Saul Leiter, Taxi, ok 1957 © Saul Leiter Courtesy: Saul Leiter, Howard Greenberg Gallery, New York / materiał prasowy wystawy SAUL LEITER: RETROSPECTIVE, 22.1-3.4.16 @ Photographer's Gallery
Saul Leiter, Śnieg, 1960 © Saul Leiter Courtesy: Saul Leiter, Howard Greenberg Gallery, New York / materiał prasowy wystawy SAUL LEITER: RETROSPECTIVE, 22.1-3.4.16 @ Photographer's Gallery
W filmie "In no great hurry" znajdziecie odpowiedź na pytanie dlaczego tak późno Leiter trafił do świadomości publicznej, a właściwie tylko przeczujecie tę odpowiedź. Wygląda bardziej na to, że sam Leiter nigdzie się nie pchał, włóczył się po ulicach z aparatem i to mu wystarczyło do szczęścia. W ten sposób otwiera listę najskromniejszych fotografów XX wieku.
Saul Leiter, Through Boards (Pomiędzy płytami),1957 © Saul Leiter Courtesy: Saul Leiter, Howard Greenberg Gallery, New York / materiał prasowy wystawy SAUL LEITER: RETROSPECTIVE, 22.1-3.4.16 @ Photographer's Gallery
Saul Leiter, Harlem, 1960 © Saul Leiter Courtesy: Saul Leiter, Howard Greenberg Gallery, New York / materiał prasowy wystawy SAUL LEITER: RETROSPECTIVE, 22.1-3.4.16 @ Photographer's Gallery
Właśnie kończy się wystawa retrospektywna, kolejna w serii, tym razem w Photographer's Gallery w Londynie, gdzie pokazano ponad setkę prac artysty. Dodatkowo także notatniki i różne 'artefakty'.
Dziś kojarzymy Leitera z prac w kolorze, oczywiście. Zaczynał od czarnobieli, chciał być malarzem (i trochę też nim był). Najbardziej lubił używać przeterminowane filmy, stąd ta niepowtarzalna kolorystyka, znak rozpoznawczy Leitera - numer 1. Numerem drugim, czyli tym co wraz z barwą składa się dziś nam na styl Leitera - jest kompozycja. Specyficzna, ciasna, unikająca przestrzeni. A jeśli już jakaś przestrzeń się rysuje, to Leiter ją zasłania. Patrzymy zwykle przez coś, szybę, krople, pomiędzy znakami, markizą, płytami, no zawsze coś co by się chciało rozsunąć niczym kurtynę i spojrzeć w głąb. Odwraca naszą uwagę, nakazuje się zatrzymać na tej szybie. W gęstym świetle i kolorze. Bajka!
Saul Leiter, Carol Brown, Harper’s Bazaar, ok 1958 © Saul Leiter Courtesy: Saul Leiter, Howard Greenberg Gallery, New York / materiał prasowy wystawy SAUL LEITER: RETROSPECTIVE, 22.1-3.4.16 @ Photographer's Gallery
Saul Leiter, Listonosze, 1952 © Saul Leiter Courtesy: Saul Leiter, Howard Greenberg Gallery, New York / materiał prasowy wystawy SAUL LEITER: RETROSPECTIVE, 22.1-3.4.16 @ Photographer's Gallery
Nic dziwnego, że fotografie Leitera zachwycają. Jest to zespół bardzo spójnych prac, kompozycyjnie i kolorystycznie, a powstających na przestrzeni dekad! Zachwyca na wystawach, w książkach, nawet w internecie. Nie lubił rozmachu, jego prace na wystawie prezentowane są w niewielkim rozmiarze. Książka, którą wydał za życia, jest też skromnych rozmiarów. Wielki i skromny. Zmarł w 2013 roku, krótko po nakręceniu filmu dokumentalnego. Jego lekcje - życia! - nie fotografii jako takiej, zostały na szczęście z nami. Fascynujący film.
Saul Leiter, Córka Milton Abery,1950te © Saul Leiter Courtesy: Saul Leiter, Howard Greenberg Gallery, New York / materiał prasowy wystawy SAUL LEITER: RETROSPECTIVE, 22.1-3.4.16 @ Photographer's Gallery
Saul Leiter, Słomkowy kapelusz, ok 1955 © Saul Leiter Courtesy: Saul Leiter, Howard Greenberg Gallery, New York / materiał prasowy wystawy SAUL LEITER: RETROSPECTIVE, 22.1-3.4.16 @ Photographer's Gallery
Jest jeszcze jeden film warty uwagi. Leiter przy nim nie mógł pracować. "Carol" Todda Haynes'a miał premierę w końcu zeszłego roku. Właśnie jest w polskich kinach. Twórcy filmu podali w informacji prasowej i podkreślali wpływ amerykańskiej fotografii lat pięćdziesiątych na swój obraz. Podali bardzo konkretne nazwiska - samych kobiet! - Vivian Meier, Ruth Orkin, Helen Levitt i Esther Bubley. Haynes i Ed Lachman - autor zdjęć do filmu, podkreślali, że stworzyli sobie księgę obrazów, którymi posługiwali się w pracy nad filmem. Inspiracja fotografującymi kobietami musiała przełożyć się chyba tylko na scenografię, kostiumy, może też światło w pojedynczych scenach. Ale, ale, film "Carol" to hołd złożony Saulowi Leiterowi. Otwarcie mówią o tym twórcy filmu, a trzeba przyznać, że to bardzo udany tribute. Jest tak nakręcony jakby sam Leiter siedział za kamerą. Jego kompozycje, jego kolory. Niektóre zdjęcia wręcz ożywają. Może nie tak ożywają na ekranie jak zdjęcia Roberta Capy w "Kompanii braci" czy "Szeregowcu Ryanie" duetu Spielberg i Hanks. Mniej literalnie, tu nie ma historii do powtórzenia. Jest zaś przeniesiony nastrój, atmosfera i klimat (jak bardzo nie znoszę tych określeń, tu nie ma wyjścia). Jest sposób kręcenia - za czymś, przez coś, coś ciągle zasłania obiektyw kamery. Są ciasne kadry, bliskie i gęste. No i jest kolor i światło.
kadr z filmu "Carol" materiały prasowe, Gutek Film
Sami zresztą porównajcie, a i koniecznie idźcie obejrzeć film. Miłych wrażeń!
kadry z filmu "Carol" materiały prasowe, Gutek Film
Widzę, że Leiter miał swój oryginalny styl. Osobiście bardzo lubię jego fotografie, świetnie przedstawiają one styl i jakość życia w tamtych czasach. Najbardziej mnie jednak zdumiewa fakt, kiedy sobie porównam polskie zdjęcia z tamtych czasów i jego fotografie: te polskie są oczywiście czarno-białe i biedne, natomiast zdjęcia Leitera mają już kolory i widać na nich dużo więcej. Oczywiście jest to spowodowane różnicą technologiczną między Polską a USA w tamtych czasach, ale i tak uważam, że jego zdjęcia mają elegancki styl i nadal byłyby dobre, nawet jeśli byłyby tylko czarno-białe.
OdpowiedzUsuńMagnetyczna fotografia...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTakie zdjęcia można podziwiać godzinami.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń