czwartek, 26 stycznia 2012

Ojcowie. Lista obecności - Maciej Herman /wystawa, ksiażka


Do dnia ojca został jeszcze kawałek roku, także nie jest to wystawa "z okazji". Maciej Herman zrobił zdjęcia sławnych ojców dzieci z Zespołem Downa. Zamiast dostarczać tu jakieś opisy czy inne słowa, przeczytajcie lepiej co sam autor o pracach, o projekcie a przede wszystkim o ludziach i relacjach z nimi napisał.
Otwarcie wystawy ostatniego dnia stycznia o godzinie 18 w Galerii Refleksy w Warszawie.


Maciej Herman: Dzieciństwo spędziłem na jednym z wielu typowych polskich blokowisk. Były to jeszcze czasy kiedy wszystkie dzieci bawiły się na podwórkach, grały w kapsle, budowały statki z piasku, stawiały tamy z gliny na ulicach, po których jak rzeka spływał deszcz. Po trawniku biegało się za piłką, którą cudem dostali w sklepie rodzice kolegi z piątego piętra. Obok mieszkał sąsiad który regularnie wyganiał nas z tego trawnika w obawie, że zbijemy mu szybę w oknie. Było nas, chłopaków w podobnym wieku z dwudziestu w jednym wieżowcu, Obok stały inne bloki, a w nich inne ekipy, z którymi rywalizowało się grając w piłkę nożną, a czasem rzucało się w siebie wyrywanymi kępami trawy.


Mieszkałem w „szóstce”. W „dziesiątce” mieszkał Tosiek. Gdy pojawiał się na naszym podwórku, wszystkie dzieciaki uciekały, śmiały się z niego i dokuczały mu. Tosiek był grubszym od nas chłopakiem, miał dziwną twarz, niewyraźnie mówił i chodził cały czas z krótkim patykiem w dłoni. Patrzył się na niego często i rozmawiał cicho jak z najlepszym przyjacielem. Dla nas Tosiek był po prostu „nienormalny”. Nie przypominam sobie, by jakikolwiek rodzic tłumaczył nam wtedy dlaczego Tosiek urodził się taki a nie inny, i jak my powinniśmy go traktować.

Dzisiaj, 30 lat później, świadomość i wiedza na temat Zespołu Downa jest nieporównywalnie większa i bardziej powszechna. Przeciętnie wykształcony człowiek zdaje sobie sprawę, że Zespół Downa jest spowodowany zaburzeniem w składzie chromosomów. Ale czy wiemy dużo więcej?


Na podstawie niedawnych rozmów z moimi znajomymi mogę stwierdzić, że nasza wiedza jest zazwyczaj czysto biologiczna, pochodząca ze szkoły albo z przypadkowo obejrzanego programu w telewizji. Spotykając osobę z Zespołem Downa na ulicy nadal czujemy strach albo co najmniej niepewność. Nie wiemy jak się zachować. Słysząc że przyjacielowi urodził się „Down” wpadamy w panikę. Nie dopuszczamy też do siebie myśli, że to samo może spotkać każdego z nas. Nie jest to w końcu choroba dziedziczna, a wada wrodzona, która się „zdarza”. Nie jest to jednak „koniec świata”, choć na początku pierwsze co przychodzi do głowy to załamanie, tragedia, bezsilność, strach, rozpadająca się przyszłość.






Dzieci rodzące się z Zespołem Downa rozwijają się oczywiście w swoim tempie, ale nie przeszkadza im to w posiadaniu swoich pasji; często są uzdolnione artystycznie – pięknie malują, haftują, grają w teatrach i filmach, tańczą. Są ponadprzeciętnie empatyczne, co okazuje się, w niezwykły sposób ubogaca życie całej ich rodziny i otoczenia. Z drugiej strony nie da się ukryć, że taka sytuacja wymaga odpowiedniego zaangażowania i często dodatkowych poświęceń obojga rodziców.


Kilka miesięcy temu Piotr Śliwowski i Andrzej Suchcicki zaproponowali mi wykonanie portretów znanych ojców dzieci z Zespołem Downa, do książki z wywiadami, które miały być z nimi przeprowadzone. Po kilku wstępnych rozmowach zdecydowałem się na koncepcję portretu ukazującego ojca wraz z dzieckiem oraz ich, jak się okazało, nadzwyczajną relację.


Po zaledwie kilkudziesięciu godzinach spędzonych z tymi wspaniałymi osobami powoli oswajam się i trawię dane mi tak wyjątkowe doświadczenie. W większości domów „zwykłych” rodzin nigdy nie czułem tak wielkiej miłości, poświęcenia dla siebie nawzajem, które powoduje, że życie nie jest puste i nabiera sensu. To wszystko mimo wieloletniego zmęczenia, często zniecierpliwienia i niewiadomej przyszłości. Życzę każdemu by spędził choć trochę czasu z tymi świetnymi dzieciakami lub dorosłymi ludźmi. Żeby poznał ich, porozmawiał, poczuł ich obecność, przytulił, może nawet zaprzyjaźnił się. Gwarantuję że obcując z tak nieprzeciętnymi osobami samemu można stać się lepszym człowiekiem.


fot. Maciej Herman / dzięki uprzejmości autora


Maciej Herman – fotograf niezależny, urodzony w 1972 roku w Gdyni, mieszkający od 2008 roku w Warszawie. Utrwala głównie miejski pejzaż, szukając człowieka w zanikających miejscach i śladach. Preferuje tradycyjną fotografię czarno-białą. Wystawiał swoje prace m.in. w galerii Luksfera (Warszawa 2006), Chatce Żaka (Lublin 2008 – „Miejsce rzeczywiste, miejsce wyobrażone”), Green Gallery (Warszawa 2009 – „Światłocienie snu”).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz