piątek, 8 stycznia 2016

Ileż można z tym Majdanem?!

Ileż można z tym Majdanem?!
Był taki szczególny moment kiedy nam zależało, byliśmy poruszeni, wertowaliśmy gazety, szukaliśmy informacji, przeglądaliśmy Internety. Chcieliśmy wiedzieć i widzieć więcej. Był taki czas, nie wyprzemy się. Ale kiedy nam to spowszedniało?


Fot. Agata Grzybowska /Gazeta Wyborcza/, zdjęcie roku BZ WBK PressFoto 2015  

Fot. Simona Supino /Super Express/, zdjęcie pochodzące z fotoreportażu, który otrzymał pierwszą nagrodę w kategorii "Wydarzenia" Grand Press Photo 2014  


Zdarzył się Majdan Niepodległości, a zaraz po nim Krym. Wojna nie oddaliła się od Polski ani o centymetr, tymczasem spadło zainteresowanie. Teraz trwa Donbas. Nikt głośno nie wypowie, ale wielu z nas w skrytości własnych myśli, już powtórzył: ileż można z tym Majdanem?! Wiele o tym napisano, badano i zastanawiano się ile trwać może wojna w mediach? Kiedy news jest gorący a kiedy musi ustąpić czemuś mniej istotnemu? Nie można widza na tej wojnie trzymać w nieskończoność. Nie można publikować w kółko podobnych zdjęć, nikt nie zwróci uwagi, że to inna wieś, inny dzień, kolejny dramat. Przesyt i znudzenie.

Nie brakuje gestów poparcia. Coraz już rzadziej zdjęcia profilowe są w kolorach ukraińskiej flagi. Pałac Kultury już dawno nie świeci na żółto niebiesko. Ciągle wspieramy, choć może mniej ochoczo pomagamy. Z pewnością zapytani w sondzie czy ankiecie odpowiemy: tak, zależy nam, nie jest nam obojętne, jesteśmy z wami, od setek lat, i tak dalej, nasi sąsiedzi. Na wojnę tam na wschód nie jedzie ta sama rzesza dziennikarzy. Majdan to jednak był plac w stolicy europejskiej. Jednak bezpieczniej. Ot manifestacja, choć dość ekstremalna. Ale Donbas to już jest kawałek dalej. Ciągle niewiele w porównaniu z Syrią, z Irakiem czy którymkolwiek konfliktem w Afryce. Ukraina to jest nasz region. Dysproporcja w ilości dziennikarzy jadących do Kijowa a do Donbasu jest absolutnie wytłumaczalna. Gdzie Rzym, gdzie Krym.

Majdan to jeden plac, wystarczyło się odwrócić by obejrzeć obydwie strony konfliktu. Popatrzeć im w twarze. Rozegrał się gwałtownie, ale emocje były w zwykłych ludziach. Tymczasem Donbas toczy się na wielu kilometrach. Wroga głównie słychać. Armie przeciwko armiom. Szansa na fotogeniczną sytuację maleje. Najwytrwalsi dziennikarze ciągle tam są, jeżdżą i wracają. Ich misja trwa.
Czemu wszędzie tylko Majdan? Dawno plac opustoszał, pochowano zmarłych, minęła żałoba, nowy rząd, wybory, nowe wyzwania, szmat czasu i zmian. Tysiące zdjęć, ale sprawa zamknięta. Wojną są wszyscy zmęczeni już na drugi dzień. Nawet jeśli powstają świeże obrazy, to te emocje już znamy, każdy w końcu wie jak wygląda wojna. Chcąc nie chcąc ciągle patrzymy na Majdan. Bardziej on plastyczny, docierający do wyobraźni momentalnie. Wielkie miasto, największy plac, kilkadziesiąt ofiar śmiertelnych, cywil kontra żołnierz. Szok. Poruszenie świata. A tu wojna, której nikt nie wypowiedział. Zawiłe sprawy ilości niepodległych nagle republik, ochotniczych batalionów, trilateralne grupy kontaktowe, czterostronne deklaracje. Wojna trudna do rozeznania. Ale skoro wojna, to nam jest już dobrze znana, kolejne ofiary, ostrzeliwania, rozbite rodziny, uchodźcy, pomoc humanitarna, itd. Gubimy może się już w faktach, które referendum, jak to było z zawieszeniem broni, które sankcje i gdzie, ale wiemy jak to z grubsza wygląda.

Donbas trwa. A my ciągle z tym Majdanem w fotografiach. Owszem stały się symbolem zrywu, kolejnego porywu i solidarności. Gdyby nie Majdan, nie byłoby Krymu, dość proste domino.
Zdjęcia, które otwierały nam oczy półtora roku temu, dziś już opatrzone. Konkursy fotograficzne znowu wygrywają zdjęcia stamtąd. (Da się to wyjaśnić oczywiście czytając regulaminy, które różnie dopuszczają zdjęcia z danego okresu.) Wystawy, pokazy, rok temu, potem przez cały kolejny, jeszcze na rocznicę, i ciągle, i dalej. Ileż można?

Odpowiedź jest niestety skomplikowana. Mamy znakomite zdjęcia z Majdanu, lepsze niż z Doniecka czy Ługańska. Nie da się tego wyjaśnić tylko ilością fotografów na miejscu, czy uświęceniem symboli, dysproporcją wydarzeń czy ich reprezentacją. Na Majdan patrzyły oczy świata. Napięte i czujne, śledzące każdą minutę zajść. Nie umiemy tak oglądać wojny. Albo się zdarzy szybko, albo zrozumiale, albo będzie miało ludzką twarz, albo dajcie nam przerwę! Bo widz nie może być ciągle na wojnie. Trzeba uatrakcyjnić mu przekaz innym kataklizmem. Nikt już nie chce patrzeć na wojnę. Jak już musimy, to chociaż na coś co miało twarz, czyjeś oczy i wielką wygraną. Ale tak, tak, pomagamy, jesteśmy z wami, sąsiedzi.

Był moment solidarności, porywu serc. A teraz mamy codzienność. I tylko ten Majdan znowu w gazetach, jak odgrzewany kotlet. Pamiętasz kiedy to było? Pamiętasz co wtedy zrobiłeś/zrobiłaś dla ludzi na Majdanie? „Nie wystarczy kliknąć lajka”. [i]




[i] Napisał na facebooku 21 listopada 2013 Mustafa Najem zapoczątkowując demonstrację na Majdanie Niepodległości. 

więcej:

kwiecień 2015 dla Digital Photographer Polska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz