Korporacyjna kuchenka, przerwa na herbatę. Na ścianie kalendarz - z roku na rok coraz mniejszy - w 2011 osiągnął chyba szczyty oszczędności, pochodzi z paczki herbaty dla pracowników. Wiadomo, kryzys dawno za nami, ale raz ucięte koszty głupio przyszyć z powrotem...
Z lat PRL pozostał w człowieku sentyment do takich kalendarzyków, więc odruchowo sięgam i oglądam rewersy stron z datami. Przepisy kulinarne, rysunki satyryczne, porady savoir vivre... Wtem!
Przecieram oczy... Ten Tomaszewski? Napisał o wielkości wyświetlacza w cyfmałpie??
I już po mnie, przekartkowuję dzień po dniu... Można się dowiedzieć co nieco o Lightroom'ie:
Co nieco o ustawieniach aparatu:
O fotografii na śniegu, co ciekawe, radzi już nie Tomasz, a Tomek Tomaszewski:
Na deser kartka z marca:
Dla tych, którzy będą mieli pecha i nie zdobędą tego wydawnictwa w promocji w tesco, podsyłam link do sklepu.
Miało być bez komentarza, ale... w opisie sklepu napotkałem niezwykle trafne, nowe słowo: "zdzierkowy". I lżej mi się będzie piło następne herbaty.
Zaczynam żałować że piję herbatę innej marki...
OdpowiedzUsuńtylko pozazdrościć możliwości wydzierania....
OdpowiedzUsuńciekawi mnie jaki temat będzie dzisiaj.
MAM TEN KALENDARZ, ALE Z Tomkiem... to odkrycie, nie zauwazylem...
OdpowiedzUsuńojeej, no fotografia użytkowa.. no, co... w USA, Adams wisi w McDonaldach.... to T.T. moze sobie u nas wisiec u gospodyń domowych między przepisami na sernik, a tym jak wyciskać wągry na plecach.. ;)
OdpowiedzUsuńboję się zaglądać na drugą stronę mojego biletu miesięcznego. Normalnie boję się.
OdpowiedzUsuń