wtorek, 17 sierpnia 2010

Buraki i fotografia.

Rodzina Luft, farma niedaleko Sterling. Matka, dziewięcioletnia Amelia i dwunastoletniaMary pracują w polu, kiedy ojciec dostarcza buraki do fabryki. "Amelia nie pracuje cały czas, zmywa naczynia i zajmuje się dzieckiem". W rodzinie jest 7 dzieci. Sterling, Kolorado. /Lewis W. Hine, 1915/ Zbiory Biblioteki Kongresu: LC-DIG-nclc-00355
Istnieją dokumenty, w których klarowność gatunku została naruszona jeszcze głębiej. Należy do nich chociażby dokument krytyczny, gdzie intencją fotografii nie jest przedstawienie obrazu obiektywnego, jakiejś sytuacyjnej prawdy, lecz przekazanie interpretacji krytycznej, uważanej za uzasadnioną i wskazująceej prawdę ukrytą pod obrazem. Taki dokument ostentacyjnie zrzeka się obiektywizmu. Dobrym przykładem tak "spreparowanego" dokumentu są fotografie Lewisa W. Hine'a, który na początku XX wieku dokumentował pracę dzieci. Ponieważ był absolutnie przeciwny zatrudnianiu nieletnich, starał się w tych dokumetach wyrazić swój sprzeciw. Jednak - z racji ograniczen fotografii - nie mógł tego zrobić wprost, więc zagrał teatralnym "napięciem nieadekwatności" i podkreśleniem dysproporcji. Postawił :okradzione z życia" dziecko obok maszyny w ten sposób, że wydaje się ona nie do ogarnięcia. Albo pokazał małe dziecko z gigantycznym burakiem, całe pobrudzone ziemią, jakby z niej wyjęte /Potocka M.A., Fotografia. Ewolucja medium sztuki, wyd. Aletheia, Kraków 2010, s. 161-162/
Jedenastoletnia córka pana Schneidera. Ona i jej siedmioletnia siostra pracują na polu buraków zamiast być w szkole, dlatego, że ojciec jest właścicielem farmy wielkości 250 akrów i szczycił się dochodem sięgającym 10000 dolarów z upraw w zeszłym roku. okolice Fort Morgan, Kolorado. /Lewis W. Hine, 1915/ Zbiory Biblioteki Kongresu: LC-DIG-nclc-00389

Sześcioletni Joe wyciąga buraki dla rodziców na farmie niedleko Sterling w Kolorado. To bardzo ciężka praca dla takich malców, lecz wielu tak robi.
/Lewis W. Hine, 1915/ Zbiory Biblioteki Kongresu: LC-DIG-nclc-00328


Jakiś czas temu opisywałam trzy książki. Wracam do "Fotografii" Marii Anny Potockiej co chwila bo spokoju mi nie daje. Zastanawiam się z której strony ugryźć i podyskutować. Wcześniej pisałam o niej tak: "Całość czyta się znakomicie, nie zgadza się i dyskutuje z autorką na co drugiej stronie, lecz siłą publikacji jest (w miarę) nowy punkt widzenia, albo raczej interesująca kompilacja, głos w temacie szklanego sufitu nad fotografią względem sztuki. Kwestie praktyczne i pewnego rodzaju uproszczenia mogą jednak odepchnąć tych „po prostu pstrykających”, a publikację zakwalifikować jako niezrozumiałą i nieprzydatną krytyczno-sztuczną."
Miałam zatem ochotę dyskutować nad potrzebą pisania o fotografii z punktu widzenia kuratora i krytyka sztuki współczesnej. Potem miałam pomysł by wypisać bon-moty i przeciwstawić je słowami od kogoś kogo one dotyczą bardziej niż autorkę. Następnie chciałam wyrwać jedynie fragment i polemizować, jednak nie umiem go wybrać, a dyskutować z całością nie ma sensu. Wniosek: to jednak książka bardzo szkodliwa. To teoria Potockiej, to JEJ fotografia. Niestety nie ta w powszechnym użyciu. Brakuje dopisku na stronie tytułowej: teoria, subiektywny i szczątkowy punkt widzenia. Nie jest to jeszcze czas/miejsce by się z pozycją zmierzyć, ale wpadło mi do głowy zacytowanie jej odnośnie Lewisa W. Hine, w kontekście ostatniego posta.
Dziewięcioletnia Mollie Keller i jej dwie siostry, 10- i 13-letnie, wyciągają buraki. Kombinezony są używane przez wiele dziewcząt i kobiet. Mówią, że zaczynają pracę czasem już o 5 rano, najczęściej między 6 a 7 i pracują do 18, z godziną przerwy w południe. * letnia siostra pracuje mniej. Ta czwórka dzieci, razem z ojcem i matką, pracują na dużym polu buraków na kontrakcie z W.E. Damm, niedaleko Sterling w Kolorado. Pan Damm mówi, że taka rodzina zarabia 800-900 dolarów w sezonie [z czego 200-300 dolarów na wydatki]. /Lewis W. Hine, 1915/ Zbiory Biblioteki Kongresu: LC-DIG-nclc-00319

Szkoda, że badaczka nie zajrzała w ogrom twórczości Hine'a. Nie przeczytała opisów do zdjęć. Wydaje się, że tak niewiele trzeba by zauważyć - właśnie - ograniczenia fotografii, nie w utopijnym znaczeniu niemożności "mówienia obrazem" lecz przyziemnymi: czasem naświetlania, jakością negatywów, trudem wywołania, itp. Projekt prowadzony przez lat kilkanaście, w kilkudziesięciu stanach USA, w setkach fabryk, zakładach przemysłowych i przedsiębiorstwach rolnych. Nie sądzę by "grał" tu jakimkolwiek gestem, podkreśleniem, emfazą. Dzieci, które fotografował musiały wiedzieć o naświetlaniu, by zdjęcie wyszło. Jeśli stoi przy amszynie, to oznacza, że tam gra kompozycja i jest światło. Trochę to przyziemne, ale jednak fotografia powstaje dzięki światłu a nie dzięki gestom i gierkom. Wyjaśnieniem większości kadrów Hine'a będzie zatem technika w jakiej pracował i na ile mu pozwalała. A dysproporcje? To tylko dowodzi, że zdjęcia Hine'a oddziałują nadal. Ciągle wzbudzają emocje i nie dają spokoju gdy widzimy dziecko przy pracy.Teatralne gesty przerysowujące młodych bohaterów fotografii wykonywali chwilę wcześniej fotografowie studyjni portretując dzieci z miniaturowymi przedmiotami, by wyglądały na większe i doroślejsze niż w rzeczywistości.
Jeszcze jedno, nawet jeśli Hine - jak twierdzi Potocka, miał zamysł wyrazić swój absolutny sprzeciw poprzez fotografię "krytyczną", dlaczego przejechał tyle tysięcy kilometrów i zdrobił te tysiące fotografii? Mógł przecież zdobyć się na bardziej "fotograficzne" ustawienie, skoro podjęcie tej żmudnej pracy to i tak "ostentacyjne zrzekanie się obiektywizmu".
Wszystkie użyte w tekście zdjęcia pochodzą z: Library of Congress, Prints & Photographs Division, National Child Labor Committee Collection. Opisy fotografii wg Lewis W. Hine'a

2 komentarze:

  1. Żyliśmy w czasach gdy Maria Anna Potocka doskonale znała się na fotografii... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś były okropne czasy niestety. Dzieci musiały dużo pracować, zamiast chodzić do szkoły i czerpać radość z dzieciństwa. Dzisiaj jest dużo lepiej, ale niestety teraz wszystko wywraca się w drugą stronę - dzieciaki coraz częściej są leniwe i niezdyscyplinowane, a zamiast spędzać czas z rówieśnikami na dworze wolą siedzieć i grać na komputerze.

    OdpowiedzUsuń