czwartek, 29 kwietnia 2010

paint it black

...czyli fotografia w czasie zgiełku.

Po katastrofie samolotu z delegacją prezydentów Kaczyńskiego i Kaczorowskiego, lecącą do Katynia na uroczystości rocznicowe 10 kwietnia zarządzono żałobę narodową. Niektórzy mówią, że była ona najdłuższa z dotychczasowych. Nie zamierzam komentować wydarzeń. Wydaje mi się interesujące przyjrzenie się temu jakie obrazy towarzyszyły nam przez te 9 dni.

Galerie i muzea były pozamykane. [Warszawski festiwal fotografii rozpoczął się z tygodniowym opóźnieniem.] Telewizje „oszalały“, wszystkie stacje miały podgląd na żywo z...Krakowskiego Przedmieścia. Tygodniki pozmieniały daty edycji by jak najszybciej powiadomić o zdarzeniach. Dominowała czerń. W gazetach codziennych zabrakło kolorowych reklam. Pojawiło się w ich miejsce mnóstwo nekrologów. W internecie wszędzie czarne wstążki, na wszelakich logotypach /od portali newsowych, przez kulturalne po kąciki dla matki i dziecka/.

Zdjęcia jakie obejrzeliśmy w ciągu tygodnia potwierdziły dawne przeczucia: ciągle nie przywiązujemy należnej wagi do fotografii, które wykonujemy i oglądamy, godzimy się na obrazowy chaos. Po zakończeniu źałoby pojawiają się komentarze, że media nie spełniły swojej informacyjnej funkcji. Zamiast podawać fakty „grały na emocjach“. Fotografia, nie poraz pierwszy stała się jednym ze środków do „celu“. Potrzebujemy obrazów, by się upewnić, tylko czy ich wykonanie i użycie było w ostatnich dniach zawsze „na miejscu“?

Przypomnieć ich natychmiast. Jakkolwiek.


Tragedia do jakiej doszło w sobotni poranek wytrąciła z równowagi, poza rodzinami ofiar najbardziej zdaje się dziennikarzy. W pierwszych godzinach, rzecz oczywista, do dyspozycji były jedynie stop klatki, marnej jakości zdjęcia. Ale były także archiwa! Z czasem przybywało informacji, wywiadów telefonicznych, czymś to trzeba było szybko zobrazować. Czy faktycznie trzeba?

Od lat gazety i portale internetowe oprócz podawania tekstu ilustrują wypowiedż. W tej chwili to standard. Kiedy zaś nie ma czasu na dobór odowiedniego zdjęcia zdarzają się manipulacje. Jest taka jedna fotografia Renaty Dąbrowskiej przedstawiająca Lecha Wałęsę. Bardzo charakterystyczna, dobra i znana (wygrywała konkursy foto w 2009 roku). Wpadająca w pamięć. Ma to coś. Łzę. Czyli wszystko co potrzeba by zilustrować materiał, w którym Wałęsa wypowiada się o katastrofie. Jest łza - jest emocja. No cóż... nie jest to tak zwana „główka”, legitymacyjne zdjęcia prezydenta, które po prostu obrazowałoby autora słów zapisanych obok, ale zdjęcie kipiące emocjami z określonego wydarzenia jakim była 20. rocznica obrad Okrągłego Stołu zorganizowana w Uniwersytecie Gdańskim. Łza na wspomnienie Okrągłego Stołu a łza po wydarzeniach pod Smoleńskiem, to chyba jednak nie ta sama łza.


Paint it black

Playlisty rozgłośni radiowych odpowiadały bezradności prowadzących. Jest smutno, ma być przykro, więc gramy pościelówy, spokojne utwory. Tekst stał się nieważny. Podobnie patrząc na zdjęcia w internecie. A kontekst? Królowały zatem piosenki o utraconej miłości, niespełnionych marzeniach, ludziach z problemami, antybohaterach, trudnym dzieciństwie, narkotykach itd...

Powaga chwili wymagała przypomnieć oficjalne sesje zdjęciowe zmarłych w katastrofie. Pojawiły się zatem wizerunki ciepłe, uśmiechnięte, przyjazne. Ale....w czarnobieli. Oczywiście na znak żałoby, na „pierwszy rzut oka“ żałoby. Po kliknięciu w zdjęcia ze stron pierwszych najczęściej na podstronach mogliśmy już podziwiać te zdjęcia w kolorze. Kuriozalny przykład (akurat znowu) z Gazety.pl. Reportaż z miejsca wypadku wykonany przez Sergeia Karpukhina jest w kolorze. Trumny są też bardzo kolorowe. Może aż nazbyt kolorowe niż przywykliśmy.



Melancholia, zaduma, smutek.... Każdego roku na jesieni pojawia się podobny kłopot jak to pokazać w fotografii. Lepiej lub gorzej poradzili sobie fotografowie. A fotoedytorzy z pierwszych stron i tak zdjęli kolor /“Party“ w czarnobieli, bezcenny „źart“/. Kancelaria prezydencka poszła za ciosem i spośród pracowników „wyszarzyła” pasażerów nieszczęsnego lotu.
Fotografia czarnobiała przestała być środkiem wyrazu, wybieranym przez fotografa. Nie istotne jak zdjęcie występuje w oryginale. Na pierwszych stronach kolor znikał. W prasie codziennej i tygodnikach (odrodziły się) reportaże czarnobiałe. Pod wpływem potrzeby chwili i powagi, nie zaś według istoty fotografii, która przecież ze względu na barwę wymaga innego myślenia, kompozycji, itd. [Do tematu wrócimy w kolejnym poście, opublikujemy wypowiedzi kilku fotografów.]


Fotografia pamiątkowa.

Wiadomym jest od dawna, że Polacy potrafią przechodzić narodowe żałoby. Nie tylko media mają już awaryjne czarne paski i logotypy. Ale i zwykli ludzie wiedzą, że trzeba coś zrobić ze sobą. Iść i zapalić znicz, pomodlić się, wywiesić fotografię w oknie, itd... Wiedzą także, że jeśli gdzieś się wypadnie wybrać w celu upamiętnienia trzeba zabrać ze sobą aparat (od kilku lat wystarczy telefon komórkowy). Przeżywanie chwil dramatycznych i pamiętnych dzieje się poprzez ekraniki lcd. Przysłowiowy „Japoński turysta” działa na wyjeździe, podczas gdy „Polski żałobnik” u siebie.
Kilka lat temu, gdy kraj i świat opłakiwał Jana Pawła II, ze zdumieniem i niesmakiem patrzyłam jak ludzie, którzy przebyli kilkunastogodzinną kolejkę by pokłonić się papieżowi w Bazylice św. Piotra w tym momencie kulminacyjnym ręce składają ...do zdjęcia. Zwykle obydwie ręce zajęte – komórka i aparat, czasem kamera.
Krajanie zaś ruszyli fotografować wówczas wszelkie pomniki, tablice pamiątkowe, popiersia JPII i ustawione tamże znicze. Konieczna była fotografia krzyża, tymczasowego ołtarza i telebimu! W ostatnich dniach zdarzyło się podobnie. Z ciekawą inicjatywą wyszło Narodowe Archiwum Cyfrowe otwierając specjalną stronę –
zbiór fotografii pamiątkowych. „Jeśli utrwaliłeś na fotografiach te świadectwa narodowej tragedii, to możesz uczynić z nich elementem polskiego dziedzictwa narodowego, przekazując je do Narodowego Archiwum Cyfrowego.” Może troszkę pompatycznie, sama akcja przypomina grupę flickr’ową, jednak faktycznie w naszej historii to rzecz bez precedensu. I dobrze, skoro już ludzie pstrykają...

A na deser opowieści z krypty.

Na koniec jeszcze refleksja – kiedy i kto i czemu zdjęcie robi. Fotoreporterzy przekazują informacje, emocje. Często są z tej drugiej, oficjalnej, zamkniętej strony. Nam pokazują jak to wygląda. Zwykli uczestnicy wydarzeń upamiętniają, dokumentują to co widzieli, czy raczej co zobaczą później na większym ekranie. Jak zawsze. Gdzieś zawsze z tyłu głowy pojawia się pytanie o to czy i komu i kiedy wypada zdjęcie zrobić.

Do pożegnania prezydenckiej pary w podziemiach Wawelu została dopuszczona jedynie najbliższa rodzina. Media i wszyscy inni mogli tam wejść później. Obecny na rodzinnym pożegnaniu poseł Adam Bielan przez twittera opublikował natychmiast zdjęcie z krypty. Fotografia zaraz pojawiła się w innych portalach. Internauci zareagowali błyskawicznie nie zostawiając na pośle suchej nitki (byli i chwalący inicjatywę). Bielan tłumaczył się, że przecież media były tam wcześniej, nie ma o co hałasu robić. Jest jednak różnica w pokazaniu sarkofagu jak wygląda przygotowany w pustej kaplicy, jak wygląda sarkofag z wieńcem od rodziny oraz jak otaczają go zwiedzający. Poseł Bielan udawał, że różnicy nie widzi, wszystko w celach PR: wykonał koszmarne zdjęcie w bardzo nietaktownym momencie, tym samym jednak podkreślił swoją pozycję polityczną i przywiązanie do rodziny prezydenta.
- - -
Już niebawem w MIEJSCU FOTOGRAFII znajdą się wypowiedzi na temat fotografii czarnobiałej: decyzji o wyborze koloru, znaczeniu dla kompozycji, itd. Zapraszam.

2 komentarze:

  1. to wszystko to tylko i po prostu żenujący poziom polskich (nie tylko polskich zresztą) massmediów, czyli ludzi w nich pracujących. co tu więcej komentować.
    autorowi wpisu gratuluję jednak dociekliwości.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja niecierpliwie czekam na wypowiedzi o fotografii BW

    I.... dobrze, ze powstal ten blog ;-)

    OdpowiedzUsuń