Barbara Caillot Dubus, Aleksandra Karkowska, Banany z cukru pudru, wyd. Oficyna Wydawnicza Oryginały, Warszawa 2015
Dla kogo: Dla wszystkich, bez względu na wiek. Co więcej, z
założenia ma być międzypokoleniowa. Dla dziadków i wnuków.
O kim: „Banany z cukru pudru” to wspomnienia i fotografie 24
osób związanych z Sadybą, osiedlem warszawskim. Jest mapa, dzięki której możemy
(jeśli potrzebujemy) zorientować się w terenie.
Kiedy: Są to wspomnienia z dzieciństwa zebrane w 2015 roku. Samo
dzieciństwo nie zostało precyzyjnie określone w datach. Jeśli spojrzymy na spis
fotografii, wówczas odkryjemy, że zdjęcia, które wywołują wspomnienia powstały
w latach 1933 do 1962.
Autorki: Barbara Caillot Dubus, Aleksandra Karkowska „połączyły swoje pasje i mocne strony, by odnaleźć
historie zachowane w pamięci, obudzić wartościowe wspomnienia i przekazywać je
dalej”.
Jest to szczególna książka z fotografiami. Czyta się ją w
maximum pół godziny. Mnóstwo zdjęć, przy których są historie dopowiadające, jak
w pamiętniku. Jakbyśmy oglądali zdjęcia z kimś starszym, kto tłumaczy: o, tam
było…, pamiętam…, a obok stoi…, tego lata zdarzyło się… Oglądamy zwykłe zdjęcia, czytamy
najzwyklejsze historie. No nie, jednak nie takie codzienne te opowieści. Są sprzed
lat. Fascynujące, niesamowite, jak z innej czasoprzestrzeni. O pewnych rzeczach
może ktoś kiedyś wspominał, o innych może gdzieś w jakiejś książce się
natrafiło. Ale tutaj są same smaczki, jedno wielkie bogactwo wspomnień. „Przytoczone
anegdoty stanowią historię w małej, efektownej kapsułce” – w recenzji napisała
Joanna Olech, Katarzyna Stoparczyk dodała: „wzruszająca książka. Kiedy się ją
czyta, człowiek nabiera szacunku do twardego, niełatwego życia sprzed lat”.
Tu nie ma wielkiej historii, żadnej sensacji wiekowej, wojna
się prześlizguje całkiem nie tak ważna. To faktycznie małe sprawy, taka opowiedziana
codzienność. Jednak różnica kilkudziesięciu lat sprawia, że wspomnienia rosną
do bajkowych rozmiarów. Niewiarygodne historie! Do tego zdjęcia, albo i
odwrotnie, zdjęcia a do nich wspomnienia. Zdjęcia jakich pełno w naszych
domowych albumach, zdjęcia, o których im kto młodszy w rodzinie tym mniej o tym
wie cokolwiek. W niektórych albumach bardziej zaradni kiedyś może podpisali
osoby na zdjęciach. Ale czy dopisali okoliczności spoza kadru? Zapisali
wspomnienie towarzyszące? Dopisali coś więcej o tym, kto stał obok kogoś na
zdjęciu? No jasne, że nie! Takie opowieści otrzymujemy jedynie oglądając album
z babcią albo dziadkiem. Już nawet wspomnienia rodziców, czy cioć, wujków to
zupełnie inna narracja. Brakująca, niepełna, ale też bliższa i nie tak
abstrakcyjna.
Na tych zdjęciach są
konkretne osoby, które robią arcyciekawe rzeczy. Czasem po prostu stoją, ale czemu
akurat w szlafrokach, albo na jakiej wystawie? Innym razem po prostu się
śmieją. Ileż śmiechu jest w tej książce! Naprawdę od zawsze uśmiechaliśmy się na
widok aparatu, nawet zanim ktoś nam kazał mówić „cheese” do obiektywu. Mnóstwo
śmiechu, radosnych twarzy. Czasem poważnych (bo w szkole), zaciekawionych albo
nawet kilka przestraszonych (a jak ma wyglądać 4latka na wielbłądzie?!). Są
także eleganckie panie i panowie na ulicach Warszawy, samochody duże i małe, osobliwe
zabawki, sporo łąk, pól oraz wody. Idealny początek bajki, dawno, dawno temu…
Ale co jest tak niesamowitego we wspomnieniach tych
konkretnych ludzi? Dla nich, spodziewam się, wspaniała forma przetrwania
pamięci. Dla nas – interesująca lekcja tej zwykłej, najzwyklejszej historii.
Jest jednak znacznie więcej, co daleko wyrasta poza ten jeden tom. Jest
wzbudzenie chęci odkurzenia albumu rodzinnego, wyciągnięcia zdjęć i słuchania
kto tam jest i dlaczego. Jest potrzeba rozmowy o tym, co za chwilę zostanie
zapomniane. I owszem „kładka przerzucona między pokoleniami” (Joanna Olech). Bez
zadęcia i bez namaszczenia. Zawsze zachodzi obawa, że trzeba poznać historie
tych sztywnych postaci z grupowych zdjęć z albumu, że będzie tylko wymienianie „to
twoja praprababcia, tak tam w wózeczku”, „to kuzyn pradziadka do pierwszej
komunii idzie”, „siostra prababci, wyjątkowo niekorzystnie”. Bez zaczepienia,
twarz za twarzą, jak to spamiętać?
Tymczasem tu, autorki pytają o dzieciństwo: ulubione
zabawy, przygody, jak to było w szkole, czy zawsze prace domowe się odrabiało, itd.
To właśnie ten mostek, prosta i działająca na wyobraźnię sprawa. Znajdowanie
podobieństw i różnic, dopisywanie historii do zdjęć. Dziadek przestanie być tak
stary, gdy uświadomimy sobie, że kiedyś śmigał na nartach, babcia chodziła po
drzewie, itd… Historie są uzupełnione rysunkami dzieci, fragmentami z
pamiętników, i innymi papierowymi drobiazgami – zaproszenie, legitymacja
szkolna. Całość przypomina sztambuch
babci, może jedynie brakuje wstążeczki.
Gdyby ktoś potrzebował zagajenia, nie potrafił zacząć opowieści, autorki podrzucają zeszyt ćwiczeń - proste zadania dla dziadków i wnuków. Teraz już nie ma wymówek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz