niedziela, 6 grudnia 2015

Jak nie zanudzić albumem rodzinnym...


Barbara Caillot Dubus, Aleksandra Karkowska, Banany z cukru pudru, wyd. Oficyna Wydawnicza Oryginały, Warszawa 2015


Dla kogo: Dla wszystkich, bez względu na wiek. Co więcej, z założenia ma być międzypokoleniowa. Dla dziadków i wnuków.

O kim: „Banany z cukru pudru” to wspomnienia i fotografie 24 osób związanych z Sadybą, osiedlem warszawskim. Jest mapa, dzięki której możemy (jeśli potrzebujemy) zorientować się w terenie.

Kiedy: Są to wspomnienia z dzieciństwa zebrane w 2015 roku. Samo dzieciństwo nie zostało precyzyjnie określone w datach. Jeśli spojrzymy na spis fotografii, wówczas odkryjemy, że zdjęcia, które wywołują wspomnienia powstały w latach 1933 do 1962.

Autorki: Barbara Caillot Dubus, Aleksandra Karkowska „połączyły swoje pasje i mocne strony, by odnaleźć historie zachowane w pamięci, obudzić wartościowe wspomnienia i przekazywać je dalej”.


Jest to szczególna książka z fotografiami. Czyta się ją w maximum pół godziny. Mnóstwo zdjęć, przy których są historie dopowiadające, jak w pamiętniku. Jakbyśmy oglądali zdjęcia z kimś starszym, kto tłumaczy: o, tam było…, pamiętam…, a obok stoi…, tego lata zdarzyło się…  Oglądamy zwykłe zdjęcia, czytamy najzwyklejsze historie. No nie, jednak nie takie codzienne te opowieści. Są sprzed lat. Fascynujące, niesamowite, jak z innej czasoprzestrzeni. O pewnych rzeczach może ktoś kiedyś wspominał, o innych może gdzieś w jakiejś książce się natrafiło. Ale tutaj są same smaczki, jedno wielkie bogactwo wspomnień. „Przytoczone anegdoty stanowią historię w małej, efektownej kapsułce” – w recenzji napisała Joanna Olech, Katarzyna Stoparczyk dodała: „wzruszająca książka. Kiedy się ją czyta, człowiek nabiera szacunku do twardego, niełatwego życia sprzed lat”.  



Tu nie ma wielkiej historii, żadnej sensacji wiekowej, wojna się prześlizguje całkiem nie tak ważna. To faktycznie małe sprawy, taka opowiedziana codzienność. Jednak różnica kilkudziesięciu lat sprawia, że wspomnienia rosną do bajkowych rozmiarów. Niewiarygodne historie! Do tego zdjęcia, albo i odwrotnie, zdjęcia a do nich wspomnienia. Zdjęcia jakich pełno w naszych domowych albumach, zdjęcia, o których im kto młodszy w rodzinie tym mniej o tym wie cokolwiek. W niektórych albumach bardziej zaradni kiedyś może podpisali osoby na zdjęciach. Ale czy dopisali okoliczności spoza kadru? Zapisali wspomnienie towarzyszące? Dopisali coś więcej o tym, kto stał obok kogoś na zdjęciu? No jasne, że nie! Takie opowieści otrzymujemy jedynie oglądając album z babcią albo dziadkiem. Już nawet wspomnienia rodziców, czy cioć, wujków to zupełnie inna narracja. Brakująca, niepełna, ale też bliższa i nie tak abstrakcyjna.


Na  tych zdjęciach są konkretne osoby, które robią arcyciekawe rzeczy. Czasem po prostu stoją, ale czemu akurat w szlafrokach, albo na jakiej wystawie? Innym razem po prostu się śmieją. Ileż śmiechu jest w tej książce! Naprawdę od zawsze uśmiechaliśmy się na widok aparatu, nawet zanim ktoś nam kazał mówić „cheese” do obiektywu. Mnóstwo śmiechu, radosnych twarzy. Czasem poważnych (bo w szkole), zaciekawionych albo nawet kilka przestraszonych (a jak ma wyglądać 4latka na wielbłądzie?!). Są także eleganckie panie i panowie na ulicach Warszawy, samochody duże i małe, osobliwe zabawki, sporo łąk, pól oraz wody. Idealny początek bajki, dawno, dawno temu…



Ale co jest tak niesamowitego we wspomnieniach tych konkretnych ludzi? Dla nich, spodziewam się, wspaniała forma przetrwania pamięci. Dla nas – interesująca lekcja tej zwykłej, najzwyklejszej historii. Jest jednak znacznie więcej, co daleko wyrasta poza ten jeden tom. Jest wzbudzenie chęci odkurzenia albumu rodzinnego, wyciągnięcia zdjęć i słuchania kto tam jest i dlaczego. Jest potrzeba rozmowy o tym, co za chwilę zostanie zapomniane. I owszem „kładka przerzucona między pokoleniami” (Joanna Olech). Bez zadęcia i bez namaszczenia. Zawsze zachodzi obawa, że trzeba poznać historie tych sztywnych postaci z grupowych zdjęć z albumu, że będzie tylko wymienianie „to twoja praprababcia, tak tam w wózeczku”, „to kuzyn pradziadka do pierwszej komunii idzie”, „siostra prababci, wyjątkowo niekorzystnie”. Bez zaczepienia, twarz za twarzą, jak to spamiętać?

Tymczasem tu, autorki pytają o dzieciństwo: ulubione zabawy, przygody, jak to było w szkole, czy zawsze prace domowe się odrabiało, itd. To właśnie ten mostek, prosta i działająca na wyobraźnię sprawa. Znajdowanie podobieństw i różnic, dopisywanie historii do zdjęć. Dziadek przestanie być tak stary, gdy uświadomimy sobie, że kiedyś śmigał na nartach, babcia chodziła po drzewie, itd… Historie są uzupełnione rysunkami dzieci, fragmentami z pamiętników, i innymi papierowymi drobiazgami – zaproszenie, legitymacja szkolna. Całość  przypomina sztambuch babci, może jedynie brakuje wstążeczki.

Gdyby ktoś potrzebował zagajenia, nie potrafił zacząć opowieści, autorki podrzucają zeszyt ćwiczeń - proste zadania dla dziadków i wnuków. Teraz już nie ma wymówek. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz