piątek, 19 marca 2010

Sophie Calle: o teorii obrazu w praktyce

Dużo pisano i rozmawiano o subiektywnym dokumencie w fotografii. Wyznaczano granice (przyzwoitości) w których autor miałby się bezpiecznie poruszać mówiąc o świecie. Kiedy autor stara się być obiektywny często nazywa się go zimnym, jeśli wchodzi i ocenia - jest zbyt wścibski.

Pewna francuska artystka od przeszło 30 lat opowiada historie swoje i innych, jedne wymyśla, inne bardzo precyzyjnie wydobywa z codziennego życia. Używa do tego celu najczęściej fotografii, co gorsza - tej dokumentalnej, tej zimnej fotografii.
























/fot. lewa: Jean-Baptiste Mondino, materiały z Fundacji Hasselblada; prawa: okładka albumu prazy wystawie w Centre Pompidou w 2003 roku/

5 marca ogłoszono, że Sophie Calle została laureatką dorocznej nagrody Fundacji Hasselblada. Jury (Claude W. Sui, Ariella Azoulay, Vladimir Birgus, Sergio Mah, Mette Sandbye) postanowiło uhonorować przeszło 30 lat pracy artystki za (bardzo wolne tłumaczenie bardzo złego angielskiego) niepowtarzalny sposób przedstawiania w fotografii relacji między obrazem a tekstem, prawdą i fikcją, postawą publiczną i prywatną. W werdykcie czytamy także o wyczuciu w prezentowaniu ludzkich ułomności, budowaniu napięcia między tożsamością a intymnością. Jury dostrzegło również, że młode pokolenia fotografów inspirują się jej pracami.

Wszystko pięknie, to wspaniała wiadomość, artystce oczywiście należą się gratulacje, piękny dodatek do tak świetnej kariery. Chętnie bym obejrzała wystawę, która w październiku zostanie otwarta w Hasselblad Center w Goeteborgu. Ale póki co popatrzmy na listę dotychczas nagrodzonych. Sami wielcy, sami sławni, sami...fotografowie. A któż inny miałby dostać wyróżnienie fotograficzne jak nie fotograf? No właśnie taka Sophie Calle! W jej pracach zawsze mamy do czynienia ze zdjęciami, ale... nigdy nie są pierwszoplanowe. Wymykają się tym samym wszelkim normom i regułom tak zwanego "dobrego zdjęcia". One zawsze służą 'czemuś', dokumentują 'coś', nie aspirują do bycia estetycznym 'czymś'. Wobec tego warsztat fotografa nie jest tu istotny. Walory estetyczne u Calle na pewno grają ważną rolę, jednak każdy kadr, każde zdjęcie wydaje się podlegać innym kryteriom. Jest potrzebne, konieczne.

W każdej pracy, a fotografia jest przecież zawsze jej podstawą, znajduje się refleksja nad obrazem w kontekście, w opisie, w szerokim ujęciu. W tym opisie najczęściej posługuje się słowem. Zdjęciom towarzyszy tekst: prywatne zapiski, fragmenty wywiadów, wypowiedzi osób zaangażowanych w projekt. Oprócz słów, fotografiom towarzyszą także akcje, filmy, z wybranych zaś elementów Calle tworzy instalacje.

Fundacja Hasselblada uhonorowała Calle nie tylko za dobre zdjęcia, ale za całokształt twórczości, za nadzwyczajne osiągnięcia. Może nie pasuje na pierwszy rzut oka do długiej listy dotychczasowych laureatów. Może to znak, że sama nagroda się zmienia. Laureaci poprzednich lat wypowiadali się tylko przez fotografię - dokumentalną (Bernd & Hilla Becher), reporterską (Josef Koudelka), ale i "artystyczną" - inscenizowaną (Cindy Sherman), konceptualną (Jeff Wall), itd. A Calle...do tego bogactwa dodaje jeszcze pozafotograficzne elementy: słowo, gest, akcję, instalację, film. Wydaje się, że Calle należy bardziej do świata wielkiej sztuki, niż sztuki zamkniętej w kategoriach fotograficznych.

W 2007 roku reprezentowała Francję podczas Biennale w Wenecji wystawiając pracę "Take care of yourself" (opis poniżej). Była wówczas faworytką do nagrody głównej (a nagrody publiczności, której to faworytem była, w Wenecji się nie przyznaje). Jej praca znakomicie pasowała do konwencji wystawy międzynarodowej - czytelna, uniwersalna, pozostawiająca widza w oszołomieniu, a na pewno nie-obojętności.

"Take care of yourself" znakomicie charakteryzuje twórczość Calle, to osobista historia opowiedziana przez innych, na granicy prawdy i fikcji, naturalna i pozowana, praca monumentalna (setki zdjęć, kilkadziesiąt filmów, mnóstwo słów).Nie mogę się doczekać kolejnych realizacji. Życzę też sobie i Państwu szansy obejrzenia jej prac tu u nas w kraju. A tu krótka ściąga - wyróżnione zostały odautorskie opisy - z najważniejszych realizacji.


/fragment wystawy Sophie Calle w pawilonie francuskim podczas Biennale w Wenecji, 2007; fot.jk./

Suite Vénitienne 1980 - praca, która dała Sophie Calle zainteresowanie widzów i przyciągnęło baczne oczy krytyków sztuki. Do tej pory gdziekolwiek wzmiankowana jest artystka, razem z nią - ta właśnie praca.
Przez miesiące chodzę za nieznajomymi ludźmi po ulicach. Z przyjemności śledzenia ich, nie dlatego, że mnie interesują. Robię im zdjęcia bez ich wiedzy, notuję ich ruchy, w końcu zwykle tracę ich z oczu i zapominam ich. Pod koniec stycznia 1980 ulicami Paryża podążałam za mężczyzną, którego za chwilę utraciłam z pola widzenia. Zupełnie przez przypadek przedstawiono mi tego mężczyznę tego samego wieczoru podczas wernisażu. Opowiedział mi wówczas, że zamierza udać się do Wenecji. Zdecydowałam, że ruszę jego śladem.
Stuart Morgan o tej pracy we Frieze nr z 1992 roku

Cień / The Shadow 1981 - Sophie poprosiła matkę o wynajęcie detektywa, by śledził jej córkę. W efekcie artystka otrzymała "fotograficzny dowód swojego istnienia", a my w każdym jej biogramie czytamy o zainteresowaniach artystki w prowadzeniu śledztw i detektywistyką. Pracy towarzyszył także dziennik Sophie, która świadoma faktu bycia obserwowaną, opisywała dzień po dniu, marzyła też o swoim detektywie-cieniu, oprowadzała go w myślach po pięknych miejscach Paryża...

Hotel 1981-83, Pokój 28 (16 lutego 1981)
W poniedziałek 16 lutego 1981 roku zostałam zatrudniona na trzy tygodnie jako sprzątaczka w weneckim hotelu. Przypisano mi dwanaście pokoi na czwartym piętrze. W trakcie wykonywania moich obowiązków przeglądałam podróżne rzeczy gości hotelowych oraz obserwowałam poprzez detale ich życie, które pozostawało mi nieznane. W piątek 6 marca skończyłam wykonywanie tej pracy.

Room 28 (February 16th 1981), 1983 Sophie Calle © Adagp, Paris 2010 Courtesy Galerie Emmanuel Perrotin, Paris & Miami

Przeszywający ból / Equisite pain 1984/99
W 1984 roku otrzymałam stypendium francuskiego ministerstwa spraw zagraniczych na trzymiesięczny wyjazd do Japonii. Wyjechałam 25 października, nie zdając sobie sprawy, że był to początek dziewięćdziesięciodwu dniowego odliczania do końca romansu. Nic nadzwyczajnego, ale dla mnie, wówczas, najbardziejnieszczęśliwy czas w moim życiu, za który obwiniałam całą tę podróż.
Wróciłam do Francji 28 stycznia 1985 roku. Od tego momentu, kiedy ktoś mnie pytał o wyjazd, zamiast o Dalekim Wschodzie, opowiadałam im o swoich cierpieniach. W zamian zaczęłam zadawać im - i przyjaciołom a z czasem i przypadko spotkanym ludziom - pytanie: kiedy najbardziej cierpiałeś? Robiłam to tak długo, aż dzieki porównaniom z innymi ludźmi, dzięki powtarzaniu tej swojej historii, poradziłam sobie z własnym bólem. Metoda ta okazała sie bardzo efektywna" trzy miesiące później byłam wyleczona.
Wtedy, w obawie przed ewentualnym nawrotem cierpienia, postanowiłam nie robić z tego użytku artystycznego. W tym momencie kiedy powracam do tego tematu - minęło od tych wydarzeń 15 lat.


The Detachment, (fragment), 1996 Sophie Calle © Adagp, Paris 2010 Courtesy Galerie Emmanuel Perrotin, Paris & Miami

Oddzielenie / The Detachment 1996 [Seria 12 książek i 12 oprawionych zdjęć]Oglądałam w Berlinie te miejsca, z których usunięto symbole Wschodnich Niemiec (NRD). Prosiłam przechodniów o opisanie przedmiotów, które kiedyś wypełniały te puste miejsca. Sfotografowałam nieobecność i wypełniłam brakujące pomniki wspomnieniami o nich.

Pokój z widokiem /Chambre avec vue 2003

Pewne noce są niewypowiedziane. Spędziłam noc 5 października 2002 w pokoju przygotowanym dla mnie na szczycie wieży Eiffel'a. W łóżku. Pomiędzy białymi prześcieradłami, wsłuchując się w opowieści obcych ludzi, którzy zmieniali się przy moim łóżku.

Opowiedz mi historię abym nie zasnęła. Maksymalna długość 5 minut. Dłużej, tyklo jeśli jest ekscytująca. Nie ma opowieści - nie ma wizyty. Jeśli twoja historia mnie uśpi, odejdź po cichu i poproś strażników, żeby mnie obudzili...

Przybyły setki osób. Pewne noce są nie do opisania. Wróciłam na dół wczesnym rankiem. Te wiadomość widziałam na każdym rogu: Sophie Calle zakończyła bezsenną noc o 7 rano. Zupełnie jakby na potwierdzenie, że nie wyśniłam sobie tego. Spytałam księżyca i dostałam odpowiedź: SPAŁAM NA SZCZYCIE WIEŻY EIFFEL'A. Od tamtej pory wypatruję go i czasem kiedy wyłania się z jakiejś ulicy, którą przechodzę - pozdrawiam go. Przypatruję mu się dokładnie. Tam, jakieś 300 metrów nad ziemią jest trochę jakby w domu.









Take care of yourself
2007
Otrzymałam email mówiący mi, że to koniec.
Nie wiedziałam jak odpowiedzieć.
Wydawało się, jakby nie był adresowany do mnie.
Kończył sie słowami: trzymaj się. Postąpiłam zgodnie z radą w liście.
Poprosiłam 107 kobiet (a także dwie pacynki i papugę), wybranych ze względu na ich zawód lub umiejętności, aby ten list zinterpretowały dla mnie.
Aby go przeanalizowały, skomentowały, wytańczyły, wyśpiewały.
Rozłożyły na czynniki pierwsze. Wykończyły go.
Zrozumiały go dla mnie. Odpowiedziały za mnie.
To był sposób na wykorzystanie czasu zerwania.
To sposób na "trzymanie się".

Jej prace fotograficzne jeszcze nie były pokazywane w Polsce.
CSW Zamek Ujazdowski w ramach festiwalu "Temps d'images" 2009 gościło spektakl brytyjskiej grupy "Forced Entertainment" powstały na podstawie zdjęć Sophie Calle z serii "Exquisite pain".

tu biografia artystki:

/fragment wystawy Sophie Calle w pawilonie francuskim podczas Biennale w Wenecji, 2007; fot.jk./
Fundacja Erny i Victora Hasselbladów powstała w 1979 roku zgodnie z zapisem w testamencie dr Victora Hasselblada. Promuje badania i edukację w fotografii i naukach "naturalnych". Od 1980 co rok przyznaje nagrodę za nadzwyczajne osiągnięcia w dziedzinie fotografii. Dotychczasowymi laureatami nagrody byli najwięksi: Lennart Nilsson, Ansel Adams, Henri Cartier-Bresson, Irving Penn, Josef Koudelka, William Eggleston, Jeff Wall, itd... pełna lista i oficjalna strona

1 komentarz: