1936 Gródek, z kolekcji Elżbiety Greś
Znalezione w trocinach
czyli recenzja ALBOM.PL
"Znaleźliśmy! Przeleżały kilka
dekad w trocinach!" – jeden facebookowy post sprawił, że serca krajowych
pasjonatów fotografii zabiły mocniej. Znalezisko, o którym mowa, to część życiowego
dorobku Jerzego Kostki – fotografa z Kleszczeli. Negatywy – zawierające
dokumentację życia w niewielkiej miejscowości na wschodzie Polski w latach
1920-70 - cudem przetrwały na strychu jego domu, wśród śmieci, kurzu i trocin.
Odkrycia dokonali Grażyna Szałkiewicz, Edward Dmuchowski, Rafał Siderski,
Grzegorz oraz Ula Dąbrowscy – pomysłodawcy projektu ALBOM.PL.
Wiosną 2013 ekipa fotografów i
dziennikarzy z pomocą doświadczonego zwiadowcy, białoruskiego dziennikarza
Andrzeja Poczobuta, rozpoczęła swoje poszukiwania. Fotograficzni archeolodzy za cel mieli
uchronienie przed zniszczeniem i zapomnieniem domowych albumów, fotografii z
lokalnych zakładów fotograficznych, przypadkowych kolekcji, słowem wszelkich wizualnych
zapisków z terenów dzisiejszej granicy z Białorusią. W Polsce zwiedzili dwie
miejscowości Gródek i Kleszczele, za którymi dziś rozpościera się tylko Bug,
obstawiony z obu stron przez straż graniczną, a które przed wojną były
kwitnącym centrum handlu, zamieszkanym w dużej części przez ludność żydowską.
Nie inaczej wyglądała historia białoruskich wsi, Kamieńca Litewskiego,
Wołkowyska i Sopoćkini, odwiedzonych przez naszych archeologów. Łącznie
zarchiwizowali prawie 2300 fotografii z pogranicza polsko-białoruskiego.
1943 Niepokalanów, z albumu Czesławy Burzyńskiej\
Jak każdemu porządnemu projektowi
finansowanemu ze środków publicznych (w tym przypadku było to Ministerstwo
Spraw Zagranicznych), i ALBOMOWI.PL nie mogło zabraknąć podsumowującej publikacji.
I choć zdaję sobie sprawę, że harmonogramy projektów bywają drakońskie, że
rozliczenie musi nastąpić w danym roku kalendarzowym, że pieniądze muszą zostać
wydane. Czasem, mimo najlepszych chęci i najwznioślejszych z emocji, warto się jednak
zastanowić, czy na pewno. Bo niestety w projekcie ALBOM.PL to album jest jego
najsłabszym ogniwem.
Pominę kwestię samego wyglądu
publikacji ALBOM.PL - forma książeczki, wzorowana na kalendarzach typu
"kartka na każdy dzień roku" pozwala zdjęcia raczej przekartkować niż
obejrzeć. Żeby móc przyjrzeć się fotografiom w całości, trzeba by je, jak w
rzeczonym kalendarzu, powyrywać (ze względu na opasłość tomiku górna część fotografii
pozostaje niewidoczna), jednak profanacja albumów fotograficznych to nie moja
specjalność. Zakładam dobrodusznie, że layout publikacji jest wypadkową chęci
pokazania jak największej ilości fotografii a możliwości budżetowych projektu. Skupię
się zatem na kwestii merytorycznej.
Narracja, której zostało poddane
ponad 100 fotografii wybranych przez Grzegorza Dąbrowskiego jest prosta.
Widzimy kolejno kobiety, mężczyzn, dzieci, rodziny, pogrzeby. Ponad pół wieku
temu podobną zasadę porządkowania zdjęć wprowadził Edward Steichen, tworząc
wystawę "The Family of Man". W tej fotograficznej epopei pokazany
zostać miał człowiek i jego historia w kontekście historii fotografii. Steichen
wykonał karkołomną pracę zebrania dzieł z różnych kontynentów, epok, znanych i
nieznanych fotografów. I choć rezultat był imponujący, a wystawa podróżowała po
całym świecie, ustalając nieprzekroczony dotąd rekord oglądalności na poziomie
9 mln widzów, to głównym zarzutem krytyków wobec koncepcji Steichena była
właśnie naiwna narracja, nie uwzględniająca ani historycznego, ani społecznego
aspektu wybranych fotografii. Ten sam zarzut chciałabym postawić ALBOMOWI.PL.
Andrzej Poczobut we wstępie do
publikacji tak opisuje historię ziem, po której się poruszali fotograficzni
archeolodzy: "(...) ścierały się tu, a czasem bezwzględnie zwalczały różne
wizje narodowe. (...) Dramatyczne zwroty akcji i tragiczne losy [mieszkańców], wobec
których trudno zachować obiektywizm." Jednak wśród prezentowanych w
ALBOMIE.PL fotografii nie znajdziemy dramatycznych ujęć.
Archiwum w dużej
mierze składa się ze zdjęć typu "carte-de-visite" - pomysłu opatentowanego
przez paryskiego fotografa Andre Adolpha Disderi. Patent zdjęcia-wizytówki, na
którym portretowany mógł swoim strojem, pozą i scenerią, wyrazić swoje
społeczne aspiracje, przyniósł Disderi niemałą fortunę. Dzięki podzieleniu
płyty negatywu na osiem części Disderi znacznie potanił produkcję i przyczynił
się upowszechnienia fotografii na masową skalę. Moda na fotograficzne wizytówki
dotarła również na wschodnie tereny Polski.
Niekwestionowanym mistrzem tej metody był
wspomniany już Jerzy Kostko, którego fotografie wypełniają sporą część
ALBOMU.PL. Widzimy
na nich grzeczną pannę i przyszłego księdza.
Stateczną matronę i mężnego oficera. Przyjaciółki-fashionistki i łobuzów
zza rogu. Są bracia, kuzyni i kuzynki, całe rodziny. Są młodzi i starzy. Są też
sceny odejścia - pogrzeby zarówno tych najmłodszych, jak i tych, którzy
cieszyli się długim życiem. Zebrany materiał nie ma nic z trywialnej
linearności, jaką sugeruje narracja publikacji. Ileż niewypowiedzianych historii, marzeń, tęsknot
kryje się za tymi z pozoru statycznymi postaciami.
Jednakże sposób w jaki zostały „skatalogowane” pozbawia je prawa
do życia. Oddziela rodzinę od czasu wolnego, mężczyzn od kobiet, matki od
dzieci.
Oglądając ALBOM.PL, wiemy, że gdzieś
w pobliżu toczy się wojna, że zakładane są pierwsze kołchozy, że pierwsi ludzie
trafiają do łagrów. Historia, wobec której portretowani siedzą odwróceni
plecami, wpatrzeni w magiczne oko obiektywu. A życie toczy się. I może to jest
najbardziej pokrzepiający wniosek płynący z ALBOM.PL.
Marta Górnicka
lata 1950te., Kleszczele, z archiwum fotografa Jerzego Kostko
lata 1930te., Wołowysk, z kolekcji Wiktora Wojtczuka
cały projekt na stronie http://albom.pl/
Nice blog keep writing.
OdpowiedzUsuń