Gordon Parks w książkach.
Rok 1963. Pierwsze wydanie „The Learning Tree”. Mamy polski tytuł,
pochodzący od filmu – „Drzewo wiadomości”. (Żadna z książek Parksa nie została przetłumaczona na język polski).
Co to był za rok w twórczości Parksa? Był już „kimś”. Od lat pracował dla
„Vogue” i dla „Life”. W 1961 roku zrealizował reportaż dla „Life” o biedzie w
Rio de Janeiro. Słynny materiał „Flavio” o chorym chłopcu zaowocował prawdziwym
cudem. Fotografia zmieniała świat namacalnie. (Sam Parks przy tej okazji
wprawia się w filmowanie. Powstaje dokument.) Historia z uratowaniem chłopca
musiała też przynieść Parksowi rozpoznawalność. Ameryka żyła losami
przychodzenia do zdrowia chłopca z 3go świata, siłą rzeczy także i jego
opiekuna i wybawcy.
W 1963 roku zaczyna fotografować czarnoskórych muzułmanów. Jakoś wtedy poznaje
Malcolma X. Wtedy też rozmawia z Elijah Muhammadem. Ten składa mu propozycję
nakręcenia materiału dokumentalnego, właściwie reklamowego. Parks robi po
swojemu – wybiera rzetelny fotoreportaż.
„A Choice of Weapons” – autobiografia, najsłynniejsza książka Parksa
wyjdzie dopiero za dwa lata (Źródła podają 1965 i 1966). Najsłynniejsza - to
zresztą trudne określenie. Bestseller jakim była powieść „The Learning Tree”
trafił na ekrany jako film, miał kilkadziesiąt wznowień, szybko stał się
klasyką. Można tę książkę było czytać, pewnie jak większość czytelników zrobiła
– bez utożsamiania głównego bohatera z autorem. Ot historia jakich wiele. „A
Choice of Weapons” to najważniejszy portret już samego Parksa. Nie sposób jej
czytać, bez świadomości, że mowa o fotografie.
Wróćmy do „The Learning
Tree”. Nad powieścią pracuje ze swoją przyszłą żoną Genevieve
Young. Także i z tego powodu to wielki przełom dla Parksa. A potem książka
staje się filmem. Parks jest autorem scenariusza, reżyserem, fotosistą
(oczywiście), ale także kompozytorem muzyki i w końcu producentem. Brzmi jak
amerykański sen. Dziś mało kto pamięta pierwszy film Parksa. Rozpoznawalny jest
z „Shaft’a”. Ale przypis historyczny zostaje: pierwszy czarnoskóry reżyser w
Hollywood. Gordon Parks. Rok 1969. Starania by film nakręcić, zaczęły się jeszcze w roku wydania książki.
Gordon Parks w trakcie prac nad filmem. 1968
Carl Mydans, wybitny dziennikarz i
fotograf magazynu „Life” był szczerze zainteresowany moim dzieciństwem w Kansas
i często zachęcał mnie, żebym o nim
opowiadał. Pewnego piątku, kiedy
opuszczaliśmy redakcję, powiedział:
— Nosisz w sobie materiał na niezłą
powieść. Czemu jej nie napiszesz?
Moja redaktorka Genevieve Young cierpliwie
opiekowała się mną na drodze do pierwszego bestselleru. Dzisiaj [2001] The
Learning Tree jest nadal na półkach
w księgarniach i salach lekcyjnych w całym
kraju i czeka na 60 wydanie.
Aktor John Cassavetes zadzwonił do mnie
pewnego wieczora z Hollywood.
— Właśnie skończyłem czytać The Learning
Tree.
Powinno się na jego podstawie nakręcić
film, a ty powinieneś go reżyserować.
Zaśmiałem się.
— Dzięki, John, ale wiesz, że w Hollywood
nie ma czarnych reżyserów. I obawiam się, że nie będzie.
Kenneth Hyman w prosty sposób opisał
stojące przede mną wyzwanie:
— Przypominam sobie tylko dwóch reżyserów,
którzy podjęli się podobnego zadania - powiedział — to Orson Welles i Charlie
Chaplin.
Po czym obdarzył mnie szelmowskim
uśmiechem.
— Ale ty, mój drogi, jesteś nie tylko
autorem książki - jesteś też scenarzystą, producentem, reżyserem i kompozytorem
muzyki.
“The Learning Tree” czyta się trudno. Pierwsze strony to
istna męka. Przedarcie się i przyzwyczajenie do języka południowców z lat
20tych XX wieku zajmuje trochę czasu. A potem już się toczy akcja. Bez słabych
momentów. Sensacyjna powieść. O odwiecznych problemach – o dorastaniu,
rodzinie, lojalności i miłości. Walka dobra ze złem, trudna droga
sprawiedliwości. I realia małego miasteczka w stanie Kansas. Rasizm i przemoc.
A poza tym wspaniała sceneria przyrody. Rzeczywiście idealny materiał na film.
„The
characters in this novel are fictional. Any resemblance to persons living or
dead is coincidential.” Wzmianka obowiązkowa: wszystkie postacie w
powieści są fikcyjne. Podobieństwo do jakiejkolwiek osoby, żywej czy zmarłej,
jest przypadkowe. Oczywiście. A jednak….to powieść autobiograficzna. Większość zdarzeń, tych najmocniejszych zdarzeń w powieści zdarzyła się naprawdę. Może w
innej konfiguracji.
Główny bohater Newt (zdrobnienie od Newton) Winger wchodzi w
dorosłość. Parks mając kilkanaście lat razem z kolegami, na polecenie (i za
zapłatą) szeryfa wyławia ciało z rzeki. To brutalne wchodzenie w dorosłość
opisane w powieści to w większości zdarzenia autentyczne. Trudno jednak
bezspornie zero-jedynkowo podzielić wydarzenia na realne i fikcyjne. Wielkość
rodziny się nie zgadza, bo Parks był piętnastym dzieckiem. W książce jest ich
dużo mniej.
Są jednak dwa ważne momenty, bezspornie autobiograficzne.
Parks wspominał także w innych okolicznościach sceny, które zawarł w powieści.
Pierwszy dotyczył odchodzenia jego matki. Moment, który
oczywiście głęboko przeżył jako nastolatek. Moment, który bardzo zmienił życie
Parksa: po śmierci matki, został odesłany na północ do siostry i jej męża. W
kilka miesięcy później – Parks stał się samodzielny, w tym także bezdomny,
bezrobotny. Co się zdarzy z Newtem dalej, nie wiemy. (Parks opisze to w
kolejnej książce, już jawnie biograficznej „A Choice of Weapons”). Moment zaś
odejścia matki, opisany i sfilmowany został wiernie z pamięci. Newt, czyli
Gordon, spał na podłodze w sypialni matki, obok jej stygnącego ciała, tej nocy
gdy zmarła. W trakcie kręcenia filmu, Parks instruował aktora, odpowiadał na
pytania, przywoływał wspomnienia i motywy.
O ile pierwszy z tych „historycznych” momentów jest bardzo
osobisty, wiele mówiący o Gordonie, jego ukształtowaniu i relacji z matką, o
tyle drugi jest już „historyczny” i uniwersalny. Jest też tym czymś, co raz
opisane – wybrzmiało zdecydowanie. To moment gdy Newt/Gordon wezwany zostaje
przez swoją nauczycielkę na rozmowę o swojej wizji przyszłości. Gorąco wierząc
w swoje szanse odpowiada nauczycielce, że zamierza iść do college’u.
Uniwersalność sytuacji, każdy z nas może się tu postawić, ze swoimi marzeniami
nastoletnimi, kiedy wszystko było możliwe i można było sobie „wybierać” opcje.
Nauczycielka studzi zapał młodzieńca. Wybucha rasistowską mową. Wybór college’u
przez czarnoskórego chłopca, będzie trwonieniem czasu i pieniędzy, brakiem
szacunku dla rodziców ale i dla kraju. Wszak college są nie dla „nich”. „oni”
mają „swoje” prace i „swoje” ograniczone możliwości. Muszą znać swoje miejsce.
To mówi nauczycielka nastolatkowi.
Uniwersalność sceny zderza się z pozbawieniem złudzeń,
zaściankowością, bigoterią i realnym rasizmem. I wzburza. Scena ta okazuje się kluczową –
zarówno w książce jak i w filmie. Obok opisana jest przemoc, w tym morderstwo,
dorastanie w strachu i agresji, biedzie itd. „Trudne dzieciństwo”. Ale to słowa
nauczycielki determinują Parksa w dalszym życiu. Nieraz je wspominał.
W filmie dokumentalnym „Half Past Autumn”, Parks opowiada tę
historię w żywy i – jak to on – chwytający za serce sposób. Z uśmiechem. Wspomina,
że będzie akurat wracał w rodzinne strony. Chciałby spotkać tę nauczycielkę, może
przyjdzie, może jeszcze żyje, może zobaczy go – tego nastolatka, który nie miał
prawa według niej marzyć o wyższej edukacji – jak odbiera prezydencki medal na
Uniwersytecie stanowym za specjalne osiągnięcia. Faktycznie, do college’u Parks
nie dotarł. Był zajęty zarabianiem na życie. Edukacji jako takiej nie
uzupełnił. Ale miał (tu źródła się mylą…) między 20 a 40 doktoratów honoris
causa.
Gordon Parks, Bez tytułu, Shady Grove, Alabama, 1956 © Dzięki uprzejmości The Gordon Parks Foundation
Zostaje jeszcze jeden drobiazg związany z powieścią/filmem. Fotografia.
Zdjęcia powstałe na planie i w okolicy ukazały się w magazynie „Life”, weszły
do ouvre Parksa. Stanowią też osobny zestaw zdjęć, to nie jest reportaż z
planu. Fotosy. Coś obok. Jest jednak kilka zastanawiających zdjęć. W tym to, które wybrałam do wystawy w Zachęcie. Zwykła, ciepła scena. Rok 1956. Dużo wcześniej przed filmem. Parks realizował wówczas materiał o segregacji na Południu. Potem, jak deja vu, flashback, uporczywe wspomnienie, obraz powraca w filmie. Wszystko jest niemal identyczne. Ale w filmie
chłopcy nie mają koszul. Zdjęciach są jakby „szkicami” do filmu, albo
fotograficzną ilustracją książki.
"Life" publikuje materiał Parksa. tutaj całość (od strony 72) 16 sierpnia 1963 roku. Przecieram ze zdumienia oczy. Byłam przekonana i pewna, że powstały jako fotosy. Przy filmie, z aktorami. Na boku. Takie autentyczne. Przecież te sceny ożywają zaraz. Wydają się wyreżyserowane, ustawione, wykreowane. Bardzo osobne, bo inne niż reszta dokonań Parksa. Ale nie, powstały przed wydaniem książki. Powstały i zostały opublikowane w "Life". To nagle jest fotoreportaż. Tekstem są fragmenty przygotowywanej powieści. Fotoreportaż. Ilustracje do tekstu. Po prostu, w 1968, kiedy film powstawał - odtworzono sceny ze zdjęć. Niewiarygodne!
super
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis :)
OdpowiedzUsuńTeż uważam że to jest bardzo ciekawy wpis.Chyba polecę ten blog wszystkim moim znajomym.
OdpowiedzUsuńKażde pokolenie ma własną historię.
OdpowiedzUsuńTo jest chyba normalne że każde pokolenie ma własną historie.Tak to już jest i nikt tego nie zmieni.
OdpowiedzUsuńBędę musiała przeczytać książkę bo film już widziałam. Mam nadzieję że się miło zaskoczę i poznam coś czego w filmie nie było. Zachęciłeś mnie do książki za co dziękuję. Pozdrawiam i życzę miłego dnia.
OdpowiedzUsuńWidziałem film i nie porwał mnie tak jakbym chciał. Oczekiwałem czegoś zdecydowanie bardziej ciekawego. Zachęciłem się przez to i przez Ciebie do książki i myślę, że będzie ciekawsza i bardziej porywająca
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem książkę z szacunku do Gordona Parksa i strasznie mnie poruszała. Tyle przeciwności ale cały czas do przodu. Podziwiam tego pana, chyba jeszcze obejrzę film.
OdpowiedzUsuńSuper, mój ulubiony autor !
OdpowiedzUsuńSuper, powiem szczerze że widziałam i książkę i film, mnie bardziej przekonał film bo jednak książka strasznie toporna i dość nudna. Ale wpis bardzo fajny i dużo ciekawych przemyśleń.
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis:)
OdpowiedzUsuńKsiążka fajna i jest co poczytać.
OdpowiedzUsuńFajnie to przedstawiasz, jest o czym poczytać w tej książce.
OdpowiedzUsuńKsiążkę dostałem na urodziny i to był jeden z lepszy prezentów !
OdpowiedzUsuńMnie ten blog podoba się bardzo.Jest po prostu wszystko napisane bardzo ładnie i bardzo starannie.
OdpowiedzUsuńDużo ciekawostek ;)
OdpowiedzUsuńTak bardzo się cieszę że czeka mnie długo oczekiwany urlop, bo dzięki temu będę mógł nadrobić moje zaległości w czytaniu.
OdpowiedzUsuńBardzo dużo przydatnych informacji
OdpowiedzUsuń