czwartek, 30 grudnia 2010

Fotografia uliczna to nie jest streetphoto?

Fotografia polska, poza nielicznymi przykładami jak na przykład izohelia, fotografika, fotonit, posługuje się spolonizowanymi lub tłumaczonymi określeniami z języków obcych. Nic nowego. Kwestia przyzwyczajenia i ogromnej pracy nad spopularyzowaniem słownictwa. Henryk Mikolasch wraz z Józefem Świtkowskim wydali broszurkę "Polskie słownictwo fotograficzne" we Lwowie jeszcze przed I wojną światową [przypomnienie i próba kontynuacji tej publikacji]. W prasie fotograficznej często spierano się nad klasą tłumaczenia, nad sensem nowych słów, itd. Ostatnio ten nawyk ustał. Bezmyślnie powtarza sięokreślenia "fajne" i "dobrze brzmiące" nieadekwatnie do sensu. Przykładów jest wiele: fotografik, fotogram, ale jak się okazuje w tym najnowszym słownictwie również. Przykładem jest najwyraźniej street photo.

Fotografia uliczna to określenie zdjęć wykonanych nie tylko "na ulicy" - ale raczej na zewnątrz, w przestrzeni publicznej, miejskiej, wiejskiej, wśród budynków i ludzi. Chodzi bowiem o fotografowanie ludzi, miejsc, sytuacji w pewien sposób. Czym innym zatem są pejzaże miejskie, czym innym portret osoby na ulicy, jeszcze czym innym fotografia architektury. Osoby zajmujące się tego rodzaju zdęciami najczęściej nazywają tę dziedzinę z angielska: strit. Świat dojrzewa od kilku lat do tego czym jest "street photo", ukazują się książki i albumy, sprofilowane wystawy i społeczności internetowe. Te właśnie grupy hobbystów walczą z niewiedzą tłumacząc czym street photo nie jest. "Portret wykonany na ulicy to nie jest street photography". Strit powinien zaś "znacznie wykraczać poza codzienność, 'zwykłość', to co oczekiwane i zastane" [grupa extreme street photography]. Inna grupa podaje dla ułatwienia kogo wielbią stritowcy: Koudelka, Arbus, Winogrand, Levitt, itd oraz sugeruje lekturę ułatwiającą orientację w temacie: "Look through some of the Magnum images for starters. Check out In-public. Read Michael David Murphy's Ways of Working and Phyla of Street Photography and Nick Turpin's Undefining Street Photography" [grupa hardcore street photography].

Od września 2010 mamy solidne oparcie teoretyczno wizualne w tym czym jest współczesna "fotografia uliczna" czy raczej "street photo", a to za sprawą albumu wydanego przez Thames & Hudson "Street photo now!" [już wspominaliśmy o wydawnictwie i wystawach z nim związanych].
Jakiś czas temu dla Snapsa i 5klatek próbowałam się wgryźć w znaczenie określeń street photo i snaps. I dalej i ciągle jestem zdania, że street photo daje się tłumaczyć na język polski w formie okreslenia: fotografia uliczna. Ale... mam też nadzieję, że to kwestia czasu, kiedy wszyscy przyzwyczaimy się czym ona jest.

Niestety kłody pod nogi. I to od...Olympusa! Producenta aparatów niepozornych, małych, skutecznych itd...uwielbianych przez stritowców. Właśnie zostały ogłoszone wyniki konkursu pod hasłem "street photo".
Bez tumaczenia. Nawet lepiej, wszystko wydaje sie prostsze. Proszę zajrzeć pod link i ocenić czy wygrane prace pasowałyby pod hasło fotografii ulicznej. Organizator dodaje, byśmy mieli pewność: "Nagrodzone prace są piękne, intrygujące, niewątpliwie bardzo oryginalne... Jury po naprawdę długich i burzliwych obradach wyłoniło laureatów i przyznało nagrody." Konkurs odbywał się w trzech kategoriach: ludzie, bawy i klimat (i zdaje się nie chodzi o ogół zjawisk pogodowych). Może i nie sa takie złe te zdjęcia, niektóre przyjemne, ale najwyraźniej nie chodzi o "street photo" ani "fotografię uliczną". Najciekawsze wyjątki znajdziemy w wyróżnieniach.
Konkurs ma taki poziom jak startujący w nim autorzy, pewnie więc można mieć za złe jedynie uczestnikom, czy raczej niedoszłym uczestnikom, ludziom, którzy faktycznie strit uprawiają. Ale wybaczam i rozgrzeszam, co bowiem po takim konkursie, w którym wygra można... peny i mju Olympusa oraz kurs o "zarządzaniu barwą w druku"?

wtorek, 28 grudnia 2010

relacja: Monat der Fotografie 2010


Subiektywna i wybiórcza relacja z Europejskiego Miesiąca Fotografii 2010 w Berlinie - Magdalena Wajda-Kacmajor

Subiektywna i wybiórcza, ponieważ z ogromnej oferty Monat der Fotografie trzeba wybrać to, co chce się zobaczyć, żeby nie zwariować. Zresztą, to nie do końca miesiąc – zaczyna się na początku października, a niektóre wystawy trwają aż do stycznia. My skoncentrowaliśmy się na tym, co lubimy najbardziej – na klasycznej, czarno-białej fotografii. A tegoroczny Foto-Monat oferuje bardzo dużo takich wystaw. Oglądanie trzech wystaw dziennie to aż nadto, trzeba jeszcze „przetrawić” to, co się widziało.
Duża wystawa Petera Lindbergha w C/O Berlin otwarta jest do 9 stycznia 2011. Imponuje rozmachem i formatem – ponad 200 zdjęć, głównie czarno-białych, w większości ogromnych odbitek. Jest sporo tych, z których znamy Lindbergha najlepiej – komercyjne sesje, portrety modelek, inscenizowane sesje dla Vogue czy domów mody.  Są też i zdjęcia uliczne z Berlina oraz rewelacyjne portrety Verushki poprzebieranej w różne stroje i najwyraźniej bawiącej się tą sesją równie dobrze, jak sam fotograf. Genialne portrety – Jeanne Moreau w całej krasie swoich zmarszczek, trzy supermodelki oraz gigantyczna przemysłowa maszyneria, czy wreszcie zdjęcie, przed którym stoję najdłużej – cztery modelki, w tym Verushka i Tatiana Patitz, ucharakteryzowane na berlińskie piękności z lat 30-tych XX wieku. Gdybym mogła zabrać z tej wystawy jedną, jedyną odbitkę, to właśnie tę.
W salach na piętrze prezentowane są dwie grupy zdjęć „ulicznych”, pozornie nieinscenizowanych. Dodatkową ciekawostką jest możliwość podejrzenia warsztatu – w gablotach wystawione są negatywy i stykówki. Uśmiecham się widząc, ile rolek zostało wykorzystanych podczas sesji na to, aby wybrać z nich to jedno, konkretne zdjęcie.
Wystawa prezentowana jest w C/O Berlin, Oranienburger Str 35/36.
W tej samej okolicy jest jeszcze kilka wystaw godnych uwagi.
Pierwsza jest bardzo blisko, na Tucholskystrasse 41, w Galerie Hiltawsky.
Osobom interesującym się fotografią i muzyką jednocześnie nazwisko Olaf Heine nie powinno być obce. W najgorszym przypadku znają fantastyczny portret steranego rockowym  życiem Iggy’ego Popa, półnagiego i w bokserskich bandażach na rękach. Wystawa prezentuje niemal wyłącznie czarno-białe zdjęcia, głównie portretowe – jest Chris Cornell, Snoop Dog, Sting i wielu innych. Wstęp wolny, czynne do 8 stycznia 2011. Ciekawostka, z którą spotkaliśmy się także w innej galerii – spis zdjęć zawiera od razu ceny odbitek, gdyby ktoś chciał kupić. (Jest to nieco frustrujące – skąd wziąć na szybko 4 tys. euro? Ale to i tak drobniaki, w porównaniu z inną wystawą, o czym dalej …)
Galeria Kicken – Linienstrasse 155/ 161a, 10 minut spacerkiem – prezentuje typowe „streephoto” autorstwa Barbary Klemm i Ed van der Elskena. Czynne  do 18 grudnia. Uwaga, idąc do galerii „właściwej” nie należy przegapić ni to pokoju, ni to gabloty po lewej stronie w bramie, gdzie wystawiono jest kilka zdjęć :)
Czas na coś bardzo, bardzo berlińskiego. Alan Luft – Berlin Portfolio. To, co tygrysy lubią najbardziej – proste, bezpośrednie, czarno-białe portrety ludzi, których ten amerykański fotograf napotykał podczas swoich wędrówek po mieście. Bez udziwnień, bez stylizacji, ot po prostu – ludzie pokazani takimi, jakimi są. Wystawa czynna jest niestety tylko do 17 listopada, więc trzeba się pospieszyć. Dodatkowym bonusem jest jej miejsce – Hotel Bogota, kilka kroków w bok od Kurfürstendamm. Miejsce-legenda. Tutaj było studio słynnej Yvy, tutaj pierwsze kroki w fotografii stawiał niejaki Helmut N. :) Polecam uważne oglądanie wszystkiego po drodze do kawiarni, w której wiszą zdjęcia. 
W małej salce – chyba byłej biblioteczce hotelowej – po drugiej stronie holu wisi kilka skromnych, czarno-białych zdjęć z hospicjum, autorstwa Iny Schröder. Przejmujące.
W Berlinische Gallerie chcemy obejrzeć dwie wystawy – Arno Fischera i Emila Otto Hoppé. Obie przewidziane są do końca lutego 2011 i obydwie bardzo polecam. Arno Fischer to głównie „street photo” z Berlina Wschodniego i Zachodniego – fragmenty jego sporego projektu „Situation Berlin”, który przedstawiał podział miasta po II wojnie – jeszcze zanim stanął mur. Na środku sali malutkie, kolorowe polaroidy z serii „ogród” – bardzo urokliwe, przyciągające ciepłymi barwami.
Wystawa Emila Otto Hoppé ucieszy fanów „Miasta, Masy, Maszyny”. To fotografie głównie z okresu republiki weimarskiej, mnóstwo zdjęć obiektów przemysłowych, fragmentów maszynerii. Zagłębie Ruhry, konstrukcja sterowca, fabryka samolotów Junkersa. Precyzyjnie skadrowane, dopracowane technicznie. Oprócz tego świetne portrety – robotników fabrycznych, ale i tancerek czy aktorek z berlińskiej wytwórni Ufa.
Mnie jednak urzeka wystawa w tej samej galerii, której się nie spodziewałam. Niestety, już jej nie ma, przypadkiem trafiliśmy na ostatni tydzień jej prezentacji. To zdjęcia niemieckiej fotografki Marianne Breslauer. Portrety wykonywane poza studiem, w zastanym świetle, często na dworze – delikatne, świetliste zdjęcia „chłopczyc” z lat 20-tych i 30-tych. Doskonała seria zdjęć reporterskich z podróży do Hiszpanii w roku 1933, równie świetne scenki uliczne z Paryża. (Już wiadomo, na kim wzorował się HCB :)). Od kilku portretów nie sposób oderwać wzroku.
W tej samej dzielnicy, kilkaset metrów od BG, znajduje się dobrze ukryta Galerie Berinson (Lindenstraße 34). Do 21 listopada prezentuje prace Dietera Kellera, reportera wydawnictwa „Kosmos”. Keller był także żołnierzem na froncie wschodnim podczas II wojny – to z tego okresu właśnie pochodzą zdjęcia. Doskonale skomponowane kadry o chwilami przerażającej treści – dobre do przekonywania o bezsensie wojny.
Instytut Cervantesa (Rosenstraße 18 – 19) prezentuje bardzo dużą kolekcję fotografii Luisa Ramóna Marína. To jeden z pionierów hiszpańskiego foto-dziennikarstwa, kiedyś uważany za czołowego fotografa kraju, potem nieco zapomniany. Wśród ponad 60 zdjęć znajdują się obrazy z zawodów sportowych, codziennego życia w Madrycie, ale także i z wojny domowej.  Wystawa czynna do 25 listopada, więc trzeba się pospieszyć – a warto.
No i deser. Deser także i dla nas, bo była to ostatnia wystawa, jaką mieliśmy na liście. Street Photography – przykłady z sześciu dekad, prezentowana w galerii Jörg Maaß Kunsthandel (Rankestraße 24, blisko Ku-dammu, czynna do 10 grudnia). Znajdujemy małą galeryjkę – sklepik z fotografiami. W witrynie tego „sklepiku” dwie rzeczy – informacja, że właściwa wystawa jest obok, proszę dzwonić oraz – zdjęcie Roberta Capy, TO zdjęcie, najbardziej znane jego zdjęcie z wojny domowej.  Znajdujemy wejście, dzwonimy, wchodzimy po schodach do wielkiego mieszkania przerobionego na galerię … i od razu po wejściu opada mi szczęka. Jedno z najbardziej znanych zdjęć Ruth Orkin wisi w korytarzu. Dalej jest jeszcze lepiej. Callahan, Brassai, Robert Frank … ta galeria to jak świątynia dla fanów street photo. Każde zdjęcie można kupić, jest oficjalna lista z cennikiem. Może by tak, w ramach przedświątecznych zakupów ? … niestety, cennik otrzeźwia.  Bez wygranej w totka byłoby ciężko, przeciętna cena to około 20 tys. euro.




Charles H Traub, Tokyo Japan, 1983 copyright Charles H. Traub /dzięki uprzejmości Kunsthandel Jörg Maaß


relację przygotowała Magdalena Wajda-Kacmajor. dziękujemy!
[bardzo przepraszam za opóźnienie w publikacji, bardzo! j]

sobota, 25 grudnia 2010

pięknych świąt!


od Mariusza Foreckiego i 5klatek





 od Anny Beaty Bohdziewicz

 od Pawła Sosnowskiego i galerii Appendix2

 od Aleksandry Śliwczyńskiej i Kwartalnika Fotografia

 od Romana Babjaka i Sittcomm sk

ode mnie. pięknego NR11!

[aktualizacja posta 4stycznia2011]

piątek, 10 grudnia 2010

"Po prostu uśmiechamy się i patrzymy sobie w oczy" - Izabela Wojciechowska

Zmarła Izabela Wojciechowska. Redaktorka naczelna Centralnej Agencji Fotograficznej, potem Redakcji Fotograficznej w PAPie. Kuratorka wystaw, fotoedytorka, wydawca, wykładowca, właścicielka galerii Green Gallery. "Impresario" fotograficzny - szczególnie Ryszarda Kapuścińskiego. Bogaty i piękny życiorys. Kobieta ciepła i wesoła. Zmarła 6 grudnia w warszawskim szpitalu w wyniku powikłań po...złamaniu nogi. Wystawa, którą przygotowywała od kilku miesięcy, zostanie otworzona 17 grudnia w Zachęcie: "Ryszard Kapuściński. Z Imperium. Fotografie".
Proponuję kilka lektur:
- Izabela Wojciechowska o Kapuścińskim [dyskusja wokół "Kapuściński non-fiction" Artura Domosłowskiego"]

Izabela Wojciechowska podczas jednego z wernisaży w Green Gallery /fot.jk/

Ryszard Kapuściński, Rosja, Moskwa, 1991 /materiały prasowe wystawy/


"Ryszard Kapuściński. Z Imperium. Fotografie" 18 grudnia 2010 -20 lutego 2011 Zachęta Narodowa Galeria Sztuki. Wernisaż 17 grudnia 2010 godzina 19.
z noty prasowej wystawy:
W 17 lat po ukazaniu się Imperium będziemy mieli okazję obejrzeć wystawę fotografii powstałych w latach 1989–1991, będących plonem podróży Ryszarda Kapuścińskiego po republikach dawnego ZSRR. Fotografie te do tej pory nie ujrzały światła dziennego poza kilkoma, które znalazły się w albumie "Ze świata". Odnaleziono je dwa lata temu w archiwum prywatnym Kapuścińskiego. Ze sposobu posegregowania tego materiału i próby selekcji fotografii należy sądzić, że myślał on o wystawie o Imperium. Dziś ten zamysł realizujemy wystawą prezentującą 50 czarno-białych fotografii wybranych spośród kilkuset. Fotografie te nie są dziennikiem fotograficznym z podróży ani materiałem ilustrującym Imperium. Stanowią raczej niezwykły fotoreportaż emocjonalny ukazujący ludzi, miejsca i wydarzenia w zderzeniu z uniwersalnym światem Kapuścińskiego. Tym razem wkraczamy w świat obrazu, do którego przyjdzie nam dodać słowa, ponieważ artysta nigdy swoich fotografii nie podpisywał. Znalazły się w tym wyborze zdjęcia z pierwszej po czterdziestu latach, a odbytej w 1979 roku podróży do rodzinnego Pińska, które dodatkowo czynią ten fotograficzny esej bardzo osobistym. więcej

piątek, 3 grudnia 2010

zawsze chciałem być pilotem!


fotograf nieznany, zbiory prywatne /rep.JK/

Zdjęcia pamiątkowe z gotowego tła to zwykle atrakcja dla dzieci. Dziś coraz rzadsza, ustawiana zwykle w jakimś związku z miejscem - bez twarzy: górale pod Giewontem, państwo Poznańscy w swoim pałacu w Łodzi, itp. Samolotów, okrętów i łódek jakoś dawno się nie widzi na deptakach i w turystycznych mekkach. Tu przykłady z międzywojnia, tło bardziej i mniej profesjonalne. Może drodzy czytelnicy mają jakieś ciekawe przykłady w albumach? Chętnie obejrzymy i tutaj pokażemy!