georgia Krawiec, EXodus, Prawo I; fotografia otworkowa na papierze bromo-srebrowym, tonowana, 2007-2009
Nie cierpię wydruków
pinezkami przypiętych do ścian.
EXodus to wielowątkowy i złożony projekt, który mówi –
najkrócej - o śmierci. Bohaterką zdjęć jest sama autorka, która używa języka
fotografii otworkowej. Rozmawiamy jak doszło do realizacji serii, co znaczy,
jak wpłynął na artystkę, a także o przyzwyczajeniach i konsekwencji.
Joanna Kinowska: Jak był budowany EXodus - od słów czy od koncepcji portretu?
georgia Krawiec: W roku 2006 otrzymałam w prezencie zbiór opowiadań literatury
non-sens, który spowodował dalsze poszukiwania i zagłębianie tego tematu. To
fascynujący rodzaj literatury, z jednej strony groteskowy, niezrozumiały, ale z
drugiej też pełen humoru. Tak dotarłam do krótkiej sztuki teatralnej Karen
Karin Rosenberg, amerykańskiej pisarki z New Jersey, z którą nawiązałam
kontakt. Można powiedzieć, że zaczęło się od słów oraz słów-par pochodzących ze
sztuki, traktujących poszczególne stany wewnętrzne głównej bohaterki: np. „idealna i transcendentalna”, „wyzwolenie przez
uległość”, „dzika i kapryśna”, „przyciąganie”, „objawienie” czy „ulotna i
nieprzewidywalna”. Dopiero w trakcie pracy ujęte portrety się usamodzielniły i
dziś mogę z przekonaniem powiedzieć, że natchnięta nowym życiem bohaterka Exodusa opowiada swoją własną historię.
georgia Krawiec, EXodus, BalsamI; fotografia otworkowa na papierze bromo-srebrowym, tonowana, 2007-2009
Joanna: Czego dowiedziałaś się o sobie podczas realizacji projektu EXodus?
georgia Krawiec: Może na pierwszy rzut oka fotografie EXodusu są
deprymujące, ciemne w klimacie i opisujące jakieś chorobliwe stany psychiki
kobiety. I to z pewnością odpowiada temacie EXodusa, ale praca nad tym projektem,
praktyczne przetransportowanie głęboko poważnych treści sprawiały mi
paradoksalnie prawdziwą radość. Ponieważ dotąd nigdy nie tworzyłam
autoportretów sam ten fakt był wyzwaniem. Stanąć (lub w dużej części dosłownie
położyć się) po drugiej stronie, wcielić się w postać, jaką zaplanowało moje
wewnętrzne oko i wytrzymać. Naświetlanie swojego własnego wizerunku, bez
świadków, sam na sam z otworkową, sprawiało istną frajdę, taką pierwotną,
dziecinną, z odruchami wyszalenia się. Więc myślę że ten projekt sprawił, iż
mam dziś pozytywny, czy nawet humorystyczny stosunek do (własnej) śmierci i
przemijania.
Joanna: Która część serii była najtrudniejsza do wykonania i dlaczego?
georgia Krawiec: W trakcie pracy miałam do czynienia z dwiema trudnościami:
jedna to trudność przekazania konkretnej treści, tak aby nie była zbyt
abstrakcyjna i została odczytana (na przykład doznania estetyczno-poetyckie w
serii Wiersze, Rymy Apostrofy czy też doznania cielesne w serii
Balsam), druga to trudność przeciwna, przekazania treści, na pierwszy
rzut oka łatwych do zobrazowania. Chciałam aby mimo prostoty posiadały jeszcze
jedną nieoczywistą płaszczyznę (przykładowo w seriach Wariacje, Psychoza i
Homeopatia mam nadzieję, że to mi się powiodło). To właśnie szpagat pomiędzy
tymi dwoma dylematami spowodował, iż w projekcie znalazły się prace na temat
dyskursu o polskim katolicyzmie (seria ReWizja i Doznania Placebo), który
dominuje wyobrażenia o pytaniach ostatecznych. A kwestie ostateczne były w tym
projekcie wytyczną. Więc z tego typu trudnościami walczyłam w trakcie tworzenia
koncepcji prac.
georgia Krawiec, EXodus, Wiersze, Rymy, Apostrofy II; fotografia otworkowa na papierze bromo-srebrowym, tonowana, 2007-2009
Joanna: Jaka technika Cię determinowała (jakich
użyłaś w projekcie?)?
georgia Krawiec: Fotografia otworkowa jest dla mnie tak oczywista, z wielu
powodów, iż raczej zastanawiam się, dlaczego jej nie użyć niż dlaczego pracować
właśnie z nią. (Dlaczego jej nie użyć: jak w przypadku projektu dezORIENTacja, gdzie z powodów czysto technicznych było to bardzo utrudnione). Portretowanie
ludzi za pomocą otworka jest mozolnym przedsięwzięciem, ponieważ długie czasy
naświetlania wymagają od modela cierpliwości i zrównoważenia wewnętrznego,
wyrozumiałości dla autora oraz najlepiej niezachwianej wiary w sensowność
przedsięwzięcia. Na początku przymierzałam się do znalezienia osoby, która
wcieliłaby się w rolę głównej bohaterki. Myślałam o pewnej zaprzyjaźnionej i
bardzo wrażliwej osobie, ale zanim zabrałam się do przekonywania jej do współpracy,
zrobiłam dwie próbne sesje z samą sobą. Okazały się one tak wyczerpujące,
fizycznie i mentalnie, a wyniki tak trudne do przewidzenia, iż doszłam do
wniosku, że żaden związek nie wytrzyma takiej próby i że to tylko ja sama mogę
zostać tą przez autorkę męczoną protagonistką. Do tego momentu nigdy nie
pracowałam nad autoportretem, jakoś było to sprzeczne z moją osobowością, ale z
dzisiejszego punktu widzenia myślę iż podołałam zadaniu i była to dobra
decyzja. No i jak już powiedziałam, suma sumarum, było to dla mnie bardzo
radosne doświadczenie.
Joanna: Premierowy pokaz EXodusu był w 2009 roku,
w międzyczasie stanowił część ekspozycji Transgresje razem z Magdą
Hueckel w 2011. To ciągle jest podróż „wewnątrz bohatera", ale w
zestawieniu w galerii z pracami innej artystki, stworzona została pewna inna całość.
Zadowolona jesteś z tego efektu?
georgia Krawiec: Jestem zaprzyjaźniona z Magdą od wielu lat ale, tak to u nas
w pracy artystycznej bywa, pokazywanie surowego materiału przed zakończeniem
projektu jest sytuacją bardzo wyjątkową. Dlatego też mimo towarzyskich spotkań
nie wiedziałyśmy o tym, nad czym pracowałyśmy prawie jednocześnie. Kiedy prace ujrzały
światło dzienne, było to dla nas oczywiste, że pracowałyśmy nad tym samym
tematem, nad obsesją i lękiem, związanych z widmem nieuniknionej śmierci, z
jedną różnicą, że śmierć jest w moim projekcie docelowością, a w projekcie Magdy
punktem wyjścia. Myślę, że zespolenie ich dwóch było dla obu prawdziwym
dopełnieniem.
Joanna: Jesteś od lat zafascynowana technikami XIX-wiecznymi.
Realizowałaś w nich swoje projekty, po co się je współcześnie stosuje?
georgia Krawiec: Z fotografią zetknęłam się dopiero na drugim roku studiów,
najpierw zajmowałam się grafiką i rzeźbą. Profesor naszej klasy, Jürgen Königs,
był propagatorem bardzo intymnego podejścia do fotografii: od samego początku,
od budowy własnych aparatów, przez przygotowywanie własnych papierów, by nie
przeszkadzać żadnej fali światła na jej naturalnej drodze. Taki rodzaj totalnej
niezależności fotografii, fotograficznej autarkii, w kraju i w czasie totalnego
dobrobytu. Byłam (i jestem) osobą bardzo krytycznie odnoszącą się do
kapitalizmu i ta postawa miała duży wpływ na moją twórczość. Oczywiście nie
jest to jedyna pozytywna cecha tych archaicznych technik, ale może dziś, 20 lat
później, kiedy prawie każdy śmiertelnik jest użytkownikiem aparatu
fotograficznego przykładowo w swej komórce, idee te są tym bardziej aktualne.
Współcześnie mamy jeszcze jeden, ważniejszy powód by pracować w tych
dziewiętnastowiecznych technikach. Jest nim postępujące przyspieszenie, w
którym żyjemy, i które dotyczy także naszego stosunku do otaczających nas
obrazów. Techniki te zmuszają autora do wyciszenia się, do zatrzymania się nad
konkretnym dylematem, do zajęcia się nim intensywniej, do głębokiej refleksji
nad sensem pracy, którą tworzymy, zmuszają nas do spowolnienia. A to jest
sztuce bardzo potrzebne! Jako autorka zżywam się wtedy z pracami tak emocjonalnie.
Spowolnienie jest moim mottem na sztukę i lekarstwem na nieobliczalne
niespodzianki współczesności.
georgia Krawiec, EXodus, Matrix III; fotografia otworkowa na papierze bromo-srebrowym, tonowana, 2007-2009
georgia Krawiec, EXodus, ReWizja I; fotografia otworkowa na papierze bromo-srebrowym, tonowana, 2007-2009
Joanna: Która technika jest
Twoją ulubioną?
georgia Krawiec: To wcale nie takie łatwe pytanie. Myślę, że trzeba zawsze
wychodzić z konkretnej idei i to idea powinna dyktować rozwiązania techniczne.
Ale oczywiście mam swe ulubione i w przemyśleniach o projektach figurują one na
początku listy możliwości.
Na pewno jest to fotografia otworkowa, wszelkie zabawy z
czarno białą fotografią i kalotypia. Otworek jest fascynującym swą prostotą
medium - trzeba sobie wyobrazić, że już 100 tysięcy lat temu (!) ludzie mogli
oglądać taką projekcję obrazu, niestety nie pozostawili nam żadnych śladów po
swych obserwacjach, więc nie mamy na to dowodów. Zaś jeśli chodzi o kalotypię -
jest ona jedną z najbliższych fotografii technik szlachetnych, wiele bowiem z
nich jest bardziej redukcyjnych, graficznych. Poza tym aura kalotypii wywodzi
się także z jej historii, a świadomość chodzenia śladami Foxa Talbota jest dla
mnie uskrzydlająca. To magia pierwszych alchemików fotografii, która przetrwała
do dziś na przykład w takich czynnościach jak nakładanie azotanu srebra.
Joanna: Czyli masz swoich
mistrzów?
georgia Krawiec: Ależ oczywiście! I to nie tylko w dalekiej historii. Lubię w
sztuce uporczywość w działaniu, jakiej wcieleniem był chociażby William Henry
Fox Talbot, czy też jaką możemy odczuć w konsekwencji pałaców Andrea Palladio.
Lubie kontynualność, jaką realizował przykładowo w swoich teczkach Hermann
Krone przez dziesiątki lat. Lubię widoczną pasję i przewrotność, jak w
zwariowanej sztuce Kurta Schwittersa. Lubię wszelkiego rodzaju
eksperymentatorów i manualne podejście do medium fotografii - fotomontaże i
kolaże jakie tworzyła Hannah Höch, Zofia Rydet, lubię też malarskie fotogramy
Bronisława Schlabsa i heliografie Karola Hillera. Lubię bezkompromisowość, jaką
widać w pracach Joel-Petera Witkina czy też w projektach Zbigniewa Libery.
Myślę też, że politycznie zaangażowana sztuka może więcej osiągnąć niż nie
jeden ruch społeczny (dziś na pewno inaczej zrealizowałabym projekt
dezORIENTacja). No i ta lista jest jak wszechświat, konsekwentnie się
rozszerzająca.
Nie cierpię wydruków pinezkami przypiętych do ścian.
Nie lubię bylejakości i kompromisów.
Joanna: Jak najbardziej lubisz prezentować swoje prace: na
wystawie, w książce, internecie?
georgia Krawiec: Internet jest szczególnie problematycznym medium. Mając
dziewięć lat ojciec dostał przydział na małego Fiata w tym groteskowym
socjalistycznym kolorze. I do dziś pamiętam niekończące się dyskusje: błękitny
czy zielony, czy też turkusowy? To był kolor istniejący w rzeczywistości i
widoczny dla moich rodziców, więc w tym przypadku chodziło wyłącznie o
subiektywność wrażenia. To taka banalna historia. W świecie wirtualnym dochodzi
do tej subiektywności tyle innych aspektów, przede wszystkim technicznych, jak
różna kalibracja monitora, czy też rozmiary prac, że sztuka oglądana wirtualnie
nie jest autentyczna. A ten przykład dotyczy tylko koloru... W przypadku
fotografii w publikacjach książkowych istnieje jakieś ryzyko przekłamania, ale
materiałowość papieru jest mi dużo bliższa, niż świecące piksele. Jednak
najbardziej lubię powierzchnię porządnego barytowego papieru, czy też widoczne
srebro na akwarelowym. Są to aspekty, które można zakosztować tylko w kontakcie
z oryginałem. Więc oczywiście, jestem za prezentacją na wystawie!
georgia Krawiec, EXodus, Ćwiczenia martyrologiczne I; fotografia otworkowa na papierze bromo-srebrowym, tonowana, 2007-2009
Joanna: Dlaczego swoje imię
piszesz małą literą?
georgia Krawiec: Jako czternastolatka zaczęłam pisać je małą literą jako mój
statement o małości człeka jako stworzenia. Wtedy byłam głęboko wierząca ...
Joanna: Brzmi jakby wiele się zmieniło, poza rozmiarem człowieka.
Rozmiar liter – co widać w tytułach Twoich serii ma ogromne znaczenie. Skąd
taki pomysł?
georgia Krawiec: Tak, staram się w większości projektów nie tylko numerować
prace, lecz przez nadanie tytułów także przekazać dodatkowe treści. Treści te ale
mają mieć jednocześnie estetyczny wymiar, podkreślające to, o co mi chodzi.
Więc EXodus pisany w ten sposób nadaje dodatkowy sens tej ucieczce z życia,
stawia całość, a przede wszystkim tragikę końca pod znakiem zapytania.
georgia Krawiec, EXodus, Medytacje I; fotografia otworkowa na papierze bromo-srebrowym, tonowana, 2007-2009
georgia Krawiec: O projekcie EXodus (2007 – 2009)
Projekt EXodus powstał w odwołaniu do dramatu Karen Karin Rosenberg, Pokazała mu, jak rzuca się tortem. Fotografie stanowią w dużej mierze wizualną interpretację określeń, jakimi obdarzona została bohaterka dramatu. Zarówno pod względem tematyki jak i w sferze wizualnej w EXodusie dostrzegalne są punkty styczne z fotografią surrealistyczną. W kontekście dramatu czytelny staje się tytuł projektu: EXodus znaczy w tym przypadku podróż w nieznane obszary umysłu.
strona autorska: georgia Krawiec
więcej o wystawie: galeria StrefaA
georgia Krawiec, EXodus, Zmiana warty I; fotografia otworkowa na papierze bromo-srebrowym, tonowana, 2007-2009