Gorzej zawsze - w moim odczuciu - jeśli wybierze ktoś za fotografa. Mam na myśli klienta, odbiorcę. Zdejmie sobie kolor. Gorzej, jeśli zdjęcie funkcjonuje w kolorze i jakoś jednak pomyśli kolor odjąć.
Nagminnie się tak dzieje, gdy kto ważny umiera, nagle czarnobiele wszędzie, jakby nigdy nie miał zdjęcia w kolorze. No przecież żałoba, a w żałobie jedynie czerń!
Dziś nie o tym kto komu i kiedy, ale dlaczego. Dotąd wydawało mi się... No właśnie! Dlaczego ktoś zdejmuje kolor? Dlaczego robi to fotograf a dlaczego klient? Rozważmy...
Bo szlachetnie. Tak się wtedy robi retro, jak na starej fotografii. [Bez przesady, nie aż tak retro, żeby sepię dawać]. Tak jest stonowanie, nawet jeśli dramatycznie, prawda?
Bo uniwersalnie się robi. Czarnobiel to czarnobiel a nie spłowiały kolor z ORWO, ani czysty i gryzący kolor naszych czasów, jasny, świeży, agresywny. Trochę może uniwersalnie.
Bo nie przeszkadza. Jak ktoś nie spostrzegł dużej czerwonej plamy w tle, to może i faktycznie czasem nie mieć wyjścia. Czarnobiel sprawi, że się tak rzucać w oczy nie będzie. Więcej elegancji.
Bo podbijamy nostalgię, emocje cięższe, przecież konotujemy tę przeszłość, uniwersalność, szlachetność, itd. To nie po to zdejmują kolor na żałobę?
Dotąd wydawało mi się.
Microsoft Oxford Project, zajmujący się sztuczną inteligencją właśnie niedawno wypuścił do testów aplikację - jeszcze w wersji demo. Ta akurat: https://www.projectoxford.ai/emotion służy do rozpoznawania emocji ze zdjęć. Idzie powiedziałabym prawie, prawie. Wracając do tematu - czarnobiel co robi w zdjęciu? No to postanowiłam sprawdzić na prawie-że-losowym zdjęciu. Ale żeby sobie nie sugerować niczego, nie że znajdę coś i zdejmę kolor i sprawdzę znowu. Przypadkiem istnieje na stronie laureatów konkursu BZ WBK Press Photo 2015 zdjęcie wygrane w wersji kolorowej i czarnobiałej [ciągle wiszą, nikt się ciągle tym nie zainteresował, nie zdjął]: tutaj
To sprawdzamy.
Zdjęcie analizowane: Piotr Bławicki (East News), http://www.bzwbkpressfoto.pl/15/laureaci,48.html
Oczywiście, może być, że aplikacja jest w wersji ekstremalnie początkowej [nie sądzę jednak, skoro jest publiczna]. No to szok!
- Złość - większa w czarnobieli?! Czyli ta wściekła czerwień nic nie robi? Robi mniej niż czarnobiel.
- Pogarda - znowu większa w czarnobieli. Ale śladowo, więc zostawmy temat.
- Zniesmaczenie - różnica także minimalna, znowu więcej w czarnobieli.
- Strach - w kolorze wyrazistszy zdecydowanie. No kto by pomyślał? [tylko ja mam te wszystkie skojarzenia, że strachy nocne, thriller nigdy za dnia, a horror to już nigdy-nigdy?czarno, ciemno, nie?]
- Szczęście - zdecydowanie go więcej w czarnobieli. To może dlatego ludzie te ślubne zdjęcia życzą w b&w? Cóż bardziej na plus niż ten ekstra kolor, nie? Otóż bardzo zdecydowanie nie :)
- Neutralność - też niespecjalnie neutralna, różni się jej poziom i więcej neutralności zachowuje czarnobiałe zdjęcie. Czyli tu by się może coś wreszcie zgadzało, że jakieś ułożone, uniwersalne czarnobiele zwykle.
- Smutek - ok, czarnobiel wygrywa. No wreszcie. Śladowo i tak i z pewnością nie tego się spodziewałam.
- Zaskoczenie - większe w kolorze! Poza tym, że totalne i pełne całościowymi wynikami tego przeliczenia.
A Wy co myślicie o tym?
Szlachetniej w czarnobieli?
OdpowiedzUsuńDawno temu, mniej więcej wtedy, gdy w kioskach i sklepach fotooptyki mogłem bez problemu kupić jedynie materiały czarno-białe, marzyłem o prawdziwych kolorowych zdjęciach. Takich, gdzie elewacja na budynkach będzie miała swoją barwę, ciuchy nie tylko kształt ale i kolor. Zachód słońca będzie ciepło-czerwony a las przede wszystkim zielony a nie szary. Dyskusja nad zdjęciami w naszym gronie amatorów była dość jednostronna, pochyleni byliśmy jedynie nad treścią fotograficzną, bo siłą rzeczy wszyscy staliśmy na jednej płaszczyźnie czerni, bieli i szarości. Szarości było jakby więcej. To poczucie zdominowało mnie na tyle, że odruchowo zacząłem forsować czernie i podkreślać biele. Zupełnie nieświadomie wypierałem ze swoich zdjęć każdą szarość, produkując zdjęcia technicznie złe, pozbawione półtonów, kontrastowe. Można powiedzieć nikt młodemu nie wytłumaczył, to i zbłądził. Po latach mówię - to nieprawda. Doskonale wiedziałem co to półtony a moim problemem była postawa, którą nieświadomie przyjąłem. Dzięki niej skutecznie pozostawałem w szeregach amatorów, bo kto kupi produkty znacząco odbiegające od przyjętej normy? Szkoda, bo mogłem przyjąć punkt widzenia Edwarda Westona i Imogen Cunningham i zrekompensować sobie "nadmiar" szarości krystaliczną ostrością i dodać czwartego gracza do swojej czarno-białej drużyny a nie odsyłać jednego na ławkę rezerwowych. Czekałem niecierpliwie na ziemię obiecaną koloru i barwnych zdjęć, najlepiej dużych, bardzo dużych.
Pamiętam dobrze moje pierwsze barwne zdjęcie i pierwsze zdziwienie. Las jest zielony. Może brzmi to niezbyt odkrywczo, bo wszyscy wiemy że las jest raczej zielony, ale ja, daję słowo, zobaczyłem zamiast lasu najpierw zieleń, potem w drugiej kolejności drzewa. W czerni i bieli (oraz szarości) widzę drzewa, następnie to że są szare. Tu było odwrotnie. Dlaczego? Zatem do jakiej ziemi przybiłem w tej podróży? Ta którą opuściłem dominowała treścią, ta do której przybiłem treść odsunęła nieco dalej, do drugiego szeregu a przestrzeń przede mną wypełniła się czymś nowym. A może to tylko moje subiektywne wrażenie, może inny widz ma inną kolejność oglądania, najpierw widzi las, potem ogarnia go zdziwienie, że nie zielony. Minęły lata, oswoiłem się z tym, że fotografia stawia więcej pytań niż udziela odpowiedzi.
Czarnobiel czy kolor? Czy jest sens odpowiadać na to pytanie? Mam taką zasadę, że słucham opinii o swoich zdjęciach i nigdy nie podejmuję polemiki. Zdjęcie zrobione, puszczone do ludzi, żyje własnym życiem. Mnie już nic do tego. Jako autor stoję na straconej pozycji, przedstawiane zdjęcia mogłem zrobić tylko raz i tylko jedno wrażenie mi się z nimi kojarzy. Widzowie stoją na pozycji nieskończenie lepszej. Nie obciążeni procesem twórczym, przeżywają swoją własną przygodę spotkania z tym czymś co wyziera spoza treści fotograficznej zbudowanej z kształtów, światła, cienia, barwy, czarnobieli i szarości. Ilu widzów, tyle światów. Dlatego lubię słuchać i stale podziwiam jak wiele różnych wrażeń potrafią widzowie poczuć, jak wiele znaczeń zdjęciu przypisać. Każdy co innego.
Jak zatem orzekać w sprawie fotografii? Czarno białe czy kolorowe, które lepsze, treść ta sama. Czy algorytm może się wypowiadać? Może się wypowiadać i już to zrobił. Jak dla mnie jest jednym z wielu widzów, jednostką niematerialną, ale jednak widzem, mającym jak widać swoją wrażliwość i skromny tabelaryczny sposób wypowiedzi. To co mi się u tego cyberwidza podoba, to wahanie. Ma inne wrażenia w czarnobieli, inne w kolorze. Mówi - zdjęcia różnią się. Tak jakby coś innego zobaczył poza treścią fotograficzną, coś co różni oba zdjęcia, co nawet zero jedynkowa logika zauważyła i uszanowała. Jako widz ma prawo do nieskrępowanej wypowiedzi, ja aby tego wysłuchać, może mi się to przyda.
Jak rozstrzygnąć spór o wyższości czarnobieli nad kolorem lub odwrotnie? Podoba mi się opinia cyberwidza - zdjęcia różnią się. I tylko tyle. Przy niej pozostanę. Fotografia nie odpowiada na pytania w prosty sposób. Może w ogóle nie odpowiada? Taki Sfinks.
Janusz Kasprzak