBMUjVOm6OhzIwxviAeupbGYvyNq7DQWQH7DARBGldsqdRq-GrOgIgj6HNFoJvuQS7lqwyn1o2b2/s640/kolekcjacd_018i019.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #666666; font-size: x-small;">Autor nieznany, miejsce nieznane, 1920-30te ? /archiwum jk </span></div>
<br />
<br />
Dwa identyczne zdjęcia. Dokładnie z tego samego negatywu. Proste. Jedno jaśniejsze, drugie ciemniejsze. Dwóch mężczyzn ewidentnie zwiedzających Europę. Na pamiątkę zdjęcie. Z drugiej strony liniatura pocztówkowa, gotowe do wysłania z pozdrowieniami. Żadnych odręcznych zapisków z drugiej strony. Nie wiadomo kiedy zrobiono, kto jest na zdjęciu. Wiemy tylko tyle, ile widać.<br />
<br />
A jednak różnią się bardziej niż na pierwszy rzut oka. Owszem, to jaśniej, dlaczego jaśniej? Jedno zdjęcie zdaje się, że długo wisiało w jakimś widocznym miejscu. Na samej górze ślad po pinezce. Trzykrotnie nakłuwane. Może pinezka spadła, może gwózdek wcześniej, przeprowadzka była, albo tylko zmiana miejsca na tablicy? To jaśniejsze na widoku,wyblakło z biegiem lat. Jest też bardziej zniszczone, po lewej stronie są rysy, pęknięcia, jakby zagięcia. Podczas gdy drugie musiało leżeć sobie bezpiecznie, w kopertce, w albumie. Bez śladu użytkowania.<br />
<br />
Zrobiono dwie kopie, przynajmniej. Może było ich więcej. Te dwa zachowały się w parze. Właściciel nie zdążył go wysłać drugiemu? A może wysłał, a na wszelki wypadek zrobił kolejną kopię?<br />
<br />
Ta para przypomina mi oczywiście słynną dziecięcą zabawę - znajdź 5, 10 szczegółów. Wówczas te dwa zdjęcia to jest level hard tej zabawy. A jednak im dłużej patrzę, tym widzę nieznaczne, dwu-milimetrowe przesunięcie w prawo na zdjęciu jaśniejszym. Ręczna robota przy wywołaniu. I to z pewnością "masowa", ot przyszedł klient, poprosił o odbitki. Bez specjalnego modlenia się nad każdą z nich. Odbito, oddano.<br />
<br />
A miejsce. Jestem pewna, że je znam. Że je widziałam. Ale gdzie to było? Z dużym prawdopodobieństwem zdjęcia pochodzą z Czech. Wskazują na to pozostałe, nieopublikowane tutaj, zdjęcia. Ale to wszystko tylko prawdopodobieństwa, nie do sprawdzenia już. Załóżmy, że Czesi, na wycieczce. I to w Berlinie. [Dziękuję wprawnemu oku historyczki sztuki Katarzynie Chrudzimskiej-Uherze]. Pomnik cesarza Wilhelma I istniał całkiem niedługo, od 1897 do lat 40tych XX wieku.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/1/14/Berlin_Nationaldenkmal_Kaiser_Wilhelm_1900.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="602" data-original-width="800" height="300" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/1/14/Berlin_Nationaldenkmal_Kaiser_Wilhelm_1900.jpg" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: right;">
<a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Berlin_Nationaldenkmal_Kaiser_Wilhelm_1900.jpg"><span style="font-size: x-small;">link do informacji tutaj</span></a></div>
<br />
Tego, kto był na tej wycieczce, nie wiemy i nie będziemy wiedzieć. A to wcale nie jest koniec tematu, bo można właśnie zadać kolejne i kolejne pytania.<br />
- - - - - - - - - - -<br />
Raz na jakiś czas patrzę dłużej na zdjęcia, które trafiają mi w ręce. Dzielę się spostrzeżeniami, zapraszając państwa do patrzenia dłużej na zdjęcia, na te, lub inne, na własne archiwa, na to co miga nam codziennie przez internet przed oczami.joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-91345638417195392212020-01-23T09:08:00.000+01:002020-01-23T09:09:25.510+01:00Karnawał i malkontenci<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbgJBChHntiGFQSXn18er7cnHUt7to0jtRLm1trAhJ2v027m_JtS0-tVpBogdLe1yeAqUkEIiXbUdI5BNEUNzdpd2D4eORymgAbXNt5tfm2ic7IrsxDsYald0mrt3io9crov3EdtAoAQbi/s1600/kolekcjacd_002.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="784" data-original-width="1200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbgJBChHntiGFQSXn18er7cnHUt7to0jtRLm1trAhJ2v027m_JtS0-tVpBogdLe1yeAqUkEIiXbUdI5BNEUNzdpd2D4eORymgAbXNt5tfm2ic7IrsxDsYald0mrt3io9crov3EdtAoAQbi/s1600/kolekcjacd_002.JPG" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<span style="color: #666666; font-family: inherit;">Foto-Atelier M.Klecka. <span style="background-color: white;">Třeboň / Trzeboń, Czechy / ze zbiorów jk.</span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<span style="color: #666666; font-family: inherit;"><span style="background-color: white;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<span style="color: #666666; font-family: inherit;"><span style="background-color: white;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="color: #666666; font-family: inherit;"><span style="background-color: white;"><br /></span></span></div>
Za dużo się ostatnio dzieje. Fotograficznie na ostro. Newsy przefruwają i za chwilę ich nie ma. Ilość wystaw przemożna, trudno nadążyć. Sterta książek o fotografii i teoretycznych i albumowych rośnie i rośnie. Czyli dawno nie było tak dobrze, tak różnorodnie i w takim tempie.<br />
W tym archiwalnym zdjęciu rozpoznaję swoją bratnią duszę. To ta pani najbardziej z lewej strony. Niby wszyscy się uśmiechają, jest fajna impreza, ale ona (i pan obok też) tak nie do końca pasują nastrojem do ogółu. A jeszcze ten kij zza pleców damy, niepokojący, czyhający, surrealny, gdyby nie boleśnie fizyczny. Ktoś o nim zapomniał? Chłopak go trzyma? Fotograf nie zauważył, czy zostawił celowo? Pytania można mnożyć, a robota się sama nie zrobi. To zostawiam państwa z tym zdjęciem, spojrzeniami i karnawałem, do następnego razu.joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-89417403637689793772019-11-15T19:18:00.000+01:002019-11-15T19:19:50.365+01:00Gordon Parks: To Smile in Autumn<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrpQwOPJCsmLeGtI4gVSVqxWhBDKcXbdN_X3MN1KtcDq_hCqHuEhu6oRbXBN7sOXR7JlBVJ0pKnOBs1Crj54dcpAIdPvFQl72gM1YHt3xcdFenTEOLvWOEU-HrPltjUXhGHV4xxsBsFDyp/s1600/tosmileinNowy-1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="499" data-original-width="682" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrpQwOPJCsmLeGtI4gVSVqxWhBDKcXbdN_X3MN1KtcDq_hCqHuEhu6oRbXBN7sOXR7JlBVJ0pKnOBs1Crj54dcpAIdPvFQl72gM1YHt3xcdFenTEOLvWOEU-HrPltjUXhGHV4xxsBsFDyp/s1600/tosmileinNowy-1.jpg" /></a></div>
<br />
Gordon Parks "To Smile in Autumn" to ta książka, którą polecam, żeby ogarnąć Parksa w całości. Bez zdjęć. Same słowa. Ale za to całe życie spisane przez 67-letniego fotografa i filmowca. Całe, od trudnej południowej młodości, przez jeszcze trudniejszy etap dorastania (szczegółowo opisany w "A Choice of Weapons"), przez wszystkie ważniejsze tematy fotograficzne w końcu aż po filmy.<br />
<br />
Pierwsze wydanie pochodzi z 1979 roku. Tytuł - uśmiechać się jesienią - upodobany najwidoczniej przez Parksa. Wielka retrospektywa i tytuł katalogu - ilustrowanej autobiografii to "Half past autumn" (o tym później). Kim jest Parks w 1979 roku? Jest już żywą legendą, wszystkie najważniejsze rzeczy w jego życiu się wydarzyły. Rzeczywiście wkracza w jesień i podsumowuje.<br />
<br />
Najlepsza z kilku autobiografii napisana przez Parksa, najmocniejsza i najbardziej treściwa. Ciągle jednak, bez zdjęć. Bez TYCH zdjęć, najsłynniejszych, tych, które układają się na całą twórczość. W tej książce nie tylko układa fakty w kolejności. Bo to robi także w innych. Tu nie idzie nawet o całokształt, bo w końcu wspomniany katalog jest bardziej esencjonalny i jeszcze ze zdjęciami. Tutaj Parks pozwala sobie na rozliczenia. Zastanowienie, zatrzymanie i ważenie przez długie chwile konkretnych sytuacji. Zastanawia się nagłos, co mu to dało, czy dobrze się zachował, czy to było właściwie.<br />
<br />
Pierwsze wydanie na okładce miało dopisek "fascinating and deeply moving self-portrait", fascynujący i głeboko poruszający autoportret. Jak zwykle nie wierzę tym sloganom z okładki, tak tu nie ma lepszego i bardziej w punkt. Parks w tych rozliczeniach bywa bezlitosny - najpierw dla białej Ameryki, potem dla spotkanych ludzi, w końcu i przede wszystkim - dla siebie. To nie jest zbiór wychwalanek, łasego na poklask początkującego twórcy. O nie! Tutaj te sukcesy obracane są na wszystkie strony. Przywołane rozmowy zmieniają kontekst tego, co dotąd o Parksie powiedzmy, że wiadomo.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiy6p_Jb2-TpIVVg9fySlrgVSiqjrLqERGvPPx0g5FwrJxcttVgPc_1vcJyEiKazN39VR7nNQIsjEMPMIdVgqy5OoiAP8vXMNr37vKR_VgorLbq0tPgc01jbuekXcTckmLwmH-c4fqDrbX-/s1600/fontenelle_Parks.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="892" height="430" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiy6p_Jb2-TpIVVg9fySlrgVSiqjrLqERGvPPx0g5FwrJxcttVgPc_1vcJyEiKazN39VR7nNQIsjEMPMIdVgqy5OoiAP8vXMNr37vKR_VgorLbq0tPgc01jbuekXcTckmLwmH-c4fqDrbX-/s640/fontenelle_Parks.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #666666; font-size: x-small;">Gordon Parks, A Harlem Family, 1967 / dzięki uprzejmośc Fundacji Gordona Parksa / materiały prasowe wystawy "Gordon Parks. Aparat to moja broń."</span></div>
<br />
Przykładem może być reportaż o rodzinie Fontenelle "Rodzina z Harlemu". Czytamy w książce:<br />
"Podczas prywatnego obiadu z dwoma głównymi redaktorami magazynu „Life”, zadano mi pytanie:<br />
- Dlaczego czarni rabują i podpalają i co „Life” może z tym zrobić?<br />
Czułem, że potrafię na to pytanie odpowiedzieć odpowiedź. Byłem w o tyle dobrej sytuacji, że znałem temat z własnego doświadczenia. Cierpiałem nędzę i rozpacz w czarnym getcie, ale zaznałem też luksusu i dobrego życia w świecie białych. Mówiąc w skrócie, wiedziałem, jak żyją ludzie na obu krańcach miasta. Był piątek. Przez weekend przemyślałem sprawę i odpowiedziałem w poniedziałek. „Ubóstwo i rasizm” — tak brzmiała moja odpowiedź redaktorom „Life”.<br />
Zasugerowałem, że spędzę kilka miesięcy z typową ubogą rodziną, żeby pokazać, jak radzą sobie od wschodu do zachodu słońca. Zgodzili się, a ja postanowiłem udać się do Harlemu i znaleźć odpowiednią rodzinę. Postawiłem tylko jeden warunek — poczekam aż lodowaty jastrząb zimy znów zawita nad gettem. /Gordon Parks, To Smile in Autumn, 2009/<br />
<br />
Rodzina, która zgodziła się na sfotografowanie, to państwo Fontenelle. <a href="http://www.gordonparksfoundation.org/archive/the-fontenelle-family-1967">Tutaj zdjęcia z serii na stronie Fundacji Gordona Parksa. </a> Historia została ukończona w 1967 roku i opublikowana w 1968, nawet z okładką! Przyciągnęła wielu czytelników. Parks z resztą już wiedział, przeczuwał, nigdy nagłos nie wyraził tego, ale przecież wiedział, że czytelnicy "Life" zareagują i zareagują pięknie i szybko i skutecznie. w 1961 roku wspólnie uratowali życie chłopca ze slumsów Rio de Janeiro - Flavio. Tam, wtedy, siedem lat wcześniej historia potoczyla się jak ze wspaniałego filmu familijnego. Tu z rodziną Fontenelle, niestety koszmar przerodził się w dramat. Bardzo biedna wielodzietna rodzina z Harlemu. Parks podgląda ich codzienną walkę o przeżycie, zapewnienie środków do życia, ale i kłótnie, i odrabianie lekcji. Jest fotoreporterem i tak właśnie "pomaga" - opowiadając i nagłaśniając tę historię. Pomoc od czytelników (ciągle uważam, że w spodziwewany przez Parksa sposób) przychodzi. Są pieniądze dla rodziny Fontenelle, mogą się przeprowadzić, mają jedzenie i ciepłe ubrania. Pomoc doraźna, finansowy zastrzyk nie zatrzymuje jednak tragicznych bohaterów. Kłótnie, bezrobocie, alkoholizm, to wszystko trwa. Ojciec rodziny pewnego razu załamany kolejnym wyrzuceniem z pracy, po kilku % zasypia z papierosem w dłoni. Tej nocy nie przeżył, a pożar strawił nowe lokum rodziny. Parks i ten gorzki rozdział historii opowiedział. Czuł się z pewnością odpowiedzialny za swoich bohaterów, i nawet gdy materiał "poszedł", został opublikowany, kiedy teoretycznie nie musiał kontaktu utrzymywać, odwiedzał ich sporadycznie. Większość relacji, wspomnień - tu się kończy. W "Voices in the Mirror" Parks przedstawia swoje notatki. A w "To Smile in Autumn" bije się z myślami. Zastanawia się czy ten reportaż był wart tej ceny? Czy przypadkiem nie jest winny całej tej sytuacji? Czy rodzina przetrwałaby, gdyby on i czytelnicy "Life" się nie pojawili na ich drodze? Poruszająca spowiedź ogromnie zaangażowanego i empatycznego fotoreportera.<br />
<br />
Do wystawy "Gordon Parks. Aparat to moja broń" (2017, Zachęta-Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa oraz Muzeum Współczesne, Wrocław) wybrałam kilka fragmentów z tej książki, by to słowa fotografa wyjaśniały konkretne serie prac. Poniżej fragmenty wraz z linkami do zdjeć (lub innych informacji). Gdyby kiedyś zacząć tłumaczyć ksiażki Parksa na polski, wnioskuję i agituję, żeby zacząć od "To Smile in Autumn". Must read każdego reportera, fotoreportera, dokumentalisty i każdego czytelnika literatury non-fiction.<br />
<a href="http://www.gordonparksfoundation.org/archive/muhammad-ali-1966-1970"><br /></a>
<a href="http://www.gordonparksfoundation.org/archive/muhammad-ali-1966-1970">Muhammad Ali</a><br />
<i><span style="color: #666666;">Problem był wyraźnie określony od samego początku. Trudno byłoby mi nie zdradzić siebie, pozostać wiernym emocjom, kiedy stanąłem wobec kontrowersyjnego problemu czarnych i białych. Byłem przede wszystkim dziennikarzem, ale stale musiałem pamiętać, że ważniejsza jest wierność własnym przekonaniom. Musiałem też znosić udrękę obiektywizmu i starać się unikać intelektualnych uprzedzeń, jakie subiektywizm może spowodować u reportera. Byłem reporterem i miałem wypełnić swoje zadanie, tak jak tego oczekuje się od reporterów, bez emocjonalnego zaangażowania.</span></i><br />
<br />
<br />
<a href="http://www.gordonparksfoundation.org/archive/civil-rights-1963-70?view=slider#2">Czarne Pantery</a><br />
<span style="color: #666666;"><i>Cleaver zapalił papierosa, skrzyżował nogi i przyjrzał mi się uważnie.</i></span><br />
<span style="color: #666666;"><i>— Chcemy cię w partii Czarnych Panter. Mógłbyś zostać ministrem informacji. Wielu młodych poszłoby za tobą.</i></span><br />
<span style="color: #666666;"><i>Całkowicie nieprzygotowany, przez chwilę nieco skrępowany, przemyślałem propozycję.</i></span><br />
<span style="color: #666666;"><i>— To zaszczyt — powiedziałem w końcu— lecz…</i></span><br />
<span style="color: #666666;"><i>— Potrzebujemy ciebie bardziej niż establishment.</i></span><br />
<span style="color: #666666;"><i>— Jestem reporterem, straciłbym obiektywizm. Są sprawy, które chcę zrelacjonować.</i></span><br />
<span style="color: #666666;"><i>— Bardziej mnie interesują silne młode jednostki, które przyjdą za tobą do partii — mówił dalej tonem bezkompromisowym, nieustępliwym.</i></span><br />
<span style="color: #666666;"><i>— Moje zainteresowanie wykracza poza Czarne Pantery, dotyczy także innych mniejszości i frakcji ruchu czarnych, podobnie pragnących zmian.</i></span><br />
<br />
<a href="https://en.wikipedia.org/wiki/The_Learning_Tree">The Learning Tree</a><br />
<i><span style="color: #666666;">Carl Mydans, wybitny dziennikarz i fotograf magazynu „Life” był szczerze zainteresowany moim dzieciństwem w Kansas i często zachęcał mnie, żebym o nim opowiadał. Pewnego piątku, kiedy opuszczaliśmy redakcję, powiedział:</span></i><br />
<i><span style="color: #666666;">— Nosisz w sobie materiał na niezłą powieść. Czemu jej nie napiszesz?</span></i><br />
<i><span style="color: #666666;">Moja redaktorka Genevieve Young cierpliwie opiekowała się mną na drodze do pierwszego bestselleru. Dzisiaj [2001] The Learning Tree jest nadal na półkach w księgarniach i salach lekcyjnych w całym kraju i czeka na 60 wydanie.</span></i><br />
<i><span style="color: #666666;">Aktor John Cassavetes zadzwonił do mnie pewnego wieczora z Hollywood.</span></i><br />
<i><span style="color: #666666;">— Właśnie skończyłem czytać The Learning Tree. Powinno się na jego podstawie nakręcić film, a ty powinieneś go reżyserować.</span></i><br />
<i><span style="color: #666666;">Zaśmiałem się.</span></i><br />
<i><span style="color: #666666;">— Dzięki, John, ale wiesz, że w Hollywood nie ma czarnych reżyserów. I obawiam się, że nie będzie.</span></i><br />
<br />
<span style="color: #666666;"><i><br /></i></span>
<span style="color: #666666;"><i>Kenneth Hyman w prosty sposób opisał stojące przede mną wyzwanie:</i></span><br />
<span style="color: #666666;"><i>— Przypominam sobie tylko dwóch reżyserów, którzy podjęli się podobnego zadania — powiedział — to Orson Welles i Charlie Chaplin.</i></span><br />
<span style="color: #666666;"><i>Po czym obdarzył mnie szelmowskim uśmiechem.</i></span><br />
<span style="color: #666666;"><i>— Ale ty, mój drogi, jesteś nie tylko autorem książki — jesteś też scenarzystą, producentem, reżyserem i kompozytorem muzyki.</i></span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ0cM3gN4vq1UtfhbfmC0M86UHBDpEmmubVmVUBzLTe9A6QkwuM93MOPP46-HOqn27I1JCApxfCn6s_O9b6G84K2ERwmxjw6cLiq7C34ALMzYDFtH5H-QvkHbxaZLWDm52Oa6_FWfR0Pm2/s1600/EMO_1859.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="929" height="412" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ0cM3gN4vq1UtfhbfmC0M86UHBDpEmmubVmVUBzLTe9A6QkwuM93MOPP46-HOqn27I1JCApxfCn6s_O9b6G84K2ERwmxjw6cLiq7C34ALMzYDFtH5H-QvkHbxaZLWDm52Oa6_FWfR0Pm2/s640/EMO_1859.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<span style="font-size: x-small;">Widok z wystawy "Gordon Parks. Aparat to moja broń" Zachęta - Narodowa Galeria Sztuki, 2017, fot. Marek Krzyżanek</span></div>
<br />
wystawa: <a href="https://zacheta.art.pl/pl/wystawy/gordon-parks?filters=eyJpZCI6WyIzMTkxIiwiMzE5NiIsIjMxOTMiLCIzMTk1Il0sIm9yZGVyIjoiRklFTEQgKGlkLDMxOTEsMzE5NiwzMTkzLDMxOTUpIn0%3D">zasoby Zachęty</a><br />
książki Gordona Parksa opisane w miejscu fotografii:<br />
- <a href="http://miejscefotografii.blogspot.com/2019/11/gordon-parks-choice-of-weapons.html">A Choice of Weapons</a><br />
- <a href="http://miejscefotografii.blogspot.com/2018/05/gordon-parks-learning-tree.html">The Learning Tree</a><br />
- <a href="http://miejscefotografii.blogspot.com/2018/04/gordon-parks-w-ksiazkach.html">publikacje o życiu Parksa dla dzieci i młodzieży</a><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiy5ljqm_M6Eg69fm0cY4K9Jt07AUDkQighZkLDuiSlbBtXw7BRp8x3_ztLP0d9e1F9Nb1l2irMsFTlncw6f_GJTBZxLK8swD7txC3kYrXFAwHtf02piq0KBZYWzkX2lsWoyB2PWFjmjUtc/s1600/_DSC5437.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1072" data-original-width="1600" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiy5ljqm_M6Eg69fm0cY4K9Jt07AUDkQighZkLDuiSlbBtXw7BRp8x3_ztLP0d9e1F9Nb1l2irMsFTlncw6f_GJTBZxLK8swD7txC3kYrXFAwHtf02piq0KBZYWzkX2lsWoyB2PWFjmjUtc/s640/_DSC5437.jpg" width="640" /></a></div>
<br />joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-9604416361359770752019-11-13T15:16:00.001+01:002019-11-13T15:20:21.598+01:00Gordon Parks: A Choice of Weapons<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUcdAaLAPfiyd1Z6rzuieTwJ_Mc7_0psfJhj73lQd5FHF6h76KSR2VATmZKEqA6whwo-yckILi7D-l50u_GSvhrTgom5XtDYNk-0xjLa0KGD3y6UdQfdMYS2ZJn2xzxAkF8ifBtR-fQ9Pl/s1600/parksychoicyNowy-1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="436" data-original-width="1579" height="176" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUcdAaLAPfiyd1Z6rzuieTwJ_Mc7_0psfJhj73lQd5FHF6h76KSR2VATmZKEqA6whwo-yckILi7D-l50u_GSvhrTgom5XtDYNk-0xjLa0KGD3y6UdQfdMYS2ZJn2xzxAkF8ifBtR-fQ9Pl/s640/parksychoicyNowy-1.jpg" width="640" /></a><span style="color: #666666; font-family: inherit;">Stryker spojrzał na nie następnego dnia. [na zdjęcie Elli Watson <i>American Gothic</i> – przyp. JK].</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 36pt; text-align: left; text-indent: -18pt;">
<span style="color: #666666; font-family: inherit;">-<span style="font-stretch: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; line-height: normal;"> </span>A więc, podoba ci się? – spytałem zaciekawiony.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #666666;"><span style="font-family: inherit;">Uśmiechnął się i potrząsnął głową.</span><span style="font-family: inherit;"> </span><span lang="EN-US" style="font-family: inherit;">„Więc?, nalegałem. “Pracuj dalej z nią. </span><span style="font-family: inherit;">Zobaczmy co się wydarzy”, odpowiedział w końcu. Podążałem za nią prawie przez miesiąc – do jej domu, kościoła, wszędzie dokąd szła. „Uczysz się”, przyznał Stryker, gdy położyłem któregoś wieczoru przed nim zdjęcia. „Widać, że umiesz się zaangażować. Ta kobieta zrobiła ci niesamowitą przysługę.</span><span style="font-family: inherit;"> </span><span lang="EN-US" style="font-family: inherit;">Mam nadzieję, że to rozumiesz.” Tak, rozumiałem. [Gordon Parks, <i>A Choice of Weapons</i>] </span> </span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">“A Choice of Weapons” została opublikowana w 1966 roku. <span lang="EN-US" style="mso-ansi-language: EN-US;">Gdzie był wtedy Parks? Był już od
wielu lat „kimś”. Fotografował dla “Vogue” I dla “Life”. Był rozpoznawalny.
Jego debiut książkowy – “The learning tree” zdobywał sukcesy. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US" style="mso-ansi-language: EN-US;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">"Wybór broni” to najważniejsza książka Gordona Parksa. <span lang="EN-US" style="mso-ansi-language: EN-US;">Pierwsza autobiografia. </span>Credo
i pamiętnik. To historia, niemalże filmowa (choć żaden film na ten temat nie
powstał, jeszcze). Amerykański sen, może nie o pieniądzach i pozycji w
społeczeństwie, niemniej z pewnością z południa USA do Waszyngtonu i Nowego
Jorku. O tym jak został fotoreporterem. Nie ma nic z tutoriala, podręcznika.
Barwnie napisana historia o stawaniu się kimś, mimo przeciwności. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFgqFKTBxEUOqrVqOScZdkLkBnK9SAaSLlYGkgc-8IY149U3uMoPqkk-0XzQvmy7L2VqzUZuR3OIQ6e-crqUZvVlh0XqYLqjsMCELnHs97UdLNYEBJOL67L04pcks-2hyphenhyphenJuxv3DJbQB1_f/s1600/Parks_ella_americangothic.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="704" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFgqFKTBxEUOqrVqOScZdkLkBnK9SAaSLlYGkgc-8IY149U3uMoPqkk-0XzQvmy7L2VqzUZuR3OIQ6e-crqUZvVlh0XqYLqjsMCELnHs97UdLNYEBJOL67L04pcks-2hyphenhyphenJuxv3DJbQB1_f/s640/Parks_ella_americangothic.jpg" width="450" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<span style="font-size: x-small;">Gordon Parks, <i>American Gothic, 1942, Washington D.C. </i>[<a href="https://www.loc.gov/item/2016646280/">Library of Congress</a> / Gordon Parks Foundation]</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Dla fanów samej fotograficznej twórczości Parksa jest sama
końcówka tej ksiażki. Od rozdziału 17 do 24 (ostatniego). Są tu wszystkie
urocze historie o farcie! O pierwszej kliszy, o pierwszych zdjęciach – a zaraz
potem pierwszej wystawie. O pierwszej sesji modowej, która nie wyszła jako
taka, ale jedno dobre zdjęcie wygrało mu pierwszą stała klientkę. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Wreszcie o zatrudnieniu w Farm Security
Administration. Jest także o najsłynniejszym zdjęciu „American Gothic”. O
fotografowaniu Elli Watson. Aż do momentu, gdy fotografując czarnoskórych
pilotów, dowiaduje się, że nie ma szans polecieć z nimi na front do Europy. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Cała książka to zmaganie się z przeciwnościami i rasizmem.
Parks wypunktowuje każdy bezsens ówcześnie działającego prawa – sztuczne
podziały i zasady – kiedy nie może usiaść w jednej przestrzeni z kolegami z
pracy w czasue lunchu, kiedy mimo pustego autobusu pasażerka nie może usiąść
tam, gdzie chce. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Kim jest Parks z tej ksiażki? Kelnerem, stewardem w pociągu,
chłopakiem, który odśnieża ulice, bezdomnym, muzykiem pracującym w burdelu i
dealerem narkotyków – jak podkreślał – niechcący i bezwiednie. To przede
wszystkim jest wyjaśnienie credo samego Parksa – jak walczyć o równość
społeczną, jak stać za swoimi przekonaniami bez względu na przeciwności. (Chyba
wszystkie jego późniejsze ksiażki są dokładnie o tym samym). Tu jednak jest
historia rodzenia się tego bohatera. Najtrudniejszy rok życia zostal
drobiazgowo opisany… Czas dorastania wyjątkowo się skrócił i nadszedł
niespodziewnaie i zbyt wcześnie. Gdy po śmierci matki, rodzina postanawia
odesłać Gordona do starszej siostry mieszkającej w Minneapolis. Nie dość, że
musi oswoić się z nowym miejscem, zapisać do szkoły, to natychmiast popada w
konflikt ze swoim szwagrem.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Konflikt,
który być może udałoby się załagodzić, lecz konflikt fatalny, przy którym żadna
strona nie ustąpi. Tu byłby znakomity bohater tragiczny pierwszorzędnej
literatury, pamiętamy jednak, że to drobiazgowe rozliczenie z autentycznymi
wypadkami. Parks wybiera wolność i stoi za swoją dumą, nawet jeśli oznacza
bycie bezdomnym w środku zimy, bezrobotnym nastolatkiem. Tu zaczyna się walka o
przeżycie. Powieść sensacyjna. Gorzkie wspomnienia wszystkich pobić, wyrzuceń z
pracy, obelg i wymuszonych życiem podróży. Czyta się to fenomenalnie, z
wyobrażeniem – jakie miny musieli mieć ci, którzy onegdaj położyli kłody pod
nogi Parksowi. Czy wspomnieli, rozpoznali? </span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Jak się uczył fotografii? Metodą prób i błedów. Nie miał
nauczyciela, ale jak się okazuje był lotnym chłopakiem , w dodatku z
nieprawdopodobnym fartem! W pociągu, w którym pracował, nocami – po zmianie,
miał chwile dla siebie. Korzystał z nich ucząc się. Czytał i oglądał, co tylko się
dało. Któregoś razu inny steward zagaił „Uczysz się, żeby zostać pierwszym
czarnym prezydentem USA?”. <span lang="EN-US" style="mso-ansi-language: EN-US;">Parks
zmarł w 2006 roku. Nie doczekał więc Baracka Obamy na tym stanowisku. </span>Pytanie
o prezydenturę było mu sporadycznie zadawane przez całe życie. Zawsze w kpiącej
formie. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">W tym samym pociągu spotyka któregoś razu pasażera z
charakterystyczną torbą magazynu „Life”. Oczywiście rozmawia. Od Roberta Capy
słyszy zaproszenie, „przyjedź popracuj z nami w <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Life</i>”. <span lang="EN-US" style="mso-ansi-language: EN-US;">O „Life”
będzie w kolejnej autobiografii. Tu w „A Choice of Weapons” jesteśmy na etapie
Farm Security Administration. </span>Spotkanie z Royem Strykerem, szefem
fotografów, Parks opowiada bardzo dokładnie. Stryker przenikliwie pytał Parksa
o jego cele w fotografii, o czym chce mówić, z czym chce walczyć. Tu gdzieś
klaruje się tytuł-credo: aparat to moja broń. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Parks we wszystkich książkach zdaje sobie sprawę z sukcesu,
który osiągnął. Opowiada o kulisach i o tym, że nic nie jest za darmo. Jego
droga była inna, pełna uporu i dumy. „A Choice of Weapon” jest momentami trudne,
przykre, dojmujące, amerykański sen nie dzieje się na pstryknięcie palcami. Walka
z rasizmem i bigoterią stała się dla Parksa bardzo wcześnie życiowym celem. W
tej autobiografii – w jakby drugim etapie życia – podnosi do oka aparat, jego
broń. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><span style="font-family: inherit;"><br /></span></o:p></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7Y4qCVpcw9En40KqnYpduxj1LhGXSC35E65EEGjYruMsJRcTpCAg1BHIKnR3IgmhcwE3h2j0l5i9R3RWwyahbv-DqzOHTYrnvh0ynrGKaKEnloSky4DwuePhcNBZtr3pTvtcjCtVH5C25/s1600/EMO_1845.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="935" height="410" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7Y4qCVpcw9En40KqnYpduxj1LhGXSC35E65EEGjYruMsJRcTpCAg1BHIKnR3IgmhcwE3h2j0l5i9R3RWwyahbv-DqzOHTYrnvh0ynrGKaKEnloSky4DwuePhcNBZtr3pTvtcjCtVH5C25/s640/EMO_1845.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGH6-tKvLBpvheqW3v9XFeH94Q76xbjCJZAYY1dqfoChRIRnIFfwxOJzfYt7iPzOwEGyJpW84DaleitTGOK_NQWavZWX86ixlCgSrlJG8BpjnmvfJyuFSroI9bNoj-Qk_hBlHruyphGu05/s1600/EMO_1868.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="900" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGH6-tKvLBpvheqW3v9XFeH94Q76xbjCJZAYY1dqfoChRIRnIFfwxOJzfYt7iPzOwEGyJpW84DaleitTGOK_NQWavZWX86ixlCgSrlJG8BpjnmvfJyuFSroI9bNoj-Qk_hBlHruyphGu05/s640/EMO_1868.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPVR2B_74inh_WcIXbTLYqJxdIyJcw80SkqfNLOfwCAVydm1u2o4zRdXM8d9vdC5MQVZCnS64aMRU-_I2T3Ic-oI4TCqYroSarK3j-aikDQk_eHIzsD8Dgxrw54a1VFYXlGT2lgZtXCvKJ/s1600/aEMO_2557.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="900" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPVR2B_74inh_WcIXbTLYqJxdIyJcw80SkqfNLOfwCAVydm1u2o4zRdXM8d9vdC5MQVZCnS64aMRU-_I2T3Ic-oI4TCqYroSarK3j-aikDQk_eHIzsD8Dgxrw54a1VFYXlGT2lgZtXCvKJ/s640/aEMO_2557.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<span style="font-size: x-small;">[zdjęcia z ekspozycji "Gordon Parks. Aparat to moja broń" Zachęta - Narodowa Galeria Sztuki, 2017 fot. Marek Krzyżanek]</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;"><span lang="EN-US" style="mso-ansi-language: EN-US;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiy5ljqm_M6Eg69fm0cY4K9Jt07AUDkQighZkLDuiSlbBtXw7BRp8x3_ztLP0d9e1F9Nb1l2irMsFTlncw6f_GJTBZxLK8swD7txC3kYrXFAwHtf02piq0KBZYWzkX2lsWoyB2PWFjmjUtc/s1600/_DSC5437.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1072" data-original-width="1600" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiy5ljqm_M6Eg69fm0cY4K9Jt07AUDkQighZkLDuiSlbBtXw7BRp8x3_ztLP0d9e1F9Nb1l2irMsFTlncw6f_GJTBZxLK8swD7txC3kYrXFAwHtf02piq0KBZYWzkX2lsWoyB2PWFjmjUtc/s640/_DSC5437.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="background-color: white; color: #0b3d3d; font-weight: normal; line-height: 1.4em; margin: 0.25em 0px 0px; padding: 0px 0px 4px; text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; font-weight: normal; line-height: 1.4em; margin: 0.25em 0px 0px; padding: 0px 0px 4px; text-align: left;">
* Inne wpisy / inne książki:</div>
<div style="background-color: white; font-weight: normal; line-height: 1.4em; margin: 0.25em 0px 0px; padding: 0px 0px 4px; text-align: left;">
<a href="http://miejscefotografii.blogspot.com/2018/04/gordon-parks-w-ksiazkach.html" style="font-family: inherit;">Gordon Parks w książkach</a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiy5ljqm_M6Eg69fm0cY4K9Jt07AUDkQighZkLDuiSlbBtXw7BRp8x3_ztLP0d9e1F9Nb1l2irMsFTlncw6f_GJTBZxLK8swD7txC3kYrXFAwHtf02piq0KBZYWzkX2lsWoyB2PWFjmjUtc/s1600/_DSC5437.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"></span></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<a href="http://miejscefotografii.blogspot.com/2018/05/gordon-parks-learning-tree.html" style="font-family: inherit;">Gordon Parks: The Learning Tree</a></div>
<br />
<br />
* <a href="https://zacheta.art.pl/pl/wystawy/gordon-parks">o wystawie / zasoby Zachęty</a>joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8432348114305054958.post-16037806696148497352018-09-01T17:40:00.000+02:002018-09-03T13:15:48.495+02:00Koniec fotografiki! Koniec z fotografikami!<br />
<br />
<div class="MsoNormal">
Fotografik – czyli fotograf artysta. Fotografika – czyli
fotografia artystyczna. To mówią encyklopedie. Środowisko fotograficzne śmieje
się od lat z tych terminów. Kryguje, wycofuje. Mówiąc, że to trochę staroświeckie.
Trąci myszką.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Czytasz powieść science-fiction, a tam fotografik. Reportaż
z końca świata – i znów fotografik. Przychodzi dziennikarz na wywiad i znów –
fotografik. Może już dość? To może być apel do dziennikarzy, tłumaczy, do
wszystkich używających języka polskiego. Fotografik nie jest ładniejszym czy
bardziej nobilitującym słowem od fotografa. To słowo inne, zakorzenione w
historii. Zacznijmy go używać oszczędniej i tylko w odniesieniu do minionej
epoki. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiY_STZ6xC_ghKYg32yu8SWkpO6TWvwahoHLyFsZNJZK4csIcWFuPJYYVPt9kNoe8kUwcfU52EfY6WCe5K_lSDxcvsVGENT8BQ6C6hPBtheMmPr1vyowPChJwmVaxLMifyR7VBjg2oaLDw-/s1600/fotograf.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="274" data-original-width="660" height="264" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiY_STZ6xC_ghKYg32yu8SWkpO6TWvwahoHLyFsZNJZK4csIcWFuPJYYVPt9kNoe8kUwcfU52EfY6WCe5K_lSDxcvsVGENT8BQ6C6hPBtheMmPr1vyowPChJwmVaxLMifyR7VBjg2oaLDw-/s640/fotograf.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Termin fotografika wymyślił Jan Bułhak i użył go po raz
pierwszy w 1927 roku. Najpierw nieśmiało funkcjonowało, ale już od roku 1930
zdobyło popularność. Wystawy, odczyty, artykuły. Wreszcie tak nazwano Związek: ZPAF:
Związek Polskich Artystów Fotografików. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Po co to słowo? Nie tylko, żeby ułatwić sobie życie –
zamiast mówić dłużej o fotografii artystycznej czy fotografie artyście. Nie
szło o skrót. Walka była o emancypację! O odróżnienie lepszych od gorszych. O
dowartościowanie. Zostawienie w tyle dokumentalistów, reporterów i fotografów
zawodowych – rzemieślników. Bo też do słowa fotografik nie miał dostępu każdy. </div>
<div class="MsoNormal">
Odkąd działał ZPAF, (z grubsza) – tylko członkowie mogli
używać w tytułach swoich wystaw – że idzie o fotografikę. Ale ZPAF istnieje do
dziś, a w jego szeregach znajdują się fotografowie, którzy nieczęsto oburzają
się na to określenie.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Wróćmy do Bułhaka. Był piktorialistą. Promował ten kierunek
fotografii, to dla piktorializmu powstało to określenie. Piktorialiści polscy,
spóźnieni wobec ruchu światowego (czy lepiej powiedzieć, działający znacznie
dłużej po końcu tego nurtu na świecie) przetrwali nawet do lat 1960. A i do
dziś się zdarzają. W dużym uproszczeniu mówiąc – piktorialiści próbowali
wszelkimi sposobami dogonić malarstwo za pomocą fotografii. I tak między innymi
swoje prace tytułowali (jak malarze). Zrywali z możliwościami kopiowania,
powielania, otrzymywania wielu identycznych prac fotograficznych – dążąc do
unikatu (jak malarstwo). Fotografia, której przyklejono łatę mechanicznej
sztuki, nie tworzonej ręką artysty – miała nagle powrócić do tego stwórczego
gestu. Piktorialiści sami opracowywali pozytywy, nieczęsto czyniąc z nich w
ciemni unikaty – właśnie dodając działania ręcznie. Tworzyli w technikach
szlachetnych. Nikomu by na myśl nie przyszło, żeby za piktorialistę wziąć Witkacego
(choć przecież wtedy tworzył). I jego – oryginalnie – ominęła definicja
fotografika. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Potem sprawy językowo się wymieszały. Dziś nietrudno znaleźć
słowo „fotografik” użyte poza oryginalnym kontekstem. Zaczęło być używane jako
to lepsze, wyróżniające, dopieszczające. Fotograf to jakby za mało?! </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Od lat w środowiskach fotograficznych jest śmiesznie, jak
ktoś wyskakuje z tym słowem. Środowisko podskórnie wie, kiedy go użyć. Starszy
i zasłużony fotograf, niech jeszcze będzie fotografikiem. Ale już debiutant?! Nie
chodzi też o staż wykonywania zdjęć. Nie o doświadczenie, ani zasłużenie się w
historii. Nie chodzi o rodzaj wykonywanych fotografii – fotograf działający na
potrzeby prasy, przez Bułhaka w życiu by nie został określony piktorialistą –
dziś, ujdzie, o ile ma więcej niż 70 lat. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
No właśnie, nie! Może już niech nie uchodzi. Już może dość
śmiania się pokątnie i poprawiania dziennikarzy, którzy prowadzą wywiady. Nie. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Nie kasujmy tego słowa całkiem. Ono ma uzasadnienie
historyczne. Zostawmy je przy piktorialistach. Piktorialista = fotografik.
Utalentowany fotograf, utalentowanym fotografem. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<b>Fotografik to nie jest bardziej utalentowany fotograf.</b></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
A teraz apel:</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Do fotografów: </div>
<div class="MsoNormal">
- Zacznijmy poprawiać – najpierw od swoich stron
internetowych i biogramów. </div>
<div class="MsoNormal">
- Poprawiajmy dziennikarzy, którzy uparcie używają tych słów.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Do historyków:</div>
<div class="MsoNormal">
- Zgódźmy się i ustalmy definicję: dodajmy tam kontekst piktorializmu,
tradycji ZPAFowskich; zakres używania poprawnie - zakończmy na 1960tych. Dodajmy
aspekt technologiczny – używania technik szlachetnych i upodabniania się do
malarstwa. </div>
<div class="MsoNormal">
- Rozmawiajmy o tym. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Do dziennikarzy i tłumaczy:</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie używajcie słowa „fotografik” poza piktorializmem polskim
(bo też to słowo nie ma swoich odpowiedników w innych językach). Zatem tylko do
fotografów, którzy starali się upodobnić swoją sztukę fotograficzną do
malarstwa w przedziale 1927-1960te. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Do wszystkich miłośników i widzów fotografii: </div>
<div class="MsoNormal">
- Jeszcze raz: fotografik to nie jest bardziej utalentowany
fotograf. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Because it’s 2018.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Zostaje jeszcze jeden drobiazg, skoro jesteśmy przy
fotografice. Fotogram to nie jest ładniejsze określenie zdjęcia. ;) Ale o tym
innym razem. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<br />joanna kinowskahttp://www.blogger.com/profile/07193615640119752764noreply@blogger.com19