środa, 4 marca 2020

Egzotyczna pamiątka


Autor nieznany, gdzieś w Południowo-Wschodniej Europie między 1900 a 1914 (?) / fot. z archiwum jk

Mam słabość do palm. "Robią" dla mnie zdjęcie. Od razu przykuwają wzrok i potem od razu muszę je mieć. [prosze, nie wykorzystujcie tego faktu przeciwko mmnie].
Także mi wystarczą palmy. Nieważne co właściwie się tam dzieje. Tutaj w sumie nic takiego. Pamiątka, może bardziej egoztyczna. Pan i pani pod palmą. To ich zdjęcie, oni są centralnym tutaj elementem, nawet jeśli nie do końca znajdują się w środku kompozycji. Jakby się tu fotograf zawahał, jakby nie wiedział - czy bardziej palma czy bardziej państwo.
Zawahał się, czy raczej automatycznie, lepiej powiedzieć - odruchowo, ustawił aparat w poziomie. Bo przecież w pionie miałoby to znacznie więcej sensu.
Dobra, nie jesteśmy od tego, żeby fotografa tutaj, sto lat później uczyć kadrowania, ale powiedzmy to głośno - mógł podejść kilka kroków bliżej. Taka ponadczasowa jak widać lekcja fotografii. Odruchowo robimy w poziomie, odruchowo stajemy daleko, odruchowo bohater w środku (no, prawie w środku).
A zatem amator wykonywał fotografię, zapewne kolega z wojska (zgaduję), drugiemu koledze na pamiątkę. Zgaduję, że to on jest bohaterem, a już niezupełnie ona. Chociaż może mi się zdaje? Może jednak ona trzyma go pod rękę? Czubki paluszków w rękawiczce? Może. Uśmiechnięci, radośni, no a jakżeby inaczej w tak ciepły i słoneczny dzień, i to jeszcze pod palmami.


Co wiemy z całą pewnościa, że koledzy żołnierze na prawo, wcale w tym kadrze pamiątkowym być nie powinni. Nikt im nie krzyknął - uwaga, zapozujcie! Robili swoje. A to też jest zagadka, co właściwie. Jeden trzyma w zębach papierosa, z wysiłkiem coś robi. Wygląda ta scena na zupełnie ponadczasowy gest polewania. Czy to łokieć kolegi, czy jego zacięcie i również łokieć, napięcie w ręce, czy po prostu znajomy widok. Z dzbanka do kufla, stawiam, bo nie widzę dokładnie.

Kim oni są? Na odwrociu oczywiście żadnej wskazówki, jedynie liniatura pocztówkowa. Gotowa do zapisania i wysłania pozdrowień. Ten pamiątkowy obraz najwyraźniej został z właścicielem. Skąd są? Pewnie można próbować definiować po mundurach. Mnie jednak mylą, a specjalistką od tego w ogóle nie jestem. Na moje oko, każdy z obecnych tu panów ma inny mundur - inne spodnie, inne czapki. A to mogłoby się zgadzać z Austro-Węgrami. Przynajmniej kołnierz i kieszenie, bufiaste nogawki się zgadzają. Przed pierwszą wojną. Moglibyśmy być już nad Adriatykiem, gdzieś na południu, gdzie ciepło. Zgaduję (posiłkując się obrazami mundurów z epoki), może ktoś precyzyjniej potrafi te mundury namierzyć.



Właściwie to bardziej frapuje mnie lewa strona kadru. Kosz nakryty kraciastą tkaniną. Czyżby zatem piknik? Państwo gotowi, panowie już polewają, teraz tylko znaleźć miłe miejsce w cieniu. Ale może ten kosz jednak odstawiony na bok, co się musiało wydawać fotografowi, że nie będzie go w kadrze... Amator?! Więc jeśli celowo porzucony, odstawiony, żeby go nie było, to może jednak tak zwane narzędzie pracy? A nie zaraz przyjemności. Bo najbardziej mnie zastanawia gdzie jest pani kapelusz. Warunki, rzekłabym, absolutnie konieczne do nakrycia głowy: czas - także mody i względów społecznych, pora roku i światło. No i co oni tam rozlewają, to też dobre pytanie. Przepustka i tak wygląda na całkiem udaną.

- - - - - - - - - - -
Raz na jakiś czas patrzę dłużej na zdjęcia, które trafiają mi w ręce. Dzielę się spostrzeżeniami, zapraszając państwa do patrzenia dłużej na zdjęcia, na te, lub inne, na własne archiwa, na to co miga nam codziennie przez internet przed oczami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz