wtorek, 21 grudnia 2021

Portret świąteczny

autor nieznany, Łódź, 26 grudnia 1925


Jestem prawie pewna, że już kiedyś tym zdjęciem się chwaliłam. Już je pokazywałam i już się w nie publicznie wpatrywałam. Albo gdzieś w postach na fb się zapodziało, albo tylko miałam taki pomysł. Bo przecież zdjęcie wybitne do patrzenia dłużej. 
Opis na odwrociu informuje, że mamy 26 grudnia 1925 roku i jesteśmy w Łodzi. Datę trudno byłoby przestrzelić, może najwyżej pomylić się o dzień lub dwa. Przecież jest choinka. Zegar wskazuje za dwadzieścia (no może za 18) siódmą. Stroje ewidentnie wieczorowe, światło sztuczne. Świąteczna kolacja zaraz pewnie będzie. Stół odsunięty do ściany, ale pewnie na moment, żeby zdjęcie zrobić. 

Czy to jest rodzina? Czy tylko znajomi i sąsiedzi? Po chwili patrzenia (tak, zaraz dotrzemy do osoby za firanką) uderza właściwie podobny wiek wszystkich zebranych. Wszyscy raczej z tak zwanych młodych dorosłych. Może ten najbardziej z prawej - najmłodszy. Może ten w środku z magnetyzującym i przestraszonym wzrokiem oraz ten z lewej są chyba najstarsi, może też są braćmi w podobnym wieku? Stroje wieczorowe, eleganckie, niezbyt idące z duchem czasu i tego, czego sobie dziś życzymy po latach dwudziestych. Najciekawszym dla mnie elementem garderoby są buty siedzącego mężczyzny. Wysokie buty na guziki. Gdy się chwilę wpatrzymy, również młodzieniec z prawej takie posiada, tylko że nogawka zasłania guziki. 
Skromnie elegancko w tym pomieszczeniu. Stół, łóżko, skrzynia. Żadne wielkie przestrzenie. Obrazy na ścianach raczej religijne w treści. Raczej, bo i tak trudno dojrzeć. 
Na parapecie doniczka z kwiatkiem, piękne firany. Zegar i malunki na ścianach, dekoracyjny fryz, raczej namalowany niż tapeta. Ale to dalej zgadywanie. No i ta ogromna, ale to ogromna choinka z mnóstwem dekoracji. 

To już możemy wrócić do najdziwniejszego elementu tego zdjęcia. Kim jest osoba, która jest na fotografii, ale bardzo na niej być nie chciała? Schowała się za firankę. Raczej z pewnością jest to kobieta, czarna suknia, ciemne włosy. Może jest najstarsza z tej całej ekipy i jak to przecież od dawna się słyszy - a nie to ja wam nie będę psuć zdjęcia, jeszcze klisza pęknie, i tak dalej. Wymówki chyba. Gdyby była młoda, stanęłaby pewnie radosna do fotografii. Co dziwniejsze - jest przecież na nią miejsce - czeka. Fotografujący nie zauważył? Zabrakło tu trochę reżysera tej sceny - na dziewięć osób tylko 3, w porywach do czterech patrzą się w obiektyw. Kobieta w sukni w paski i stojąca za nią - patrzą na coś/kogoś obok aparatu. Coś się musiało zdarzyć z lewej strony aparatu - bo oczy dwojga modeli skierowane w tamtą stronę. Źródło światła stamtąd. Dużo strachu i niepewności mają w oczach wszyscy zebrani. Tylko jedna królowa życia, zadowolona i uśmiechnięta. 

Państwu udanych zdjęć i dobrego światła życzę i jeszcze lepszych min z rodzinnych spotkań niż towarzystwo powyżej. :)


- - - - - - - - - - -
Raz na jakiś czas patrzę dłużej na zdjęcia, które trafiają mi w ręce. Dzielę się spostrzeżeniami, zapraszając państwa do patrzenia dłużej na zdjęcia, na te, lub inne, na własne archiwa, na to, co miga nam codziennie przez internet przed oczami. 



 

2 komentarze:

  1. Szkoda, że nie ma żadnych komentarzy. To mi się bardzo nie podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostanie na tym blogu dłużej. Może dowiem się coś ciekawego.

    OdpowiedzUsuń