czwartek, 15 listopada 2012

John Hilliard w Zachęcie / spotkanie

John Hilliard, fragment pracy "Grudniowe wody" 1976-1977 / materiał z wystawy w Zachęcie


W czwartek 15 listopada, tak jest - dziś! - w Zachęcie John Hilliard będzie mówił o swojej twórczości. Powiązaniem i okazją do jego wizyty jest wystawa "NIeprzekupne oko. Galeria Akumulatory 2. 1972 - 1990". Hilliard miał wystawę w Akumulatorach w styczniu 1978 roku. Jego ekspozycja zatytułowana była "Fotografie 1976-7". Trwała, jak wszystkie wystawy w Akumulatorach 2 - zaledwie kilka dni, od 16 do 19 stycznia. 
Na wystawie Hilliard pokazywał serię prac, m.in. "Three Conditions. Three Readings", "Jesion w Crag Lough", "Grudniowe wody". Sam autor, co nie było takie oczywiste w historii galerii, przybył na wernisaż (wielu autorów zrzeszonych w SIECI Jarosława Kozłowskiego przysyłała prace na wystawę pocztą). 
Hilliard w swojej twórczości badał granice i możliwości fotografii. Podobnie w końcu lat 1960tych i w latach 1970 czynili artyści zainteresowani fotografią w Polsce i na świecie. Sprzyjał po temu czas i nurt konceptualny w sztuce. Twórczość Johna Hilliarda mimo tak szerokiego tła i wielu podobnie działających w tym czasie artystów, jest bardzo konsekwentna i rozpoznawalna. 
Hilliard eksperymentował z podstawowymi środkami wyrazu fotografii, a przede wszystkim z głębią ostrości, kadrowaniem i badaniem zmiany znaczeń pod wpływem odpowiedniego tytułowania prac.

"Flagową" jego pracą jest "Powód śmierci" (The Cause of Death) z 1974 roku. Jest to zestawienie czterech zdjęć, w których znajdujemy wspólne pole - widok ciała w worku. Każde ze zdjęć jest inaczej podpisane: upadek, przygniecenie, spalenie, utopienie. Za każdym razem w kadrze pojawia się owa przyczyna - mniej lub bardziej czytelna wraz z podpisem. Praca ta, w dużym skrócie, odnosi się do możliwości manipulowania treścią poprzez kadrowanie tej samej fotografii.
Przyjrzałam się tej pracy pisząc prace magisterską ("Konceptualizm i medializm. Polska fotografia w latach siedemdziesiątych", UKSW 2006). Połączyłam wówczas w programie graficznym te zdjęcia, w pewnym sensie rekonstruując sytuację wyjściową. Chodziło o podkreślenie, że artysta kadruje ciągle tę samą fotografię. Dopiero niedawno trafiłam na pracę - dzieło Nicholasa Middletona z 2005 roku "Cztery śmierci" (Four Deaths), w którym w ramach twórczości innego artysty pojawia się swoisty remiks pracy Hilliarda. 


John Hilliard, Cause of Death, 1974 / rep. za David Campany, Art and Photography, s.78

rekonstrukcja zdjęcia wyjściowego dla pracy Johna Hilliarda, "Cause of Death" z 1974 r. / na potrzeby pracy naukowej,Joanna Kinowska 2004-6.

W trakcie wykładu usłyszymy z pewnością o najważniejszych pracach i praktykach artystycznych Hilliarda. Mam nadzieję, że będzie mowa nie tylko o samej filozofii fotografii lecz o uwarunkowaniach politycznych i przyjęciu tych prac przez krytykę i publiczność. 
O dzisiejszym wykładzie "Katalog błędów": W języku angielskim, w mowie potocznej zwrot „katalog błędów” jest kolokwializmem, który pozwala wyrazić czyjąś dezaprobatę, rozczarowanie pewną rzeczą bądź wydarzeniem. Natomiast w języku sztuki katalog oznacza publikacje towarzyszące wystawom; jak więc należy rozumieć określenie „katalog błędów” w kontekście sztuki? Odniesienie do sztuki jest bezpośrednie i widoczne w pracy Johna Hilliarda Jesion w Crag Lough prezentowanej na wystawie w Zachęcie, a także oryginalnie w Galerii Akumulatory 2. Patrząc z perspektywy wystawy prac artystów z kręgu Akumulatorów, którzy za pomocą alternatywnych form artykulacji artystycznej starali się przechytrzyć restrykcyjne władze komunistyczne, wydaje się być jasne, że wyrażenie „katalog błędów” może mieć również dwuznaczny, wręcz prowokcyjny wydźwięk.
Szeroki kontekst pracy Hilliarda stanowi tło dla jego wykładu, którego tematem będzie między innymi współpraca artysty z Galerią Akumulatory 2. Artysta omówi poszczególne prace, opowie szerzej o swojej twórczości. Będzie to okazja do dyskusji o sztuce i medium fotografii.
Artysta skupia się w szczególności na badaniu fotografii jako formy przedstawienia, której ograniczenia wynikają właśnie ze specyfiki tego medium. Właściwości fizyczne i optyczne fotografii mogą mieć znaczący wpływ na to, w jaki sposób interpretowany jest obraz. Czym są więc owe błędy w praktykowaniu fotografii? Jakie miejsce zajmują prace Johna Hilliarda w historii Akumulatorów? Jaki wpływ na twórczość artysty miała współpraca z tą galerią?
John Hilliard (1945, Lancaster, Wielka Brytania) – artysta konceptualny posługujący się medium fotograficznym. Studiował rzeźbę w Saint Martins School of Art w Londynie. Jeden z najbardziej analitycznych twórców badających możliwości procedur fotograficznych, funkcji przedstawiających fotografii oraz jej wiarygodności. Profesor Slade School of Art w Londynie.

więcej: 
5 minut z Johnem Hilliardem
o spotkaniu - Zachęta
mnóstwo prac Johna Hilliarda
jeszcze więcej prac i linków zw. z twórczością Johna Hilliarda

mam nadzieję do zobaczenia dziś o 18 w Zachęcie / wstęp wolny /spotkanie w języku angielskim / możliwe tłumaczenie na język polski (proszę przybyć wcześniej). 

sobota, 10 listopada 2012

schować matkę!

Portret dziecka / schowana matka, Fourie, Bordeaux, cdv / zbiory prywatne. rep. jk

Jakiś czas temu w sieci natrafiłam na całe zestawy zdjęć dzieciaczków z XIX wieku z ukrytymi rodzicielkami.  Sprawa była, na to wychodzi, dość popularna, a raczej - pragmatyczna. Kobieta (choć to kwestia otwarta czy była to faktycznie matka, a nie siostra, opiekunka, itp) jest na fotografiach dzieci czasem schowana pod kotarą (obrusem, tkaniną, zasłoną, itd), skulona za krzesłem, kwiatkiem, meblem. Po co? Generalnie by przytrzymać dziecię nieruchomo do zdjęcia. Może by towarzyszyć i - paradoksalnie - nie znikać, nie pozostawiać dziecięcia samego? Sprawa dość użyteczna, bo wyobraźmy sobie juniora przed kamerą w studio, które ma usiedzieć bez ruchu przez kilka ładnych sekund. Oprócz trzymania i uspokajania dziecka, kobieta mogła również służyć za swoiste i specjalne krzesełko - umieszczając dziecko na odpowiedniej wysokości przed statywem (oczywiście w sytuacji gdy w studio takich specjalnych mebli dziecięcych nie było).

Istnieje jeszcze jedna teoria, jej ślad znajdziemy w komentarzach pod jednym z takich zestawów sieciowych. Pewni hobbyści, czyli badacze-amatorzy są zdania, że najczęściej matki (umownie nazwane schowane kobiety) trzymały dzieci zmarłe. (dyskusja pod zdjęciami: tutaj)O fotografii port-mortem akurat wiele można poczytać i posłuchać (niedawno Jacek Dehnel w DSH w Warszawie). Był to zabieg bardzo częsty, by zmarłe osoby - a w szczególności dzieci zanosić do fotografa. Pozowano je na śpiące, i po tym głównie rozpoznajemy konwencję. Rzadko kiedy jest to trumna, raczej kołyska, łóżeczko, szezląg. Faktycznie jeszcze rzadziej, pozowano zmarłe dzieci na żywe - otwarte oczy, przyjmujące jakiś gest. 
Przykład fotograficzny powyższy jest zdecydowanie schowaniem matki pod żyjącym i żywotnym dzieckiem, które i tak ruszyło nóżką i rączką. 

Przy tych szalenie zabawnych przypadkach chowania matki (ciągle i dalej umownie) - zastanawiam się właściwie po co to robiono? Jedyne co przychodzi mi do głowy, to właśnie kwestia matkowania. Dlaczego matka miałaby znikać ze zdjęcia? No chyba, że to nie matka? 

Będę wdzięczna za podrzucenie wyjaśnienia, podzielenie się pomysłem czy własnym zdaniem, ewentualnie bibliografią i przypisem. Dlaczego i po co chować matkę!?!



więcej przykładów:...
Jest jeszcze jedna uwaga, zanim zajrzycie na strony z podobnymi zdjęciami. Potem patrząc na zdjęcia maleństw sprzed wieku, będziecie pewnie już zawsze szukać tych schowanych matek. Gotowi?
a gdybyście mieli swoje przykłady w archiwach, można się podzielić na flickr - istna kopalnia!

wtorek, 6 listopada 2012

Brutal

okładka książki "Brutal" Michała Łuczaka

Kilka tygodni temu wpadła w moje ręce książka Michała, wpadła i w ręce, i w oko, i w serce. 
Już od dawna książka nie sprawiła mi takiej radości. 
Wspaniale wyedytowana (Andrzej Kramarz), zaprojektowana (Anna Nałęcka) i ręcznie wykonana. A w niej, wspaniałe zdjęcia - Michała.
Na dodatek książka traktuje o rzeczach mi bliskich. Poezja, nie umiem się od tej książki wyzwolić.

Sama forma, szara tekturowa teczka architekta z lat 1970-tych z czcionką wprost z szablonu kreślarskiego wzbudza we mnie, który palce miał czarne od tuszu piórek kreślarskich, słodko-gorzkie wspomnienia.
No i dworzec...i jego kostrukcja (której się jako żelbetnik uczyłem i którą potem sam uczyłem), ale przede wszystkim, jego atmosferę. Meganowoczesne 30 lat temu schody ruchome a potem ich straszące truchła, kasy, znajome twarze, przeciąg...

Chyba każdy kto kiedykolwiek wysiadł na dworcu w Katowicach zostawał na długo pod jego wrażeniem. Nie chodzi tylko o architekturę, ale bardziej o jego atmosferę, pogrążającego się w zapaści od bodaj 20 lat śląskiego "dworca ZOO".
Dla nas, mieszkających blisko i niemal na codzień stykających się z tym skazanym na umieranie molochem, stawał się fragmentem rzeczywistości, przez większość chyba odrzucanej, ale jednak jakoś fascynującej.

fot. Michał Łuczak, z książki Brutal

Sprawa dworca odżyła, paradoksalnie, wraz z decyzją o jego wyburzeniu. Obiekt był unikalnym przykładem architektury brutalistycznej, decyzja o wyburzeniu wzbudziła ogromne kontrowersje i masowe protesty wielu środowisk. Dla protestujących był to akt barbarzyństwa.
Dla Michała, który od lat próbował się fotograficznie zmierzyć z tym obiektem był to sygnał do tego by ocalić na fotograficznej kliszy atmosferę tego miejsca, jego ludzi i swoje wspomnienia.




Michał o Brutalu: 
Dworzec w Katowicach był najwybitniejszym przykładem architektury brutalistycznej w Polsce. Dla mnie jednak, odkąd pamiętam, był po prostu miejscem dziwnym, intrygującym: strach mieszał się tu z fascynacją, ludzie mijani w korytarzach nie pokazywali się na ulicach miasta. Wiedząc o planach wyburzenia dworca, już pół roku przed jego zamknięciem, zacząłem fotografować. Nie chciałem jednak tylko dokumentować architektury. Od początku zależało mi na zachowaniu atmosfery tego miejsca – atmosfery współtworzonej przez ludzi.
 








Michał Łuczak (1983). Dokumentalista, który w swoich pracach koncentruje się na historiach bliskich, intymnych, często niepozornych. Jego zdjęcia powstają niejako na marginesie osobistych spotkań.

Pracuje w Warszawie, mieszka w Katowicach; ciągle czerpie ze swoich śląskich korzeni. W 2010 roku założył wraz z Anną Sielską i Krzysztofem Szewczykiem fundację Kultura Obrazu, której celem jest prezentowanie fotografii dokumentalnej na Śląsku. W tym samym roku został członkiem międzynarodowego kolektywu Sputnik Photos.

Ukończył fotografię w Instytucie Twórczej Fotografii w Opavie oraz język hiszpański stosowany na Uniwersytecie Śląskim.

Info:
zdjęcia: Michał Łuczak
tekst: Maciej Malicki
edycja zdjęć: Andrzej Kramarz
projekt graficzny: Anna Nałęcka/TapirBookDesign
nakład 350 sztuk (300 numerowanych egzemplarzy)

Warszawskie spotkanie z Michałem Łuczakiem prezentującym książkę "Brutal" w środę o 19.00 w Klubokawiarni Towarzyska.