wtorek, 27 kwietnia 2010

fotografia kolekcjonerska



Jerzy Kosiński, Meditation, 1957, fotografia czarno-biała, brom, papier, 38 x 29 cm / nr katalogowy 140

Jutro (28 kwietnia) w Warszawie odbędzie się aukcja fotografii kolekcjonerskiej. Organizatorami wystawy i aukcji są Rempex oraz portal Artinfo.pl. Trzeba zaznaczyć, że jest to siódma edycja projektu. Każda zakłada, że oprócz artystów, którzy pojawiają się na aukcji, następuje pewna rotacja. Co aukcję, organizatorzy zapraszają także nowych artystów, by pokazać, że ta dziedzina sztuki wciąż się rozwija – piszą organizatorzy. Chciałoby się dodać - na całe szczęście jest taka inicjatywa, która pokazuje rozwój fotografii.


Ale na poważnie i trochę informacji najpierw.


To siódma edycja. Pierwsza aukcja „Polska Fotografia Kolekcjonerska” odbyła się w 2007 roku. Od edycji 5 zmieniła się nazwa na „Fotografia Kolekcjonerska”. Znaleźli się wówczas także autorzy z zagranicy: Paul Strand, Josef Sudek, Aleksander Rodczenko. W tym roku wielki świat reprezentują: Yong Hee Kim, Nabuyoshi Araki i Tom Hunter.

Podkreślanie rotacji artystów i mowa o wskazywaniu nowych talentów jest jak dla mnie dużym nadużyciem. Na 112 autorów prac biorących udział w aukcji znakomita większość powtarza się względem poprzednich edycji. Można powiedzieć – i dobrze, bo to oznacza pewien kanon znakomitych fotografów. Zgadzam się, że w panteonie znajdują się m.in. Robakowski, państwo Lachowiczowie, Łagocki, Lewczyński, Kossakowski, Piasecki, Rydet, czy klasycy przedwojenni: Dorys, Bułhak, itd... I nic dziwnego, że te nazwiska pojawiają się zawsze. Jest jednak duża grupa artystów, którzy nigdy nie zdobyli tak zwanego rozgłosu, kariera nie potoczyła się gładko, nie są rozpoznawalni w historii – brak osiągnięć, brak wystaw, publikacji. Ale bogate archiwa. I takie nazwiska od lat pojawiają się na aukcjach fotografii kolekcjonerskiej, tej z Rempexu. Oczywiście podobnie ‘ulubionych’ autorów mają inne aukcje w kraju, organizowane przez PolSwiss Art, Desę Unicum, itp.


Zofia Rydet, Z cyklu Mały Człowiek, lata 60-te XX w., fotografia czarno-biała, brom, papier, 40 x 30 cm / nr katalogowy 130

Fotografia Kolekcjonerska, aukcja 6.: jesień 2009: sprzedano 64 obiekty z 260. 12 prac z zyskiem (!). Znakomita większość sprzedanych warunkowo, poniżej ceny wywoławczej. W takiej sytuacji można się zastanawiać – po co ten interes ciągnąć? I tu należą się brawa dla organizatorów – za cierpliwość i kontynuowanie powziętego pomysłu. Warto zaznaczyć, że wydarzenia mają dostępną dokumentację w internecie, co przede wszystkim odróżnia FK od konkurencji w aukcjach.

Ceny wywoławcze są w przedziale od 300 do 64 000 zł. Sprawdzałam kilkakrotnie czy górna granica to jednak nie pomyłka. Porównanie z poprzednią aukcją jednak wyprowadziło mnie z wahania. Hitem cenowym jesiennej edycji była heliografika Karola Hillera za wywoławcze 70.000 zł (nawiasem mówiąc nie wyjaśniono pojęcia heliografiki ani nie próbowano pokusić się o sprecyzowanie daty powstania pracy, mimo wyraźnego numeru kompozycji). Wracając do cen – przedział szokujący. Widać pewne serie sprzedawane na kolejnych aukcjach: Zdzisław Sosnowski czy Ewa Kuryluk. Ceny wywoławcze się raczej nie zmieniają. Z drobnymi wyjątkami autorów, którzy podnieśli swoje wymagania nawet i o 50% (np. Andrzej Dragan)!



Teresa Murak, Zasiew, 1975/1976, fotografia czarno-biała, brom, papier, 40 x 28,5 cm /
numer katalogowy 279


Edukujmy, edukujcie, niech edukują.

Jest to przedsięwzięcie, które należy rozwijać, wspierać. Mimo że przeżywamy, od jakiegoś czasu, mały boom w tej dziedzinie sztuki, to przed Fotografią Kolekcjonerską jest jeszcze sporo pracy, przede wszystkim edukacyjnej. Owszem warto rozwijać, ale z tym wspieraniem chyba drobna przesada. Dom aukcyjny Rempex nie jest chyba instytucją charytatywną. Cele edukacyjne, tu się zgodzę - do postawienia i wykonania, znajdują się ciągle w przyszłości.

Edukacja leży w interesie zarówno organizatorów jak i potencjalnych klientów. Nabywca, który tworzy sobie prywatny zbiór prac fotograficznych to ciągle rzadkość w naszym kraju. Organizatorzy od kilku lat próbują zmienić ten stan poprzez cykliczne i dobrze nagłośnione wydarzenie. Mam jednak wrażenie, że edukacja tu się zaczyna i kończy. Drukowany katalog (do zdobycia w galerii Rempex) nie zastąpi napisania historii polskiej fotografii. Internetowy katalog zredagowany jest pobieżnie, na szybko, co gorsza od lat tak samo. Brakuje konsekwencji w opisach (daty urodzenia, zgonu, miejsce urodzenia, itd.) w biogramach. Organizatorzy powołują się na niemożliwe czasem do określenia nakłady odbitek, szczególnie jeśli chodzi o „dawniejszą” fotografię. Racja, warto jednak może podać opisowo, nie tylko „nakład nieokreślony”, ale że czasem mamy do czynienia z prawdopodobnym unikatem przy fotografiach z XIX wieku? Tu warto postawić sobie pytanie czy w ogóle trzeba podawać nakład w odniesieniu do prac sprzed 89 roku w Polsce? Organizatorzy w nocie prasowej podają: Tworzenie normalizacji jest przydatne dla samych fotografów, ale także dla kolekcjonerów, historyków sztuki, marszandów. Oczywiście, zgoda, ale trzeba też znać umiar w wyjątkach, których już nieznormalizujemy. W nocie czytamy dalej także każdy artysta zaproszony do udziału w projekcie, dostaje do wypełnienia specjalny formularz, który spełnia rolę tzw. formatu, dokładnego opisu zdjęcia. Artysta w odpowiednie miejsca wpisuje dane, jak: technika wykonania fotografii, format zdjęcia, nakład.


Andrzej Różycki, Legenda, 1968, fotografia czarno-biała, brom, papier, 39,5 x 50,5 cm / nr katalogowy 228



Wracając do edukacji, na o można liczyć? Katalog, opis na wystawie. Rzekłabym – wymagana informacja o obiekcie. Edukacja? Może to te dodatkowe opisy, jak na przykład czym jest „carte de visite”? (gratuluję dociekliwości autorowi tej notki, na prawdę urzekająca). Jeśli tak, warto wpisywać także czym jest „vintage print” (niemal wszystkie prace z aukcji mają ten odnośnik...poza dagerotypami i pojedynczymi przykładami). O, właśnie czym jest dagerotypia albo tajemnicza „fotografia czarno-biała” Jana Bułhaka? Odbitką srebrową, bromosrebrową, wtórnikiem? /dobrze, że nie robił bromolejów i przetłoków, będzie łatwiej ocenić/ To znowu kwestia porządku i konsekwencji. Są także opisy idealne, encyklopedyczne i faktycznie na miarę dzieł z kolekcji. Tym bardziej drażniący jest nieporządek w innych notach.


Edukację polecam skierować w stronę techniczną: jak opisywać dzieła, jak wyceniać, wyjaśniać wszystkie pojęcia fotograficzne. Warto też przy takich wystawach zrobić spotkania, nie tylko celem sprzedaży/kupna, opowiedzieć o tych pracach więcej, porozmawiać z kolekcjonerami, itd. Zamiast powtarzać dwa razy do roku (tak często odbywają się aukcje) o „ewenemencie na polskim rynku“, wyjątkowości wydarzenia i trudach organizacyjnych, w działanie polecam włożyć więcej konsekwencji, poszerzać faktycznie grono artystów a konkurencję deklasować podnoszeniem poprzeczki nie tylko w ilości autokomplementów w nocie prasowej.

Do zobaczenia na zakupach.

katalogi kolejnych edycji Fotografii Kolekcjonerskiej
edycja 1; edycja 2; edycja 3; edycja 4; edycja 5; edycja 6; edycja 7 - aktualna

Fotografie użyte w tekście za organizatorem aukcji i wystawy: artinfo.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz