poniedziałek, 7 lutego 2011

Jagielski dla Dużego Formatu: Strzel zdjęcie i giń


 Duży Format, dodatek do Gazety Wyborczej z 3 lutego 2011



Wojciech Jagielski, dziennikarz i korespondent, napisał tekst dla DF "Strzel zdjęcie i giń". Artykuł zadedykował Krzysiowi Millerowi, który leczy się od kilku miesięcy ze stresu bojowego. Miller z Jagielskim często współpracowali, jeżdżąc w sam środek wrzących miejsc. Tekst bardzo ważny, potrzebny i wyczekany.

Wersja internetowa pojawiła się 6/7lutego i jest tutaj. A w "miejscu" streszczenie: Jagielski na przykładzie Millera, Petera Andrewsa oraz Bang-Bang Club opowiada o trudach zawodu fotoreportera, takiego, który znalazł się na wojnie. W artykule wspomniany jest oczywiście Robert Capa ze swoim mottem o podchodzeniu blisko, oraz James Nachtwey jako "jeden z najsławniejszych". W pierwszej części Jagielski skupia się na historii "Bractwa Pif-Paf", czyli (dlaczego tłumaczymy?) Bang-Bang Club. [odsyłam do własnego skrótu z  historii B-B-C w miejscufotografii]. Autor posługuje się książką-wspomnieniem Grega Marinovicha i Joao Silvy, tłumaczy też kilka jej fragmentów. To faktycznie najbardziej jaskrawy przykład ryzyka jakie niesie ze sobą fotografowanie współczesnych konfliktów. Bang Bang Club w oryginale tworzyło czterech fotografów: Greg Marinovich (został postrzelony, żyje w zdrowiu), Joao Silva (na jesieni 2010 wszedł na minę, żyje, nie ma nóg i jest w trakcie rehabilitacji), Kevin Carter (popełnił samobójstwo) i Ken Osterbroek (został zastrzelony). Matematyka jest nieubłagana. W książce jest wiele interesujących wypowiedzi o potrzebie zaangażowania fotoreportera, o świadomości ryzyka, o trudach dogadania się z innymi ludźmi. Ten właśnie temat drąży Jagielski. Wspomina rozmowy z Silvą i Andrewsem.
Artykuł kończy się wypowiedzią Krzysia Millera.


Próbuję ogarnąć temat fotografii wojennej od kilku lat. Uczę się i czytam o kolejnych wielkich i odważnych. Po przeczytaniu wspomnień Marinovicha i Silvy zauważyłam, że to temat, którego nie da się zgłębić tak jak inne. To zupełnie inny rodzaj bohaterstwa. A fotografia tak zwana wojenna musi wymykać się estetycznym kryteriom. Susan Sontag w opublikowanym w zeszłym roku w Polsce w eseju "Widok cudzego cierpieniu" poddaje w wątpliwość kwestie moralności - potrzeby oglądania "trudnych" zdjęć i potrzebę ich tworzenia. Pominęła jednak problem radzenia sobie z tym bogactwem cierpienia. Pół roku temu znalazłam w internecie ciekawe miejsce: DART - center for journalism & trauma. Wczytałam się w drugą stronę medalu. Zapisałam sobie kilka biuletynów w komputerze i już układałam mejla do Krzysia, z pytaniem czy to zna i co o tym sądzi. W Polsce nic się jakoś nie mówiło wcześniej, żeby ktoś miał kłopot ze sobą, z przeżyciami po wizytach na wojnach. Mejla nie wysłałam. Pomyślałam, że lepiej będzie jak o tym pogadamy przy okazji. Tydzień później zadzwoniła Magda ze Slowphoto, czyli grupy studentów Filmówki. Powiedziała, że Krzyś jest teraz w klinice.

Nad wnioskami i zakończeniem tego posta myślę już dobę. Ten tekst otworzył mi jeszcze szerzej oczy. Nigdy nie miałam odwagi pytać Krzyśka co przywiózł ze swoich podróży. Z drugiej strony udawanie niewiedzy i milczenie sprawy nie upraszcza. Bardzo trzymam kciuki za jego wyjście na prostą. Mam nadzieję, że po leczeniu, po przetrawieniu tego wszystkiego sam Krzyś nam chętnie opowie o zawodzie fotoreportera, w zupełnie inny niż dotychczas sposób. Napisał na zakończenie, że nie traci czasu i obmyśla kolejne serie zdjęć. Niebawem je pokaże. Jest na co czekać, zaręczam! 

10 komentarzy:

  1. http://wyborcza.pl/1,75480,9037355,Bractwo_Pif_Paf.html

    OdpowiedzUsuń
  2. o! jeszcze wczoraj nie było! dzięki, uzupełniam artykuł o ten link.

    OdpowiedzUsuń
  3. witajcie. czy książka "The Bang-Bang Club. Snapshots from a Hidden War" jest dostępna w Polsce ? o tłumaczeniu pewnie nie ma co marzyć ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć, niestety nie jest dostępna tak w księgarni, analogowo. polecam za to wizytę w bookdepository.com książka nie jest droga, a księgarnia oferuje bezpłatną dostawę. :>

    co do tłumaczenia, nie i pewnie długo nie, w całości. Jagielski tłumaczy fragmenty, malutkie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Śledzę tego bloga z zawodową ciekawością - przyznaję.

    Piszę, bo tak sobie myślę: dlaczego kobiety nazywają KM "Krzysiem"?
    Wszystkie! :)
    Gdyby tak był połowę niższy, zrozumiałbym.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciężko sobie poradzić z takim obrazem utrwalonym w pikselach, a cóż dopiero być tam na miejscu i natknąć się na taką scenę, z aparatem, czy bez...

    http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/5,80292,9085713,World_Press_Photo__jury_wybralo_zdjecia_roku_2010.html?i=4

    OdpowiedzUsuń
  7. pokręciłem linki, albo g.pl potasowała strony, chodziło o http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/5,80292,9085713,World_Press_Photo__jury_wybralo_zdjecia_roku_2010.html?i=5

    OdpowiedzUsuń
  8. @ idedodomu: skoro się tak przedstawia i w mejlach podpisuje, to co ja mu będe mówić panie Krzysztofie? tłumacząc się dalej, to kwestia blogoprywatna; co innego w opisie wystawy, artykule w gazecie, itd.

    @sebastian: zastanawiam się, czy to dotyka fotoedytorów, osoby, które oglądają te zdjęcia w masie i wybierają. czy im sie to wszystko zlewa?

    OdpowiedzUsuń
  9. Odnosze wrazenie, iz mowimy o roznych typach fotoreporterow. Kiedys fotoreporter wojenny dzialal na piewrszej linii frontu. Dzisiaj przyjezdza po wydarzeniach i robi to, co zostalo po!
    Powody tego stanu sa dwa! Kiedys wojsko tolerowalo fotoreporterow w swoich szeregach. Sytuacje zmienil konflikt w Wietnamie. Po juz nie bylo tak lekko, acz do dzisiaj bywaja odwazni, ktorzy potrafia sie wkrecic. Nie w przypadku armii USA, ktora szczelnie blokuje dostep fotoreporterow, oferujac wlasne materialy.
    Nie musze dodawac, ze w takiej sytuacji, fotografowanie wojny podczas, a po, to diametralna roznica.

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny artykuł, dziękuję za linka i za komentarz do niego! Życzę powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga bo jest niezwykle bogaty. Szczególnie linki do przeróżnych artykułów- kopalnia wiedzy z samych źródeł!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń