Autor: Patrick Chauvel. Reporter wojenny. Obywatel Francji urodzony w 1949 roku. Pochodził z rodziny dziennikarzy i dyplomatów. Człowiek, który fotografował konflikty w ciągu ponad 35 lat. Trudno właściwie streszczać w kilku zdaniach kim jest, skoro przekazuje czytelnikowi swoje wspomnienia spisane na kilkuset stronach.
Biografia Chauvela napisana jest w brawurowym tempie, barwnym językiem ze znakomitymi szczegółami. Jest w niej ból i zniecierpliwienie, ciekawość i kurz, huk wystrzałów i łoskot deszczu w dżungli. Są też emocje, pragnienia, wątpliwości. Można się zagubić co prawda w czasie historycznym, ilości żon, dzieci i szefów samego autora, lecz pełno jest scen tak namacalnych, filmowych, w których autor odsłania kulisy powstawania zdjęć oraz trud informowania o wydarzeniach.
Przedmowa: Pierre Schoendoerffer, czyli francuski reżyser, autor „Pożegnania króla”, przyjaciel rodziny Chauvel’ów. W dużej mierze to dzięki niemu Patrick zainteresował się dziennikarstwem, a szczególnie tą częścią reportażu.
Wydanie – szata graficzna i opisy zdjęć – sprawia wrażenie dobrej prozy sensacyjnej z pogranicza faktów. Podkreśla to jeszcze slogan umieszczony na ostatniej stronie okładki: Patrick Chauvel, fotoreporter, świadek ciemnej strony historii…
Zdjęcia/na okładce: 33 sztuki plus jedno z okładki. Większość kolorowych. Kilka archiwalnych, na których jest sam autor. Takie zdjęcie jest też na okładce, niestety opisane jedynie „archiwum autora”. Z tekstu jednak domyślać się można, że na fotografii widnieje waśnie Chauvel, ranny w Kambodży w 1974 roku, prawdopodobnie zdjęcie wykonał Al Rockoff. [niestety w książce funkcjonujący jako „Rokoff” i tak bez wyraźnego autorstwa; postać Rockoff’a odzwierciedlona została w filmie „Pola śmierci”, zagrana przez Johna Malkovicha]. Zdjęcia wydają się pełnić rolę czysto ilustracyjną, nie mają opisów, nie wiadomo kto je de facto zrobił, kiedy, gdzie?
Grupa docelowa: każdy miłośnik reportażu zarówno fotograficznego jak i literackiego oraz, a może przede wszystkim każdy marzący o karierze fotografa wojennego. Każdy, kto używa aparatu fotograficznego by przekazać wieści o świecie, może coś zmienić za pomocą zdjęć, każdy rewolucjonista i wreszcie każdy kto lubi sensację historyczną jako gatunek literacki.
Marzący o karierze fotografa wojennego, o ile ktoś taki jest, powinien tę lekturę przerobić bardzo skrupulatnie. Chauvel bowiem nie jest postacią wybitną, nie zaliczamy go do wielkiej historii fotografii. Sam nie uważa się za bohatera ani rewolucjonistę. Stąd wynikają pewna trudność: na próżno szukać potwierdzenia faktów opisanych przez autora. Jesteśmy ciągle na zapleczu konfliktów, nawet jeśli jesteśmy na froncie, w pierwszej linii ostrzałów, w ważnych historycznych chwilach – i tak nie znamy tych zdjęć. Te wydarzenia zapisały się w pamięci innymi kadrami, akurat nie Chauvela. Relacjonować to wszystko? Dla kogo? W jakim celu? Udaje mi się niekiedy zrobić dobre zdjęcia jak innym, trzeba się tylko dobrze skoncentrować. Jednak zdjęcie zbyt dobre nie jest zwykłym odbiciem rzeczywistości, fotograf wkłada w nie zbyt wiele własnej inwencji /s.95/. W książce znajdziemy w równej mierze zachętę co przestrogę, pochwałę i przekleństwo zawodu fotoreportera. Oglądając zdjęcia bodaj najwybitniejszego a z pewnością najbardziej rozpoznawalnego fotografa wojennego na świecie Jamesa Nachtwaya (czy chociaż film o nim) oczywiście przy całym obrzydzeniu i trwodze, ma się jednak ochotę zmienić tryb życia, iść i dokumentować, robić zdjęcia i tym samym zmieniać świat, a przynajmniej zwracać oczy ludzi na problemy i konflikty. Chauvel daleki jest od takiej postawy. Swoją pracę traktuje jak uzależnienie ale i jako zawód. To robi, bo to umie. Zna się na tym i to lubi. Robi zdjęcia i… nie zarabia, nie wydaje albumów, nie ma wystaw, rzadko publikuje, jego życie rodzinne jest w nieustannej ruinie a sam żyje z chwili na chwilę, w ryzyku, w strachu, w drodze. Co więcej Chauvel odsłania swoje myśli i wątpliwości, problemy z życiem codziennym w warunkach wielkomiejskiego spokoju. Okazuje się, że nie ma tu miejsca na bohaterstwo, że wojny, które widział odcisnęły się głęboko w nim samym.
- Your religion?
- I am photographer. /s.36/
Chauvel z lekkością i bez złudzeń podejmuje tematy ważne dla fotoreportażu: etyka, bezstronność, dostęp do informacji, przygotowanie psychiczne. Dziennikarstwo to wariacki zawód, a czasem wręcz robi z człowieka wariata. (…) Przez tydzień po powrocie dziwnie się czuję. Śpię na podłodze, bo nie mogę zasnąć w łóżku /s. 202/. W wielu miejscach zadziwia, w innych przeraża, czasem opowiada żarty. Chauvel odsłania czasem ponurą praktykę, by nie rzec rutynę swojego zawodu. Autor miał wiele szczęścia, może nie w swojej karierze fotograficznej, ale na pewno w całym swoim życiu – omijały go różne pociski, miny i zasadzki, niebezpieczeństwa i nieporozumienia, wszystkie te fascynujące historie znajdziecie właśnie w jego autobiografii.
- Co pan wiezie?
- Wojny, morderstwa… Może nawet kilka przykładów korupcji w policji.
- Proszę wysiąść z wozu. /s.143/
I zakupiłem dziś właśnie, bardzo mnie to cieszy.
OdpowiedzUsuń