środa, 6 lipca 2016

know-how: fotoreportaż i dokument: WARSZTATY

Dziś propozycja.
Warsztaty robimy. Fotoreporterzy i dokumentaliści, obserwuję co się dzieje na konkursach, słucham z czym przychodzą ludzie na zajęcia i przeglądy, czasem pracuję nad finałem danego projektu i w końcu niedawno badałam w ankiecie "Fotoreporter w Polsce" o co właściwie chodzi i z czym się zmagacie...
Dlatego wymyśliłam te warsztaty, dobrałam najlepszy zespół pod słońcem, no i jedziemy do Gdańska, na 3 dni i 30 godzin pracy.

Nie będzie nauki kadrowania ani robienia zdjęć. To już umiecie. Celujemy z warsztatami do tych, co już mają tematy zrobione, rozpoczęte, o czymś chcą opowiedzieć, ale... mają kłopot z ułożeniem tych zdjęć do swojej strony czy książki, wystawy; chcą opowiedzieć coś, czego nie ma w zdjęciach, albo nie potrafią się pozbyć swoich ulubionych zdjęć z serii; nie wiedzą co o zdjęciach mówić (ani jak?) oraz co napisać. Inaczej kadry opowiadają historię w setach 6-, 8- i 10-zdjęciowych, a do konkursów nie można zgłaszać "the-best-of", lecz z głową ułożone reportaże, gdzie napięcie, emocje i narracja muszą się idealnie zgrywać ze sobą.

Będzie też sporo rozmowy o aspektach technicznych. Oczywiście wiemy jak zdjęcia robić, jak poprawnie naświetlać, jak retuszować, ale nigdy nie zawadzi poćwiczyć więcej, sprawdzić co właściwie można zrobić w postprodukcji przy fotografii reportażowej.

30.04.2015 Hiszpania. Madryt. Zoo w Madrycia. Irina Casanova opiekunka goryli, pomimo oddzielającej szyby, robi sobie wspólne zdjecie młodym osobnikiem o imieniu Gwett. Goryle w madryckim zoo nie mają fizycznego konatktu z ludźmi ich wybieg jest tak zbudowany, żeby nawet opiekunowie nie dotykali zwierząt. /fot. Paweł Wyszomirski www.testigo.pl


Będzie mnóstwo edytowania, postprodukcji, jeszcze więcej pracy koncepcyjnej, miejsca na zastanowienie nad wynikiem zdjęć, opowiadania historii, i jeszcze raz i do znudzenia przekładania zdjęć. będzie też pisanie i mówienie o fotografii - wszystkie te rzeczy, których nie uczą szkoły, a które robi się na kolanie na chwilę przed deadlinem. 

Także jeśli ktoś na serio chce się tym (fotoreportażem i dokumentem) zająć ambitnie i sprawdzić wynik pracy (nie pod postacią lajków, statystyk odwiedzin stron, ani złotówek na fakturze) - to zajęcia są wymyślone właśnie pod Wasze potrzeby.

Przychodzimy z jednym, max dwoma materiałami, w ciągu trzech dni omawiamy je dogłębnie, opracowujemy i wychodzimy z czymś gotowym, plus z wiedzą jak sobie radzić w przyszłości, a może także jak przeformułować lub dokończyć serię, która leży w szufladzie. 

W trakcie zajęć ugruntujecie wiedzę, poznacie wytyczne i wymogi, zdobędziecie podstawowe know-how, które ułatwi poprowadzenie własnych projektów, a także wyjście ze swoimi pracami do widzów.

Koszt: 800 zł [+VAT]

Zapisy do 8 lipca: joannakinowska@sdk.waw.pl 601 930 560
Grupa: 7-10 osób
Czas: 11-13 lipca 2016, codziennie w godzinach 9-20 [w tym przerwy]
Prowadzący: Joanna Kinowska, Zbyszek Kordys, Bartek Molga
Miejsce: WRZEpracownia ul. Słowackiego 19/8, 80-257 Gdańsk
Organizator: Służewski Dom Kultury + WRZEpracownia + Testigo Documentary




Szczegółowy program zajęć:

11 lipca, poniedziałek
9-12: Wstęp teoretyczny: specyfika „gatunków” dokumentalnych, strategie opowiadania obrazem, projekty długoterminowe. Etyka i zasady techniczne obowiązujące w tych gatunkach. Miejsce fotoreportażu/dokumentu: Jak prezentować swoją twórczość współcześnie? Przykłady, jak przygotować zdjęcia pod konkretne medium: prasa, internet, wystawa, książka, prezentacje i konkurs;

12.30-16.30: Postprodukcja (część 1) Podstawy zarządzania barwą (Color Management System) - o przestrzeniach barwnych, profilach kolorystycznych, jak skonfigurować photoshopa, lightrooma i system operacyjny komputera, o monitorach do prac graficznych i o tym jak je kalibrować;
- od wywołania rawa/zeskanowania negatywu, przez retusz

17.00-20.00: Mówienie o swoich zdjęciach: każdy uczestnik przedstawia siebie i swoją pracę. Jak to zrobić w 15 minut? [award days speech].

12 lipca, wtorek
Fotoedycja: jak edytować - wybierać zdjęcia na przykładzie swoich oraz innych kursantów, jakich pomocnych programów używać do tego, oraz jak obiektywnie decydować, co zachować, a co odrzucić.
Każdy uczestnik przedstawia swój wybrany materiał. Omawiamy go szczegółowo, układamy je w historię. Naszym celem będzie odpowiedzenie sobie na pytanie co chcemy pokazać i również jak to chcemy zrobić. Na co zwrócić uwagę przy wyborze. Każdy będzie mógł się wypowiedzieć na temat prezentowanych zdjęć, wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Jak wygląda praca fotoedytora w redakcji, jakimi narzędziami ułatwia sobie pracę.

13 lipca, środa
9-13: Postprodukcja (część 2) Każdy uczestnik przygotowuje swój wyedytowany dzień wcześniej materiał do prezentacji/wydruku. Retusz; dozwolone chwyty. Analiza programami do posunięć niedozwolonych;

13.30-20: Myślenie fotografią: Jak mówić o swoich zdjęciach, jak o nich pisać (podpis, caption, artist statement, tekst kuratorski); mówienie o sobie oraz napisanie biogramu. Jak się przygotować do przeglądu portfolio? Jak mówić innym o swojej pracy?

[godziny mogą się nieznacznie różnić, zmiany dokonywane będą bezpośrednio z grupą warsztatową]

Na zajęcia:
Trzeba zabrać komputer i pendrive ze zdjęciami. Każdy uczestnik, przed rozpoczęciem zajęć otrzyma szczegółową instrukcję jak przygotować się do zajęć [jakie oprogramowanie w komputerze, ile czasu na wystąpienie, ile zdjęć do pracy, w jakiej formie, co napisać, itd.]





Prowadzący:
Bartek Molga - fotograf, fotoedytor. Pracował w ogólnopolskich tytułach, takich jak "Gazeta Wyborcza", "Newsweek Polska", "Dziennik Polska Świat", "Rzeczpospolita". Obecnie związany z wydawnictwem "Czerwone i Czarne" oraz prasą komercyjną. Bartek nauczy Was jak najlepiej jest przeglądać i wybierać zdjęcia, jak obiektywnie decydować, co zachować, a co odrzucić :).

Zbyszek Kordys - fotograf, edukator. Od lat związany z fotografią, uczył się jej od czołowych polskich twórców fotografii modowej i reklamowej. Współpracował z takimi czasopismami jak „Viva”, „Gala” czy „Zwierciadło” oraz licznymi warszawskimi i dolnośląskimi agencjami reklamowymi. Specjalizuje się w kompleksowym przygotowaniu produkcji wystaw. Prowadzi laboratorium PrintShop1923 (1923.pl) i uczy jak się robi zdjęcia. Zbyszek jest specjalistą od postprodukcji fotografii. Powie Wam jak naświetlać i wywoływać, skanować itd., czyli jak wykonać zdjęcie i co potem z nim zrobić, żeby je potem pokazać innym.

Joanna Kinowska - historyk sztuki specjalizujący się w fotografii. Niezależna kuratorka wystaw fotograficznych. Wykładowca Akademii Fotografii. Redaktorka prowadząca http://miejscefotografii.blogspot.com/, autorka tekstów o fotografii, współpracuje z "Digital Camera Polska" i fotopolis.pl. Joanna bywa recenzentką przeglądów portfolio, jurorką konkursów fotografii prasowej, fotoedytorką książek, itd…i rozumie problemy fotografów, którzy starają się wyjść do widza z własną opowieścią.
 



niedziela, 3 lipca 2016

Siłowanie na siłę


Leo Forbert, Portret wielokrotny, Warszawa, 1930te / ze zbiorów własnych, rep. jk

Nic ciekawego, nic palącego. Taka tylko refleksja, dojrzewająca od miesiąca, a tak jak przyglądam się jej, to jednak od kilku lat. Chodzi o siłowanie się z historią fotografii. Zauważyłam dwa sposoby, jakby nie spojrzeć, bliskie sobie.

Pierwszy nazwałabym roboczo wyciąganiem brudów. To zabieg znany z każdej innej dziedziny życia, więc nihil novi. To rzecz z wszechmiar pożyteczna, bo żeby coś wyciągnąć sprzed dekad, trzeba się tam zanurzyć, poszperać, przywołać dykteryjkę, powołać się na źródła, i potem idzie w świat. Viral! I ludzie podają, szerują i czytają, i wiedzą, potem oni się zagłębiają i szperają. Więc robota edukacyjna i upowszechniająca świetna. A jednak są to „brudy”, więc trzeba ostrożnie. Trzeba z mądrym komentarzem, a tego jednak ze świecą szukać… Zostają nagłówki, czy sensacyjnym tonem pisane słowa: ‘zobacz jak manipulował największy’, ‘popatrz na niepublikowany wcześniej oryginał’, ‘ustawka zdjęcia mistrza’, itd… Oto na szybko, bo Internet wiadomo - tempo, miesza z błotem połowę historię fotografii, co drugi mistrz, wielki, czy jakkolwiek go się nazywa – ma swoje grzeszki na sumieniu. Najlepiej widać to w historii ikonicznych zdjęć. A mnie rozczula taki masowy pęd i wskazywanie palcami – oooo, wow, wiesz, że X ustawił cała historię?! Też mi fotograf, phi! 

Takie słowa padają nie tylko z ust czy spod palców amatorów, widzów, oglądaczy, ale też ludzi hyperopiniotwórczych dla dziedziny. Dziennikarz masowo docierający do publiczności jest tutaj mniejszym zagrożeniem, niż właśnie specjalista w dziedzinie, słuchany przez młodszych, mniej doświadczonych, przez ufających słuchaczy. Zostaje pytanie po co to robić?

Można w obronie własnej, a można też dla własnej chwały. Jeden wielki przypomina wpadki i manipulacje „National Geographic” z piramidami, żeby umniejszyć wagę swoich ruchów nad zdjęciami. Fotoedytorka z NatGeo odpowiada mu, że mamy 2016 i teraz to nie przejdzie. Historia zostaje w historii, wnioski wyciągnięte, jednoznacznie. Drugi wielki opowiada studentom, słuchaczom o gigancie fotografii, ojcu fotoeseju w tonie pogardy, że przecież cała jego robota była ustawką. Nie ma mu kto odpowiedzieć, że mamy XXI wiek, Internety i telewizję, i że trudno w ogóle przykładać dzisiejsze standardy do reportażu z lat 1960tych. Co dopiero rozliczać fotografów ze współczesnych kodów?!  

Druga zabawa z historią, jest jednak bardziej kreatywna. Chodzi o zmienianie kontekstów tego co było. Fajne i przyjemne, pod warunkiem, że robi to ktoś, kto ten kontekst pierwotny zna i umie go sprytnie i nowocześnie przeformułować. Wtedy czysta rozkosz, wspaniałe odkrycia i ogólna ekstaza. Dobrym przykładem może być wykopane zjawisko „Hidden mother”, „Pozdrowienia z Auschwitz” Pawła Szypulskiego, książka czy wystawy Wojciecha Nowickiego, Jacka Dehnela, prace nad archiwum Zofii Chomętowskiej współczesnych artystów i cala praca Fundacji Archeologia Fotografii, itd… Mnożyć i wskazywać można długo. 

Gorzej, jak się za to biorą kuratorzy z przypadku, szukający na siłę sławy, gotowi dopisać wszystko byle tylko podnieść cenę. Mamy wtedy efekt naśladujący jedynie gestem dzieło Duchampa. Przecież wystarczy wnieść do galerii?! Kontekst się zmienia, dodaje kilka mocnych słów o sztuce, o drzemiącym potencjale właśnie odkrytym, i już?  Jakby sama historia tak jak się zdarzyła ze swoim często porywającym kontekstem nie wystarczyła? Nie wystarczy, bo tu trzeba sprowadzić wszystko do jednego prostego marketingowego sloganu, to dopisywane zero do ceny musi się szybko i mocno obronić, najlepiej z telewizji?! Najlepiej niech to powie, ktoś sławny.

Taaaak, no niestety jestem przewrażliwiona na punkcie historii fotografii, interpretacji faktów i dekodowania kontekstów. Ostrożnie patrzę na lekko obalanych gigantów oraz wciskanie kitu jako wielką sztukę. Nie ma czarnobiałych odpowiedzi, gadajmy, rozmawiajmy, polemizujmy. Radykalizacji chyba dość nam wszystkim dookoła, co?

Tło muzyczne zapewnia Oasis - Don’t look back in anger