piątek, 15 stycznia 2010

SUBIEKTYWNY ROK 2009


Chociaż to chyba ja zasugerowałem Joannie zamieszczenie tego rodzaju rankingu, to jednak sam nie bardzo paliłem się do jego sporządzenia…

Ponieważ uczestniczę w tym wszystkim, robię zdjęcia, wystawiam, wydaję książki, więc mój punkt widzenia nacechowany jest sporym subiektywizmem, mogę też być posądzany o granie pod siebie, szczególnie w tym wyławianiu kiepskich wydarzeń. Ale ponieważ Joanna wywołała mnie ostatnio do tablicy na forum Facebooka, więc przedstawiam poniżej sporządzone przez mnie zestawienie.


WYSTAWA

Fajnie się oglądało: 1. Ekspozycję ponad dwustu fotografii Weegee’go z kolekcji Hendrika Berinsona. Oryginalne odbitki kupione od wdowy po słynnym reporterze. Do tego wyszedł też album zawierający reprodukcje wszystkich prac, pokazywanych na wystawie. Książka wydana bardzo starannie i perfekcyjnie wydrukowana.
2. Retrospektywę Ireneusza Zjeżdżalki w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu. Obszerna prezentacja wszystkich projektów tego przedwcześnie zmarłego artysty.
3. Wystawę Andreia Pandele pt. "Zdjęcia osobiste i zakazane" w warszawskim Domu Spotkań z Historią, mimo że ekspozycje skandalicznie powieszono (30 fotografii w trzech rzędach na ścianach wąskiego pomieszczenia z kiepskim oświetleniem). Zdjęcia Pandele z czasów reżimu Nicolae Ceaușescu, wykonywane w pewnym sensie z pozycji współuczestnika, a nie tylko obserwatora, wysłanego przez agencję na reportaż, to arcyciekawy i perfekcyjnie zrobiony dokument dyktatury Geniul din Carpati. W pracach Pandele, akurat nie tych pokazywanych w Warszawie, najbardziej interesują mnie widoki tej części Bukaresztu, która została wykoszona (jak się szacuje 25-20% miasta!) pod budowę rezydencji Conducătora o nazwie „Dom Ludu”.
4. Retrospektywę Janusza Leśniaka w Muzeum Historii Fotografii w Krakowie pt. „Człowiek jest tylko snem cienia”. Autor wspomnianej ekspozycji konsekwentnie fotografuje swój cień pojawiający się w kadrze. Te pięknie skomponowane fotografie, z całym bogactwem nasyconych barw, lub szeroką skalą półtonów i kontrastów (w przypadku wcześniejszych prac, wykonanych w technice monochromatycznej), mają przesłanie raczej mroczne i odnoszą się do egzystencjalnych klimatów, z dominantą pesymizmu i pewnej melancholii.
5. Wystawę Andrzeja Kramarza pt. „Kawałek ziemi” (w Galerii Camelot), która dotyka problemu pamięci. Wielkoformatowym zdjęciom z miejsc zbrodni, towarzyszą nagrania relacji świadków. I tu się pojawia istotny problem, na ile obraz fotograficzny, jest w stanie przekazać informację o tych tragicznych wydarzeniach, na ile może to być ona czytelna?

Rozczarowanie: Przyniosła retrospektywa Viktora Kolara w Starmach Gallery. Zdjęcia oczywiście fajne, dużo celnych kadrów, ale w natłoku obrazów nagle zdałem sobie sprawę, że w zasadzie ich autor w swoim podejściu do tematu nic nie zmienił przez te cztery dekady fotografowania Ostravy (zmniejszyło się tylko ziarno, jago czarno-białych negatywów). Tymczasem samo miasto, jego otoczenie, wreszcie tzw. stosunki społeczne, zmieniły się bardzo.

Kit: Bez żadnej konkurencji w tej kategorii, Allan Sekula w Zachęcie. Kit maksymalny i maksymalnie pretensjonalny. Tu szczególnie jego najświeższe zdjęcia z Polski.


KSIĄŻKA

Fajnie się oglądało: Małą książeczkę z fotografiami Ireneusza Zjeżdżałki pt. „Był sobie Stokbet” (Wydawnictwo Kropka, pozycja z cyklu „album wrzesiński”). Między 1999 a 2004 rokiem Zjeżdżałka sporządził dokumentalny zapis prac rozbiórkowych, prowadzonych na terenie fabryki domów we Wrześni. Mam do tego cyklu spory sentyment (pokazywany był przez autora pod nazwą „Inwentaryzacja”), bo to właśnie kadry przedstawiające hale dawnej betoniarni, przekonały mnie do zaproszenia Eryka, do wystawy „Fotorealizm” w Zderzaku w 2003 roku.

Rozczarowanie: Przyniosły niestety „Powidoki z Polski” Witolda Krassowskiego. Niby znam te zdjęcia doskonale, ale w tej publikacji jakoś słabo działają (wcześniej działały). Nie wiem, czy to kwestia układu książki, jej dyskusyjnego layoutu, czy może Krassowski jest raczej autorem reporterskich singli, a nie fotograficznych narracji?

Kit: Bezdyskusyjnie „Polski outdoor”.


FESTIWAL

Niestety miałem okazję zobaczyć tylko dwa. Miesiąc Fotografii w Krakowie i VII Biennale Fotografii w Poznaniu. W tym zestawieniu zdecydowanie wygrywa Kraków.


KSIĘGARNIA

1. Massolit w Krakowie. Księgarnia, antykwariat, kawiarnia. Czyli można wpaść na kawę, spotkać się, czy tylko pooglądać książki. Dużo ciekawych albumów fotograficznych, których nie dostanie się w innych księgarniach (kupiłem w ostatnim czasie cztery).

2. Haus of Albums. Pierwsza krakowska księgarnia nastawiona wyłącznie na wydawnictwa albumowe. Sporo też katalogów z wystaw plastycznych z ostatniej dekady (nic wprawdzie jeszcze nie kupiłem, ale lubię zaglądać i przeglądać).


GALERIA

1. Podoba mi się program Galerii Asymetria i konsekwencja w jego realizowaniu.

2. Cieszę się, że Galeria Camelot w Krakowie konsekwentnie pokazuje fotografie, choć to produkt niespecjalnie chodliwy w naszym kraju…

Tak naprawdę, na pierwszym miejscu umieściłbym tutaj moją „macierzystą” galerię, czyli Atlas Sztuki w Łodzi, która sporym wysiłkiem finansowym wydała album „Niewinne oko nie istnieje” i wyprodukowała wystawę.


3 komentarze:

  1. chyba tak, chyba to była na pewno Twój pomysł, ale wyskoczyłam przed szereg. ;)

    Interesujące mamy wersje widzenia wystawy Kolara ;) ale to pewnie dlatego, że tą wystawą zapoznałam się z tematem i fotografem.

    Ciekawe miejsca w Krakowie opisujesz.. trzeba się wybrać.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Kawalek ziemi" to rzeczywiscie ciekawa wystawa. Swietnie zeskanowane zdjecia.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie wiem, nie przypierdalalbym sie do 'polskiego outdooru' bo po raz pierwszy widze go w rzedzie publikacji fotograficznych wlasnie tutaj. to NIE JEST publikacja fotograficzna. porownywanie zdjec z niej do Walkera Evansa jet tak absurdalna pretensja jak ta, ze moje zdjecie w dowodzie nie nadaje sie na okladke 'malemen' czy czegos w tym typie.

    w tym wypadku zdjecia z 'ewidentnie kiepskiej cyfrowki' pasuja, moim zdaniem, jak ulal, bo nie estetyzuja tematu a o to przeciez autorom chodzilo. to raczej publikacja z pogranicza socjologii i urbanistyki a nie fotografii. nie kazdy opublikowany zbior zdjec aspiruje do miana dziela sztuki.

    OdpowiedzUsuń