autor nieznany, miejsce i czas nieznane, zbiory prywatne, rep. jk
sobota, 31 grudnia 2011
wtorek, 27 grudnia 2011
świątecznie, fotograficznie.
Oto przegląd kartek fotograficznych za ten rok (troszkę spóźniony)
Od nas: dużo światła! szczególnie wszystkim fotoreporterom, trzymamy kciuki!
piątek, 23 grudnia 2011
Street streetowi nierówno=znaczny.
Co prawda pod choinkę chyba nie zdążymy nic wskórać, ale prezentacja z porównaniem kilku książek na temat fotografii ulicznej mogą się przydać na później. O street photography już trochę w miejscu było. Jest okazja jeszcze o tym napomknąć, że do 15 stycznia trwa wystawa w Warszawie: „Street Photography Now / Fotografia uliczna tu i teraz” [Marszałkowska 3/5. Czynna w czw-pt 15-20 i sob-niedz 12-20]. Wszystkie te książki trakują fotografię uliczną inaczej, wszystkie są w języku angielskim i są dostępne na pierwszym jeszcze rynku.
Sophie Howarth, Stephen McLaren, Street Photography Now, wyd. Thames & Hudson, Londyn 2010
Teraz biblia.
„Street Photography Now” to album wyczekiwany i już okrzyknięty bestsellerem. Thames&Hudson w listopadzie drukował 3cią edycję, a przecież książka ujrzała światło dzienne ledwie rok temu!
Stephen McLaren i Sophie Howarth przyjęli ciekawą i bardzo subiektywną metodę pracy. Wymienili się nazwiskami ulubionych fotografów ulicznych. Co więcej zapytali Martina Parr’a czy by nie namówił może do udziału w publikacji swoich kolegów z Magnum i uzyskali ich radosny akces. W ten sposób mamy w publikacji wielkich jak Bruce Gilden czy Alex Webb, Richard Kalvar, wspomniany „uliczny” Martin Parr. Jest plejada gwiazd z In-Public na czele z Nickiem Turpinem . Jest wreszcie cały jeden Polak – Maciek Dakowicz oraz jedna gwiazda i nestor fotografii ulicznej czyli Joel Meyerowitz. Lista autorów imponująca – jest ich razem 46! Co ciekawe, klucz własnych znajomości i ulubionych doprowadził McLarena i Howarth do mniej znanych fotografów i nie zawodowców. Kobiet jest tam jak na lekarstwo czyli jak wyliczyliśmy ze Stephenem jakieś 10 %.
W publikacji, która choć nie miała być „biblią” a nią się szybko stała, oprócz zdjęć w rodzaju „the Best of the Best” – znalazły się 4 teksty i fotografie ważne, przełomowe i inne przywoływane w słowach, m.in. Eliott’a Erwitt’a, Josefa Koudelki. Są także wymienieni Michael Wolf i Peter Funch, czyli poniekąd wskazane są pewne granice i alternatywy dla czystej fotografii ulicznej. Cała definicja jest z resztą rozpracowana, wskazane są inspiracje i geneza dla całego gatunku, zaś w końcowym rozdziale „A Global Conversation” na jej temat wypowiadają się we wspólnej rozmowie Frederic Lezmi, Jesse Marlow, Mark Alor Powell, Gus Powell, Ying Tang i Nick Turpin.
Książka jest oczywistym „must have” dla każdego fotografującego oraz wydaje się także niezbędna każdemu kto mieszka w mieście. Wgląd tutaj: http://vimeo.com/15044209
Na okładce: Matt Stuart, Trafalgar Square. Prosty obrazek, którym wspaniale i łatwo wyjaśnić na czym polega współczesna fotografia uliczna.
Autorzy: Stephen McLaren i Sophie Howarth – fotografowie uliczni, oczywiście. 3cią ważną osobą tej książki jest Johanna Neurath z Thames&Hudson, dzięki której ta publikacja właśnie tak wygląda. Johanna też, oczywiście, jest fotografką uliczną.
Zawiera: 301 fotografii „w kolorze i czarnobieli”. Prace 46 autorów zostały ułożone alfabetycznie, co z jednej strony ułatwia odszukanie ulubionego artysty, z drugiej zaś nikogo z nich nie pozycjonuje na mniej lub bardziej ważnego.
Spisy: Ostatnie 2,5 strony to bardzo przydatna lista adresów stron wymienionych w książce autorów oraz ich ważniejsze publikacje. Jest także bardzo dobra ściąga periodyków internetowych i blogów, wypis kolektywów i agencji oraz na deser krótka bibliografia wydawnictw poświęconych fotografii ulicznej.
Clive Scott, Street Photography, wyd. I. B. Tauris, Londyn-Nowy Jork, 2007
Gubimy drogę.
Następna publikacja z zestawienia, wzmiankowana z resztą, na tej krótkiej liście z „Street Photography Now” to po prostu „Street Photography” Clive Scott. Wydana w 2007 roku w Londynie i Nowym Jorku publikacja naukowa opowiada o dawnym rozumieniu fotografii ulicznej. Głównym wyznacznikiem jest tutaj oczywiście literalna ulica i miasto. Poszukiwania historyczne autor rozpoczyna od malarstwa impresjonistów i w interesujący sposób prowadzi czytelnika pomiędzy Lartigue’em, Brassai’em, Kerteszem i Atget’em a Renoirem, Manetem, Pissarrem czy Caillebottem. Autor wykreśla dość szeroko temat fotografii ulicznej jako oddającą charakter miasta, zastanawia się nad wystudiowaniem pracy oraz pracą fotografa (i malarza) w studio czy wreszcie podejmując temat nocnego życia oraz życia artystycznego i obecnej w niej bohemy. Książka bowiem dotyczy po prostu Paryża! Dowiadujemy (domyślamy) się tego dopiero z przedmowy. Fotografia uliczna staje się zatem pewnym odbiciem etosu miasta artystycznego, romantycznego oraz pretekstem by zaprezentować kilku indywidualistów. W tej publikacji pełnej ciekawych spostrzeżeń na temat natury fotografii, jej historycznego biegu są wymienieni znakomici fotografowie plus cała jedna kobieta Germaine Krull (no dobrze, okładka!). Nie zdziwcie się całkiem sporym – jak na tak niewiele ilustracji zawartych w książce – udziałem aktu! – Charles Negre, Andre Kertesz, trochę malarstwa. Clive Scott meandruje opowieściami od miejsca publicznego do prywatnego, ale faktycznie mam wrażenie, że publikacja ta powinna mieć nieco inny tytuł.
Publikacja jest zdecydowanie przeznaczona dla miłośników stolicy Francji, fotografii do połowy XX wieku oraz malarstwa i życia artystycznego. Trudno zaś pogodzić się z pewnymi definicjami Scott’a na temat właśnie natury fotografii ulicznej.
Na okładce: Martine Franck, Paryż 1973. Franck jest dokładnie raz wspomniana w tej publikacji.
Podtytuł: From Atget to Cartier-Bresson. To bardzo ciekawy podpis, ponieważ nie znajdziemy w ilustracjach żadnej fotografii tego drugiego, jest co prawda wzmiankowany wieeeelokrotnie, jednak zestawienie obydwu fotografów nie stanowi żadnej cezury dla książki, są i przed Atgetem i po Bressonie. Co jednak nazwisko na okładce, to jednak…
Autor: Clive Scott jest profesorem literatury europejskiej w Wielkiej Brytanii. Publikował wcześniej m.in. na temat języka i fotografii oraz tłumaczeń „Iluminacji” Rimbaude’a.
Zawiera: szaloną bibliografię, od malarstwa, poezji, filozofię aż do naukowych tekstów z pogranicza językoznawstwa, poprzez fotografię. Jest indeks osobowy i całkiem spora ilość przypisów. Jest też:
Appendix: teksty “źródłowe”: Jacques Reda, Edmond de Goncourt, Rainer Maria Rilke oraz Guillaume Apollinaire.
Beate Kemfert, Christina Leber [red.], Road Atlas, wyd. Hirmer&DZ BANK Kunstsammlung, Opelvillen, Monachium, 2011
Przewodnik czyli atlas.
W publikacji zgromadzono prace 29 autorów, to też mogłaby być biblia, gdyby nie to, że autorami są m.in. Valie Export, Nabuyoshi Araki, Gregory Crewdson czy Arnold Odermatt. Szybki przegląd autorów nakazuje szukać klucza gdzie indziej niż byśmy się spodziewali. „Widzieć w ulicach i drogach formy graficzne, znajdować struktury, odczytywać krawężniki I barierki jako linie: to może być pierwsza odpowiedź dlaczego ulica jest tak popularna w fotografii od początku aż po dziś. [„To see road and street as graphic framework, to find structures, to be able to read kerbs or crash barriers as lines: that might be a first answer to the question of why the street has had a particular importance in photography right up to the present day”]. W publikacji zatem znalazły się prace dziejące się na ulicy i drodze, kreacja i dokument obok siebie. Reportażu i złotego momentu jest względnie nie dużo. Co odróżnia tę wystawę i katalog od innych publikacji jest fakt, iż prace pochodzą z kolekcji DZ BANKu, z kolekcji, która w całości poświęcona jest fotografii.
Nie wiele można tu poczytać, to raczej album krajoznawczy. Zdjęć mnóstwo, często mało znanych, każdemu autorowi towarzyszy krótka notka. Z tekstu wprowadzającego nie za wiele się wyniesie, ale ambicje były wielkie o czym chyba świadczy przywołanie pierwszego „zdjęcia” z ulicą i człowiekiem, czyli Louis-Jean-Mande Daguerre’a .
Na okładce: Pieter Hugo. Efektowny. Uważny śledczy I miłośnik fotografii ulicznej “teraz” zauważy po okładce, że będzie alternatywnie.
Podtytuł: Street Photography from Helen Levitt to Pieter Hugo. Od kobiety poczynając! Oczywiście dobre nazwisko na okładce (znowu). Ale i znowu cezura czasowa to żadna, zaś przynajmniej możemy coś wnioskować o kanonie, który musi być gdzieś obok definicji.
Wydawca: arcyważny. Hirmer + DZ BANK Kunstsammlung. A zatem, nie jest to zwykły album, prędzej katalog a konkretnie wybór z kolekcji banku. Znak widnieje na okładce.
Autorzy: czyli redaktorzy Beate Kemfert i Christina Leber. Kobiecy punkt widzenia?
Katalog towarzyszy wystawie, która rozpoczęła swoją trasę w 2011 (lipiec/sierpień) od Russelshein, poprzez – co nas dopiero czeka Cottbus (2012), Erfurt (2013) i Frankfurt (2014). Macie zatem jeszcze kilka ładnych okazji zaplanować podróż do Niemiec śladem fotografii ulicznej.
Spis: prawdziwy katalog, zdjęcia opisane co do techniki i formatu.
10 years of in-public, praca zbiorowa, wyd. Nick Turpin Publishing, Londyn, 2010
Ulica czyli miejsce publiczne.
“10 years of in-public”. To niepozorna książeczka zawierająca crème de la crème z ulicznej fotografii – dziś! 20 autorów i każdy w 10 pracach. Wstęp krótki, ale szalenie treściwy – Jonathana Glancey’a. Ojciec założyciel kolektywu i autor manifestu fotografii ulicznej – Nick Turpin znany jest z wielu tekstów w sieci, dobrze, że w publikacji jubileuszowej pozostał fotografem. http://www.in-public.com/ Dla przypomnienia In-Public powstał w 2000 roku z inicjatywy Turpina i Davida Gibsona. Kolejni fotografowie dołaczali sukcesywnie: Bram, Stuart, Marlow, Parke i Autio w 2001, potem Jorgensen i Einzig w 2002, jeszcze w zeszłym roku In-Public powiększył się o George’a Kelly i Paula Russell’a. Skoro tak wyliczam czy parytet zachowany, w Inpublic jest podobnie jak w „Street Photography Now”, z resztą, to te same panie: Narellie Autio i Melanie Einzig.
To zachwycająca książka do oglądania i tylko oglądania. Notka o autorze dodaje zawsze inspiracji. Kończy się słowami: „See you on the street” Turpin. No właśnie, wystarczy tego przeglądu, a już przy In-public trudno usiedzieć w miejscu – do zobaczenia na ulicy (i w księgarni)
Na okładce: grafika i literki. Trudno w kolektywie liczącym 20 osób zapewne wybrać jednego z jednym boskim zdjęciem?
Autor/autorzy: wydawnictwo kolektywu, każdy z nich pisze o sobie krótką notkę. Wstęp zaś pochodzi od Jonatana Glancey’a, dziennikarza the Guardian, specjalizującego się w architekturze i designie.
Spisy, bibliografie i inne: brak.
Zawiera: 200 zdjęć, zależnie od autora czy kolor czy czarnobiel.
Skąd mieć? Od ojca założyciela: http://nickturpinpublishing.com/index.php?/books/10--10-years-of-in-public/
/fotografie książki "10 years of in-public" pochodzą ze stronu nickturpinpublishing.com/
czwartek, 15 grudnia 2011
Andrei Liankevich w Gliwicach
fot. Andrei Liankevich, Kobieta niosąca flagę ZSRR, Mińsk, 2005
Ponownie zapraszam do Gliwic, tym razem Czytelnia Sztuki zorganizowała spotkanie autorskie z fotografem Andreiem Liankevichem. Zaprezentuje on swój dotychczasowy dorobek fotograficzny, w tym książkę “Pagan” – opowieść o pogańskiej kulturze na Białorusi. Oprócz prezentacji własnych prac artysta opowie o fotografii białoruskiej i jej zmaganiach z trudną rzeczywistością tego kraju.
Andrei Liankevich – fotograf stowarzyszenia Sputnik Photos, reprezentowany przez agencję Anzenberger. Wykłada w European Humanity Univercity (Litwa). Uczestniczył w 60 wystawach (indywidualnych i zbiorowych) w Europie, Azji i Stanach Zjednoczonych. W 2010 roku opublikował pierwszą książkę autorską pt. “Pagan” o pogańskich tradycjach na Białorusi. Obecnie pracuje nad projektem o stosunku do Drugiej Wojny Światowej.
Czytelnia Sztuki, Willa Caro
ul. Dolnych Wałów 8a, Gliwice
15.12.2011, godz. 18.00
piątek, 9 grudnia 2011
Wystawa "Byłem Ikarem" Andrzeja B. Górskiego w Gliwicach
Pejzaż z upadkiem Ikara
Andrzej B. Górski, bez tytułu (syn autora w skrzydłach Ikara), niedatowane (ok. 1980)
Historia Gliwickiego Towarzystwa Fotograficznego, wiodące postacie,
nazwiska: Beksiński, Głowaczewski, Górski, Lewczyński, Janik, Schlabs, Rydet, Sowiński,
są w Gliwicach do dziś niemal powszechnie znane, a może i nie tylko już w Gliwicach. W pamięci mieszkańców Gliwic,
nawet związanych luźno z fotografią, wyryły się ikoniczne prace GTFu.
Wielu z autorów, członków GTFu do dziś aktywnie uczestniczy w życiu
kulturalnym miasta. Spotykamy ich na każdej znaczącej wystawie fotograficznej,
są rzeczowymi recenzentami fotografii docierającej do regionu, wspierają
wysiłki młodych, popierają inicjatywy – są.
Jednym z nich jest Andrzej B. Górski. W powszechnej świadomości autor
przejmującej pracy Si vis pacem para
bellum. Młodsze pokolenie, niepamiętające czasów świetności GTFu pamięta
jego prace z wystawy w 2006 roku zorganizowanej w ramach 1. Gliwickiego
Miesiąca Fotografii.
W opisie tamtej wystawy znajdujemy krótką notę biograficzną:
Andrzej B. Górski, ur. w 1951
r. w Jarosławiu, od 1970 r. członek Gliwickiego Towarzystwa
Fotograficznego,
inicjator powstania i współzałożyciel Studia Prób Fotograficznych i Filmowych
„ZOOM”
(od 1974 r.), ma na koncie liczne wystawy indywidualne i prezentacje ze
studiem „ZOOM”, m.in.
w Gliwicach, Poznaniu, Uniejowie, Wrocławiu, Świnoujściu.
Odkryliśmy także, że Andrzej B. Górski studiował w poznańskiej ASP, był członkiem redakcji i fotoreporterem Tygodnika Solidarność, pracował jako operator filmowy dla TVP, to również członek ZPAF.
Odkryliśmy także, że Andrzej B. Górski studiował w poznańskiej ASP, był członkiem redakcji i fotoreporterem Tygodnika Solidarność, pracował jako operator filmowy dla TVP, to również członek ZPAF.
Kim jest jednak człowiek, który w początku lat 1970. odważył się
stworzyć obraz taki jak Si vis pacem para
bellum – biegnącego człowieka z podniesioną dłonią ułożoną w gest
zwycięstwa, człowieka w którego wcelowana jest broń…
Zadaliśmy to pytanie osobom, które znały autora tej fotografii i
usłyszeliśmy luźne frazy: ojciec Aleksander, szef GTFu, wprowadził go w świat
fotografii, Andrzej – odważny, bezkompromisowy, ostry, walczący, energiczny,
zaangażowany, nieugięty, ukrywał się, prześladowali go, bili, stracił pracę, nie odnalazł się w nowej rzeczywistości, ma problemy…
Zdecydowaliśmy się udać do źródła. Spotkaliśmy się z Andrzejem w jego
małym mieszkaniu, wypełnionym fotografiami, negatywami, pudłami z materiałami z
wystaw i akcji.
Andrzej B. Górski, bez tytułu, 1980
Zobaczyliśmy Andrzeja z ojcem, zobaczyliśmy go w kołnierzu
ortopedycznym, człowieka, któremu nie można złamać kręgosłupa, zobaczyliśmy go
pobitego przez „nieznanych sprawców”, zobaczyliśmy go w kolejarskiej czapce,
gdy został pozbawiony prawa do wykonywania zawodu fotoreportera „Solidarności”
i wcielono go do paramilitarnej służby kolejowej, zobaczyliśmy w skrzydłach
Ikara, zobaczyliśmy go dziś deklamującego łamiącym się głosem tekst napisany 30
lat temu, zobaczyliśmy jego kolaże z czasów gdy władza aresztowała mu aparaty,
usłyszeliśmy jego głos z taśmy sprzed lat, gdy jeździł po Polsce ze spektaklami
dla paru osób w prywatnych mieszkaniach, zobaczyliśmy zdjęcia jego syna z
ubranymi skrzydłami Ikara…
Zobaczyliśmy odważnego, bezkompromisowego artystę, który do dziś wierny
jest swoim ideałom, który pozostał na kursie wytyczonym 40 lat temu nie bacząc
na zmieniający się świat, nie bacząc też na cenę, którą mu przyjdzie za to
zapłacić.
Zapraszam do Muzeum w Gliwicach na wystawę prezentującą postawę Andrzeja B. Górskiego, człowieka, który do ekspresji swoich poglądów wybrał aparat fotograficzny, jednego z wielu ludzi, którzy 30-40 lat temu głośno sprzeciwiali się otaczającej komunistycznej rzeczywistości, w końcu też jednego z wielu, którzy, mam wrażenie, do dziś bardziej żyją tamtymi wydarzeniami, niż w nowej, tak przecież przez nich oczekiwaną wolnością bez bata i knebla.
Andrzej B. Górski "Byłem Ikarem"
kuratorzy: Marcin Górski, Maga Sokalska
Wernisaż: 13.12.2011, godz. 17:30
Termin: 14.12.2011-12.02.2012
Muzeum w Gliwicach (Willa Caro)
ul. Dolnych Wałów 8a
Gliwice
Subskrybuj:
Posty (Atom)