- A więc, podoba ci się? – spytałem zaciekawiony.
Uśmiechnął się i potrząsnął głową. „Więc?, nalegałem. “Pracuj dalej z nią. Zobaczmy co się wydarzy”, odpowiedział w końcu. Podążałem za nią prawie przez miesiąc – do jej domu, kościoła, wszędzie dokąd szła. „Uczysz się”, przyznał Stryker, gdy położyłem któregoś wieczoru przed nim zdjęcia. „Widać, że umiesz się zaangażować. Ta kobieta zrobiła ci niesamowitą przysługę. Mam nadzieję, że to rozumiesz.” Tak, rozumiałem. [Gordon Parks, A Choice of Weapons]
“A Choice of Weapons” została opublikowana w 1966 roku. Gdzie był wtedy Parks? Był już od
wielu lat „kimś”. Fotografował dla “Vogue” I dla “Life”. Był rozpoznawalny.
Jego debiut książkowy – “The learning tree” zdobywał sukcesy.
"Wybór broni” to najważniejsza książka Gordona Parksa. Pierwsza autobiografia. Credo
i pamiętnik. To historia, niemalże filmowa (choć żaden film na ten temat nie
powstał, jeszcze). Amerykański sen, może nie o pieniądzach i pozycji w
społeczeństwie, niemniej z pewnością z południa USA do Waszyngtonu i Nowego
Jorku. O tym jak został fotoreporterem. Nie ma nic z tutoriala, podręcznika.
Barwnie napisana historia o stawaniu się kimś, mimo przeciwności.
Gordon Parks, American Gothic, 1942, Washington D.C. [Library of Congress / Gordon Parks Foundation]
Dla fanów samej fotograficznej twórczości Parksa jest sama
końcówka tej ksiażki. Od rozdziału 17 do 24 (ostatniego). Są tu wszystkie
urocze historie o farcie! O pierwszej kliszy, o pierwszych zdjęciach – a zaraz
potem pierwszej wystawie. O pierwszej sesji modowej, która nie wyszła jako
taka, ale jedno dobre zdjęcie wygrało mu pierwszą stała klientkę. Wreszcie o zatrudnieniu w Farm Security
Administration. Jest także o najsłynniejszym zdjęciu „American Gothic”. O
fotografowaniu Elli Watson. Aż do momentu, gdy fotografując czarnoskórych
pilotów, dowiaduje się, że nie ma szans polecieć z nimi na front do Europy.
Cała książka to zmaganie się z przeciwnościami i rasizmem.
Parks wypunktowuje każdy bezsens ówcześnie działającego prawa – sztuczne
podziały i zasady – kiedy nie może usiaść w jednej przestrzeni z kolegami z
pracy w czasue lunchu, kiedy mimo pustego autobusu pasażerka nie może usiąść
tam, gdzie chce.
Kim jest Parks z tej ksiażki? Kelnerem, stewardem w pociągu,
chłopakiem, który odśnieża ulice, bezdomnym, muzykiem pracującym w burdelu i
dealerem narkotyków – jak podkreślał – niechcący i bezwiednie. To przede
wszystkim jest wyjaśnienie credo samego Parksa – jak walczyć o równość
społeczną, jak stać za swoimi przekonaniami bez względu na przeciwności. (Chyba
wszystkie jego późniejsze ksiażki są dokładnie o tym samym). Tu jednak jest
historia rodzenia się tego bohatera. Najtrudniejszy rok życia zostal
drobiazgowo opisany… Czas dorastania wyjątkowo się skrócił i nadszedł
niespodziewnaie i zbyt wcześnie. Gdy po śmierci matki, rodzina postanawia
odesłać Gordona do starszej siostry mieszkającej w Minneapolis. Nie dość, że
musi oswoić się z nowym miejscem, zapisać do szkoły, to natychmiast popada w
konflikt ze swoim szwagrem. Konflikt,
który być może udałoby się załagodzić, lecz konflikt fatalny, przy którym żadna
strona nie ustąpi. Tu byłby znakomity bohater tragiczny pierwszorzędnej
literatury, pamiętamy jednak, że to drobiazgowe rozliczenie z autentycznymi
wypadkami. Parks wybiera wolność i stoi za swoją dumą, nawet jeśli oznacza
bycie bezdomnym w środku zimy, bezrobotnym nastolatkiem. Tu zaczyna się walka o
przeżycie. Powieść sensacyjna. Gorzkie wspomnienia wszystkich pobić, wyrzuceń z
pracy, obelg i wymuszonych życiem podróży. Czyta się to fenomenalnie, z
wyobrażeniem – jakie miny musieli mieć ci, którzy onegdaj położyli kłody pod
nogi Parksowi. Czy wspomnieli, rozpoznali?
Jak się uczył fotografii? Metodą prób i błedów. Nie miał
nauczyciela, ale jak się okazuje był lotnym chłopakiem , w dodatku z
nieprawdopodobnym fartem! W pociągu, w którym pracował, nocami – po zmianie,
miał chwile dla siebie. Korzystał z nich ucząc się. Czytał i oglądał, co tylko się
dało. Któregoś razu inny steward zagaił „Uczysz się, żeby zostać pierwszym
czarnym prezydentem USA?”. Parks
zmarł w 2006 roku. Nie doczekał więc Baracka Obamy na tym stanowisku. Pytanie
o prezydenturę było mu sporadycznie zadawane przez całe życie. Zawsze w kpiącej
formie.
W tym samym pociągu spotyka któregoś razu pasażera z
charakterystyczną torbą magazynu „Life”. Oczywiście rozmawia. Od Roberta Capy
słyszy zaproszenie, „przyjedź popracuj z nami w Life”. O „Life”
będzie w kolejnej autobiografii. Tu w „A Choice of Weapons” jesteśmy na etapie
Farm Security Administration. Spotkanie z Royem Strykerem, szefem
fotografów, Parks opowiada bardzo dokładnie. Stryker przenikliwie pytał Parksa
o jego cele w fotografii, o czym chce mówić, z czym chce walczyć. Tu gdzieś
klaruje się tytuł-credo: aparat to moja broń.
Parks we wszystkich książkach zdaje sobie sprawę z sukcesu,
który osiągnął. Opowiada o kulisach i o tym, że nic nie jest za darmo. Jego
droga była inna, pełna uporu i dumy. „A Choice of Weapon” jest momentami trudne,
przykre, dojmujące, amerykański sen nie dzieje się na pstryknięcie palcami. Walka
z rasizmem i bigoterią stała się dla Parksa bardzo wcześnie życiowym celem. W
tej autobiografii – w jakby drugim etapie życia – podnosi do oka aparat, jego
broń.
[zdjęcia z ekspozycji "Gordon Parks. Aparat to moja broń" Zachęta - Narodowa Galeria Sztuki, 2017 fot. Marek Krzyżanek]
* Inne wpisy / inne książki:
* o wystawie / zasoby Zachęty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz