Powstanie Warszawskie fotografowano oczywiście w czarnobieli. Fotograf nie miał wyboru. Fotografia barwna co prawda powstała już wcześniej. Teoretycznie nawet w tym czasie kolor byłby możliwy, lecz po pierwsze drogi w uzyskaniu, po drugie wymagający proces, i po trzecie i ostatnie w warunkach powstańczych niemożliwy. A zatem czarnobiel nie była wyborem a koniecznością. Czyli czarnobieli w tym przypadku nie należy przypisywać żadnych dodatkowych konotacji – nastroju, „klimatu” katastrofy, smutku, posmaku legendy...
Sprawa wyboru barwy fotografii zajmowała nas jakiś czas temu: tu wypowiedzi kilku fotografów. Temat wywołaliśmy po nagminnym zdejmowaniu przez gazety i portale internetowe koloru z fotografii na znak żałoby. A gdyby tak spojrzeć w drugą stronę? Pokolorowane zdjęcia z przeszłości. W weekendowej Gazecie Wyborczej był dodatek „Powstańczy śpiewnik”.
Oprócz tekstów piosenek znalazły się w nim zdjęcia Joachima Joachmiczyka, Eugeniusza Lokajskiego i Andrzeja Bargiełowskiego. W kolorze! Pomysł jak się okazało nie jest nowy. Koncepcja pokolorowania fotografii wypłynęła od Jana Ołdakowskiego, dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego, na wystawę „Kolor wolności. Warszawa 1944” w 2005 roku.
Organizatorzy przekonywali wówczas: Chcemy jednak zaproponować Państwu inne spojrzenie na te zdjęcia. Tradycyjne, czarno-białe przedstawienia czynią bowiem z przeszłości obszar wyizolowany i zamknięty, oddzielony od teraźniejszości nieprzekraczalną barierą. Minione wydarzenia zdają się zastygłe na zawsze, unieruchomione w czasie. Kolor natomiast likwiduje dystans dzielący nas od przeszłości. Ludzkie twarze, ulice tamtej Warszawy, sceny uchwycone przez reportera należą do takiej samej teraźniejszości jak ta, której sami tu i teraz doświadczamy. Jest sierpień, wrzesień 1944 roku.
Redaktorzy dodatku Gazety Wyborczej: Na czarno-białe obrazy, które zazwyczaj przedstawiają nam wydarzenia 1944 roku, często patrzymy z pewnym dystansem. Dzięki dodaniu im barw przybliżamy tamtą specyficzna atmosferę, przypominamy, że warszawiacy na nich przedstawieni to osoby podobne do nas, a wydarzenia, w których uczestniczyli, miały miejsce zupełnie niedawno.
Pozbawienie koloru fotografii ludzi zmarłych 10 kwietnia 2010 roku a pokolorowanie zdjęć z sierpnia 1944 roku – to ciekawe zestawienie. W pierwszym wypadku chodziło o podkreślenie żałoby, upamiętnienie i wyrwanie obrazów z „żywego” świata, w drugim o pozbycie się dystansu, u-realnienie scen z fotografii, tchnięcie w nie życia.
Pooglądajmy zatem: zbiory fotograficzne Muzeum Powstania Warszawskiego – w czarnobieli. I ich kolorowe wersje.
/reprodukcje z „Powstańczego śpiewnika” dodatku do Gazety Wyborczej z dnia 31 lipca 2010; fot. JK/
Teraz chyba pora na animacje, które powstaną na bazie tych zdjęć... Zapewne będą w stylu tej emitowanej w tv reklamy rocznicy Grunwaldu. Ten kraj, a konkretnie jego mieszkańcy, to coś, co coraz bardziej mnie przeraża.
OdpowiedzUsuńhmmm...przeszłabym od razu w trzeci wymiar. nie w znaczeniu Capa -> Spielberg, tylko okulary na nos i oglądamy. może da się zrobić: http://www.swiatobrazu.pl/zgub_sie_w_trojwymiarze.html ?:)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o animację i trójwymiar, to chyba od 1 sierpnia w Muzeum Powstania leci 5 minutowy film animowany zrobiony przez Platige Image z wykorzystaniem zdjęć lotniczych (i innych) z 1945 roku i pokazujący zrujnowaną Warszawę z lotu ptaka. A co do 3D, to polecam film dokumentalny Bukojemskiego "08.1944. Likwidacja", gdzie właśnie utrójwymiarowano fotografie z getta łódzkiego.
OdpowiedzUsuńNatomiast ja chciałem zareagować co do koloryzacji. Prosta opinia, że czarno-biel tworzy "nieprzekraczalną barierą" wydaje mi się być mylna. Czy wczujemy się w dany obraz czy nie, nie zależy czy będzie to fotografia czarno-biała czy kolorowa, 3D czy 2D, czy rysunek, czy malarstwo, tylko czy kontekst pozwoli nam zbudować z tego obrazu ujmującą reprezentację. Zdjęcia czarno-białe zintegrowane w narrację, która nas chwyta i przejmuje będą bardziej dla nas bliskie niż te same pokolorowane zdjęcia pozostawiona same sobie.
Do tego dochodzi sam proces koloryzacji. Dodanie koloru do obrazu w którym jego nie ma, jest ingerencją w nim. Jaki kolor dodać? Jaki odcień? Ze skali szarości kolorów się nie wyczyta. Sięga się wtedy po zdrowy rozsądek (trawa jest zielona… aczkolwiek w lecie bywa żółta!), po wiedzę (kolor strojów żołnierskich jest zielony), ale gdy już wyczerpiemy zdrowy rozsądek i wiedzę, wszystkie kolory z obrazu nie będą oddane. Weźmy na przykład to zdjęcie grupy powstańców z jedną dziewczyną siedząca na kolanach żołnierza. Frapuje czerwony kolor butów oraz opaski we włosach. Skąd kolorysta wiedział, że były czerwone? Może buty były brązowo-brudne a opaska zielona? Wygląda po ciemnej szarości włosów, że kobieta była brunetką - a jak wiemy, czerwony pasuje do brunetek. Więc kolorysta mógł sobie po prostu powiedzieć, że tak będzie ładniej, frapująco, będzie większy wyraz zdjęcia. Ale to, to już jest twórczość jego, a nie zdjęcie z Powstania. To już jest początek nowej narracji o rzeczywistości a nie zniesienie barier. Wiemy, że nic nie jest bardziej bliskie i przejmujące niż dobrze opowiedziana historia. OPOWIEDZIANA historia a nie rzeczywistość brutto. I taka twórcza, dodająca znaczenie, koloryzacja już jest nową narracją, która NIE pochodzi od fotografa, tylko od kolorysty-malarza.
I nie można się zasłaniać gdybaniem, że fotoreporterzy by użyli kolory gdyby mogli, dlatego, że nie mogli i TWORZYLI zdjęcia z myślą o czarno-białym obrazie. Każdy kto głębiej starał się nauczyć robienie zdjęć i czarno-białych i kolorowych wie, że na co innego zwraca się uwagę, pewne tematy wychodzą lepiej w cz-b, inne w kolorze. Inne obszary obrazu przyciągają uwagę w czarno-bieli (jasne), inne w kolorze (jasne również, ale i czerwone!), obrazy czarno-białe wdzięcznie oddają kontrasty jasności gdy obrazy kolorowe gorzej je znoszą, ALE wprowadzają wszelkie relacje między kolorami (kontrast kolorów, ale też i rozłożenie kolorów na obrazie, a więc i kompozycja!).
Reasumując, gdyby fotoreporterzy powstańczy mogliby robić kolorowe zdjęcia, chwytaliby inne momenty, z innych kątów widzenia, siłę wyrazu nadawaliby zdjęciom INNYMI środkami - środkami kolorowej fotografii.
Więc proszę bardzo, kolorujmy sobie stare zdjęcia czarno-białe, ale ze świadomością, że jest to INTERPRETACJA współczesna, że to już jest początek NASZEJ, współczesnej, narracji o tamtych wydarzeniach, a nie dokument przeniesiony prosto z aparatów fotografów powstańczych.
A mi osobiście te powstańcze pokolorowane zdjęcia przypominają kolorowane pocztówki z początku XX wieku. Czyż plama niebieskiego nieba na prawo od palącego się budynku PAST-y nie jest… ewidentnie umowna?
ładne określenie: "utrójwymiarowano" :)
OdpowiedzUsuńzgadzam się z Tobą, że koloryzacja jest kompletnie poza zdjęciem. wystarczy przywołać negatywy Sergieya Prokudina Gorskiego. kilkanaście lat trwało opracowanie jego kadrów by "domyślić" się kolorów.
zabiegi zdejmowania i dodawania koloru - co próbuję od jakiegoś czasu podkreślić - polegają na płytkich przesądach o "klimacie, nastroju". faktycznie kwestia koloru/czarnobieli - to też często /bo nie zawsze/ decyzja w trakcie naciskania spustu.
w czasie powstania w getcie warszawskim i powstania warszawskiego wykonano kilka kolorowych zdjęć ale były one bardzo rzadko publikowane, tutaj niektóre z tych fotografii:
OdpowiedzUsuńhttp://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=192940&page=7
pozdrawiam Tomasz
ogromne dzięki, te zdjęcia są znakomite. wskazujący palec w niebo, wow!
OdpowiedzUsuń