piątek, 15 listopada 2019

Gordon Parks: To Smile in Autumn


Gordon Parks "To Smile in Autumn" to ta książka, którą polecam, żeby ogarnąć Parksa w całości. Bez zdjęć. Same słowa. Ale za to całe życie spisane przez 67-letniego fotografa i filmowca. Całe, od trudnej południowej młodości, przez jeszcze trudniejszy etap dorastania (szczegółowo opisany w "A Choice of Weapons"), przez wszystkie ważniejsze tematy fotograficzne w końcu aż po filmy.

Pierwsze wydanie pochodzi z 1979 roku. Tytuł - uśmiechać się jesienią - upodobany najwidoczniej przez Parksa. Wielka retrospektywa i tytuł katalogu - ilustrowanej autobiografii to "Half past autumn" (o tym później). Kim jest Parks w 1979 roku? Jest już żywą legendą, wszystkie najważniejsze rzeczy w jego życiu się wydarzyły. Rzeczywiście wkracza w jesień i podsumowuje.

Najlepsza z kilku autobiografii napisana przez Parksa, najmocniejsza i najbardziej treściwa. Ciągle jednak, bez zdjęć. Bez TYCH zdjęć, najsłynniejszych, tych, które układają się na całą twórczość. W tej książce nie tylko układa fakty w kolejności. Bo to robi także w innych. Tu nie idzie nawet o całokształt, bo w końcu wspomniany katalog jest bardziej esencjonalny i jeszcze ze zdjęciami. Tutaj Parks pozwala sobie na rozliczenia. Zastanowienie, zatrzymanie i ważenie przez długie chwile konkretnych sytuacji. Zastanawia się nagłos, co mu to dało, czy dobrze się zachował, czy to było właściwie.

Pierwsze wydanie na okładce miało dopisek "fascinating and deeply moving self-portrait", fascynujący i głeboko poruszający autoportret. Jak zwykle nie wierzę tym sloganom z okładki, tak tu nie ma lepszego i bardziej w punkt. Parks w tych rozliczeniach bywa bezlitosny - najpierw dla białej Ameryki, potem dla spotkanych ludzi, w końcu i przede wszystkim - dla siebie. To nie jest zbiór wychwalanek, łasego na poklask początkującego twórcy. O nie! Tutaj te sukcesy obracane są na wszystkie strony. Przywołane rozmowy zmieniają kontekst tego, co dotąd o Parksie powiedzmy, że wiadomo.


Gordon Parks, A Harlem Family, 1967 / dzięki uprzejmośc Fundacji Gordona Parksa / materiały prasowe wystawy "Gordon Parks. Aparat to moja broń."

Przykładem może być reportaż o rodzinie Fontenelle "Rodzina z Harlemu". Czytamy w książce:
"Podczas prywatnego obiadu z dwoma głównymi redaktorami magazynu „Life”, zadano mi pytanie:
- Dlaczego czarni rabują i podpalają i co „Life” może z tym zrobić?
Czułem, że potrafię na to pytanie odpowiedzieć odpowiedź. Byłem w o tyle dobrej sytuacji, że znałem temat z własnego doświadczenia. Cierpiałem nędzę i rozpacz w czarnym getcie, ale zaznałem też luksusu i dobrego życia w świecie białych. Mówiąc w skrócie, wiedziałem, jak żyją ludzie na obu krańcach miasta. Był piątek. Przez weekend przemyślałem sprawę i odpowiedziałem w poniedziałek. „Ubóstwo i rasizm” — tak brzmiała moja odpowiedź redaktorom „Life”.
Zasugerowałem, że spędzę kilka miesięcy z typową ubogą rodziną, żeby pokazać, jak radzą sobie od wschodu do zachodu słońca. Zgodzili się, a ja postanowiłem udać się do Harlemu i znaleźć odpowiednią rodzinę. Postawiłem tylko jeden warunek — poczekam aż lodowaty jastrząb zimy znów zawita nad gettem. /Gordon Parks, To Smile in Autumn, 2009/

Rodzina, która zgodziła się na sfotografowanie, to państwo Fontenelle. Tutaj zdjęcia z serii na stronie Fundacji Gordona Parksa.  Historia została ukończona w 1967 roku i opublikowana w 1968, nawet z okładką! Przyciągnęła wielu czytelników. Parks z resztą już wiedział, przeczuwał, nigdy nagłos nie wyraził tego, ale przecież wiedział, że czytelnicy "Life" zareagują i zareagują pięknie i szybko i skutecznie. w 1961 roku wspólnie uratowali życie chłopca ze slumsów Rio de Janeiro - Flavio. Tam, wtedy, siedem lat wcześniej historia potoczyla się jak ze wspaniałego filmu familijnego. Tu z rodziną Fontenelle, niestety koszmar przerodził się w dramat. Bardzo biedna wielodzietna rodzina z Harlemu. Parks podgląda ich codzienną walkę o przeżycie, zapewnienie środków do życia, ale i kłótnie, i odrabianie lekcji. Jest fotoreporterem i tak właśnie "pomaga" - opowiadając i nagłaśniając tę historię. Pomoc od czytelników (ciągle uważam, że w spodziwewany przez Parksa sposób) przychodzi. Są pieniądze dla rodziny Fontenelle, mogą się przeprowadzić, mają jedzenie i ciepłe ubrania. Pomoc doraźna, finansowy zastrzyk nie zatrzymuje jednak tragicznych bohaterów. Kłótnie, bezrobocie, alkoholizm, to wszystko trwa. Ojciec rodziny pewnego razu załamany kolejnym wyrzuceniem z pracy, po kilku % zasypia z papierosem w dłoni. Tej nocy nie przeżył, a pożar strawił nowe lokum rodziny. Parks i ten gorzki rozdział historii opowiedział. Czuł się z pewnością odpowiedzialny za swoich bohaterów, i nawet gdy materiał "poszedł", został opublikowany, kiedy teoretycznie nie musiał kontaktu utrzymywać, odwiedzał ich sporadycznie. Większość relacji, wspomnień - tu się kończy. W "Voices in the Mirror" Parks przedstawia swoje notatki. A w "To Smile in Autumn" bije się z myślami. Zastanawia się czy ten reportaż był wart tej ceny? Czy przypadkiem nie jest winny całej tej sytuacji? Czy rodzina przetrwałaby, gdyby on i czytelnicy "Life" się nie pojawili na ich drodze? Poruszająca spowiedź ogromnie zaangażowanego i empatycznego fotoreportera.

Do wystawy "Gordon Parks. Aparat to moja broń" (2017, Zachęta-Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa oraz Muzeum Współczesne, Wrocław) wybrałam kilka fragmentów z tej książki, by to słowa fotografa wyjaśniały konkretne serie prac. Poniżej fragmenty wraz z linkami do zdjeć (lub innych informacji). Gdyby kiedyś zacząć tłumaczyć ksiażki Parksa na polski, wnioskuję i agituję, żeby zacząć od "To Smile in Autumn". Must read każdego reportera, fotoreportera, dokumentalisty i każdego czytelnika literatury non-fiction.

Muhammad Ali
Problem był wyraźnie określony od samego początku. Trudno byłoby mi nie zdradzić siebie, pozostać wiernym emocjom, kiedy stanąłem wobec kontrowersyjnego problemu czarnych i białych. Byłem przede wszystkim dziennikarzem, ale stale musiałem pamiętać, że ważniejsza jest wierność własnym przekonaniom. Musiałem też znosić udrękę obiektywizmu i starać się unikać intelektualnych uprzedzeń, jakie subiektywizm może spowodować u reportera. Byłem reporterem i miałem wypełnić swoje zadanie, tak jak tego oczekuje się od reporterów, bez emocjonalnego zaangażowania.


Czarne Pantery
Cleaver zapalił papierosa, skrzyżował nogi i przyjrzał mi się uważnie.
— Chcemy cię w partii Czarnych Panter. Mógłbyś zostać ministrem informacji. Wielu młodych poszłoby za tobą.
Całkowicie nieprzygotowany, przez chwilę nieco skrępowany, przemyślałem propozycję.
— To zaszczyt — powiedziałem w końcu— lecz…
— Potrzebujemy ciebie bardziej niż establishment.
— Jestem reporterem, straciłbym obiektywizm. Są sprawy, które chcę zrelacjonować.
— Bardziej mnie interesują silne młode jednostki, które przyjdą za tobą do partii — mówił dalej tonem bezkompromisowym, nieustępliwym.
— Moje zainteresowanie wykracza poza Czarne Pantery, dotyczy także innych mniejszości i frakcji ruchu czarnych, podobnie pragnących zmian.

The Learning Tree
Carl Mydans, wybitny dziennikarz i fotograf magazynu „Life” był szczerze zainteresowany moim dzieciństwem w Kansas i często zachęcał mnie, żebym o nim opowiadał. Pewnego piątku, kiedy opuszczaliśmy redakcję, powiedział:
— Nosisz w sobie materiał na niezłą powieść. Czemu jej nie napiszesz?
Moja redaktorka Genevieve Young cierpliwie opiekowała się mną na drodze do pierwszego bestselleru. Dzisiaj [2001] The Learning Tree jest nadal na półkach w księgarniach i salach lekcyjnych w całym kraju i czeka na 60 wydanie.
Aktor John Cassavetes zadzwonił do mnie pewnego wieczora z Hollywood.
— Właśnie skończyłem czytać The Learning Tree. Powinno się na jego podstawie nakręcić film, a ty powinieneś go reżyserować.
Zaśmiałem się.
— Dzięki, John, ale wiesz, że w Hollywood nie ma czarnych reżyserów. I obawiam się, że nie będzie.


Kenneth Hyman w prosty sposób opisał stojące przede mną wyzwanie:
— Przypominam sobie tylko dwóch reżyserów, którzy podjęli się podobnego zadania — powiedział — to Orson Welles i Charlie Chaplin.
Po czym obdarzył mnie szelmowskim uśmiechem.
— Ale ty, mój drogi, jesteś nie tylko autorem książki — jesteś też scenarzystą, producentem, reżyserem i kompozytorem muzyki.

Widok z wystawy "Gordon Parks. Aparat to moja broń" Zachęta - Narodowa Galeria Sztuki, 2017, fot. Marek Krzyżanek

wystawa: zasoby Zachęty
książki Gordona Parksa opisane w miejscu fotografii:
- A Choice of Weapons
- The Learning Tree
- publikacje o życiu Parksa dla dzieci i młodzieży


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz