Kontynenty / nr 1 (4) marzec 2013 / Wydawnictwo: Agora / redaktor naczelny: Dariusz Fedor
Zachowam się dziś zupełnie po polsku. Oburzę się, doczepię i
z błotem zmieszam. Niestety się należy, chociaż ciągle czai się myśl, że to
przecież i tak dobrze, że się coś rusza, że jest miejsce…
Jakąś chwilę temu, w maju 2012 powstał magazyn „Kontynenty”.
Kwartalnik zupełnie nowy, ze starym tytułem. Trzeci jego numer tchnął mnie
jednak do pisania.
Mamy oto miejsce z pozoru idealne. To wszystko, na co nie ma
miejsca w prasie codziennej, no dobrze – świątecznej, tygodnikach, nawet w
miesięcznikach. Tu jest wypełnienie tego braku – dużo tekstów i sporo zdjęć.
Słów mnóstwo o świecie, o ludziach, o polityce i życiu codziennym, o podróżach
wielkich i małych, o idei i konkrecie. Nazwiska świetne. Lektura
pierwszorzędna. Coś na krótki dystans, zanim sięgnie się po książkę któregoś z
autorów „na dłużej”.
Jest też miejsce na fotografię. Nie na tło czy okładkę nie
na znaczek pocztowy, tylko poważnie – po kilka stron na materiał. Jeszcze raz,
by było to zauważone: po kilka stron na jeden materiał. W druku! W 2012 i 2013.
Bez dopisku o sponsorowanym artykule czy czymś podobnym. Nie są to materiały
archiwalne przedrukowane, ani nic takiego. Nie ma pasków z reklamami po obydwu
stronach, nie czai się w środku artykułu reklama o fikuśnym kształcie. Widzi
się zdjęcie, zdjęcie, i…zdjęcie.
fragment fotoreportażu Chrisa Niedenthala
Co w numerze 3? Chris Niedenthal – zdjęcia, z których chyba
jedno było wcześniej publikowane w książce jego własnej, w autobiografii (nie
będę się zakładać, może kiedyś były, w XXI wieku – nie w całości). Zdjęcia z
Rumunii, z klasztoru, rok 1978. Dalej mamy Ryszarda Kapuścińskiego. Wiemy, że
on nie fotograf, ale zdjęcia udane czasem były. Wreszcie mamy Tomasza
Wierzejskiego, założyciela Fotonovej, z bliskimi portretami ludzi z bardzo
odległych miejsc świata. Daleko dalej w numerze, jeszcze materiał z Grecji
Marcina Kalińskiego (i młody i świeże zdjęcia) na 3 rozkładówki. Na koniec jako
ilustracja reportażu, na deser Krzysiek Miller z Egiptu.
Wierzejski 12, Kaliński 11, Kapuściński 19 a prawie 20,
Niedenthal 10- w tym 3 rozkładówki! Ciągle nie mogę uwierzyć. Brawa, oklaski,
gratulacje, podziw i szacun! I kciuki będę trzymać długo za ten magazyn. A za
fotoedytora i grafika największe!
zdjęcia Ryszarda Kapuścińskiego w "Kontynenty" 1/2013
Detale to w sumie najzupełniejsze: że te zdjęcia są zapisane
tytułami, że czasem mają na sobie „stronę” (jak się o tym fachowo mówi?), że
niespójne są ich formaty (pewnie wzór z LIFE, chociaż tu niczym
niewytłumaczalny). No i wreszcie, że ktoś finezyjnie kartki rozrzucił na
zdjęciach. Reportaż Kapuścińskiego w szalonych formatach, cztery miniaturki na
stronie. Ale te karteczki, koperta – istny majstersztyk! Jakby od niechcenia
rzucone, rozsypane. Wszystko to ma nas naprowadzić na szczególne znalezisko w
archiwach pisarza. Karolina Wojciechowska, która się opiekuje tym zbiorem
odnalazła kopertę zaadresowaną do magazynu „Kontynenty” w 1973 roku. Materiał
nigdy do „Kontynentów” nie dotarł, utknął gdzieś papierach. Zbieżność
interesująca, niesamowicie się ogląda tę historię po tylu latach, wreszcie
opublikowaną. No gdyby tylko coś nie przeszkadzało. Z tych 20 zdjęć
zaznaczonych – widzimy „pełną klatkę” jedynie 13. Reszta mniej lub bardziej
przesłonięta jest karteczką. (a pół strony wolnej?!). Nie rozumiem, nie
pojmuję. Pewnie w następnym numerze będzie lepiej.
zdjęcia Ryszarda Kapuścińskiego w "Kontynenty" 1/2013
Ten numer „Kontynentów”, ta koperta i karteczki uwierają
mnie od jakiegoś już czasu. W trakcie Fotofestiwalu łódzkiego można byłoobejrzeć wystawę rozkładówek z magazynu New York Times. By tę wystawę porządnie
obejrzeć należało zabrać krzesło, litr kawy, dobre okulary i najlepiej
zarezerwować sobie cały dzień. Obejrzałam tylko zdjęcia pobieżnie, i utkwiło mi
w pamięci głównie to jak traktowano te zdjęcia w magazynie. Zawsze
pierwszoplanowo. Zawsze w centrum uwagi. Reklama poprzedzała materiał lub była
na końcu. Nigdy nie wchodziła do środka. Paginacja, rozmieszczenie „stałych
elementów” strony – nieinwazyjne, delikatne, tylko tam – gdzie nie przeszkadza.
Jakiś to problem nie ponumerować 2 stron? Nie umieścić białej cyferki na
czarnym kapeluszu modelki ze zdjęcia? Właśnie te drobiazgi robiły różnicę.
Różnicę zauważalną, tę kolosalną – jak traktujemy zdjęcia w gazecie. Na zachętę
do dalszej pracy niech zostanie wyraźnie słyszalne wycie i westchnienia
zwiedzających, wszystkie na modłę: „ach, czemu nie u nas…”.
fragment fotoreportażu Tomasza Wierzejskiego
fragmenty fotoreportażu Marcina Kalińskiego
fragment reportażu Pauliny Wilk ze zdjęciem Krzysztofa Millera
Na koniec… polemika z wielkim. Po artykule w ostatnim
numerze „Kontynentów” coś mi ubyło w wielkiej postaci i ogromnym pisarstwie
Jacka Hugo-Badera. Coś. Troszeczkę. Tłumaczę to sobie na mnóstwo sposobów: ktoś
go wrobił w temat, ktoś nie wyjaśnił do końca, redaktor zasnął, fotoedytor był
na urlopie.
Nie śmiem podnieść głosu nad to co pan Jacek napisał w
książkach. Chłonę i milczę. Ale tak myślę, że gdy pan Jacek wchodzi na
fotografię – może coś mogę odpowiedzieć. Nie zgadzam się z Panem zupełnie. Zabrakło
sakramentalnego: „uważam” i „dla mnie” w bardzo mocnych stwierdzeniach o
fotografii. Czepialstwo totalne z mojej strony. Każdy światły czytelnik wie i
rozumie – to fotografia wg pana Jacka. Przecież. Problem w tym, że w tekście
zdradza pan nieznajomość medium, nazewnictwa, warsztatu itd. Z tekstu zaś
wynika, że fotoreporter jest zły. Miły, niemiły, sprawny czy leniwy – jest zły.
Zawadza i przeszkadza. „Zwyczajnie nie wytrzymałbym w podróży w towarzystwie,
także fotografa. Ja lubię sam, oddzielnie, w pojedynkę. Żeby nikt mnie nie
rozpraszał, nie mącił skupienia, nie gadał, nie marudził, nie potrzebował, nie
wygłaszał swojego zdania i nie zgłaszał potrzeb, swoich koncepcji. (…) Musi
szukać obiektów do zdjęć, czekać na światło, wyspać się, jeść, a ja w świecie
jem rano przed wyjściem z domu, a potem co w ręce wpadnie.” Oczywiście –
wszystko wola pana. Lubi pan pracować sam. Święte prawo reportera. Tylko sobie
myślę, że takie stwierdzenia generalizujące są jednak strasznie szkodliwe.
Właśnie teraz Chicago Sun Times zwolniło fotografów, a swoich piszących
redaktorów posłało na kurs robienia zdjęć iphonem.
zdjęcia i tekst Jacka Hugo-Badera w "Kontynent" 1/2013
To co oburza mnie w tej sytuacji, jest zapewne tym co
rozwiązałoby pana konflikt z ewentualnym przyszłym fotografem w trasie. Pana
„fotoreportaż” w „Kontynentach” jest dokładnie tym, czego ja się boję jako
odbiorca. Pan się tłumaczy, że fotografem nie jest, zdjęcia robi „dla
przyjemności i zabawy” „a mówiąc prawdę, robię je z powodu mojego trudnego
charakteru”. Według pana – to właśnie zbędność fotografa. Według mnie – jego konieczność.
Mamy zestaw zdjęć co najwyżej turystyczny, twarze, które patrzą na nas. Zawsze
prosto w oczy. Pan czuje przeszywające emocje i zna ich historie. Ja zdjęć nie
czuję, widzę buzie wgapione we mnie. Nie czytam historii, nie czytam ich
mimiki. Oderwani są zupełnie od swojego bycia. Nie mają perspektywy, nie umiem
ich umiejscowić. Dlatego wolałabym gdyby za panem podążał jednak niewidzialny
fotoreporter. Opisał to co pan widzi z innej perspektywy, dopowiedział samym
tylko obrazem – co pan zdobył w rozmowie. Fotograf ma się dzielić obrazem z
czytelnikiem, tak jak pan obdziela nas słowem. Zapisuje pan dokładne brzmienie
wypowiedzi? Czy redaguje i przestawia dla oddania emocji? To w idealnym świecie
robi fotoreporter, to czego w pana zdjęciach zabrakło. Zdjęcia mogą być
emocjonujące wraz z pańską opowieścią. Wyobrażam sobie – jak pan o nich
opowiada, traktując fotografię jako coś przezroczystego. Nie widzi pan zdjęcia,
widzi pan twarz – bohatera, charakter, konkretna historię. Bez tej opowieści
jednak wszystko jest dla mnie stracone. Przepraszam, musiałam, wnętrzności mi
się gotują.
Zestawu turystycznych, pamiątkowych zdjęć, reporter piszący nie
może nazywać fotoreportażem. Pan jest znakomitym pisarzem. W pańskich książkach
są często świetne kadry, ale ich się nie widzi, one nie są ważne. One są nawet
niepotrzebne, bo słowa opisują wszystko totalnie i plastycznie. Dlatego wolę
wierzyć, że ktoś pana wrobił w tę sytuację. Opowiada pan o obiektywie zakupionym specjalnie, za namową fotografa. Nie słyszałam (po mojej stronie Wisły?), żeby mówić „całka”
– to pewnie brak osłuchania i doświadczenia z mojej strony. Uczyli mnie slangu
w wersji „stałka” – od słowa stało-ogniskowy. I tu też sobie tłumaczę,
że może komuś Office-word poprawił – tak jak i mi przed chwilą próbował.
Jest mi naprawdę niezręcznie. Czemu publikuję zatem swoje
wahania? Dla pewnej przeciwwagi. Żyjemy bodaj w dobie specjalizacji. W niej
ponoć nasza siła i przyszłość. Niestety nie znalazłam jeszcze świetnego
piszącego i fotografującego dziennikarza w jednym. Robert Capa napisał
wspaniałą autobiografię, ale też nie jestem pewna czy ktoś mu w tym nie pomógł
czy tak mu wyszło, jednorazowo.
A tak już na deser zupełnie. Niech się dzieje i pisze i
publikuje. To absolutnie wspaniale i napawa optymizmem. Fajnie, że ktoś
zauważył i odkopał „Kontynenty”. To pismo ma sens i potencjał. Czekam i
przebieram nogami na inną agorową zmianę – odświeżenie Dużego Formatu. Już
ponoć od czwartku. Odliczam.
Dla głodnych: Kontynenty nr 1/2013
Ostro po Jacku, ale słusznie. Dzięki za artykuł, nie wiedziałem (zapomniałem?) że jest taki magazyn.
OdpowiedzUsuńGdyby tylko mieli dobrą reklamę. I Kontynenty i DF, bo inaczej zginą i znowu się zawiedziemy.
OdpowiedzUsuńwłaśnie, właśnie - jeszcze raz optymizm, brawa i szacun, że to pismo jest. że DF będzie lepszy. i trzymamy kciuki. tylko skoro są jedyni, niech też sobie nie pozwalają na za dużo.
OdpowiedzUsuńWjtk - nie po nim, tylko po jego twórczości fotograficznej i w polemice z tym co sądzi o fotografii. (mam nadzieję :) )
„Całka” to gwarowo na Ukrainie po prostu „dziewica”. Tak mi kiedyś powiedział Sasza Czekmieniew, świetny fotoreporter z Kijowa. Może o to chodziło panu Jackowi?
OdpowiedzUsuńDziękuję Pani za ten artykuł, ma Pani sporo racji.
Pozdrawiam serdecznie
Waldemar Śliwczyński
„Kwartalnik Fotografia”
Dzięki za dobry wpis, zgadzam się w 100%
OdpowiedzUsuńWitam !
OdpowiedzUsuńRaz miałem okazję przeglądać wyżej opisany magazyn. Zgadzam się z pani zdaniem - jest to bardzo wartościowy i pierwszorzędny magazyn.
Z innej beczki - gratuluję bloga, jest świetny. Wiele ciekawych zdjęć, opisów czy wywiadów. Jestem pod wrażeniem wytrwałości i umiejętności dzielenia się słowem.
Pozdrawiam w tym miejscu i zapraszam choć raz do obejrzenia mojej strony : www.knapekblog.pl
Hm, na pewno nie chodziło o żadną dziewicę.
OdpowiedzUsuńW felietonie Hugo-Bader chwali się wyraźnie: 'niedawno kupiłem nowy obiektyw. Najprostszy, standard, całkę - czyli bez zooma.'
Przejęzyczenie wykluczam, bo ta całka pojawia się w tekście trzy razy, w tym w śródtytule.
Nieco dalej autor uskarża się na aparaty cyfowe.
Dlaczego?
Ano dlatego, że w jego cyfrówce jego 'jedyny obiektyw (18-40) lekko przybliżał'
No i ratunkiem miała być ta 'całka 50mm, która widzi dokładnie tak, jak ludzkie oko'
Pomijam fakt, że 40, czy 50 to mała różnica, i to raczej 40mm jest bliższe temu co widzi oko.
Ale jak panu Hugo-Baderowi obiektyw 18-40 przybliżał (zamiast oddalać) tego już nie rozumiem.
To jakieś herezje są.
Jeśli pan Hugo-Bader w taki sposób widzi rzeczywistość i tak mylą mu się słowa, to ja zaczynam mieć watpliwości co do jego rzetelności dziennikarskiej. :-(
Tym bardziej, że w miejscach gdzie bywa, ja nie bywam, i ewentualne błedy nie byłyby dla mnie tak oczywiste.
No chyba, że to wszystko to 'robota' redaktorów Kontynentów.
Oczywiście mowa o aparacie małoobrazkowym "fullframe" (35mm). Bo dla popularnej lustrzanki (matryca formatu APS) 50mm to już portretówka, a standard będzie w okolicach 35mm :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy artykuł. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń