2 przewodniki. Ciemniejszy: przewodnik z 1984 roku "Rzym" drukowany we Włoszech, wyd. Edizioni Plurigraf; jaśniejszy: "Tutta Roma" Martin Parr, wyd. Il Contrasto 2006 rok w Rzymie.
Rzym to moja obsesja. Znam
to miasto całkiem dobrze. Mam o nim sporo książek, no i przewodniki:
archeologiczny, historyczny (osobny pod kątem papiestwa i pod kątem rodów
rzymskich), przewodnik po sztuce od gotyku w górę, architektoniczny....aha i
jeszcze z 3 "zwykłe" co kiedy i gdzie otwarte, plus x albumów. Mam
też klasyki wydawnicze całej Italii, czyli bogato ilustrowane zeszyty, w
których znajduje się kilka okrągłych zdań. Do tego mapka i ...w drogę.
z książki "Rzym" przewodnik z 1984 roku
Właśnie te ostatnie – te hity turyzmu i suweniry
zarazem najmniej nadają się na zabranie ze sobą. (Naprawdę, już lepiej wziąć
album trzystu stronicowy na kredzie w twardej oprawie, pełen ilustracji ze
szczątkami jedynie informacji…). Co w tych zeszycikach takiego „złego”?
Najpierw bolała grafika. Zdjęcia sprzed 10 lat, zawsze wyblakłe, zawsze z
przeterminowanymi samochodami na zdjęciu, zawsze – bez względu na rok wydania.
Potem gdy człowiek wczytywał się w tak zwany język narodowy szło totalnie źle.
Nie było jeszcze wtedy internetu, ale tłumaczem musiał być jakiś półautomat,
daleki pradziadek googletranslatora.
Ale przy tym wszystkim
bardziej się opłacało kupić taki przewodnik – za 8 do 10 tysięcy lirów od razu mapka
plus „pocztówki”, a pocztówki mogły stać nawet i po 1000 lirów. Zeszyty
dostępne były wszędzie, dosłownie – w sklepach, na straganach, na schodach i
fontannach. Tam gdzie turyści – tam te przewodniki. W całych Włoszech, oczywiście
w seriach. Z czasem i ten super-klasyk stał się przedmiotem naśladownictw. „Złota
księga” była chyba najpopularniejsza. Tłumaczenie się polepszyło. Wydawane
zaczęły być za granicą, czyli dla nas – lokalnie. Nie trzeba było nigdzie
jechać. W księgarni na początku lat 1990tych można było kupić wszystkie części,
poskładać sobie Włochy. [pamiętam, że były też inne państwa, ale – że jestem
zdecydowanie Italo-centryczna nie wnikałam w historię samej idei taniego i
ilustrowanego przewodnika].
Te absolutnie już dziś
przeterminowane przewodniki (tak, nawet w kwestii Forum Romanum i Koloseum!)
dziś już zostały wyparte przez aplikacje, Internet, no i inne przewodniki
międzynarodowych sieci dla turystów, którzy chcą wiedzieć w-s-z-y-s-t-k-o (gdzie
jeść, gdzie kupować, gdzie spać, gdzie pić, itd... )
O szalonej popularności
tego wydawnictwa świadczy wyjątkowe naśladownictwo. Wygląda podobnie. Tak jakby
zmienił się tylko rok wydania, ot i podmienili zdjęcie. Krój czcionki, kolorek,
rozmieszczenie zdjęć, nawet obwoluta się zgadza! Autor jakiś taki… znajomo
brzmiący: Martin Parr!
z książki "Tutta Roma"
z książki "Tutta Roma"
Organizatorzy Festiwalufotografii w 2006 roku w Rzymie zaprosili Brytyjczyka do zrobienia serii zdjęć
o Rzymie. Książkę opublikowało znane i cenione wydawnictwo Il Contrasto. Parr
jak to Parr z zadania wywiązał się po swojemu. Mamy zatem turystów i związane z
tym scenki bijące po oczach. Jak w znanej serii zdjęć Parr’a „Small World”
zabytki i krajobrazy były zupełnie nieistotne. Liczył się turysta. Tu podobnie,
chociaż zdjęcia są zdecydowanie mniej porywające. Zestawienie ich jednak i „podrobienie”
przewodnika, wróć, wydawnictwa kultowego wśród przewodników – wyszło po
mistrzowsku.
Ułuda przewodnika jest
absolutna: są mapy i planiki, miasto podzielono na rewiry i towarzyszą im
rzeczowe (analogicznie też do pierwowzoru) opisy! Każda część ma swój opis:
lapidarny, groteskowo pusty. Kilka słów o zabytku, ale więcej o atmosferze, o „klimacie”,
czysta poezja. Teksty napisała specjalnie dla tej książki znana historyczka
sztuki, działaczka miejska Ivana Della Portella. Oryginalne teksty były ciut
bardziej informacyjne, lecz też bez przesady…
Sam wybór części miasta
został poprowadzony wedle zagęszczenia turystów na metrze kwadratowym. Mamy
zatem hity: Schody Hiszpańskie, Panteon, Plac Navona, fontannę di Trevi,
koniecznie Watykan i Forum Romanum z Koloseum. Nie dowiemy się nic o EUR ani nawet
o bazylice św. Jana na Lateranie, bo tam nie docierają już turyści w tej
liczbie 100%.
Zdjęciowo… Zamiast
panoramy placu świętego Piotra by było widać fasadę mamy powiedzmy-panoramę
lasu rąk z aparatami.
Poza walorem zdjęciowym i
humorystycznym tę książkę można traktować jeszcze dodatkowo na trzy sposoby:
1/ jako podpowiedź: jeśli
masz w Rzymie tylko pół dnia – to jest trasa totalnego-must-see; same hity i
legendy, żadnych pomniejszych „pierdółek”;
2/ jako przestrogę: te
miejsca omijaj, bo tam trudno się przecisnąć;
3/ autentycznie jako
przewodnik po Rzymie: mapy i opisy zostawiają to minimum orientacji w terenie… J
Raczej nie mamy co liczyć
na wydanie tej książki jak pierwowzoru w językach ojczystych i szeroką
dystrybucję. Książkę można nabyć np. w sklepie wydawnictwa Il Contrasto (ale mam też jeden adres w Londynie, gdzie tę książkę widziałam w kilku
sztukach za duuuuużo niższą cenę, mniej więcej jak za przeterminowany i słaby
przewodnik ;) )
mapka z książki "Tutta Roma"
rozdział o Watykanie z książki "Rzym" przewodnik z 1984 roku
rozdział o Watykanie z książki "Tutta Roma"
rozdział o Forum Romanum z książek: na górze "Rzym" przewodnik z 1984 roku; na dole "Tutta Roma"
z książki "Tutta Roma"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz