wtorek, 22 marca 2011

Allan Sekula: Fundamentalna i przyjemna lektura?


na warsztacie: Allan Sekula, Społeczne użycia fotografii, tłum. Krzysztof Pijarski, red. Karolina Lewandowska, wyd. Zachęta Narodowa Galeria Sztuki i Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2010


Allan Sekula jest znanym twórcą, na świecie. Znacznie słabiej z jego rozpoznawalnością w Polsce. Swoje najważniejsze teksty pisał w latach osiemdziesiątych na łamach amerykańskich pism o sztuce. Do tej pory, a dokładniej do początku 2010 roku czyli czasu publikacji jego wybranych pism w przekładzie na język polski i wystawy w Zachęcie (przełom 2009 i 2010) jego sztuka i pisarstwo pozostawało dla Polaków trudno dostępne. Odległe i niestety nie tylko ze względów geograficznych i językowych. Jego teksty krytyczne pisane w pewnym czasie i miejscu były odpowiedzią na życie społeczne i polityczne w Stanach, z samą fotografia i jej historią związane można powiedzieć – pretekstem. Książkę tę polecam właśnie dlatego czytać od końca, od posłowia. Ale po kolei.
Na okładce: Fotografia podwójna: pozytyw i negatyw aparatu wielkoformatowego z lampą błyskową. Piękny efekt. Brak podpisu autora, przedstawienia, itd. Okładka bardzo celnie odzwierciedla jednak zawartość. „Społeczne użycia” które mogłyby kojarzyć się z użyciem przez społeczeństwo, są ilustrowane aparatem raczej mało dostępnym społeczeństwu jako takiemu. A zatem otwieramy się na rozumienie obrazów, które do społeczeństwa trafiają, na te niuanse znaczeniowe, na wszystko co znajduje się między pozytywem a negatywem.

Autor: Allan Sekula, „Fotograficzny intelektualista”. Odsyłam do wikipedii tych co nie wiedzą (jeszcze). W Polsce… ma korzenie i miał wystawę w Zachęcie. Jest postacią wybitną i nie jest to dobre miejsce by opowiadać o jego życiu i twórczości. W każdym razie warto mieć na uwadze, czytając tę książkę, że jest fotografem praktykującym, artystą znanym. A oglądając jego prace pamiętać, że jest krytykiem i pisarzem, teoretykiem i kontestatorem. Trudno wskazać pole ważniejsze, zdecydować się czy jest bardziej fotografem czy bardziej krytykiem.

Tłumacz: to bardzo ważne, Krzysztof Pijarski, historyk sztuki specjalizujący się w fotografii, krytyk i można też zaryzykować twierdzenie analityk i teoretyk fotografii. Ważna jest jeszcze osoba, która sprawiła tę publikację, redaktorka antologii, która wynegocjowała z autorem itd., przy okazji kuratorka wystawy Sekuli w Zachęcie czyli Karolina Lewandowska. Publikacja towarzyszyła, oprócz katalogu - tej ekspozycji. Warto jeszcze jeden drobiazg podkreślić: „zbiór ten jest pierwszym tłumaczeniem na polski tekstów Allana Sekuli i pierwszą antologią tego autora wydaną w innym języku niż angielski”/K.Lewandowska, wstęp, s.8/.

Przypisy: zdradzają nierówność książki, pochodzenie z przeróżnych źródeł od „October” do „Art Journal” i „Artforum”. Bywają rozdziały z kilkoma na krzyż przypisami lub jak sztandarowy tekst Sekuli „Ciało i archiwum” gdzie właściwie drugi, równoległy tekst pisany jest w przypisach, „zaledwie” 110ciu.

Ilustracje: każdy tekst ma dokładnie jedną/dwie ilustracje, występujące zaraz przy tytule rozdziału/artykułu. Wystarczy prawie. Czasem, aż się prosi o kilka obrazków więcej. Chociażby przy pierwszym rozdziale „O wynalezieniu znaczenia fotografii” mamy zestawienie pracy Alfreda Stieglitza „Dolny pokład” z fotografią Lewis W. Hine. Wybrano jednak nie tę pracę Hine’a, o której wypowiada się Sekula, porównując ze Stieglitzem, lecz inną, zaledwie wzmiankowaną w tekście. Niby żaden problem, ale wzbudza niepokój, nerwowe kartkowanie i na koniec konieczność szukania omawianego zdjęcia w sieci.

Grupa docelowa: osoby zajmujące się fotografią, socjologią, politologią, filozofią i literaturą w sposób powiedzmy bardziej zaawansowany, popularnonaukowy. Publikacja ta nie abstrahuje fotografii do samodzielnego bytu, raczej ustawicznie ją pomija, przemienia w proces równoległy, luźno nawiązuje. Prawdopodobnie znakomite używanie z książki mogą mieć prawnicy i ludzie zajmujący się resocjalizacją. [fenomenalny rozdział „Handel fotografiami”!]

Trudno omawiać publikację, o której redaktorka i tłumacz powiedzieliby zapewne „fundamentalna” dla rozumienia fotografii we współczesnej kulturze. Proponuję lekturę rozpocząć od wspomnianego już posłowia, czyli analizy Krzysztofa Pijarskiego „Allan Sekula i fotografia na skrzyżowaniu dyskursów”, gdzie przybliżona została twórczość pisarska autora, gdzie rozpostarto przed czytelnikiem mapę, rozstawiono drogowskazy. Na spokojnie można potem wrócić do początku i chronologicznie przebrnąć przez „Społeczne użycia”. Następnie, po części trzeciej – „Handel fotografiami”, warto przeskoczyć do ostatniego eseju: „Pomiędzy siecią a głębokim, błękitnym oceanem. (Przemyślenie handlu fotografiami)”.

Warto Sekulę poczytać, bo to przyjemna lektura, bo otwiera ciekawe perspektywy interpretacyjne przed nami. Bo jest tą pierwszą publikacją, która w oryginale zmieniła oblicze krytyki artystycznej, fotograficznej, ma zatem znaczenie historyczne. Bo poszerza wiedzę np. o wystawie „Rodzina człowiecza”, o pracach na archiwach rodzinnych, zestawia wypowiedzi o fotografii Baudelaire’a i Croce, „Titanic” Camerona z muzeum Guggenheima Gherego, i wprowadza w mało znany i niewykorzystany na szerszą skalę w opowiadaniu historii fotografii świat „poboczny”: użycia zdjęć do identyfikacji ludzi, nauki „fizjonomiki” oraz marzeń o uniwersalnym obrazkowym języku.

a tu dwie inne recenzje książki: pierwsza i druga
a tutaj informacja o cyklu wykładów Krzysztofa Pijarskiego /nie bardzo mam szczęście, właśnie dziś mówił o Sekuli/

2 komentarze: