piątek, 18 grudnia 2009

niesłyszalny Szymanowski na niewidzialnym fortepianie...



Zbigniew Łagocki: Staram się zawsze robić portret w sytuacji adekwatnej, takiej, która coś o człowieku mówi. To jest Henryk Sztompka. W latach powojennych bardzo znany i słynny pianista polski, pedagog i wychowawca wielu młodych pianistów. Był kiedyś uczniem Paderewskiego na kursie mistrzowskim w Morges pod Lozanną.

Kiedy akurat byłem w Genewie, zadzwonił do mnie mówiąc: „panie Zbyszku, nie zrobiłby pan dla mnie wielkiej przysługi? Zawiózł by mnie pan do Morges, do willi Paderewskiego?” Więc wsiedliśmy do samochodu, pojechaliśmy do Morges. (...) tam nastąpiła druga taka sytuacja, jak wtedy z Rubinsteinem. Druga taka sytuacja, która jest do dzisiaj moim wewnętrznym wyrzutem sumienia, że po prostu nie potrafiłem się znaleźć odpowiednio szybko i w odpowiednim momencie.

W „livingu” w tej wielkiej willi, która już była przeznaczona do wyburzenia (tamtędy już dziś idzie autostrada) na ziemi leżały powydzierane boazerie ze ścian, jakieś kawałki kominka marmurowego, kawałki schodów, puszki po piwie i cocacoli. Wszystko wałęsało się po tej podłodze.

Sztompka mówi: „wie pan, tu stał stół. Wielki! Przy tym stole jedliśmy śniadanie. To był wielki bardzo pokój. Naprzeciwko, z antresoli schodziły takie schody, bardzo okazałe i bardzo piękne. Jak byliśmy w połowie tego śniadania, to mistrz Paderewski się pojawiał u góry tych schodów i schodził powoli i dostojnie na dół. Podchodził do nas, pytał jak się czujemy, asystował nam przy śniadaniu. A jak się śniadanie kończyło, to mówił na przykład: >>a teraz Henryku zagraj nam Mazurki Szymanowskiego<<”. I wtedy Henryk Sztompka w tym płaszczu i tym kapeluszu, tak jak wygląda tutaj, w pewnym miejscu w tym okropnym rumowisku mówi: „o, tu stał Steinway koncertowy”! Wyciąga ręce – w tym kapeluszu – i mówi: „i tu grałem Mazurki Szymanowskiego”.
A ja durny frajer zamiast go fotografować wtedy to po prostu słuchałem tego co on opowiada! Fotograf jednak musi być cały czas czujny i cały czas nastawiony na obserwację i na pracę. Teraz bardzo żałuję, bo miałbym piękne zdjęcie Sztompki „grającego” Szymanowskiego!


.................

fragment zapisu ze spotkania autorskiego Zbigniewa Łagockiego pt. „Zdjęcie nie wyszło” w Galerii Zachęta, 8 grudnia 2005 roku.
fot.: Zbigniew Łagocki, Portret Henryka Sztompki, lata 50te; fot. dzięki uprzejmości Marii Pyrlik

1 komentarz:

  1. Za każdym razem tak samo mocno wzrusza mnie ta historia... teraz tym bardziej, kiedy zdaję sobie sprawę z tego, że On już nam jej nie opowie... Jestem wdzięczna losowi za to, że pozwolił na skrzyżowanie naszych dróg i tym samym obdarzył mnie tym niesamowitym doświadczeniem spotkania z Nim...
    J.

    OdpowiedzUsuń