środa, 20 października 2010

Charles Fréger / rozmowa


Charles Fréger, z serii Water-polo (Wodne polo), 2000 / dzięki uprzejmości artysty



Joanna: Dorastałeś w czasach fotografii analogowej i w niej zacząłeś tworzyć. Teraz pracujesz cyfrowo. Jaki to ma wpływ na Twoją pracę?

Charles Fréger: To kwestia edycji. Główny problem z fotografią analogową to wycofywanie się dużych producentów z rynku. Firmy takie jak Kodak czy Fuji przestały eksperymentować i ulepszać swoje produkty. Dlatego trzymanie się techniki analogowej jest dla mnie bez celu. Coraz trudniej znaleźć też laboratorium, które wywoła zdjęcia – duże odbitki w dobrej jakości. Oczywiście ciągle takie istnieją, ale jest ich coraz mniej i najczęstszym rozwiązaniem jest dostarczenie im gotowego skanu.


Pracuję tworząc serie zdjęć, dlatego muszę przy jednej serii współpracować z jednym laboratorium, w pewnym sensie interaktywnym laboratorium. Dzięki technologii cyfrowej jestem bardziej elastyczny jeśli chodzi o...


J: O ilość?

Charles Fréger: Nie, nie chodzi o ilość. Kiedy robiłem zdjęcia analogowe, powstawała taka sama ich ilość co teraz, w cyfrze. Teraz mogę być jedyną osobą, która wchodzi w jakąkolwiek interakcję z moimi zdjęciami. Jestem jedyną osobą, która decyduje jak one mają wyglądać. To naprawdę trudne, znalezienie pomysłu jak wyprodukować moje zdjęcia zajęło mi rok!

 
Charles Fréger, Vatican 6, z serii Empire (Imperium), 2007 / dzięki uprzejmości artysty
 
J: Chodzi o kontrolę materiału?


Charles Fréger: Zdjęcie, plik RAW, które otrzymujesz z aparatu cyfrowego, nawet bardzo wysokiej jakości sprzętu cyfrowego, jest bardzo przeciętne. Musisz w pewnym sensie dorobić je – zoptymalizować kolory, cienie, szarości. Decyzja robienia zdjęć w technice cyfrowej, kiedy jestem przyzwyczajony do analogowej, moje oczy też są przyzwyczajone do analoga, niesie ze sobą konieczność znalezienia kompromisu z „cyfrowością”.

J: Dlaczego wybrałeś fotografię kolorową?

Charles Fréger: To nie jest kwestia wyboru. Pracowałem przez dwa lub trzy lata w fotografii czarno-białej, a potem przeskoczyłem do koloru. Po prostu kolor lepiej działa z tematem moich zdjęć. Tu nie ma żadnego „dlaczego”. Lubię barwną fotografię, pasuje do moich zdjęć. Dlatego chcę, żeby były w kolorze.


J: We współczesnej fotografii wydaje się, że odchodzi się od podziałów, stylów, klisz i przyzwyczajeń, także od specjalizacji. Ty specjalizujesz się w portrecie. Co o tym sądzisz?


Charles Fréger: Tak mi jest wygodniej, to mój wybór. Mówiłem przed chwilą studentowi: nie jestem zadowolony widząc jak fotograf idzie w wielu kierunkach. To nie jest takie do końca złe. Po prostu wolę specjalizować się w portrecie, niż robić wiele różnych rzeczy w tym samym czasie. Portret jest dla mnie jak otwarte drzwi, poprzez portret mogę robić inne rzeczy. Ale zawsze początkiem jest portret.


J: Ostatnie prace poprzez portret zawiodły Cię do performance i designu. Czy to oznacza, że zaczniesz nową specjalizację?


Charles Fréger: Nie, nie! Po prostu przesuwam granicę eksperymentowania z portretem, na przykład w stronę wniknięcia w portretowaną grupę, czasem wkładam kostium, ale ciągle punktem odniesienia i głównym tematem jest portret.


J: Czy kiedyś doświadczyłeś zamknięcia grupy, pewnego punktu nie do przebrnięcia?


Charles Fréger: Zawsze, właściwie zawsze. Zawsze staram się dojść do granicy grupy, do prawdziwej pasji, do miejsca, w którym grupa już nie chce zezwolić mi na zdjęcia. Muszę wtedy znaleźć kompromis, bo trafiam w miejsce, które chronione jest wyraźnymi zasadami grupy i nie mogę ich tak po prostu przekroczyć.



Charles Fréger, San Marino 1, z serii Empire (Imperium), 2007 / dzięki uprzejmości artysty

J: W pewnym sensie prowadzisz badania antropologiczne. Czujesz się takim nowoczesnym antropologiem?


Charles Fréger: Nie, zdecydowanie nie. Moje zdjęcia są wykorzystywane przez antropologów i socjologów. Wiele osób używa ich do własnych celów: w projektowaniu ubioru, przy wykonywaniu kostiumu, specjaliści od umundurowania, itd. Czasem korzystają z moich zdjęć jak z dokumentu, w pewnym sensie dokumentacji badawczej dotyczącej pewnej grupy. Ale przez to nie staję się antropologiem. Może i oni używają mojej pracy, ale to nie znaczy, że jestem jednym z nich.


J: W jaki sposób znajdujesz grupy, które fotografujesz?


Charles Fréger: Najczęściej spotykam ludzi, którzy mi o czymś interesującym mówią i okazuje się, że właśnie tego szukam do zdjęć. Nie potrafię zdefiniować czego poszukuję, co mnie przyciąga. Wiem co to jest, ale nie potrafię wyrazić tego słowami. W tej chwili pewna osoba robi dla mnie badanie w Indonezji. Nie mogę jej powiedzieć: chcę sfotografować to i tamto. Po prostu robi badanie, przedstawi mi wynik i dowiem się co tam jest ciekawego i może akurat to będzie TO.

Charles Fréger, z serii Wilder-men (Dzicy ludzie), 2010 / dzięki uprzejmości artysty

J: Tworzysz właśnie serię „Dzicy ludzie”. W jaki sposób zacząłeś nad nią pracę?


Charles Fréger: Zostałem zaproszony przez pewną choreografkę na przedstawienie, właśnie o tym temacie. Było tam dwóch „dzikich ludzi”, nazywali się „Krampus”. To było niesamowicie interesujące! Zacząłem pytać i dowiedziałem się, że w Austrii odbywają się takie rytuały. Znalazłem się zatem w Austrii by fotografować tę tradycję. Tam okazało się, że w wielu miejscach Europy są podobne grupy i podobne zwyczaje. Postanowiłem je pozbierać…
 J: Czy na koniec tworzenia serii „Dzicy ludzie” też zrobisz swój kostium?


Charles Fréger: W trakcie następnej podróży na pewno postaram się naśladować gesty tej postaci, być może także żeby stworzyć kostium. Jestem w drodze do różnych miejsc z tą tradycją, będę musiał się zatrzymać w jednym punkcie, postarać się o zdobycie czegoś więcej. Te przygotowania wcale nie oznaczają że kiedyś pokażę te efekty. Traktuję to bardziej jako doświadczenie osobiste.

Charles Fréger jako LU QIAN REN, bohater Nang Jing Opera, 2009 / dzięki uprzejmości artysty
 
J: Jaki jest Twój ulubiony sposób na dotarcie do widza: poprzez wystawę, album, stronę internetową?

Charles Fréger: Książki są dla mnie bardzo ważne. Coraz bardziej lubię spotkania, konferencje, prezentacje i warsztaty, miejsca, gdzie możesz spotkać ludzi i wymienić się doświadczeniami i pomysłami. Jeśli chodzi o wystawę, lubię coś odkręcić, zmienić jej charakter, spróbować czegoś nowego, w inny sposób wejść w interakcję z widzem. /W trakcie dotychczasowych pokazach zdjęć z serii "Imperium”, na wernisażach, Charles Freger przywdziewa zaprojektowany przez siebie kostium straży, czasem też zatrudnia swoich strażników – przyp.JK/

J: W wielu miejscach, wypowiadając się o swojej twórczości mówisz o tworzeniu kolekcji zdjęć, zbiorze. W pewnym momencie podejmujesz decyzję o zamknięciu zbioru, nasyceniu zdjęciami pewnej kategorii. Wydaje mi się, że kiedy kolekcjonuje się zdjęcia, tworzy się katalog, inwentarz, zbiór staje się ułożony i wówczas wydaje się obiektywny. Ułożone w kategorie zdjęcia stają się fotografią obiektywną, na ile to możliwe. Ty zaś często przekraczasz granicę i stajesz się częścią fotografowanej grupy. To zaś bardzo subiektywne działanie. Co się dla Ciebie bardziej liczy w pracy nad serią: obiektywizm czy subiektywne doświadczenia?

Charles Fréger: Nie dbam zupełnie o obiektywizm! Mam dość obiektywizmu! Wcale też nie mam potrzeby obiektywizmu. To co robię dotyczy doświadczenia, przeżywania. Kiedy jadę w jakieś miejsce mogę nie doświadczyć niczego ciekawego, ale ciągle zrobić dobre zdjęcia. Może teraz doświadczenie wydaje mi się ważniejsze, ciekawsze z punktu widzenia mojej pracy fotograficznej, moich poszukiwań w ogóle, mojego życia...

Charles Fréger, Hereros 16 (lewe), Hereros 28 (prawe), z serii Hereros, 2007 / dzięki uprzejmości artysty

J: Twoje zdjęcia są typologiczne, skoro już używamy kategorii. Co dla Ciebie znaczy praca Augusta Sandera?

Charles Fréger: To kwestia sposobu pracy, podejścia, bardziej dotyczy etyki. Po pierwsze Sander jest nam bliski ze względu na typologiczne podejście do portretu. Ale także przez zachowanie wobec człowieka, wyznawanie pewnej etyki, reprezentacji humanizmu, itd. Na przykład fotografowanie ludzi w ten sam sposób było bardzo ważne. To szalenie problematyczne jak fotograf traktuje biednych i bogatych kiedy im robi zdjęcia, kiedy stara się być uważny wobec bogatej osoby. Uważam, że trzeba być takim samym dla wszystkich.

J: Opowiedz proszę czym jest Piece of Cake. /Kawałek ciasta, potocznie: coś łatwego/

Charles Fréger: To kolektyw fotografów założony w 2002 roku. Stworzyłem go, bo nie lubię faktu, że fotograf pracuje samotnie i nie dzieli się doświadczeniem. Zaprosiłem 25 artystów by dołączyli do mnie na warsztaty w moim rodzinnym mieście. Od tego pierwszego spotkania udało się zbudować pewną sieć kontaktów i poczucie rodzinnej atmosfery. Zaczęliśmy od znalezienia sposobu na interakcję między sobą. Teraz spotykamy się dwa razy w roku w stolicach europejskich na 3-5 dni. Rozmawiamy o swoich projektach. Wymieniamy się informacjami a także wyjaśniamy problemy techniczne. Dzielimy się doświadczeniami z „bycia fotografem”.

J: Czyli ten kolektyw jest trochę rodziną fotograficzną?

Charles Fréger: Tak, możesz to tak nazwać.

J: A skąd dobór fotografów, co łączy uczestników Piece of Cake?

Charles Fréger: Wszystkich nas łączy użycie “dokumentu” w fotografii. Większość członków wykonuje zdjęcia dokumentalne, ale są i tacy, którzy na przykład wykorzystują poezję. To zresztą się zmienia: nowi członkowie przynoszą zmiany, oczywiście.

J: W wywiadzie z Anne-Celine Jaerger wspomniałeś o zamiarze nakręcenia filmu do serii “Majorettes”. Jak to wygląda, czy film już powstał?

Charles Fréger: To było dwa lata temu i filmu jeszcze nie ma. Nie jestem pewny czy uda mi się osiągnąć cel. To bardzo, bardzo długi proces przygotowań i ciągle jeszcze nie mamy wszystkich funduszy. W ciągu trzech miesięcy dowiem się czy uda mi się go zrealizować, ale szczerze mówiąc jestem pesymistycznie nastawiony.

J: A zatem trzymam kciuki za realizację filmu! Bardzo dziękuję za rozmowę.

Charles Fréger podczas prezentacji w Warszawie. 1/10/10 fot: JK


Charles Freger przyjechał do Warszawy na zaproszenie Akademii Fotografii. Poprowadził dwudniowe warsztaty fotograficzne. Przy okazji odbyło się otwarte spotkanie autorskie.

Dziękuję Katarzynie Majak za koordynację i pomoc. Dziękuję Magdalenie Wajdzie-Kacmajor za tłumaczenie z wersji francusko-angielskiej i polsko-angielskiej na język naprawdę angielskihttp://gruppof.blogspot.com/2010/10/meeting-charles-freger.html 2.10.10 / Warszawa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz