piątek, 26 listopada 2010

Rayogramy, fotogramy, nudogramy.

Floris Neussüs, z cyklu "E Photo measures" rep. za "Fotografia", nr 4, 1974, s. 109  

Floris Neussüs, Körperbild (KOR B27), Berlin, 1963 © Floris Neussüs / dzięki uprzejmości AtlasGallery, Londyn/


Fotogram to jedno z tych słów, których się używa, żeby mówić piękniej, ładniej i mniej treściwie. Jak mawiał profesor Zbigniew Łagocki >>niektórym nie wystarczy słowo „fotografia” albo „zdjęcie” muszą użyć „fotogram”, bo to ponoć lepiej brzmi.<< Tak zwana stara szkoła, albo wielka polska fotografia bardzo lubiła używać „fotogramu” w odniesieniu do odbitki. Odbitki, zdjęcia, kawałka papieru, tyle, że z przeznaczeniem na wystawę. Słowo „fotogram” jest wówczas nobilitacją dla zdjęcia. Pierwotne znaczenie słowa fotogram – to zdjęcie powstałe bez użycia aparatu fotograficznego, jako efekt luksografii, „odbitka” unikatowa. [Ciekawe, że nawet słowo to występuje w słowniku programu microsoft office Word w języku polskim.] Nie czas (teraz) na krucjaty leksykalne a’ la Jan Miodek.

Floris Neussüs eksperymentując przez wiele lat w fotografii zaproponował określenie „nudogramy” (ang. Nudogramms, w oryginale niem. Körperfotogramms). Neussüs jest w Polsce artystą dobrze znanym, może jedynie nieco zapomnianym. W latach siedemdziesiątych utrzymywał z pismem „Fotografia” i czołowymi polskimi fotografami żywe kontakty. Do Warszawy przywiózł wystawę „Photography as Art. Art as Photography” (część 2 pokazywaną w 1977 roku).
Założył Forum Fotograficzne [Fotoforum] Zbiorczej Szkoły Wyższej w Kassel w 1972 roku „jako galeria kierunku fotografiki, a później poszerzone o dziedzinę sztuki wyrażaną za pośrednictwem fotografii”. /niestety polski tłumacz niepotrzebnie użył słowa „fotografika”/. Wystawa pokazywana w Warszawie była już drugą częścią „objazdówki”, która swoją drogę zaczęła w 1976 roku od miasta rodzinnego Niecephore Niepce’a w Chalon-sur-Saon, a objęła między innymi Zurych, Norymbergę, Porto, Amsterdam i Paryż. W tekście towarzyszącym wystawie
Neussüs pisał „pragnę wyrazić nadzieję, że wystawa ta będzie organizowana przez nas na nowo co trzy lub cztery lata, tak aby mogła dokumentować rozwój fotografii jako środka wyrazu w sztuce”. [Floris M. Neususs [red.], Photography as Art. Art as Photography , wyd. Gesamthochschule Kassel, Fotoforum, Kassel 1977; + wkładka w języku polskim odnośnie warszawskiej wystawy]

W 1979 roku zorganizowano Art as photography 3, oczywiście w Kassel, a następnie w m.in. w Londynie, Coimbra, Lizbonie, Barcelonie. Część czwarta przypadałaby na lata 82-83, niestety nie mogę odnaleźć śladu czy ta wystawa się odbyła, ta czy jakaś inna, późniejsza edycja pomysłu.
Warto wymienić kilka osób związanych z ideą wystaw Neussüs’a: z Polski: Józef Robakowski, Natalia LL i Kazimierz Bendkowski; z reszty Europy: Annette Messager, Michael Druks, Christian Boltanski, Jan Dibbets, Valie Export, Gilbert_George, John Hilliard, Ger Dekkers czy Ugo Mulas. Za każdym razem w przeglądzie brało udział 50 artystów, starano się pokazywać za każdym razem inną 50tkę. Neussüs od 1971 roku do niedawna wykładał w Uniwersytecie w Kassel fotografię eksperymentalną.


Floris Neussüs, Körperbild (KOR 42), Kassel,1967 © Floris Neussüs / dzięki uprzejmości AtlasGallery, Londyn/


I wreszcie sedno posta: Floris Neussüs i fotogramy. Zainteresował się tą techniką w końcu lat 1960tych i na początku 1970tych. Inspirował się „oczywiście” pracami Man Ray’a i Làszló Moholy-Nagy. Mówił: W fotogramie… nie ma odzwierciedlenia człowieka, ale jego obraz pojawia się jako akt wyobraźni. /In the photogram...man is not depicted, but the picture of him comes into being by an act of imagination/. Galeria Atlas w Londynie (znana czytelnikom miejscafotografii z wystawy Africa) przypomina serie fotogramów Neussüs’a. Do najbardziej znanych jego fotogramów należą właśnie owe „nudogramy” czyli odbicia aktu-modelki na papierze. Artysta eksperymentował z papierami srebrowymi, ale także odwracalnymi – mamy zatem albo czarne figury na białym tle, albo odwrotnie. Z czasem także eksperymentował z utrwalaniem odbitek, zezwalając światłu operować na papier dłużej, nawet podczas ekspozycji prac w galerii. Więcej o wystawie i pracach Neussüs’a na stronach Atlas Gallery.

Do lutego 2011 w Victoria & Albert Museum, też w Londynie, można oglądać wystawę „Shadow Catchers”, czyli zbiór najciekawszych współczesnych eksperymentów na fotogramach w wykonaniu: Pierre Cordier, Garry Fabian Miller, Susan Derges i Adam Fuss. o wystawie w Victoria and Albert Museum
Z okazji wystawy w V&A w The Telegraph ukazał się wywiad z Florisem Neussüs’em o technice fotogramów, dadaistach i technikach cyfrowych: polecam!

Floris M. Neususs [red.], Photography as Art. Art as Photography , wyd. Gesamthochschule Kassel, Fotoforum, Kassel 1977, s.214-215/rep.jk

środa, 17 listopada 2010

Bardzo dużo wulgaryzmów, obelg i obrazy.

W pierwszej kolejności zachęcam do przeczytania starszego postu od tego, który właśnie jest czytany. Tam Aśka nakieruje Was na ciekawą wystawę. Aż głupio mi być przez chwilę na "topie" strony, ale cóż - jak już coś się we mnie zapali, to nie mogę tego zdusić. Czasu mam niewiele, więc napiszę szybko, pewnie z błędami i masę durnot popełnię. Pewnie kogoś obrażę - mam nadzieję.

Od kilku tygodni znane są nowe zasady ważnego (do tej pory) konkursu fotografii prasowej, jakim jest Newsreportaż. To, że zostały one nie tyle zmienione, co zlikwidowane, jest jasne. Niedawno z przyjaciółmi żartowaliśmy na forum serwisu społecznościowego, że będą zdjęcia z rodzinnych albumów, wakacje itp. Jest gorzej. Na stronie konkursu organizator chwali się, że wpłynęło aż 300 prac. O matko! W dobie serwisów informacyjnych opierających swe istnienie o MMSy - to niewiele. Zdjęcia z rodzinnych albumów - masa. Chciałem zobaczyć wszystkie foty zanim moja żona skończy usypiać naszego syna (czyli mniej więcej kwadrans). Nie dałem rady. Nie potrafię.

To wszystko jest jasne. Pozostaje mi w głowie tylko jedna rzecz - co z tym wszystkim? Dla kogo jest taki blog, jak ten, dla kogo kulejący rynek stworzył te wszystkie mniej lub bardziej darmowe pisma? Komu robić wystawy i publikować albumy? Czy szczytem fantazji ma być kolejna odsłona aktów w żabiej perspektywie? Czy albumy Eskildsena zapleśnieją na półkach? Czy kolejne odsłony aukcji (ósma chyba się zbliża) dadzą komukolwiek coś dla ducha? Czy tylko zamiennik za robotników jedzących śniadanie na metalowej belce wysoko nad ulicami miasta?

Rozumiałbym, gdyby takie psucie zaczęło się w pismach dla fanów sprzętu, forumowych trolli itp. Ale to przerosło moje wszelkie przypuszczenia. Tym bardziej mając na uwadze zeszłoroczne wyróżnienia, jak choćby zestaw Michała Łuczaka, który zdobył uznanie na innych, znaczących kompetycjach. W tym roku - aktualne żyri - nie dało by pół głosu na jakąkolwiek z jego prac. Co gorsza, od poprzedniej edycji miało miejsce dość dużo spektakularnych wydarzeń. Byłem ogromnie ciekaw zestawienia wydarzeń niusowych (ach ta ściana fotografów, ogon C-5 Galaxy na tle płonącego nieba - liczyłem, że na konkursie różnice będą widoczne tylko w numerach seryjnych aparatów) przeciw życiu codziennemu.

Konkursy dają mi - jako widzowi, bo raz w życiu wygrałem coś fotografiami, ale o tym za moment, bo to rozwojowe i musi dojrzeć - możliwość zapoznania się z dokonaniami. Dają mi szersze spektrum niż okręgowe wystawy związku (w temacie okręgu dolnośląskiego powinny one być kojarzone z okrężnicą, niźli z okręgiem), pozwalają prześledzić to, kto i jak nad czym pracuje i odnieść to do konkursów światowych. Siłą rzeczy nie zobaczę wszystkiego, ale dobre jury daje mi jakąś przebraną treść, która dostarcza mi masę informacji do własnej interpretacji. W tym roku jestem o tę masę uboższy. Tym bardziej, że ten konkurs był wg mnie najciekawszy.

Teraz wiedzę o stanie kraju przekazują użytkownicy różnej maści sprzętów, ale nie fotografowie. Widziałem chłopczyka na łące, dziewczynkę na plaży, zdjęcie auta w wodzie zrobione z okna kamienicy i takie tam. To już nie jest wredne, tylko smutne. Chyba najbardziej jest mi po prostu smutno, że tak się dzieje. Szkoda mi tych emocji, gdy co drugim laureatem był mój bliższy lub dalszy kumpel, dzwonienia telefonu, gratulacji. Szkoda. Szkoda, że taka osoba, która kiedyś przyjęła na konkurs moje prace, wydrukowała i nieco sobie przekadrowała ucinając połowę obrazu (napisała w mailu: bo bardziej mi się podobało), teraz decyduje o tym, co się działo w kraju.

Na koniec linki:
2010
2009

Wiem wiem, to jeszcze nie koniec, jeszcze nie było wyników. Tylko ja o tym już nie będę pisać. Chyba, że sam organizator, a - co pokazała Aśka kilka wpisów temu - Newsweek ma już dobry, nowy sposób do takich zadań.

wtorek, 16 listopada 2010

Widok z okna: 40 lat później.

Fundacja "Archeologia fotografii" organizuje wystawę fotografii Mariusza Hermanowicza z cyklu "Widok z okna" w miejscu powstania serii, w danym mieszkaniu artysty. Okazja jest szczególna, tylko do niedzieli można porównać widok z lat 1968-1979 utrwalony przez Mariusza Hermanowicza z aktualnym.


Organizator wystawy: Fundacja Archeologia Fotografii
Wystawa czynna: 15 – 21 listopada 2010
Miejsce: Dawne mieszkanie Mariusza Hermanowicza, Warszawa, Al. Armii Ludowej 13 m. 23, 4 piętro
Wstęp na wystawę: 5 zł (w cenie biletu oprowadzanie po wystawie)
Godziny otwarcia wystawy: 15.00 - 19.00
 


/fot: nr 2: Mariusz Hermanowicz, z serii Widok z okna, 1968-79, materiały prasowe wystawy; fot. nr 1 i 3:jk/

niedziela, 7 listopada 2010

Tło bohaterem. /2/

/Paryż, 1899; zbiory prywatne /rep.JK/

Dwa małżeństwa. Państo Clouet. I z lewej i z prawej. Prawodopodobnie bracia. Na pewno Louis i Victor. Nic o nich nie wiem więcej. Tego samego dnia przyszli aby dać się sfotografować. Zdjęcia pochodzą z jednej kolekcji, z jednego albumu. Dla mnie znowu rolę pierwszoplanową tych fotografii odgrywa tło.  Ciekawe, że w tych dawnych atelier malowane kolumny i sklepienia zwykle kompletnie nie pasują do posadzki lub dywanu. Dlaczego fotograf pokazuje kotarę i sufit za malowanym tłem studyjnym? Tło jest umowne, ale żeby tak się "zdradzać"? Celowo? Niechcący?

Próbuję powstrzymać się i nie proponować czytelnikom gry "znajdź 10 szczegółów". Bardzo korci. :) Coś jest wesołego w tym zestawieniu.