wtorek, 22 lutego 2011

Nie ma Yoursa, nie ma nic?

www.yoursgallery.com

Yours się wyprowadził. Coś co było (ponoć) przedmiotem plotek (od jakiegoś czasu), spekulacji, domniemywań stało się. I jednak spotkało się z dużym zaskoczeniem. W "Życiu Warszawy" kurator galerii Łukasz Smudziński wyjaśnia jak się sprawy mają.
Kiedy sprawa została przesądzona pojawiły się komentarze o "poważnej wyrwie". "Gdzie teraz mogę oglądać dobre wystawy foto" spytała Agata Passent Agnieszkę Kowalską (zrób to w wawie). 
Redaktorka w artykule w dodatku do Gazety "Co jest grane" objaśnia sytuację: "Okazuje się, że w Warszawie nie mamy teraz tak naprawdę żadnej większej fotograficznej galerii pokazującej, co aktualnie na świecie dzieje się w tej dziedzinie. Jest przykurzony ZPAF, który nie ma takich ambicji. Jest niewielka galeria Refleksy na Mokotowie promująca fotografię artystyczną. Jest też Asymetria prowadzona przez fundację Archeologia Fotografii, zajmująca się głównie fotografią historyczną. Jednak ona w małym mieszkanku na Nowogrodzkiej nie ma w ogóle warunków do organizowania wystaw." (cały artykuł).

Oczywiście wielkie miasta świata mają swoje domy i instytuty fotografii, muzea i galerie czysto-i-tylko fotograficzne. Faktycznie patrząc na Zachód (i Wschód!), porównując Warszawę czy Kraków z Berlinem czy Moskwą wypadamy słabo. Lecz czy galeria duża, przestronna i poświęcona tylko fotografii jest nam w ogóle potrzebna?
Dobre wystawy fotografii oraz wystawy, w których fotografia występuje (nie zawsze jako główna bohaterka) zdarzają się przecież w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, w Muzeum Sztuki Nowoczesnej, w Zachęcie Narodowej Galerii Sztuki, w galeriach mniejszych: Appendix2, Fundacji Profile, Klimy Bocheńskiej, Raster, Lokal_30, XXI, Heppen Transfer, Le Guern itd. Misję promowania fotografii mają wspomniane przez Kowalską galerie. A, że nie są duże to chyba w niczym nie przeszkadza, vide Galeria ZPAF i Ska chyba najmniejsza w kraju galeria.
Oprócz sytuacji finansowej, trudów przetrwania galerii na trudnym rynku sztuki współczesnej, braku energii, może też po prostu nie czas na medialne rozróżnienia? Co prawda dalej są aukcje, wystawy, konferencje, festiwale dotyczące "tylko-fotografii", "tylko-rzeźby" itd, ale właśnie trendy światowe wskazują, mam wrażenie, odmienną drogę.
Na dobre wystawy malarstwa czy premierę projekcji światowej sławy twórcy też trzeba poczekać. Żeby obejrzeć nowe ekspozycje musimy się sporo nachodzić po wielu mniejszych galeriach. To chyba nie problem? Czemu zatem fotografia miałaby być odosobniona i zamknięta w jednym dużym centrum?
Sytuacja fotografii chyba też nie jest tak katastrofalna, jak odmalowana przez domy aukcyjne i krytyków. Jasne, niewiele osób kupuje prace, bo też ich ceny odstraszają wytrawnych kolekcjonerów, ale ilość festiwali organizowanych w naszym kraju, sytuuje Polskę w absolutnej czołówce światowej. Mamy w końcu średnio około 6 imprez "tylko-fotograficznych" rozpisanych na kilkadziesiąt galerii. To dopiero demokracja! Jedynie trzeba poczekać na festiwal i pojechać do innego miasta. 
Osobną kwestią jest muzeum fotografii, którego misja byłaby daleko wykraczająca poza tylko oglądanie dobrych wystaw, ale też gromadzenie, konserwacja i edukacja. Tego miejsca nie zastąpi nam jednak żadna większa lub mniejsza galeria prywatna. Odsyłam do rozmowy z Karoliną Lewandowską w Obiegu, między innymi o staraniach utworzenia muzeum fotografii w Warszawie.

nieistniejąca już wersja strony internetowej Yours, dostępna już tylko w web.archive

Wracając do zamknięcia Yoursa... Bez względu na to czy byliście fanami czy tylko widzami wystaw tam organizowanych, czy byliście pracownikami czy współpracownikami, czy lubiliście galerię bądź jej nienawidziliście, pewnie zgodzicie się ze mną, że zniknięcie-zniknięciem ale wysłanie w kosmos strony www razem z archiwalnymi materiałami to "drobne" nieliczenie się z własną historią.
Aby odnaleźć niektóre tylko wystawy czy spotkania tam organizowane trzeba się udać do archiwum Fotopolis.pl .
To chyba dobre podsumowanie kilkuletniej działalności tej galerii. 

Zapraszam do dyskusji :>

37 komentarzy:

  1. Tak, duża, przestronna i poświęcona tylko fotografii galeria jest nam potrzebna. Nie ma sie co oszukiwać, że można prezentować regularnie wystawy fotograficzne na światowym poziomie w małym pokoiku. Sposób prezentacji jest niezwykle ważny, a brak dużych przestrzeni automatycznie odcina nas od szeregu artystów. Można dyskutować o poziomie artystycznym Yoursa, ale nie zdarzyło sie tam pokazanie źle wyprodukowanej i powieszonej wystawy. Wysokie standardy zawsze byly tam przestrzegane, czego nie można powiedzieć o innych warszawskich galeriach. Niestety, swiat nam ucieka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wioletta Gołębiewska22 lutego 2011 15:47

    No cóż, w pełni zgadzam się z przedmówcą. Sposób prezentacji jest ważny. O czym zresztą miałam okazję się przekonać, oglądając stałą ekspozycję Family of Man na zamku w Clervaux. OK, piękne okoliczności przyrody, sam sposób ekspozycji też właściwie całkiem sensowny, natomiast wciśnięcie takiej ilości, pięknych skądinąd, prac w tak niewielką, choć zamkową, przestrzeń, przytłaczało i robiło wrażenie raczej klaustrofobiczne. Ze szkodą dla samych prac oczywiście.
    Z drugiej strony trzeba przyznać rację autorce wpisu, że wystawy fotografii to niekoniecznie galerie stricte fotograficzne, vide CSW. A i galerii fotograficznych też kilka zostało, choćby bardzo zacne Refleksy z doskonałym poziomem prezentowanych prac. Ale nie oszukujmy się, takiej galerii jak Yours jednak nie ma. Jestem w Polsce od 2 i pół roku i przez ten czas nie zdarzyło mi się w Yoursie zobaczyć kiepskiej wystawy. Pierwszą, jaką tam obejrzałam był bodajże Todd Hido. Potem Martin Bogren, Lydia Panas... Bądźmy szczerzy, takich nazwisk w innych galeriach się nie widuje, a w każdym razie nie z taką częstotliwością. Takie nazwiska widuje się na festiwalach, ale... właśnie, trzeba się na nie wybrać do innego miasta, na dodatek dwa dla mnie najważniejsze, czyli łódzki i krakowski odbywają się w tym samym czasie. Natomiast warszawski, no cóż, niby jest, a jakby go nie było.

    OdpowiedzUsuń
  3. Starania utworzenia muzeum fotografii w Warszawie to już przecież przeszłość, bo takowe istnieje. Co prawda na razie formalnie, ale pewnie niedługo objawi się w jakiejś bardziej materialnej formie, więc czekajcie i miejcie nadzieję, Wy warszawiacy. Bo my z Krakowa już raczej na nic nie liczymy... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. A tak na marginesie - jeśli są tu osoby z Poznania, to niech nie przegapią spotkania z Mariką Kuźmicz pt. "Fotografia na rynku sztuki" (25.02.11 o godz. 18.00, Centrum Kultury Zamek) http://www.zamek.poznan.pl/index.php?s=215&k=5

    OdpowiedzUsuń
  5. Zbyszku, nie przestrzeń robi wystawę. generalnie oczywiście mamy za mało przestrzeni na sztukę, ale umówmy się, że mamy jej tak samo mało na inne media. co do jakości, to też odpowiedź do pani
    Wioletty - w Yoursie nie było inaczej niż gdzie indziej. zdarzały się papiery pofalowane pod passepartout, były też wystawy, które nie zawsze trafiały w panteon gwiazd. znacznie ciekawsze i ważniejsze wystawy fotografów były jednak w CSW (i Zachęcie, przepraszam za ukłon). Galerie, które wymieniłam słyną z wysokiego poziomu, także spokojnie o jakość, mają też mam wrażenie więcej inwencji, tej potrzebnej energii.

    Obejrzenia Family of Men zazdroszczę.

    Art: jak to istnieje? czekam niecierpliwie :>
    Kraków, heh, Wy to właśnie macie! MOCAK! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No jakże to? To my na odległej prowincji już o tym wiemy, a w stolicy jeszcze o tym nie słychać? ;-)

    Muzeum fotografii w Warszawie będzie działało w ramach MNW jako oddział, ZPAF przekazał do nowego muzeum swoją fototekę w depozycie.

    a) Zarządzenie Nr 15 Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 2 czerwca 2010 r. zmieniające zarządzenie w sprawie nadania statutu Muzeum Narodowemu w Warszawie

    b) http://artbazaar.blogspot.com/2011/01/avedon-bije-rekordy-w-polsce-nadal-brak.html (na samym końcu tekstu)

    c) było też na stronie ZPAF-u, ale strona nie działa ;/ Kopia jest tu: http://www.wyobrazsobie.pl/foto/sprzet-foto/2010/09/w-warszawie-powstalo-muzeum-fotografii-.aspx

    OdpowiedzUsuń
  7. To plotka, czy prawdziwa informacja, że Yours przenosi się do miasta samobójców?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Umówmy się tak - nie było Yoursa i w temacie fotografii była grzybnia. Był Yours - wciąż nie było lepiej. Yours sobie poszedł - będzie jak było. Wydaje mi się, że w czasie, gdy Naród z komunofeudalizmu przeskoczył w prężną gospodarkę wolnorynkową (nie wyssałem tego z palca - Der Spiegel to potwierdza, a oni wiedzą co i jak), potrzebna jest jakaś nowa formuła. To tak jakby ludzie nagle stali się kompletnie nieśmiertelni, a ktoś na siłę szukałby leku na raka.

    OdpowiedzUsuń
  10. Asiu, oczywiscie, ze nie przestrzen czyni wystawe, ale jest jakas zaleznośc pomiedzy jej fizyczna wielkoscia a iloscia przeznaczonych srodkow na dzialalnosc (jezeli chodzi o prywatne galerie). Nie ulega watpliwosci (jak na okres istnienia) to zadna inna warszawska galeria nie moze pochwalic sie taka iloscia wystaw swiatowych fotografow. Oczywiscie CSW i Zacheta pokazuja fotografie, ale nie w takiej ilosci (i czy byly lepsze tez bym polemizowal). W kazdym razie dziekuje za Salgado, Burtynskego, Slubana i wielu, wielu innych. Teraz pozostaly jedynie festiwale (tutaj Warszawa ma zdecydowanie najgorszy). Po prostu zal.
    Co do braku informacji na stronie o zakonczeniu dzialalnosci przypominam sobie, ze podobnie zywot zakonczyla Luksfera. Widac dobre galerie tam maja :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Możemy narzekać, oczekiwać że w Warszawie będzie Nowy Jork (albo co najmniej Kopenhaga) ale właśnie wróciłem z bardzo fajnej wystawy w Galerii Refleksy. Ok, nie jest w centrum Warszawy w wypasionym budynku, ale ma ambicje i energię. Wystarczy, czy opakowanie zbyt niepozorne?

    OdpowiedzUsuń
  12. Galerie Refleksy oczywiscie znam, bardzo lubie i cenie, prezentuje swietne wystawy, ale dziala na innej plaszczyznie niz Yours. I zlosliwosci tutaj tez niepotrzebne :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wioletta Gołębiewska23 lutego 2011 14:29

    Myślę, że trzeba odróżnić dwie rzeczy: poziom i profil. Nikt tu nie podważa wysokiego poziomu zarówno prac, jak i samej ekspozycji takich galerii jak Refleksy czy inne tu wymienione. Osobiście jestem Refleksów ogromną fanką, też byłam na wtorkowym wernisażu i też uważam, że nie mamy się czego wstydzić. Podobnie jak w przypadku Yoursa nie zdarzyło mi się zobaczyć w Refleksach wystawy, którą uznałabym za nieporozumienie. To taka marka, która jest dla mnie gwarancją jakości :)
    Natomiast inna sprawa to profil galerii, czyli prosto mówiąc fakt, że w Yoursie można było zobaczyć prace zagranicznych artystów, a Refleksach, czy innych galeriach, nie, no powiedzmy, pomijając Konopkę ;) Jak wspomniał Zbyszek, jest to kwestia dostępnych środków. I tu nie chodzi o to, że jak zagraniczne to cacy, a jak nasze to ble, tylko o to, że nawet jeśli ktoś uzna, że to polska fotografia jest najlepsiejsza, to dobrze jest mieć również wgląd w tę światową, choćby po to, żeby móc taki osąd wydać.
    A propos pofalowanego papieru itp., no nie wiem, ja jestem prosta kobieta i jak ktoś mi wiesza takiego Todda Hido, to naprawdę nie będę się czepiać takich szczegółów, zwłaszcza gdy nie zdarzają się one nagminnie. Wiadomo, tylko ten, co nic nie robi, nie popełnia błędów.
    I oczywiście, można zrobić dobrą wystawę na małej przestrzeni, ale nie każdą wystawę można zrobić na małej przestrzeni. To podobnie jak z aparatami, każdym można zrobić dobre zdjęcie, ale nie każde zdjęcie. Żeby posłużyć się ekstremalnym przykładem, jakoś ciężko mi jest sobie wyobrazić wystawę lightboxów Jeffa Walla w przestrzeni takiej np. Galerii Obok (co też oczywiście nie znaczy, że przestrzeń Yoursa byłaby tu wystarczająca).

    OdpowiedzUsuń
  14. Joanna,w dużych instytucjach wystawy fotografii faktycznie "zdarzają się co jakiś czas". od przypadku do przypadku. Czy były jakieś wystawy fotografii w zachęcie w ciągu ostatniego roku, dwóch? MSN (moze Shibli z wiosny 2009)? Muzeum Narodowe zrobiło wystawę rocznicową w 2009 i następna pewnie za kolejne 10, 20 lat albo w 2039. Muzeum Narodowe w Krakowie? Poznaniu? Muzeum Sztuki w Łodzi? (nawet konceptualizm i fotografia były w Herbście). Owszem, fotografia pojawia się na wystawach zbiorowych i indywidualnych, np Libery w Zachęcie, albo Ars Homo Erotica, dzieje się tak, bo bez fotografii nie ma sztuki współczesnej, co nie zmienia faktu, że w Polsce ŻADNA duża instytucja publiczna nie ma konsekwentnie realizowanego programu wystaw fotografii porównywalnego z Hamburger Bahnhof, Tate, o MoMA czy Pompidou nie wspominając. bez tej pracy badawczej, pokazów tematycznych i indywidualnych wystaw, pracy promocyjnej, organicznej niemalże fotografia pozostanie tam gdzie jest, a my będziemy lamentować i deliberować nad konsekwencjami decyzji kapryśnych miliarderów, skądinąd ciekawych, nagradzanych fotografów,
    am

    ps tez wolalbym budapeszt niz krakowskie przedmiescie, czemu nie!

    OdpowiedzUsuń
  15. Obawiam się Lokalny Artysto, że ma Pan rację, ale tylko w połowie, gdy pisze Pan, iż Polacy wyszli z „komuno-feudalizmu”.
    Wyszliśmy owszem z komuny, ale jak ktoś trafnie to ujął: ze starcia socjalizmu z kapitalizmem zwycięsko wyszedł feudalizm.
    I tkwimy w nim po uszy, bajani przez tak zwane „wolne media”, iż mamy do swojej dyspozycji prężną gospodarkę wolnorynkową. Kto orientuje się trochę, jakie są warunki instytucjonalne funkcjonowania tej rzekomo „wolnorynkowej” gospodarki wie, jak bardzo ta „wolność” jest koncesjonowana.

    O wolności mediów też przykro mi mówić. Wystarczy nadmienić, że w Polsce działają tylko dwie prywatne ogólnokrajowe telewizje. Obie w posiadaniu byłych agentów lub współpracowników komunistycznych służb specjalnych. Polsat pana Zygmunta Solorza posiada koncesje na nadawanie na cały kraj. Pan Mariusz Walter z ITI wykupił dla TVNu poszczególne koncesje regionalne i gromadząc ich pełen komplet ma prawo nadawać na całą Polskę. Reszta wolnych pasm w eterze jest niewykorzystana i to bynajmniej nie z powodu braku chętnych. A z powodu blokowania możliwości otrzymania koncesji właśnie.

    Jeżeli trudno pogodzić się Panu, Panie Lokalny Artysto, jak Pan pisze u siebie na blogu: „z takim stanem tej pięknej krainy w środku Europy”. Zachęcam do zgłębienia przyczyny tego stanu. Przyczyn przez które nie tylko właściciele galerii widzą lepsze szanse rozwoju dla swoich biznesów wszędzie, byle tylko nie w Polsce.

    Proponuję Panu obejrzenie spotkania z Rafałem Ziemkiewiczem podsumowującym, jak wykorzystano 20. lat niepodległości Polski. I jak wygląda w praktyce ta nasza wolność postkolonialna.

    http://www.youtube.com/watch?v=3yhqDC9xrEc


    A na dokładkę polecam jego książkę „Polactwo”, również Ziemkiewicza.

    http://rapidshare.com/#!download|67tl|102358161|Rafal_A._Ziemkiewicz_-_Polactwo.pdf|1352

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ponoć w Muzeum Narodowym we Wrocławiu jest największy zbiór fotografii. Ale problem w tym, że nikt tego nie widzi. W stałej ekspozycji kilka prac Beksińskiego, Zofii Kulik i Natalii LL. Rozumiem, że taka instytucja powinna dbać o efekty twórczości, ale dziwne, że nic z tym nie robi. Przynajmniej nie częściej, niż raz na dekadę.

    Problem w tym, że nikt nie dba o fotografię od najważniejszego momentu - od początku. Dziecko wychodząc z podstawówki będzie miało jakąś wiedzę o tym, kto to Picasso albo Matejko. A nie wiedzą, kto to Ansel Adams. Nie mają świadomości żadnej. Mają teraz więcej obrazu niż my pamiętamy z dzieciństwa. Mogą się zainteresować malarstwem, a fotografią nie. Czy - Adamie - dałbyś swoją książkę do poczytania dwunastolatkowi? Potrzeba edukacji po prostu zaczętej w odpowiednim momencie.

    Teraz w większości biadolimy i psioczymy, ale to niczego nie zmieni. Powoli widzę jakieś zmiany, powolny powrót w stronę ambitnych tekstów czy fotografii (no nie chcę przesadzić, ale jednak) w piśmie dla amatorów - Foto. Birgus pisze niemal do każdej gazetki fotograficznej w Czechach. Nie tylko on. Obok testu nowego aparatu można znaleźć piękny i przystępny tekst o sztuce.

    Napisałem kiedyś w tym temacie komentarz na blogu u pewnego łódzkiego krytyka. Jasne jest, że się ze mną nie zgodził. On woli przebudować nieudaną konstrukcję, zamiast ją pozamiatać i stworzyć od nowa działającą, na miarę aktualnych warunków.

    Po co komu komercyjna galeria, która nie zarabia kasy? Jak ma być niekomercyjna, ma nie zarabiać, to nie ma kasy i nie ma dobrych wystaw. Proste.

    OdpowiedzUsuń
  17. Szanowny Anonimie,

    Żyjemy w czym żyjemy. Mamy ten wolny wybór, że możemy teoretycznie żyć tam, gdzie chcemy. Mam w głębokim poważaniu telewizję i media masowe. Nie emocjonuję się aferami i "sterowanymi" wiadomościami. Nie biorę na ulicy bezpłatnych gazet i nie sugeruję się bilbordami przy wyborze nowego komputera. Nie mogę powiedzieć, że żyję niezależnie od tego wszystkiego, bo jest to moje środowisko. To, że nie mogę się pogodzić z pewnymi zjawiskami nie czyni mnie ich wrogiem. Dla mnie ważna jest świadomość tych zjawisk.

    Nie rozliczam panów Solorze i Waltera czy Michnika. Od tego są instytucje. Ten kraj przez to wygląda jak wygląda, że każdy tu jest specjalistą od wszystkiego, a nie zajmie się swoim nosem. Ja się zajmuję swoim. Piszę o moich przeżyciach i o moich emocjach, bo to moja - jak twórcy - specjalność.

    Jedni wierzą księdzu na ambonie, inni pracownikom Waltera, jeszcze inni - Ziemkiewicza. Mamy wolność? Mamy. A teraz ręka w górę, kto uważa, że to pozorna wolność.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zatoczyliśmy piękne koło, po szeroki horyzont. Bardzo dziękuję za dotychczasowe komentarze.
    Owszem przestrzeń potrzebna, i potrzebne muzeum, i potrzebne wystawy i galerie nawet stricte fotograficzne, tylko teraz...kto tam będzie chodził? My. Bo nam zależy wiedzieć więcej i oglądać. Nie łudźmy się, że stworzenie przestrzeni i sprowadzenie kilku wystaw światowych sław od razu zaludni to miejsce w tłumy. Jest tak jak napisał Lokalny Artysta - trzeba zacząć od edukacji na poziomie podstawowym i obserwować rosnące zainteresowanie w perspektywie kilkudziesięcioletniej... żadna komercyjna galeria nie przetrwa na większą skalę tego czekania na światłego i oby licznego widza.

    Zbyszku, przepraszam, nie było tam żadnych złośliwości.
    Adamie, a propos wystaw, generalnie obraz opłakany, jak mówisz, ale na palcach dwu rąk te wystawy można przywołać: Zachęta: Allan Sekula, (dobrze, nie liczę Libery), MNK - wystawy festiwalowe - fotografia brytyjska np., Łódź - tu jest dobra kolekcja stała, a wystawy czasowe...hmmm...; ale jest z tych jeszcze nie wspomnianych: Toruń. z Muzeami, tak jak Lokalny Artysta napisał, we Wrocławiu czy w Warszawie (czy w MS2) podobnie, od wielkiego dzwonu tylko.
    Popatrzmy na to optymistycznie, niebawem już fotografia będzie miała 200 lat, co się będzie działo na tej jubileusz! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. „Ten kraj przez to wygląda jak wygląda, że każdy tu jest specjalistą od wszystkiego, a nie zajmie się swoim nosem.”


    Ten kraj tak wygląda jak wygląda, ponieważ właśnie „specjaliści od wszystkiego” zajmują miejsca, które w wyżej rozwiniętych gospodarczo krajach w większości piastują ludzie o odpowiednich kwalifikacjach. I to nie tylko kwalifikacjach zawodowych, ale i moralnych. Zaś tacy Panowie jak pan Solorz, Walter, czy Michnik dbają właśnie o to by tym „jegomościom od wszystkiego” naród nie patrzył na ręce, gdy zadłużają ten kraj na potęgę (jak się bawić to najlepiej na koszt podatnika) i obsadzają swoimi pociotkami(również bez kwalifikacji) wszelkie istotne dla władzy stanowiska.

    Za błędy i chciwość „jegomości” płaci oczywiście społeczeństwo i to z pokolenia na pokolenie. Podatki rosną, żywność drożeje, itd.… A ludzie uczciwie zapierdzielający dzień w dzień nie mogą być pewni nawet tego , że wypłaci im się kiedyś uczciwe emerytury.

    Tak więc ma Pan rację pisząc, że TEORETYCZNIE możemy żyć tam gdzie chcemy. I teoretycznie większość Polaków jest wolna – tyle, że bez pieniędzy przy dupie. Tylko czy wolność w nędzy jest wolnością, gdy ta nędza nie jest wyborem a przymusem?

    Nie chce mi się tutaj wchodzić w szczegóły tej fatalnej dla Polski sytuacji. Po prostu raz jeszcze zachęcam do obejrzenia rozmowy z Ziemkiewiczem. I zapewniam Pana, że za Ziemkiewiczem nie zatrudnia pracowników. I zapewniam Pana, że i ja nie mam zamiaru rozliczać tych panów. Zależy mi jednak na złamaniu monopolu władzy, między innymi, tych panów w mediach i gospodarce. Bo monopol powodowany, czy to przez ateistów, czy to przez wierzących, czy to przez heteroseksualnych, czy to przez homoseksualnych, obojętne, po prostu monopol w gospodarce jeszcze żadnemu normalnemu obywatelowi nie wyszedł na dobre.

    A tak na marginesie, to w Polsce nie ma takiej „instytucji”, która mogłaby podskoczyć panom S i W. Bo to, między innymi, w kieszeni tych panów siedzi większość szefów kadr wszelakich liczących się „instytucji” tego praworządnego kraju. Dlatego między innymi – jak Pan to ujął - żyjemy w czym żyjemy!

    Z uszanowaniem

    http://www.youtube.com/watch?v=lNlVL3WjMlk

    OdpowiedzUsuń
  20. Myślę, że panowie Solorz czy Walter nie ponoszą odpowiedzialności za brak świadomości fotografii w społeczeństwie. A to, co staram się przekazać to to, że ta odpowiedzialność spoczywa teraz na nas tu zebranych, na teoretykach, kuratorach i samych twórcach.

    OdpowiedzUsuń
  21. Yours była galerią nadzwyczajną na polskie warunki. Odwiedzałem ich witrynę od czasu do czasu, żeby zobaczyć kogo wystawiają i być może poznać nowego ciekawego fotografa.

    Ale.

    Wynieśli się - trudno. Na szczęście jest coś takiego jak Internet i takie blogi jak ten, które edukują w zakresie fotografii różnych zainteresowanych.

    Zresztą pewnie kiedyś wrócą.

    OdpowiedzUsuń
  22. Gudzowaty strzelił focha i już. Czyżby ktoś mu napisał/powiedział, że jego foty - zwł. te wyróznione w WP photo br. roku - były przeciętne? Jeżeli tak, to słusznie. Szkoda jednak, że wybyli do Budy i Pesztu.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ode mnie krótko i zwięźle, nie wdając się już w dywagacje nt kondycji fotografii i z czego ona wynika lub też nie...

    Moim zdaniem to ogromna strata że Yours się zamknęła (aż "jęknąłem" gdy przeczytałem tego "newsa"). Wg mnie ŻADNA inna galeria w Polsce nie pokazywała z takim natężeniem takiej ilości dobrej współczesnej fotografii. Sorry, ale uważam wszelkie porównania za pomyłkę (podkreślam 2 rzeczy - jakość i częstotliwość). Do tego mimo wszystko (co najmniej) ponadprzeciętna jakość prezentacji (estetyka, oświetlenie itd.), co niestety nie jest w Polsce standardem, a powinno być zasadą fundamentalną.

    Jak dla mnie to krok w tył dla polskiego świata fotograficznego, zwłaszcza dla młodych ludzi, którzy rozwijają się artystycznie i mentalnie w tym kierunku (przynajmniej tych ze stolicy). Przyznajmy uczciwie że prezentacje zdjęć w czasopismach, a tym bardziej w internecie, to nie to samo.
    Wielka szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  24. Rozpatrując sprawę tak „po szeroki horyzont” nie jestem taki pełen optymizmu jak Krytyka Fotograficzna. I widząc zbierające się czarne chmury nad polską gospodarką, obstawiałbym wariant, że raczej YG nie wróci, a przynajmniej nieprędko.
    Przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, iż w Polsce nie ma zapotrzebowania na fotografię kolekcjonerską i jeszcze długo nie będzie.
    Na zachodzie odbiorcą tego typu TOWARU LUKSUSOWEGO jest w większości klasa średnia – dobrze zarabiający urzędnicy, prawnicy, lekarze, pracownicy korporacji, pracownicy naukowi, czy przedstawiciele tzw. wolnych zawodów. Czyli część tej klasy średniej zwana inteligencją.

    Fotografię artystyczną kupuje inteligencja klasy średniej, której nie stać na topienie dużych sum w malarstwo, czy rzeźbę, ale z powodzeniem może pozwolić sobie na przyjemność wejścia w posiadanie jakiejś niskonakładowej odbitki, żyjącego, na ogół młodego jeszcze artysty, który nie jest jeszcze gwiazdą dla rekinów finansjery.

    Taki stan rzeczy jest korzystny zarówno dla nabywcy, jak i produkującego towar. Nabywca, jeżeli ma nosa i dobry gust może zainwestować – za lekko do przełknięcia dla niego kwotę - w średnio znanego twórcę, który po jakimś czasie stanie się klasykiem, a posiadacz jego pracy może na niej zarobić. I dzięki tej metodzie może np. sprzedawać stare, kupować nowe – rozbudowując swą kolekcję, z czasem stając się postacią znaczącą w kręgach koneserów fotografii. Względnie poprzestać na udekorowaniu swojego gabinetu obrazem artystycznym będącym synonimem prestiżu i awansu społecznego.
    Natomiast produkujący towar, na ogół jeszcze młody twórca, ma szansę utrzymywania się z własnej pracy twórczej. Może nie jest to życie o szczególnie wysokim standardzie, ale ma czas i środki by rozwijać się w temacie i po iluś tam udanych wystawach może zacząć grać w wysokiej lidze i wtedy zmieni się jego statut materialny. Najważniejsze, że nie musi żyć na garnuszku rodziców, czy spędzać osiem godzin dziennie w pracy, która nie ma nic wspólnego z fotografią. Ewentualnie bierze robotę na półetatu (życie na zachodzie nie jest drogie więc i z połowy etatu jest wstanie się utrzymać), a resztę czasu poświęca pasji. Żyje skromniej, a gdy sprzeda coś okazjonalnie – zwraca mu się z materiały. Ma wybór, i to jest ta wolność, której nie ma Polak – TEORETYCZNIE będący wolnym ,tylko, że w kieracie dnia powszedniego. Próbuj zdrów w Polsce będąc młodym człowiekiem dostać robotę na półetatu i samemu się z niej utrzymać wynajmując mieszkanie!

    Sytuacja inteligenta w Polsce nie wygląda różowo. W większości przypadków, zarabia tyle by przeżyć na bieżąco, na jako takim poziomie – ale bez szaleństwa - od pierwszego do pierwszego. Nie czyni oszczędności, ma kredyt długoterminowy na głowie i w pierwszej kolejności wydaje pieniądze na towary bardziej atrakcyjne z pragmatycznego punktu widzenia: samochody, elektronika, ciuchy… Słono kosztują też domowy budżet przyjemności typu: kino, teatr, pub, nabycie płyty, gry, czy książki. O podróżach w wakacje nie wspomnę.
    Naturalnym jest, że w takiej sytuacji myśl o kolekcjonowaniu towarów luksusowych – takich jak fotografia artystyczna - pozostaje na szarym końcu i to raczej w sferze marzeń i dalekich planów na przyszłość. Większość mając nadwyżkę „sianka” w kieszeni, swój głód estetyczny i kolekcjonerski zaspokaja kupując albumy fotograficzne. I na tym kończą się ich możliwości nabywcze na płaszczyźnie fotografii artystycznej.
    Kto zakupił w ostatnim roku w galerii, czy na aukcji więcej niż trzy prace – ręka w górę!
    I to jest właśnie problem. W Polsce inteligencja nie żyje licznie na poziomie klasy średniej. Jest czymś pomiędzy klasą niższą a średnią. Brak odpowiednio zarabiającej inteligencji, czyli odpowiednio licznej w warstwie klasy średniej, powoduje że galerie z fotografią artystyczną nie mają odpowiedniego odbiorcy dla swojej oferty.

    OdpowiedzUsuń
  25. A to za sobą pociąga biedę polskich artystów fotografów, szczególnie tych na początku drogi artystycznej. Wielu świetnie zapowiadających się twórców rezygnuje, ponieważ zmusza ich do tego sytuacja egzystencjalna. Pozostaje grupa zapaleńców, która ma szczęści utrzymywać się z innej profesji i czas wolny, który poświęca na pasję. Jest więc młodych twórców procentowo o wiele mniej niż w krajach zachodu. Tak więc i oferta w galeriach jest automatycznie mniej bogata. Co powoduje u potencjalnych nabywców jeszcze mniejsze zainteresowanie tą dziedziną sztuki. A młodzi zmuszeni są sprzedawać na zachód. Tyle, zachód chce artystów – jeżeli nie swoich – to już z jakimś dorobkiem. Tak więc młody artysta nim dochrapie się swojej pozycji w Polsce musi być przez kogoś utrzymywany, lub goni w piętkę łącząc pracę z fotografią – mało kto wytrzymuje taki kierat. Pozostają na rynku najtwardsi, albo dobrze zabezpieczeni finansowo – a to wcale nie znaczy, że artystycznie najlepsi.

    Dlatego, gdy Pisze Pan, Szanowny Lokalny Artysto, że panowie Solorz, Walter, czy Michnik nie ponoszą odpowiedzialności za brak świadomości fotografii w społeczeństwie. To ja Panu powiem, że ci panowie i ich pokroju koledzy mają większy wpływ na rynek fotografii w Polsce i jej świadomość wśród obywateli, niż wszyscy krytycy piszący o niej razem wzięci. Ponieważ panowie ci mają swój wieli wkład w obecny kształt gospodarki, poprzez stanie na straży interesów ludzi, którzy budują Polskę rozwarstwioną ekonomicznie (zarobkowo). Polskę w której przeciętny inteligent nie ma czasu i pieniędzy na rozwój duchowy – bo całą energie pożytkuje by zapewnić sobie godziwe warunki życia. Sztuka wysoka (w tym i fotografia o wyższych aspiracjach) schodzi w takiej sytuacji naturalnie na plan dalszy.
    Dopóki nie nastąpi uwolnienie inteligencji i powstanie prawdziwie silnej klasy średniej z jej udziałem, możemy sobie jedynie pomarzyć u nas o rozkwicie fotografii artystycznej.

    A wszelkie pozytywistyczne pomysły z nauczaniem ludu od podstaw należy między romantyczne bajki włożyć. Czy naprawdę uważa Pan, że we Francji, Anglii, czy w Niemczech dzieci kończąc podstawówkę, czy liceum wiedzą kim był Ansel Adams? Bez jaj! :)
    A przecież rynek fotografii artystycznej i sama fotografia w tych krajach jest traktowana z należytym szacunkiem.

    Pozdrawiam serdecznie


    PS,
    „Aby zło zatriumfowało, wystarczy, by dobry człowiek niczego nie robił.”
    Dla tego pomimo tego, iż ciężko pracujecie Państwo na kształt przyszłej sceny fotografii artystycznej w Polsce – za co jestem Państwu bardzo wdzięczny – warto pamiętać, kto i dlaczego gra na scenie politycznej? I ile będzie nas to kosztowało? Bo jak głosi napis na murze koło mojego domu: „pieniądze to nie wszystko, ale bez pieniędzy to chuj!” :)


    http://www.youtube.com/watch?v=PR3qL2V9HPg&feature=related

    OdpowiedzUsuń
  26. „dlatego” - oczywiście
    przepraszam za błędy
    leciałem z tym tekstem strasznie szybko

    OdpowiedzUsuń
  27. Panie Anonimowy, myślę, że Pańskie widzenie mnie nie przekona. Uczenie od podstaw to potrzeba a nie romantyczna mrzonka. Tekstów p. Mazura czy Jureckiego (pardon za podanie ich jeden obok drugiego) nie zrozumie młodsza młodzież, starsza też z oporami. Potrzebna jest przystępna i rzetelnie przekazana wiedza. To, jak jest w "cywilizowanym świecie" wiem dość dobrze. Z zasady nie piszę o czymś o czym nie mam pojęcia lub czego nie jestem absolutnie pewien (chyba, że sam zadaję pytania). Świadomość fotografii jest u nas leżąco-kwicząca od lat. Od kilku dekad jesteśmy dość dużym krajem, z masą ludzi. Proszę porównać ilość światowej klasy fotografów u nas przez te lata, a choćby u Czechów, dawnych DDR'ów czy obecnych Niemców. Rusza się od niedawna. Stąd uważam, a nawet jestem absolutnie pewien swoich założeń.

    OdpowiedzUsuń
  28. Szanowny Lokalny Artysto,

    Rozumiem potrzebę stworzenia przystępnie przekazywalnych źródeł wiedzy w temacie „fotografia artystyczna” - swoją drogą ciekawe to wyzwanie. I nie neguję takiej potrzeby. Zauważam jedynie, że napisanie choćby i kilkudziesięciu bestsellerów, które mogłyby masowo podbić serca polskich obywateli, nie zmieni zasadniczo sytuacji polskich artystów fotografów. Ponieważ pewna część społeczeństwa, która w normalnie rozwiniętych ekonomicznie krajach czerpie przyjemność z obcowania z fotografią artystyczną i napędza koniunkturę na towary z nią związane, w Polsce nie ma odpowiednich ku temu możliwości z powodu braku czasu i pieniędzy. I nawet jeżeli założyć, zresztą bardzo optymistycznie, że ludzie ci zyskaliby jakimś cudem nadwyżkę wolnego czasu i spokój ducha niezbędny by mieć tę potrzebę sięgnięcia po dobra kultury wyższej. To pojawienie się na rynku kilkudziesięciu wyśmienitych pozycji książkowych i nawet zmasowana indoktrynacja w szkołach, prasie i telewizji nie zmusi nikogo do kupowania towaru w sytuacji, gdy po prostu na to go nie stać!
    Brak chętnych na kupno (a dokładnie brak możliwości nabywczych wśród tych co by chcieli) powoduje, iż owoce pracy twórczej polskich artystów fotografów zalegają po galeriach porastając kurzem. A środowisko to nędznieje i wyjaławia się, co w przyszłości będzie rzutowało na kondycję tej dziedziny sztuki w naszym kraju.

    Proszę zauważyć, że w Polsce fotofestiwale (np. w Krakowie, czy Łodzi) cieszy się ogromna popularnością. Co z tego jednak, że ludzie przychodzą masowo – entuzjastycznie cieszą oko, mają swoich faworytów – gdy nic nie kupują! Nie przekłada się to na korzyści materialne dla twórców. A by tworzyć trzeba jeść i mieć zaplecze techniczne. A to kosztuje! Dlatego polska fotografia artystyczna będzie nadal wolno konać z głodu przy jednoczesnym aplauzie biednej widowni wielbicieli, szczerze pragnącej jej wielkości i dociągnięcia jej poziomu do zachodnich norm.

    Pana wiara w moc słowa pisanego jest niezłomna. I zazdroszczę jej Panu. Tylko, że kłopoty polskiej fotografii artystycznej, to nie kwestia złej woli odbiorców, braku ich chęci, czy wiedzy – tylko pospolity brak pieniędzy w obiegu tego art-biznesu.

    W każdym razie, życzę Panu powodzenia w realizacji Pana misji. A sobie życzę bym się mylił - choćby i troszeczkę.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie chodzi o słowo pisane, ale o podwaliny świadomości. Słowo pisane jak pokazują statystyki może się odbić od ściany. Grupa chętnych do kupna dzieł sztuki jest tak mała, że wzrost siły nabywczej tego małego wycinka z 40 mln krajan wniesie pewien powiew optymizmu, ale szybko się skończy.

    Jeśli chce Pan zobaczyć podejście narodu do wartości obrazu i estetyki, zapraszam na Dolny Śląsk, na pełne dzieł sztuki rozwalone żydowskie cmentarze, przeorane niemieckie nekropolie, rozkradzione pałace i zalepione winylem kamienice. Dodam do tego mieszkania z wielkiej płyty pełne skóro-metalo-plastyki z lat 90 koniecznie z kwarcowym zegarkiem. Na deser nowe mieszkania klasy średniej, z wyższym wykształceniem, która ściany swoich mieszkań za ciężko płacone kredyty na wiele lat ozdabia wiecznie tym samym obrazkiem robotników jedzących śniadanie na stalowej belce. Obok oczywiście zdjęcia z wakacji w Hurgadzie (sprzed zaciągnięcia kredytu). W tych domach są telewizory wielkości szaf, konsole do gier i telefony z ogryzkiem. Ale nie ma tam sztuki. Po co, skoro za oknem róg kamienicy zamieniono w tablicę ogłoszeń i dwa ekrany LED.

    Ale skąd ludzie mają wiedzieć o estetyce? Z podstaw. A podstawy trzeba zacząć od innych podstaw. A podstawą jest słowo.

    Proszę założyć, że jest gdzieś jakieś biedne państwo, gdzie ludzie zarzynają się na wzajem nożami. I Pan im daje masę kasy. I teraz czy oni za tę kasę kupią sobie obrazy i książki? Czy pistolety?

    Od czegoś trzeba zacząć. Moje pomysły może nie są doskonałe, ale łatwe do wprowadzenia w życie i mnie się to udaje w mojej małej wsi na zadupiu świata. Żadnego sąsiad nie stać na Sasnala w ganku, ale przynajmniej wiedzą, kto to jest.

    OdpowiedzUsuń
  30. W Polsce nie tylko fotografia artystyczna przymiera głodem, ale i np. polski komiks. A przecież większość komiksowych produkcji kierowana jest do szerokiego odbiorcy i nie trzeba specjalnego obycia z kulturą wyższą by cieszyć się przygodami bohaterów rysunkowych opowieści. W Polsce jest to jednak ciągle przyjemność dla nielicznych. Ponieważ u nas, gdy weźmie się pod uwagę zarobki przeciętnego obywatela, nawet komiks uchodzi za towar luksusowy. W takiej sytuacji o popycie na fotografię artystyczną możemy pomarzyć!
    W takiej sytuacji myśli się przede wszystkim, jak przeżyć od pierwszego do pierwszego.


    PS,
    Słusznie zauważył Pan, Panie Lokalny Artysto, że w biednym państwie, w którym wszyscy nawzajem zarzynają się nożami, tylko idiota (lub typ pozbawiony instynktu samozachowawczego) kupi sobie książkę, gdy może nabyć spluwę. I tym zwiększyć swoje szanse przeżycia, przekazania genów swoim potomnym, no i być może zapewnienia im lepszego startu i bezpieczniejszego żywota.


    http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,8923402,Czytasz_komiksy_w_empiku__To_jak_piractwo_w_internecie.html

    OdpowiedzUsuń
  31. kolejne złe wieści

    http://sliwczynski.blogspot.com/2011/03/ani-zotowki-na-kwartalnik-fotografia-od.html

    OdpowiedzUsuń
  32. W Polsce wygląda to mniej więcej tak - potwierdzone statystykami:

    - chcę płytę X. Powiem chłopakowi Zosi, żeby mi ją ściągnął i nagrał - czytaj ukradł!

    - przeczytałbym książkę pana Y. Ściągnę ją sobie w pdf z [tutaj wpisać odpowiednie miejsce]

    - uwielbiam fotografię pana Z. Obejrzę je w internecie - OK i ściągnę, zrobię wydruk i powieszę w pokoju - BE!

    - Wiesz?! Napisałem artykuł dla tytułu Q. Ile się nachodziłem, na dzwoniłem żeby go napisać?! Zajęło mi to miesiąc! Wyobraź sobie, że portal "Pi" wydrukował go bez pytania o zgodę i ani myśli zapłacić?!

    Wyobrażam sobie ciebie kradnącego płyty, książki, zdjęcia i różnorakie treści...
    Trudno o dużą i dobrą galerię w kraju biednym, nieszanującym własności prywatnej, że o intelektualnej nie wspomnę.
    Na szczęście mam blisko do Berlina, w którym tylko fotograficznych galerii jest więcej niż w Warszawie i Krakowie wszystkich razem wziętych. Nie twierdzę, że wszystkie zasługują na celujące noty, ale jest w czym wybierać i nikt nie będzie się dziwił, że kupuję płyty, w sklepie, a zdjęcia w galerii.
    Żeby było śmieszniej, to odbiera się szanującym się odbiorcom, możliwość czytania kwartalnika Fotografia! Chyba, że Waldek Śliwczyński nie podda się i zrobi wszystko, aby tytuł nadal ukazywał się.
    Dojdzie do tego, że będziemy czytać Fuckt, a zdjęcia oglądać na Pudelku.

    Co do Gudzowatego, to nie opluwałbym go, ale przyznaję, nie raz nie byłem zadowolony z jego fotografii. Muszę jednak przyznać, że choć obarczone pewną manierą, jego fotografie zaczynają być rozpoznawalne i są, co tu dużo mówić - coraz lepsze, a może jednak bardzo dobre!? Bardzo dobre!

    Zbieżność zjawisk, zachowań w kraju nad Wisłą są całkiem przypadkowe i niezawinione ze strony autora

    OdpowiedzUsuń
  33. Niezły pierdolnik intelektualny zaprezentowałaś!
    Więc na brak puenty nie będę narzekał i w szczegóły nie będę wnikał.

    Opowiedz mi tylko proszę, drogi p.Anonimowy2, o swoich wyobrażeniach dotyczących mojej skromnej osoby. Bo rozumiem, że głównie po to się siliłeś na ten tekst, by móc sobie w tej kwestii pofolgować?

    No to zamieniam się w słuch! Dajesz… :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Panowie, jakaś minimalna kultura jest wymagana. Fajnie się dyskutuje, nawet w maksymalnie zacięty sposób, jeśli trzymamy się pewnych zasad. Stąd pierwsza: wywalamy anonimowe komentarze, zawierające personalne oskarżenia i wywody. Jeśli ktoś uważa, że ma coś ważnego do powiedzenia, nie powinien wstydzić się swojej tożsamości. Anonimowość w wygłaszaniu sądu jest bezpieczna, ale prawdziwa jak donosy, a kultura donosów wiadomo skąd pochodzi i do czego prowadzi. I od tej pory proszę o przedstawienie się, inaczej będzie cenzura. Powyższy wpis zostawiam jako przykład tego, co będzie usuwane w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  35. "...Odsyłam do rozmowy z Karoliną Lewandowską w Obiegu, między innymi o staraniach utworzenia muzeum fotografii w Warszawie..."
    Nie wdając się w polemiki, napiszę że: Muzeum Historii Fotografii (gdzie zbiory wszelakie powinny trafiać)już istnieje od wielu lat w Krakowie - więc kombinowanie i rozpraszanie schedy po artystach w różnej maści fundacjach jest bez sensu a wręcz karygodne! Powstają różne ułomne niedoinwestowane "instytucje", bo komuś jest tak wygodnie , bo już zasiadł stołek ze szkodą dla kultury.

    OdpowiedzUsuń
  36. Niestety z MHF problem jest taki, ze ono wylacznie istnieje. A poza tym nie dzieje sie tam absolutnie NIC. Wystawa stala jest archaiczna, spotkan, dyskusji - brak. Jasne, ze siedziba jest zla, ze finansowanie - jeszcze gorsze (i trudno za to winic MHF), ale stagnacja to chyba za slabe slowo na okreslenie obecnej sytuacji... I bardo zaluje, ze tak sie dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  37. Trafiłam tutaj po linkach z jednego do drugiego, a potem do trzeciego bloga, gdzie znalazłam odnośnik do czwartego (czyli tego) bloga. I wreszcie dowiedziałam się tego, co mnie nurtowało od dłuższego czasu, tzn. dlaczego strona internetowa YG od kilku miesięcy wciąż mnie informuje o Budapeszcie zamiast o kolejnej wystawie.

    Przykra wiadomość - zwłaszcza, że to było miejsce, które od czasu wystawy mug shotów odwiedzałam dość często. Rzeczywiście brakuje nam miejsc, w których moglibyśmy zażywać trochę kultury. Na chwilę obecną wychodzi na na to, że najtańszą i najłatwiejszą formą zachwycania się pozostaje internet, a za nimi albumy (to już jest droższa forma, choć bardziej namacalna). Ubolewać zatem należy, że nie jest to forma idealna.


    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń