Fotografik – czyli fotograf artysta. Fotografika – czyli
fotografia artystyczna. To mówią encyklopedie. Środowisko fotograficzne śmieje
się od lat z tych terminów. Kryguje, wycofuje. Mówiąc, że to trochę staroświeckie.
Trąci myszką.
Czytasz powieść science-fiction, a tam fotografik. Reportaż
z końca świata – i znów fotografik. Przychodzi dziennikarz na wywiad i znów –
fotografik. Może już dość? To może być apel do dziennikarzy, tłumaczy, do
wszystkich używających języka polskiego. Fotografik nie jest ładniejszym czy
bardziej nobilitującym słowem od fotografa. To słowo inne, zakorzenione w
historii. Zacznijmy go używać oszczędniej i tylko w odniesieniu do minionej
epoki.
Termin fotografika wymyślił Jan Bułhak i użył go po raz
pierwszy w 1927 roku. Najpierw nieśmiało funkcjonowało, ale już od roku 1930
zdobyło popularność. Wystawy, odczyty, artykuły. Wreszcie tak nazwano Związek: ZPAF:
Związek Polskich Artystów Fotografików.
Po co to słowo? Nie tylko, żeby ułatwić sobie życie –
zamiast mówić dłużej o fotografii artystycznej czy fotografie artyście. Nie
szło o skrót. Walka była o emancypację! O odróżnienie lepszych od gorszych. O
dowartościowanie. Zostawienie w tyle dokumentalistów, reporterów i fotografów
zawodowych – rzemieślników. Bo też do słowa fotografik nie miał dostępu każdy.
Odkąd działał ZPAF, (z grubsza) – tylko członkowie mogli
używać w tytułach swoich wystaw – że idzie o fotografikę. Ale ZPAF istnieje do
dziś, a w jego szeregach znajdują się fotografowie, którzy nieczęsto oburzają
się na to określenie.
Wróćmy do Bułhaka. Był piktorialistą. Promował ten kierunek
fotografii, to dla piktorializmu powstało to określenie. Piktorialiści polscy,
spóźnieni wobec ruchu światowego (czy lepiej powiedzieć, działający znacznie
dłużej po końcu tego nurtu na świecie) przetrwali nawet do lat 1960. A i do
dziś się zdarzają. W dużym uproszczeniu mówiąc – piktorialiści próbowali
wszelkimi sposobami dogonić malarstwo za pomocą fotografii. I tak między innymi
swoje prace tytułowali (jak malarze). Zrywali z możliwościami kopiowania,
powielania, otrzymywania wielu identycznych prac fotograficznych – dążąc do
unikatu (jak malarstwo). Fotografia, której przyklejono łatę mechanicznej
sztuki, nie tworzonej ręką artysty – miała nagle powrócić do tego stwórczego
gestu. Piktorialiści sami opracowywali pozytywy, nieczęsto czyniąc z nich w
ciemni unikaty – właśnie dodając działania ręcznie. Tworzyli w technikach
szlachetnych. Nikomu by na myśl nie przyszło, żeby za piktorialistę wziąć Witkacego
(choć przecież wtedy tworzył). I jego – oryginalnie – ominęła definicja
fotografika.
Potem sprawy językowo się wymieszały. Dziś nietrudno znaleźć
słowo „fotografik” użyte poza oryginalnym kontekstem. Zaczęło być używane jako
to lepsze, wyróżniające, dopieszczające. Fotograf to jakby za mało?!
Od lat w środowiskach fotograficznych jest śmiesznie, jak
ktoś wyskakuje z tym słowem. Środowisko podskórnie wie, kiedy go użyć. Starszy
i zasłużony fotograf, niech jeszcze będzie fotografikiem. Ale już debiutant?! Nie
chodzi też o staż wykonywania zdjęć. Nie o doświadczenie, ani zasłużenie się w
historii. Nie chodzi o rodzaj wykonywanych fotografii – fotograf działający na
potrzeby prasy, przez Bułhaka w życiu by nie został określony piktorialistą –
dziś, ujdzie, o ile ma więcej niż 70 lat.
No właśnie, nie! Może już niech nie uchodzi. Już może dość
śmiania się pokątnie i poprawiania dziennikarzy, którzy prowadzą wywiady. Nie.
Nie kasujmy tego słowa całkiem. Ono ma uzasadnienie
historyczne. Zostawmy je przy piktorialistach. Piktorialista = fotografik.
Utalentowany fotograf, utalentowanym fotografem.
Fotografik to nie jest bardziej utalentowany fotograf.
A teraz apel:
Do fotografów:
- Zacznijmy poprawiać – najpierw od swoich stron
internetowych i biogramów.
- Poprawiajmy dziennikarzy, którzy uparcie używają tych słów.
Do historyków:
- Zgódźmy się i ustalmy definicję: dodajmy tam kontekst piktorializmu,
tradycji ZPAFowskich; zakres używania poprawnie - zakończmy na 1960tych. Dodajmy
aspekt technologiczny – używania technik szlachetnych i upodabniania się do
malarstwa.
- Rozmawiajmy o tym.
Do dziennikarzy i tłumaczy:
- Nie używajcie słowa „fotografik” poza piktorializmem polskim
(bo też to słowo nie ma swoich odpowiedników w innych językach). Zatem tylko do
fotografów, którzy starali się upodobnić swoją sztukę fotograficzną do
malarstwa w przedziale 1927-1960te.
Do wszystkich miłośników i widzów fotografii:
- Jeszcze raz: fotografik to nie jest bardziej utalentowany
fotograf.
Because it’s 2018.
Zostaje jeszcze jeden drobiazg, skoro jesteśmy przy
fotografice. Fotogram to nie jest ładniejsze określenie zdjęcia. ;) Ale o tym
innym razem.
Jestem za
OdpowiedzUsuńco na to ZPAF ..?
OdpowiedzUsuńpiją wódkę
UsuńZostaje jeszcze jeden drobiazg: lata 60, w latach 60, w latach 1927-1960 - i tak dalej. Kłania się odmiana liczebników porządkowych, która nie przewiduje dopisywania niczego poza ewentualnie kropką.
OdpowiedzUsuńhttps://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zapis-cyfrowy-liczebnikow-porzadkowych;982.html
dziękuję, przepraszam, poprawiłam
UsuńTeraz może nie być to tak korzystne, ze względu na... przepisy podatkowe.
OdpowiedzUsuńOsoby wykonujące zlecenia z fotografiki mają możliwość skorzystania z wyższych kosztów uzyskania przychodu
https://www.e-pity.pl/abc-podatki/50-procent-koszty-uzyskania-tworcy-lista-zawodow-od-2018/
To prawda, że określenie fotograficy w polskim kontekście najczęściej stosowane było do piktorialistów. Jednak w latach 30. XX wieku używano go także w odniesieniu do fotografów innych kierunków. W 1934 pokazywano w Polsce Wystawę Fotografiki Sowieckiej, a fotografów tam eksponowanych nazywano fotografikami. W więszosci nie mieli oni zbyt wiele wspólnego z piktorializmem. Tyle historia. Dziś rzecz jasna termin jest raczej anachroniczny.
OdpowiedzUsuńWszędzie tam, gdzie chodziło o fotografię artystyczną: nie prasową, nie użytkową, ale też....o określonym kierunku. Znów ten Witkacy... Potem oczywiście słowo się utrwaliło. Ale po tylu burzach, zmianach, nurtach i prądach, wartościowaniach i przepisach prawnych - zgoda z ostatnim zdaniem - anachronizmy. Dlatego proponuję wrócić do Bułhakowskiego określenia i tam umiejscowić w ówczesnym kontekście - a zatem piktorialistów (kontynuujących tradycje piktorialne). ZPAF przez lata hołdował właśnie temu nurtowi, dlatego nazwa była adekwatna. Coś się we mnie burzy wewnętrznie gdy słyszę o Westonie, Adamsie, Leibovitz - że to fotograficy (co interesujące, media nie używają formy żeńskiej...). Wystawy fotografiki - były częste i do pewnego czasu dominujące. Możemy się spierać o zakres używania, ale niech to będą dekady XX wieku, a nie XXI. ;)
UsuńZ tego co widzę to bardzo dużo osób tu wchodzi.
OdpowiedzUsuńMoże troszeczkę faktycznie termin nieco irytujący aczkolwiek nie widzę, aż takiego dużego problemu by się spierać z naszą polszczyzną. Niektórzy może po prostu wstydzą jak ktoś nazywa ich tak zdrobniale bo samo w słowo w sobie jest miłe dla ucha.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie nie ma większego sensu spierać się o słownictwo. Wystarczy spojrzeć na prace danej osoby żeby ocenić czy warto go nazwać tak czy tak. Język jest na tyle elastyczny że można pozwolić sobie na pewne ustępstwa.
OdpowiedzUsuńW takim razie OK. Zrezygnujmy z fotografika, niech bedzie fotograf, ale musi tez byc pstrykacz. Tak, pstrykacz to ten co na sesje potrzebuje karty 1TB i 10 dodatkowych baterii.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńJestem pewny że na ten blog będzie zaglądało bardzo dużo osób.Takie mam zdanie.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńJa zwracam dużą uwagę na poprawne wysławianie się. Uważam, że jest to ważny element szeroko rozumianej kultury.
OdpowiedzUsuńCiekawa sprawa, nigdy się nad tym nie zastanawiałem :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis. Rzeczywiście nazewnictwo może wiele namieszać. Ja nie mam problemu nazwać się fotografikiem tym bardziej w czasach w których żyjemy. Jednak wole określnie fotograf.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem w zetknieciu zatem z dzisiejszą sztuką fotografii AI można by powiedzieć, że fotografika odnosi się właśnie do tych utworów współczesnych, które przy użyciu AI zostały wygenerowane zaś określenie fotograf do dokumentowania rzeczywistości we wszystkich odmianach. Bardzo ciekawy temat.
OdpowiedzUsuńStrasznie pokrętne, nielogiczne argumenty i próba robienia burzy w kuwecie z utrwalaczem. Jest to historycznie ugruntowane pojęcie o prawie 100-letnim rodowodzie, więc choćby dlatego wypada go uszanować. A jeśli komuś się nie podoba, to niech sobie wymyśli i używa własnego - np. fotografista, co pogodzi i rzemieślnika i artystę :)
OdpowiedzUsuń